Dodany: 17.09.2012 10:22|Autor: polter

Genialny drań na tropie


Dobrych kryminałów nigdy za wiele – zwłaszcza, gdy ich akcja rozgrywa się w Skandynawii, która najwyraźniej stanowi doskonałe miejsce akcji dla mrocznych historii o przemocy. Nie inaczej jest z "Mrocznymi sekretami" duetu szwedzkich scenarzystów, Michaela Hjortha i Hansa Rosenfeldta. Czy mamy do czynienia z godnymi następcami Stiega Larssona?

Sebastian Bergman nie jest sympatycznym mężczyzną. Niegdyś genialny psycholog, obecnie cień dawnego siebie, seksoholik żyjący z dnia na dzień, niemający oporów przed obrażaniem każdego, kto śmie go zirytować. Zmiany w jego ponurej egzystencji następują za sprawą znalezionego przypadkiem listu sprzed trzydziestu lat, z którego znienacka dowiaduje się, że ma dziecko. Próbując odnaleźć swą dawną kochankę, decyduje się na dość desperacki krok: dzięki znajomości z szefem zespołu policjantów dołącza do śledztwa w sprawie morderstwa piętnastolatka uczęszczającego do elitarnego liceum w Palmlövska. Jego plan jest prosty: korzystając z policyjnych baz danych, dowiedzieć się, gdzie przebywa matka jego dziecka i jak najprędzej zrezygnować ze współpracy z policją. Niespodziewanie sprawa zaczyna go jednak coraz bardziej intrygować – każda osoba, która jest w nią zamieszana, posiada czasem kompromitujące, czasem groźne sekrety, a ilość zagadek otaczających śmierć młodego Rogera mnoży się z każdym kolejnym dniem.

Autorowi od samego początku udaje się zaciekawić czytelnika, umiejętnie żonglując postaciami i wprowadzając nowe wątki. Kryminalna intryga jest oczywiście najistotniejsza, ale swój wpływ na rozwój akcji mają również poszukiwania Sebastiana, jego relacje z innymi postaciami, czy też ciągłe próby zabłyśnięcia jako profesjonalista przez Haraldssona – ambitnego, choć nie do końca uczciwego policjanta. W interesujący sposób zostało również przedstawione, jak różni ludzie reagują na spotykające ich tragedie – jedni koncentrują się na dniu dzisiejszym, inni popadają w całkowitą apatię lub próbują żyć jak co dzień, udając, że nic się nie zmieniło. Nieco rozczarowujące może być tylko samo rozwiązanie zagadki, które, choć ma sens, to moim zdaniem nie zostało należycie zasygnalizowane we wcześniejszych rozdziałach powieści.

Największą zaletą książki są jej bohaterowie. Parze pisarzy udało się tchnąć życie w dosłownie każdą postać występującą w "Ciemnych sekretach" – od głównego bohatera, po zespół śledczych i miejscowych policjantów, a na podejrzanych skończywszy. Sebastian reprezentuje modny ostatnio typ bohatera, który jest ponadprzeciętnie inteligentny, ale nie wykazuje żadnego szacunku wobec autorytetów i nie jest w stanie bezkonfliktowo współpracować z innymi ludźmi. Czytając o Bergmanie, fanom seriali telewizyjnych z pewnością stanie przed oczami popularny doktor House – jednak główna różnica między nimi polega na tym, że o ile ból House'a jest (prawie) czysto fizyczny, to Sebastian cierpi z powodu traumy z przeszłości. Ciekawym bohaterem jest również Haraldsson – choć często podejmuje głupie decyzje, czy to z egoistycznej chęci potwierdzenia własnej wartości, czy też zatajenia swych błędów, to jego postępowanie jest zrozumiałe dla czytelnika i nie pozwala go potępić. Podobnie jest z resztą postaci – każda z nich zostaje przedstawiona uczciwie, mają oni zarówno zalety, jak i wady, a autorzy nie narzucają nam określonego sposobu postrzegania ich osób.

Styl pisarzy jest prosty – zamiast na opisy otoczenia, nacisk położony jest na przemyślenia postaci i ich emocje, co dodatkowo umożliwia utożsamienie się z nimi. Dialogi są żywe, często dowcipne i co najważniejsze – nie nudzą, przekazując dodatkowo nowe informacje na temat biorących udział w dyskusji bohaterów.

"Ciemne sekrety" to jeden z lepszych kryminałów ostatnich kilku lat. Sebastian Bergman, choć częstokroć odpychający swym zachowaniem, pozostaje niezwykle interesującym protagonistą, którego losy nie pozostają czytelnikowi obojętne, jednocześnie unikając popadnięcia w pułapkę bycia zbyt niesympatycznym. Na rynku jest już kontynuacja powieści, zatytułowana "Uczeń", co daje nadzieję, że nie pożegnamy się zbyt prędko z galerią postaci wykreowanych przez Hjortha i Rosenfeldta.



[Autorem recenzji jest Asthariel.
Tekst pierwotnie opublikowany w serwisie Poltergeist: http://ksiazki.polter.pl]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2281
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: norge 17.09.2012 16:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrych kryminałów nigdy ... | polter
Uważam, że w swojej recenzji (skądinąd bardzo dobrej) zdradziłeś zbyt dużo z treści książki. To, że Sebastian znajduje list, to że dowiaduje się, iż ma dziecko, to że z tego powodu włącza się w śledztwo jest pewnego rodzaju zaskoczeniem dla czytającego. Dla mnie było! I może dlatego ta książka tak mi się podobała.

Użytkownik: Kinga_im 17.09.2018 20:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrych kryminałów nigdy ... | polter
Bardo dobra i trafna recenzja. Dla mnie chyba najciekawsza była postać Haraldssona, z którym rzeczywiście można się utożsamić. Osoba głównego bohatera została tak wykreowana, że momentami i ja jej nie lubiłam, chociaż chyba o to właśnie autorom chodziło.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: