Dodany: 23.09.2012 20:36|Autor: zsiaduemleko{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!

O tym, że strzela się w korpus


Zaręczam, że jak ognia unikam okładek zarzyganych sloganami, ale nawet ja czasami mam słabszy dzień. Zwłaszcza jeśli ktoś przejrzy moje pragnienia, w których zawsze chciałem zostać snajperem (zaraz po tym, jak stanie się ninją okazało się niemożliwe) i wyda o tym książkę. Bo snajperzy to tacy współcześni wojownicy ninja – zmuszani do wykazania się podobną dyscypliną i cierpliwością. Pomijając jednak trafną i interesującą mnie tematykę, byłem zniesmaczony nadgorliwością wydawcy. "Historia najniebezpieczniejszego snajpera w dziejach amerykańskiej armii" – wrzeszczy okładka. A dalej zachęca: "Wrogowie nazywają go DIABŁEM, koledzy z Navy SEALs mówią o nim LEGENDA"*. Poważnie? Nie oszukujmy się – brzmi to tak krzykliwie, że aż tandetnie i najwyraźniej komuś zabrakło wyczucia w tym radosnym ciapaniu okładki hasełkami. Mniejsza o to, bo przecież nie szata zdobi książkę albo nie oceniaj człowieka po okładce. Jakoś tak. Trzeba dać szansę. Żwawo, choć pełen złych przeczuć zabrałem się więc za lekturę.

Chris Kyle, nasz bohaterski snajper, literatem nie jest, więc o pomoc przy pisaniu książki poprosił Jima DeFelice’a. Zabieg co najmniej udany, bo prawdopodobnie dzięki zdolnościom pisarskim tego drugiego pana da się "Cel snajpera" czytać. Prawdopodobnie, gdyż nazwisko Jima nic mi nie mówi. Jednak początek jest trudny. Fragmenty opisujące dzieciństwo i młodzieńcze lata Kyle’a nużą chronologią i prawie im się udało mnie zniechęcić. Zadawałem sobie pytanie - przecież to żaden autorytet, dlaczego ja to w ogóle czytam? Ale potem nastąpił przełom!

"Bóg, rodzina, ojczyzna", "praca powinna dawać satysfakcję i szczęście" i parę innych banałów będących zagrożeniem dla mojego wzroku skutecznie przykuło mnie do lektury, bo uznałem, że gorzej być nie może. Niestety, było, ale na szczęście jedynie fragmentami – tylko wtedy, gdy autor zabierał się za filozofowanie, analizowanie i ocenianie siebie oraz innych. Wówczas do książki wkradają się niepotrzebne i oklepane żale skierowane do polityków, że niby niefajne z nich chłopaki. No brawo za odkrycie, ale na byciu niefajnymi polega ich praca. Dalej mamy nieco patosu, hymnów pochwalnych na cześć ojczyzny, powiewającą na wietrze amerykańską flagę, Gwiaździsty Sztandar i USA ratujące świat. Przestańcie, bo ja łatwo się wzruszam. Na koniec autor pozostawił nam wstrząsający fakt – otóż podobno wojna zmienia człowieka. Nie może być.

"Cel snajpera" poza festiwalem frazesów zapełniają opisy kolejnych akcji, w których Kyle brał udział. Jedne ciekawsze, inne z kolei rutynowe i przeraźliwie nudne, okraszone specyfikacją wykorzystanego sprzętu i sylwetkami kompanów. Pojawia się nawet kilka fragmentów dotyczących naszego rodzimego GROM-u (o czym również zdążyła poinformować okładka), ale nie ma się czym szczególnie podniecać – mam wrażenie, że autor najmilej wspomina współpracę z Polakami podczas picia żubrówki. Mało wyszukaną sytuację narracyjną próbuje urozmaicić małżonka Kyle’a wtrętami o tym, jak trudno być w związku z SEALsem, ale jej wywody śmiało można dorzucić do worka z pozostałymi truizmami.

Samego autora darzę mieszanymi uczuciami. Fragmentami wypadał w moich oczach całkiem pozytywnie, by po chwili okazać się bucem popadającym w zachwyt nad sobą, swoją formacją komandosów oraz swoim krajem, choć upiera się, że tak nie jest i nieudolnie próbuje to tuszować obojętnością. No i przyznaje się otwarcie do słuchania Papa Roach. Na koncertach pewnie z łatwością przebija się pod scenę, rozpychając łokciami tłum piętnastolatków.

Tak sobie psioczę i kpię (sam nie wiem, czego oczekiwałem po lekturze), ale książkę mimo wszystko przeczytałem w ciągu 24 godzin. Oczyszczające doświadczenie.



---
* Chris Kyle, Jim DeFelice, "Cel snajpera", przeł. Michał Romanek, wyd. Znak, 2012; tekst z okładki.


[opinię zamieściłem wcześniej na blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6326
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 9
Użytkownik: zsiaduemleko{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które! 03.02.2013 10:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaręczam, że jak ognia un... | zsiaduemleko{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
Właśnie się okazało, że Chris Kyle został zastrzelony. Nie na niebezpiecznej misji, a na strzelnicy w rodzinnym Teksasie. Ironiczne.
Użytkownik: sffp 03.02.2013 12:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaręczam, że jak ognia un... | zsiaduemleko{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
Dzięki za recenzję. Precyzyjna, rzeczowa i sprawnie napisana (lekko się czyta). Znaczy o wiele lepsza od książki :-)
A być może jest trafna nie tylko w odniesieniu do tego konkretnego przypadku, ale i "stanu duszy" tych, o których traktuje. Niestety.

Czekam na kolejne recenzje.
Użytkownik: Sten 04.02.2013 13:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaręczam, że jak ognia un... | zsiaduemleko{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
Bóg, rodzina, ojczyzna - te wartości dziś dla wielu mało znaczą. Dla mnie jednak to coś znaczy i miło było poczytać o kimś kto stawia te wartości na pierszym miejscu. To nie bierze się znikąd. Zależy od rodziny, wychowania, otoczeniu w jakim się dorastało. Nie dla każdego musi być to jasne więc lata dziecęce i młodzieńcze są opisane. Trudno zresztą oczekiwać czegoś innego po autobiograficznej książce.
Tej recenzji nie nazwałbym złą - ma się takie zdanie, trudno - ale po co takie ironiczne wtręty np. z rozpychaniem łokciami lub "otóż podobno wojna zmienia człowieka. Nie może być"? Czemu ma to służyć?
Użytkownik: Anakha 17.02.2013 18:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaręczam, że jak ognia un... | zsiaduemleko{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
"Fragmenty opisujące dzieciństwo i młodzieńcze lata Kyle’a nużą"

A mnie diabelnie ciekawiło, w jaki sposób można ukuć człowieka o tak żelaznej woli(chodzi mi o Piekielny Tydzień). Człowieka, jak się później okazało, dość podobnego do mnie.

"przecież to żaden autorytet"

Chris Kyle jest autorytetem, założył przecież firmę szkolącą snajperów wojska i policji wraz a brytyjskim autorytetem, ma też znaczące osiągnięcia.

""Bóg, rodzina, ojczyzna", "praca powinna dawać satysfakcję i szczęście" i parę innych banałów"

Tak spychane dzisiaj na bok wartości bardzo trudno mi nazwać banałami. Propagowanie ich jest chwalebne. A to o pracy też nie jest oczywiste, ja kiedyś święcie wierzyłem, że jak zamiast tego wybiorę pracę dającą kupę pieniędzy to będę szczęśliwy. Na szczęście podjąłem właściwą decyzję. Należy więc raczej zwrócić uwagę, czy wypisywane "banały" są właściwe. Zresztą, co to za biografia bez wejścia w duszę opisywanej osoby?

"No brawo za odkrycie, ale na byciu niefajnymi polega ich praca."

Serio? Rozumiem, że fajnego polityka lud wywiózłby z Sejmu w taczce...

"Dalej mamy nieco patosu, hymnów pochwalnych na cześć ojczyzny, powiewającą na wietrze amerykańską flagę, Gwiaździsty Sztandar i USA ratujące świat."

A co w tym złego? Co do ratowania świata, to autor tylko odniósł się do tego, że Amerykanie lubią przekazywać pieniądze dla potrzebujących. I to też z przekąsem, zauważył, że te pieniądze są źle rozdysponowane. Chyba nie spodziewałeś się po żołnierzu braku patriotyzmu, szacunku dla ojczyzny, poświęcenia? Chyba, że współczujesz koszonej karabinami Armii Mahdiego? Czy naprawdę oślepiony Ryan salutujący fladze nie zasługuje na zrozumienie? To samo SEALs umierający na granacie dla swoich kolegów?

"otóż podobno wojna zmienia człowieka."

To biografia żołnierza. Jeżeli wojna go zmieniła, powinien był o tym wspomnnieć.

"przeraźliwie nudne, okraszone specyfikacją wykorzystanego sprzętu i sylwetkami kompanów."

Akurat te były ciekawsze, zamiast opisu strzelania, poznajesz lepiej SEALsów i wykorzystywany przez nich sprzęt. Chciałeś być snajperem, a nudzi Cię opis ich sprzętu?

"Mało wyszukaną sytuację narracyjną próbuje urozmaicić małżonka Kyle’a wtrętami o tym, jak trudno być w związku z SEALsem, ale jej wywody śmiało można dorzucić do worka z pozostałymi truizmami."

Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak niewiele kobiet zdaje sobie z tego sprawę. Jak wiele z nich jest zaskoczonych PTSD u ich mężów. Rzecz oczywista dla jednej osoby, jest zaskoczeniem dla innej.

"po chwili okazać się bucem popadającym w zachwyt nad sobą, swoją formacją komandosów oraz swoim krajem, choć upiera się, że tak nie jest i nieudolnie próbuje to tuszować obojętnością."

Jest SEALsem, dobrym człowiekiem, spełnionym człowiekiem, ostatecznie też stał się dobrym mężem. Rzeczywiście, powinien się nienawidzić.

Navy SEALs rzeczywiście jest tak podrzędną formacją, że nic tylko wieszać na niej psy.

Kraj...No znowu patriotyzm. Miałby umierać za kraj, którego nienawidzi?

"No i przyznaje się otwarcie do słuchania Papa Roach."

Szerzej, też do Drowning Poola, a najszerzej do muzyki dodającej energii. Sam takiej słucham na siłowni. Sam wymagam od muzyki angażowania emocji lub dodawania energii, co w tym złego? Powinien zachwycać się łupankami, czy może pójść w kolejny banał i zostać kowbojem słuchającym country?

"Oczyszczające doświadczenie."

Nie wiem, czy nie rozumiem tego w pozytywniejszym sensie, ale tak. Chris Kyle jest postacią inspirującą, godną szacunku i naśladowania.
Użytkownik: zsiaduemleko{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które! 17.02.2013 19:03 napisał(a):
Odpowiedź na: "Fragmenty opisujące dzie... | Anakha
Autorytet? Być może, ale nie dla mnie. Natomiast zgadzam się z kimś, kto powiedział, że profesjonalista w tego rodzaju fachu (czytaj - w zabijaniu ludzi) nie powinien pisać o tym książki. Przez wzgląd na profesjonalizm właśnie.
Użytkownik: Bozena 18.02.2013 01:30 napisał(a):
Odpowiedź na: "Fragmenty opisujące dzie... | Anakha
"Pięknie" zbijasz argumenty.

Nie tak dawno wpatrywałam się w zdjęcie Kyle'a (nie powiem: schludny, przystojny, i... spięty) - tuż po śmierci jego - zadając sobie pytanie: jak można czuć się dobrym człowiekiem, dobrym mężem mając na sumieniu dziesiątki istnień ludzkich?

I jak to jest w tym świecie - że podobne osoby stają się: "inspirujące, godne szacunku i naśladowania"? Tyś podobny do Kyle'a?

Ale cóż mi się dziwić: świat lubił od zawsze i lubi nadal bawić się żołnierzykami, mali chłopcy też. Toteż nietrudno jest (a byłeś ciekaw)"ukuć człowieka o tak żelaznej woli".

Rozdźwięk w tym - że niewiele słów w ludzkim języku jest dla wszystkich jednakowo rozumianych.
Użytkownik: Anakha 18.02.2013 14:10 napisał(a):
Odpowiedź na: "Pięknie" zbijasz argumen... | Bozena
Podobnie jak Kyle, zupełnie inaczej rozumiem słowo człowiek, niż Ty. Ale może rzeczywiście ludzie, którzy wsadziliby Cię w worek na śmieci z dziurami na oczy i nos, traktowaliby jak żywy inwentarz, nałożyli na Ciebie dotkliwy podatek tylko dlatego, że jesteś inna, pozbawiliby Cię prawa wyboru ukochanego, a pewnie wcześniej i warg sromowych, prawa do pracy i edukacji...mają prawo do życia i miana człowieka. Może. W moim świecie na to akceptacji nie ma.

Tu tylko zaznaczam, że Kyle zabijał wyłącznie fanatyków-rebeliantów, żeby nie wyszło, że jestem jakiś krwiożerczy i wzywam do pacyfikacji rejonu.

" "inspirujące, godne szacunku i naśladowania"? Tyś podobny do Kyle'a? "

Przysiedziałem nad tym chwilę ale...tak, jeśli akurat te cechy wybrałaś, to tak. Jestem podobny. Wiem, jak to tragicznie, narcystycznie brzmi, ale da się to obiektywnie obronić, nie jest to twierdzenie z powietrza. Nie żebym miał ochotę pisać swoją charakterystykę przed obcymi ludźmi. Na szczęście świadomie nie użyłem słowa identyczny, bo to różnice między nami mnie zainteresowały.

I podkreślam, chodzi o cechy, to jaki był, już nawet pomińmy kwestię bycia "żołnierzykiem"(jak dla mnie bardzo raniąca, lekceważąca obelga. Obyś nigdy nie musiała zacząć ich szanować, doceniać ich poświęcenie.). Już sama umiejętność przezwyciężenia swoich wad i przekucia ich w zalety wystarczy. A jest jeszcze pobożność, gotowość niesienia pomocy, przedsiębiorczość, odpowiedzialne wychowanie dzieci.

Żołnierzyk=Żołdak, a Kyle'owi daleko do takiego. To prawdziwy Żołnierz. Żołnierz nie chce zabijać, ale wie, że musi dla swoich bliskich, narodu, kraju. Żołdak to właśnie bandzior wojenny, prymityw, zabijaka-osobnik, którego współczesne armie starają się wyplenić ze swoich szeregów. Skutecznie. Dla takich jest miejsce wśród najemnych.
Użytkownik: JFR1st 06.10.2013 18:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Podobnie jak Kyle, zupełn... | Anakha
Nic dodać i nic ująć Twoim wypowiedziom.

Łatwo jest ferować wyroki, kiedy siedzi się w ciepłych kapciach ze szklanką mleka w dłoni, czytając książki spoza których nie wystawia się nosa i głaskając kota trzymanego na kolanach. Czas zdjąć różowe okulary, włączyć telewizor i zobaczyć, że świat daleki jest od powszechnego pokoju, a między bajki włożyć górnolotne ideały, że zamiast zabijać bandytę należałoby wręczyć mu kwiaty i częstując banałami pokroju "i tak cię kocham". Gdyby to było takie proste, a człowiek z natury inny to pewnie sposób byłby idealny na globalny spokój.

Jak prawie każda książka pisana przez byłego operatora sił specjalnych i ta nie jest idealna, ale ci ludzie nie mają pisać wierszy, tylko stać na straży tego, żebyśmy sami nie musieli chwytać za broń tylko mogli pić spokojnie mleko głaszcząc kotki. Natomiast fajnie, że jednak czasem chcą się odsłonić i podzielić tym co widzieli. I może warto przeczytać, żeby samemu docenić spokój i ciszę dnia codziennego?
Użytkownik: SnakeXpl 22.02.2015 17:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaręczam, że jak ognia un... | zsiaduemleko{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
Zamierzam kupić tą książkę, ale widzę ze sa chyba dwie, jedna z czarna okładką a druga z białą.
Czy mozesz mi napisac czym różnią się te ksiazki?
Bo według opisu wychodzi na to ze to jest to samo... ale wszedzie podaja inna ilość stron...
Chcialbym kupic oryginał który reklamował Chris Kyle
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: