Dodany: 16.09.2012 18:28|Autor: Malita

Zgroza, zgroza


Otwieram lodówkę, a tu… Christian Grey. Naprawdę, jeszcze zanim książka trafiła do polskich księgarń, było o niej głośno. Najpierw natknęłam się na artykuł w tonie lamentacyjnym (w stylu „kobiety tyle się namęczyły, żeby się wyzwolić, a tu powrót do starego układu pan - poddana, ach, ten patriarchat”), potem ktoś pytał na forum Biblionetki, o co idzie z tym Greyem, a gdy wreszcie mój luby zapytał, czy ja to kojarzę, doszłam do wniosku, że chyba jednak się pochylę nad tematem. Mimo wszystko lubię być na bieżąco.

Tylko dla porządku dwa słowa, o co chodzi w fabule. Anastasia „Ana” Steele właśnie kończy studia. W zastępstwie za chorą przyjaciółkę przeprowadza wywiad do uczelnianej gazetki z bosko przystojnym i obłędnie bogatym Christianem Greyem, multimilionerem i prezesem Grey Enterprises Holding Inc. Wiadomo, iskry lecą, niby nie są dla siebie, ale nawiązują skomplikowaną relację. Nie, „skomplikowana” to mało powiedziane… Będą szpicruty, kajdanki i klapsy – o ile Ana podpisze umowę między Panem a Uległą. W całości przytoczoną w książce, rzecz jasna.

Można odnieść wrażenie, że cała fabuła to tylko błahy przerywnik między scenami mniej lub bardziej wyrafinowanego seksu, a jest ich zaprawdę dużo (podziwiam wytrzymałość mister Greya. Viagra jak nic). Bohaterka średnio co cztery strony „rozsypuje się na milion kawałków”, „traci wszelkie poczucie siebie”, jęczy i miauczy. No błaaagam, litości. Jedyne, co mi się nawet podobało, to nieustanne odniesienia Any do jej „wewnętrznej bogini” (w stylu „moja wewnętrzna bogini wykonuje mistrzowski skok o tyczce”[1], w odpowiedzi na aprobujące słowa i gesty Christiana oczywiście). A poza tym – smutna grafomania. Określenia w stylu „adonis, który z gracją zajmuje jeden z białych skórzanych foteli”[2] i „moje imię na jego ustach wysyła mnie w przepaść”[3] zapełniają strony (między jękami i miaukami) jedną za drugą, a gdy sobie uświadomić, że tych stron jest grubo ponad tysiąc w całej trylogii (strzeżcie się, dwie kolejne części w natarciu), chciałoby się zakrzyknąć „Zgroza, zgroza!”.

Od totalnego potępienia odwodzi mnie jedna rzecz: ludzie to czytają. A jak już kiedyś pisałam, każda, nawet najbardziej miałka i tępa lektura daje szansę, że czytelnik sięgnie później po coś lepszego, ambitniejszego. Albo chociaż będzie miał do czynienia z dłuższą wypowiedzią pisemną, a to zawsze ubogaca…

…prawda?


---
[1] E.L. James, "Pięćdziesiąt twarzy Greya", przeł. Monika Wiśniewska, wyd. Sonia Draga, Katowice 2012, s. 522.
[2] Tamże, s. 16.
[3] Tamże, s. 392.


[recenzja ukazała się także na moim blogu czytelniczo-literackim]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 34342
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 69
Użytkownik: agnieszak 17.09.2012 20:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Otwieram lodówkę, a tu… C... | Malita
Mister Grey jest przed trzydziestką - jeszcze viagry nie potrzebuje :))
Co do seksu - a czego się spodziewałaś po tej książce? Nikt nie ukrywał, że to erotyka i to w ostrzejszym (bo nie ostrym) wydaniu. A jak to w tego typu dziełach - fabuła jest wtórna. Tylko kiepskim stylem opisana. Czyta się za to łatwo, szybko i dobrze odmóżdża.
Mnie za to do szału doprowadzała "wewnętrzna bogini". Tak jakby autorka właśnie poznała to określenie i wszystkim innym kobietom musiała uświadomić jego istnienie i znaczenie. Mam nadzieję, że już go nie usłyszę na warsztatach z samorozwoju. Bo wtedy zacznę "przewracać oczami" i "zaświerzbi mnie ręka" :))))))
Niestety zawarto w książce pewien szczegół, który może mieć znaczenie dla wzrostu populacji fanek dzieła. O antykoncepcji to autorka ma kiepskie pojęcie. I za ten mały fragment ocena spadła u mnie drastycznie. Bo tak, jak na erotykę, jeszcze nie była najgorsza.
Użytkownik: Malita 18.09.2012 13:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Mister Grey jest przed tr... | agnieszak
Ja wiem, że on przed trzydziestką... ale mimo wszystko chyba jest mutantem...

Sama nie wiem, czego się spodziewałam, niemniej chyba nie aż takiej ilości scen erotycznych. Z drugiej strony, to jedna z pierwszych tego stylu powieści, które czytałam, więc nie bardzo mam porównanie.

Widzę, że "wewnętrzna bogini" budzi uczucia skrajne --- ale faktycznie, po zastanowieniu brzmi jak żywcem wyjęta z zajęć typu "uświadamiam sobie swoją kobiecość" :)))

O widzisz, nad antykoncepcją jakoś przeszłam do porządku dziennego. Ale może to faktycznie jakiś plan niecny na wzrost populacji fanek? Kto teraz wie, z tym współczesnym marketingiem... :)
Użytkownik: agatatera 18.09.2012 13:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja wiem, że on przed trzy... | Malita
Hehehehe, o książce słyszałam m.in. określenia typu "pornoZmierzch", co dosyć jasno określiło mi jej zawartość ;)
Użytkownik: agnieszak 18.09.2012 19:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Hehehehe, o książce słysz... | agatatera
On - prawie jak Edward; prawie bo nieśmiertelności brak. No i szary jest, nie błyszczy w słońcu ;)
Ona - Bella, tylko ukończyła studia.
Na miejscu producentów filmu (bo już się ekranizacja szykuje) wzięłabym tę samą obsadę, co ze "Zmierzchu". Hurtem - będzie taniej :)
Użytkownik: agatatera 18.09.2012 20:55 napisał(a):
Odpowiedź na: On - prawie jak Edward; p... | agnieszak
Hahahaha, ja tych filmów nie widziałam, ale ją widziałam w "Królewna Śnieżka i łowca", a jego w "Bel Ami" i uważam, że są tragicznymi aktorami, grają z jedną miną i jakby kijki w tyłkach mieli.
Użytkownik: Malita 19.09.2012 10:38 napisał(a):
Odpowiedź na: On - prawie jak Edward; p... | agnieszak
Dokładnie to!
A co do filmu, czytałam, że mają obsadzić w roli Greya Alexandra Skarsgårda z "True Blood", a jako Ana ma wystąpić Scarlett Johansson albo... Kristen Stewart :3
Użytkownik: Habina 19.09.2012 11:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Dokładnie to! A co do fi... | Malita
Czytałam, że kandydatem do "50 twarzy Greya" jest ... Justin Bieber :)
( http://film.onet.pl/wiadomosci/justin-bieber-kandydatem-do-50-twarzy-greya,1,5247807,wiadomosc.html )
Dla mnie książka to dno totalne, nie dobrnęłam do końca... Moja 'wewnętrzna bogini' po przeczytaniu ponad połowy podpowiedziała mi 'nie brnij dalej - nie warto'...
Na dalsze części się nie skuszę.
Użytkownik: Malita 19.09.2012 14:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałam, że kandydatem d... | Habina
A to on aby za młody nie jest? :) Gdzieś mi się jeszcze obił o uszy Ryan Gosling.
Moja "wewnętrzna bogini" chyba przysnęła i nic nie radziła... albo była tak zdruzgotana, że aż zamilkła :)
Użytkownik: midori. 30.12.2012 19:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Dokładnie to! A co do fi... | Malita
Nigdy chyba tej książki nie ukończę. Nie dlatego, że uznałam ją za pralnię mózgu, ale po prostu nie przepadam za opisami seksu w literaturze. W każdym razie nie takimi- zalatuje mi podkradzionym kiedyś mamusi harlequinem, który raz na zawsze wyleczył mnie z romansów tego typu. Chyba po prostu jestem typem romantyczki, a nie... Sama nie wiem jak to nazwać żeby źle nie zabrzmiało (bo nie uważam tego za coś złego :)) mimo wszystko, gdyby to Alexander Skarsgård grał głównego bohatera... Obejrzę to porno! ;P
Użytkownik: Marta1185 09.12.2012 16:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Mister Grey jest przed tr... | agnieszak
Popieram opinię. W książce cenię sobie przede wszystkim łatwość czytania i oderwania się od tego "zwariowanego świata". Poza tym książka miała znaczący wpływ bezpośrednio na moje życie. Pierwszy tom przeczytałam jednym tchem i od razu sięgnęłam po kolejny. Od czasu kiedy zaczęłam czytać nie potrafię myśleć o niczym innym jak o historii tej dwójki. Może i fabuła nie przedstawia niczego szczególnego, ale jestem zdania, że przede wszystkim czytelniczkom trzeba było takiej książki. Nie potrafię uzasadnić co takiego jest w tej książce ale uświadomiłam sobie, że świat stoi przede mną otworem, że jestem silna i pokonam wszystkie trudności a odnośnie mojego prywatnego związku, że nie muszę się męczyć, być może znajdzie się kiedyś taki "Christian" , dla którego jak będę najważniejsza, który będzie walczył ze swoimi żądzami właśnie po to bym ja była szczęśliwa.
Użytkownik: pannadorka 18.12.2012 07:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Popieram opinię. W książc... | Marta1185
No i właśnie dlatego uważam, że ta książka robi wiele złego. Nie, nie znajdziesz takiego Christiana, bo tacy ludzie nie istnieją. Nie ma ludzi absolutnie idealnych, a taki jest Christian Grey, nie mają tu znaczenia jego drobne zboczeństwa, bo przecież dla ukochanej może zrezygnować ze wszystkiego, a ją wielbi niczym boginię (sic!), ona kichnąć nie może, żeby on się nie zmartwił. Książka robi sieczkę z mózgu kobietom, które wierzą, że znajdą idealnego mężczyznę (i potem chodzą samotne i/lub sfrustrowane), jak również daje przekonanie, że miłość zmienia ludzi, uzdrawia, leczy, takie tam, a tak też często nie jest i potem mamy związki, gdzie on pije, bije, ale przecież miłość go w końcu uleczy. Książka jest fatalna...
Użytkownik: emylka 30.12.2012 19:08 napisał(a):
Odpowiedź na: No i właśnie dlatego uważ... | pannadorka
Zgadzam się z tą opinią, bo podobną sieczkę z mózgu nastolatek zrobił "Zmierzch", które teraz marzą o wampirze. Tymczasem jednak po przeczytaniu tej książki spojrzałam pod innym kątem na swój własny związek. I (o zgrozo!) dostrzegłam, że faktycznie nasze intymne relacje straciły dużo z pierwotnej hmm...żywotności ;) Oczywiście nie ma mowy o żadnych podwieszaniach czy biczach, ale zaczęłam wychodzić częściej z inicjatywą i angażować się bardziej niż do tej pory. Taki był w sumie jedyny pozytywny aspekt przeczytania tej książki.
Użytkownik: alva 30.12.2012 19:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się z tą opinią, ... | emylka
A propos "Zmierzchu", to z przerażeniem obserwowałam załamanie się związku mojej siostrzenicy, która właśnie po lekturze tego cyklu uznała, że miłość polega na trzymaniu się za ręce i patrzeniu sobie głęboko w oczy... Wspólne stawianie czoła przeciwnościom losu się do tego nie zalicza, nie mówiąc już o tym, że w związku obie strony powinny coś z siebie dać, a nie tak, że jedna daje, a druga tylko bierze. Niestety, tą "biorącą" była właśnie moja siostrzenica. Tak że tu się z tobą zgadzam, sieczkę z mózgu nastolatek ta książka robi okropną.
"Greya" chciałam przeczytać, o ile znalazłabym go gdzieś w bibliotece albo u znajomych. Jednakże odstręczyła mnie od tej książki przyjaciółka, która stwierdziła, że jest to czysta pornografia: cała akcja dzieje się tylko po to, by pokazać kolejne sceny seksu. Nie, dziękuję. O ile erotykę jestem w stanie znieść, o tyle pornografii mówię stanowcze NIE. Markiz mi wystarczył...
Użytkownik: midori. 30.12.2012 20:03 napisał(a):
Odpowiedź na: A propos "Zmierzchu", to ... | alva
Nie to żebym była jakąś zwolenniczką, fanką czy obrończyniom "Zmierzchu", ale muszę się akurat tutaj z Tobą nie zgodzić. Edziu i Bella mieli liczne przeciwności losu, które musieli wspólnie zwalczać (przynajmniej w pierwszym i ostatnim tomie, które czytałam). Nie było tam żadnego spaczenia samego "związku" czy "miłości", poza faktem, że główna bohaterka kocha, mogącego ją w każdej chwieli zabić, wampira :P ale to przecież miał być dodatek.
myślę, że możemy znaleźć źródła takiego podejścia do sprawy jak ma Twoja Siostrzenica, przede wszystkim w niektórych "tępych" filmach.
Użytkownik: alva 31.12.2012 17:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie to żebym była jakąś z... | midori.
Nie wiem, mnie się te przeciwności wcale przeciwnościami nie wydały. MOże właśnie dlatego, że nie potrafiłam przyjąć na poważnie miłości stuletniego wampira (o ile można go nazwać wampirem, Drakula w trumnie się przewraca) i najzwyklejszej w świecie nastolatki. Pamiętam, jak doprowadzało mnie do szału, kiedy Bella była w takiej strasznej rozterce, ach, co wybrać, świat ludzi czy świat nadprzyrodzonych, przy czym świat ludzi był opisany tak powierzchownie, jakby go wcale nie było, więc gdzie tu dylemat??
I cały czas odbierałam ich związek w ten sposób, że Bella biernie i łaskawie bierze to, co Edek i ten drugi (jak-mu-tam, ten wilkołak) jej dają. Typu: książę pokonuje smoka, wspina się na szklaną górę, ubija tuzin raubritterów, poluje na dzika i wyrywa mu ze łba grzebień, a księżniczka się temu przygląda i ostatecznie uznaje: no, może być.
Uff, ale mnie trząchnęło. Chyba najbardziej dlatego, że siostrzenica, próbując mi wytłumaczyć, dlaczego zerwała z naprawdę wartościowym mężczyzną, powoływała się właśnie na "Zmierzch". Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać.
Użytkownik: midori. 31.12.2012 17:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, mnie się te prz... | alva
hahaha, najwyraźniej księżniczce nie wystarcza grzebień dzika :D
no ale nie ma co dyskutować, jeżeli powołała się na "Zmierzch" to chyba rzeczywiście coś ją tam ruszyło, coś zmieniło. Tylko zastanawiam się który element fabuły tak wpływa na młode damy.
Użytkownik: alva 31.12.2012 18:40 napisał(a):
Odpowiedź na: hahaha, najwyraźniej księ... | midori.
Sapkowskim mi się odbiło, może niedokładnie:)
Nie mam pojęcia, jaki to może być element, nie jestem młodą damą:) Ale oczywiście, życzę jej księcia z bajki, którą będzie mogła uznać za swoją.
Użytkownik: hburdon 06.03.2013 20:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, mnie się te prz... | alva
Podsuń siostrzenicy "Panią Bovary". Jest to przecież, między innymi, książka o tym, jak romansidła zrobiły kobiecie wodę z mózgu. ;)
Użytkownik: alva 07.03.2013 15:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Podsuń siostrzenicy "Pani... | hburdon
:) Pomysł niezły, przy okazji sama przeczytam, zabieram się do niej już od jakiegoś czasu.
Użytkownik: misiak297 07.03.2013 16:51 napisał(a):
Odpowiedź na: :) Pomysł niezły, przy ok... | alva
Warto, warto!
Użytkownik: alva 07.03.2013 17:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Warto, warto! | misiak297
Mhm... akurat rozkoszuję się "Katedrą Marii Panny w Paryżu", więc Flaubert pasowałby mi i terytorialnie, i chronologicznie...
Użytkownik: emylka 31.12.2012 22:52 napisał(a):
Odpowiedź na: A propos "Zmierzchu", to ... | alva
Pisząc szczerze, z Prawdziwą pornograficzną książką a la Sade, "Pięćdziesiąt twarzy Greya" ma niewiele wspólnego. Wspomniane przeze mnie podwieszania i bicze występują jedynie jako element dekoracyjny "Pokoju cierpienia" (czy jak to tam się nazywało... przepraszam, jeśli przekręciłam nazwę, ale serio, nie pamiętam) niezrównanego Szarego :P
Sam Szary chętnie objaśnia działanie poszczególnych "zabawek" swej Uległej, ale zważywszy na ubogi język autorki te opisy nie wywołują żadnych reakcji u czytelnika. No, ok. U mnie nie wywołały, rozmawiałam też o tej książce z kilkoma osobami i wszystkie były zaskoczone: "Gdzie te wyuzdanie, gdzie pornografia??" - pytały. Ja też zadaję sobie te pytanie. O ile scen seksu było sporo, to większość bardzo przeciętnych. Dzieją się zwykle wg stałego schematu: zawsze już od razu Ana jest wilgotna, a Grey również staje na wysokości zadania. Chwila (dłuższa lub krótsza) oczywistych oczywistości ;) No i oczywiście na końcu jest nieśmiertelne: "Dojdź dla mnie, mała" i jak na zawołanie Ana "rozpada się na milion kawałków". I tak przez całą książkę. Dlatego podkreślam, że prawdziwej pornografii w tym niewiele. Skoro jesteś po lekturze Sade, na pewno sama to dostrzeżesz :)
Użytkownik: alva 31.12.2012 23:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Pisząc szczerze, z Prawdz... | emylka
A nie, mnie nie chodziło o sam opis stosunków seksualnych jako takich, a o to, że cała fabuła jest podporządkowana temu, by je ukazać. Tak właśnie rozumiem pornografię. I w tym z pewnością jest to podobne do "Stu dwudziestu dni Sodomy". Z tym, że, podkreślam, sądzę na razie tylko ze słów przyjaciółki, która zresztą markiza też czytała.
Użytkownik: emylka 02.01.2013 21:51 napisał(a):
Odpowiedź na: A nie, mnie nie chodziło ... | alva
Nie, nie :) Tutaj sceny seksu są czymś zupełnie innym niż u Sade ;) "Pięćdziesiąt twarzy Greya" to naprawdę przeciętny romans, okraszony scenami seksu. W sumie ta książka jest podobna do Harlequinów z tzw. czerwonej serii.
Użytkownik: alva 03.01.2013 15:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, nie :) Tutaj sceny s... | emylka
A to nie, dziękuję, chyba że jako odmóżdżacz po zbyt intelektualnej lekturze:)
Użytkownik: groza 23.09.2012 17:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Otwieram lodówkę, a tu… C... | Malita
"A jak już kiedyś pisałam, każda, nawet najbardziej miałka i tępa lektura daje szansę(...) Albo chociaż będzie miał do czynienia z dłuższą wypowiedzią pisemną, a to zawsze ubogaca…
…prawda? "

Z całą pewnością - co sądzisz zatem o lekturze napisów na Domestosie?
%)
Użytkownik: Malita 24.09.2012 13:00 napisał(a):
Odpowiedź na: "A jak już kiedyś pisałam... | groza
Napisy na Domestosie? Poręczna lektura w miejscu ustronnym, kiedy nie weźmiesz ze sobą książki ani gazety, a posiedzenie się dłuży :))
Użytkownik: anaa18 24.09.2012 09:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Otwieram lodówkę, a tu… C... | Malita
Oprócz „rozsypuje się na milion kawałków”, „tracę wszelkie poczucie siebie”, jęków i miauków, bohaterka z lubością mówi "O Święty Barnabo" co doprowadzało mnie do szału.
Użytkownik: Malita 24.09.2012 12:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Oprócz „rozsypuje się na ... | anaa18
Tak, tak, byłabym zapomniała. Święty Barnaba też dawał czadu.
Użytkownik: czerwonepazury 09.10.2012 18:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, tak, byłabym zapomni... | Malita
albo... o rety, o rany, o kuźwa, ożeż ty... :)
Użytkownik: devilątko 02.11.2012 10:24 napisał(a):
Odpowiedź na: albo... o rety, o rany, o... | czerwonepazury
Nie zapominajmy o nieśmiertelnym: "Rany Julek" :)
Użytkownik: No tocar 05.03.2013 11:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, tak, byłabym zapomni... | Malita
Ja bym tak nie demonizowała tego Świętego Barnaby" ;) W całej książce (ponad 600 stron) pojawia się ten tekst zaledwie 4 razy.
Ochów, achów, jęków, krzyków i wilgoci jest tu od licha i ciut, ciut ;), do tego to lokowanie produktu (moja wewnętrzna bogini przewraca oczami).
Przeczytałam z ciekawości i żeby być "na bieżąco". Jak się to potraktuje jako lekturę na plażę, nie wymagającą myślenia, to da się przeżyć. Wewnętrzna bogini wraz z podświadomością rozłożyły leżaki i przestały myśleć o czymkolwiek rozkoszując się ciepełkiem promieni słonecznych. Dobrze, że nastawiłam na wszelki wypadek budzik - spanie na plaży grozi poparzeniem słonecznym...
Całość napisana zgodnie ze schematem: on - piękny (choć może należałoby powiedzieć, że przystojny), bogaty, tajemniczy, młody, z przeszłością; ona - niewinna, piękna, wszystko wskazuje na to, że inteligentna i bystra (choć można by się zastanowić w tym momencie nad jej kompletną ignorancją "w tych sprawach"). Spotykają się przypadkiem i będą błogosławić ten dzień do końca życia (o czym jest już w kolejnych częściach książki).
Cóż, jak w większości romansideł... Potraktować z przymrużeniem oka, jako odmóżdżającą rozrywkę. Chociaż pomarzyć zawsze można ;)
Użytkownik: aleutka 24.09.2012 10:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Otwieram lodówkę, a tu… C... | Malita
Nieprawda.

To znaczy moim zdaniem nieprawda ze kazda lektura ubogaca. Sa ksiazki beznadziejne i gorsze od spaceru czy obejrzenia dobrego filmu. Co wiecej (ktos w Biblionetce tez juz podawal te dane) - potwierdzono, ze czytanie tzw. niskiej literatury na ogol wcale nie staje sie wrotami do literatury wysokiej.
Użytkownik: Malita 24.09.2012 13:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Nieprawda. To znaczy m... | aleutka
Niska literatura to też literatura :)
Niemniej, oczywiście trudno mi sobie wyobrazić sytuację, że ktoś czyta - niech będzie - E L James, a potem zaraz sięga po "Ulissesa", poprawiając na deser "Fenomenologią ducha". To nie o to chodzi. Jeśli stwierdzasz, że książka była beznadziejna, to dokonujesz jej krytyki, wyrabiasz sobie gust, poszerzasz horyzont, wiesz, że po danego autora i jemu podobnych nie będziesz więcej sięgać. Dla mnie to już jakiś mały plusik. O danych, o których piszesz, nie czytałam - chętnie się zapoznam.
Użytkownik: aleutka 24.09.2012 17:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Niska literatura to też l... | Malita
To co - liczy sie sposob przekazu (ach literatura. Te same tresci w filmie sa juz gorsze i glupsze)? Podobna selekcja jak ta o ktorej piszesz dokonuje sie po kiepskim fimie - wyrabiasz gust, poszerzasz horyzont itp.

"To nagłe zagrożenie książki spowodowało, że w świadomości wielu wychowawców stała się ona środkiem przekazu najlepszym, najbardziej wartościowym sama w sobie, niejako bez względu na treści, jakie ze sobą niesie. Równolegle z falą rozważań nad szkodliwym wpływem telewizji, tej "gumy do żucia dla oczu", napłynęła fala tolerancji dla różnych niepopularnych do niedawna inicjatyw wydawniczych: kryminałów, romansów, komiksów - byle tylko ludzie czytali.(...) Nieprawdą jest, że kiepska książka ma więcej wartości od dobrego filmu czy telewizyjnej audycji."

"Życie bez satysfakcji, poczucie niespełnienia marzeń połączone z biernością myśli i zachowań kształtują czytelnika prymitywnego. Uchyla się on od wszelkich trudniejszych problemów zawartych w literaturze, szukając w niej zaspokojenia jedynie swych ubożuchnych tęsknot i marzeń, kompensacji braku wzniosłych uczuć i przeżyć. W tych marzeniach, w tych snach na jawie, wyczerpuje się jego życiowa aktywność, zaspokajają potrzeby i redukują napięcia."

Joanna Papuzinska Czytania domowe. Podaje za Agis. Ksiazka jest dosc stara, ale z pojawieniem sie Internetu zjawisko o ktorym Papuzinska pisze tylko sie wyostrzylo.
Użytkownik: Malita 24.09.2012 19:49 napisał(a):
Odpowiedź na: To co - liczy sie sposob ... | aleutka
Dziękuję, przemyślę.
Użytkownik: muffa 28.10.2012 18:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Otwieram lodówkę, a tu… C... | Malita
O jejku. O kuźwa. O święty Barnabo. Miauczę i jęczę i ogień mnie wypełnia, a ręka świerzbi... żeby pozbyć się tej książki. ;) Szczegóły opaplowałam - komentarz raczej dla tych, którzy czytali (może nieprzesadnie, ale żeby się ktoś nie zasugerował przedwcześnie). :)
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Użytkownik: loginka 02.11.2012 15:09 napisał(a):
Odpowiedź na: O jejku. O kuźwa. O święt... | muffa
Ksiązki nie czytałam, ale zaniepokoiło mnie to, co piszesz o pojawiających się w niej reklamach - czy spotkaliście się z tego typu "zjawiskiem" w innych powieściach. Czy w przyszłości czekają nas ostrzeżenia na okładkach "książka zawiera lokowanie produktu"?
Użytkownik: Malita 03.11.2012 16:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Ksiązki nie czytałam, ale... | loginka
Hmm, jakoś nad tymi przywołaniami konkretnych marek przeszłam do porządku dziennego... Nie rzuciły mi się w oczy. Z drugiej strony, też nie demonizujmy z lokowaniem produktu, czy każda wzmianka o marce samochodu to reklama? To też w pewien sposób buduje obraz bohatera - że jeździ mercedesem, albo że woli garbusa :)
Użytkownik: muffa 06.11.2012 20:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmm, jakoś nad tymi przyw... | Malita
Mnie to jakoś strasznie odrzuciło (poza całą resztą niedoróbek) - może jestem przewrażliwiona albo za dużo czasu spędziłam ostatnio z Władcą Pierścieni. :)
Użytkownik: modem2 03.11.2012 18:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Ksiązki nie czytałam, ale... | loginka
Pewnie prędzej czy później do lokowania w książkach dojdzie, skoro nawet hejnał w radiu skrócili... - niestety, dziś wszystko jest na sprzedaż...[nota bene dziś film Wajdy w TVP Kultura zdaje się]. Jednak na razie - dopóki jeszcze w książkach nam to nie dopiekło - mnie przeszkadza bardzo przeginanie w drugą stronę, czyli chorobliwe, dziwaczne wręcz nieraz pilnowanie się nadawcy, by przypadkiem nie być posądzonym o kryptoreklamę, co niejednokrotnie usztywnia rozmowę np. w studiu: nie można normalnie, w trakcie swojej wypowiedzi, w sposób naturalny wymienić nazwy marki/tytułu/kanału/nazwiska itp., bo można być posądzonym [a nieraz pewnie, nie daj Boże, i osądzonym] o kryptoreklamę, ukrytą akwizycję, wspomaganie konkurencji czy jakiej by tam jeszcze innej niecnej intencji dywersji ekonomicznej nie wymyślił...Mnożą się więc groteskowe i żałosne i wręcz do znudzenia już powtarzane przez dyskutantów oczywistości w stylu: Pewna bardzo znana gazeta, której nazwy nie mogę wymienić... albo: przerażające zdjęcia z np. katastrof itp., na których logo plastikowej butelki po napoju leżącej obok roztrzaskanego auta musi być koniecznie pikselowo rozmazane...
Przy okazji nasuwa mi się pytanie dotyczące Bnetki - przyznam szczerze, że nie chce mi się szukać w Regulaminie, dlatego pytam: Nie można zdaje się pod nowymi książkami niemającymi żadnych opisów wklejać informacji o ich treści pochodzących np. z merlina albo empiku itp? Często mam ochotę to po prostu przekopiować, ale zdaje się to byłaby z kolei "kradzież dobra intelektualnego", tak?
Użytkownik: nainala 02.12.2012 21:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Ksiązki nie czytałam, ale... | loginka
Tak, w Millenium Larssona lokuje się Ikea, ale Szwedzi są tak dumni ze swojej firmy, że nie zdziwiło mnie to.
Użytkownik: aleutka 03.12.2012 12:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, w Millenium Larssona... | nainala
E tam. Ikea to czesc szwedzkiego krajobrazu i pewien kod kulturowy - w Szwecji (i nie tylko) zakupy w Ikei sa przede wszystkim dla mlodych ludzi, rodzin na tzw. dorobku. Jest to sygnal dotyczacy statusu materialnego tych osob na rowni z ich filozofia zyciowa. W przypadku Lisbeth o ile dobrze pamietam po tym jak juz zdobyla fortune nadal kupowala proste meble z Ikei (rynek dobr luksusowych obchodzi ja tyle co zeszloroczny snieg, ona jest zupelnie odporna na tzw. prestiz spoleczny). Z drugiej strony - inwestuje w dobre (i drogie) krzeslo do biurka w tejze Ikei - to jej narzedzie pracy. Nie jest skapa tylko skrajnie pragmatyczna i mowi to cos o jej priorytetach. No i oczywiscie masz racje, ze Szwedzi sa z Ikei dumni.

Nie zmienia to faktu, ze te litanie produktow moga byc nuzace :)
Użytkownik: nainala 03.12.2012 22:33 napisał(a):
Odpowiedź na: E tam. Ikea to czesc szwe... | aleutka
Masz całkowitą rację. W "Pięćdziesięciu twarzach..." trochę jest tego dużo, ale to chyba dla pokazania prestiżu Christiana.
Użytkownik: aleutka 04.12.2012 09:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz całkowitą rację. W "... | nainala
E tam. Troche dla pokazania, ze autorka pisac nie umie, wiec opisuje tylko zewnetrze a dostrzega wylacznie znane marki bo to najprostsze (by nie powiedziec najprymitywniejsze) skojarzenie z prestizem.
Użytkownik: TheNaturat 22.01.2013 15:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Ksiązki nie czytałam, ale... | loginka
W "Millennium" było tego sporo np. Ikea, firma produkująca pizzę itd.
Użytkownik: TheNaturat 22.01.2013 15:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Ksiązki nie czytałam, ale... | loginka
Tak tak, najpierw czytaj później pisz. Oczywiście o Ikei już ktoś pisał wyżej a ja powtarzam jak głupek. No nic, niewyspana jestem :(
Użytkownik: nainala 27.11.2012 00:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Otwieram lodówkę, a tu… C... | Malita
Zgadzam się z Twoją opinią. Moja byłaby chyba jeszcze bardziej negatywna niż Twoja. Z ciekawości weszłam na oceny tego "hitu literackiego" i co przeczytałam:
9% czyli 35 osób oceniło na 6,
6% czyli 25 osób oceniło na 5,5,
11% czyli 42 osoby oceniły na 5,
11% czyli 41 osób oceniło na 4,5,
17% czyli 67 osób oceniło na 4.
Zgłupiałam całkowicie widząc te oceny. Oczywiście każdy ma prawo wystawić taką ocenę, jaką uważa, ale po tych ocenach doszłam do wniosku, że chyba jaka niedouczona literacko jestem. Nie potrafię znaleźć niczego pozytywnego. Dlatego też proszę o douczenie mnie ( jestem dopiero w biblionetkowym żłobku) co pozytywnego jest w tej książce. Będę bardzo wdzięczna za każdą wypowiedź. Może po tym potrafię ocenić ten "hit".
Użytkownik: Marylek 29.11.2012 11:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się z Twoją opini... | nainala
Nainalo, myślę, że można to wyjaśnić tym, że po daną książkę sięgają osoby, ktore już coś o niej wiedzą, coś słyszały. Im bardziej rozreklamowana książka, tym jest to bardziej prawdopodobne. A "Grey" reklamowany był i jest solidnie. Stąd ja, dla przykładu, po niego nie sięgnę, bo wiem, że nie jest to książka interesująca dla mnie, a gdybym sięgnęła, to pewnie nie wystawiłabym oceny w przedziale 4-6. A osoby zainteresowane znajdują to, czego szukały i wysoka ocena jest miarą ich zadowolenia z lektury. ;)
Każdy towar znajduje swojego kupca.
Użytkownik: Malita 29.11.2012 14:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Nainalo, myślę, że można ... | Marylek
O o, właśnie coś takiego mi się kołatało po głowie, ale Ty ujęłaś to dużo lepiej. Nie będę więc powtarzać.
Ja na przykład się zabrałam za Greya, bo byłam po prostu ciekawa. Tak, wiem, ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Okazuje się, że czytelniczego też, czasami.
Użytkownik: Marylek 29.11.2012 14:57 napisał(a):
Odpowiedź na: O o, właśnie coś takiego ... | Malita
A mnie koleżanka przysłała link do jednego rozdziału z tej książki. Przeczytałam i stwierdziłam, że szkoda by mi było czasu. Odpuszczę sobie. ;)
Użytkownik: nainala 02.12.2012 21:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Nainalo, myślę, że można ... | Marylek
Chyba masz rację, ale spodziewałam się odpowiedzi od osób , które oceniły książkę wysoko.
Użytkownik: UzytkownikUsuniety08​242023175534 29.11.2012 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Otwieram lodówkę, a tu… C... | Malita
Prawda :)

Moja siostra NIC nie czytała, ale namówiłam ja na "Zmierzch" (tak, tak... wiem) i od tego czasu czyta cały czas. Najpierw co prawda był to tylko i wyłącznie Nicolas Sparks, ale ostatnio jest coraz lepiej, czyta już całkiem niezłe książki. Kiedyś jak pożyczałam tenże Zmierzch kolejnej osobie powiedziała że powinnam dołączyć do tej książki ostrzeżenie - "jak to przeczytasz to będziesz czytać dalej, będziesz musiał(a) kupować sobie książki i nie będziesz już mieć tyle wolnego czasu ile miałeś wcześniej". ;)

także zgadzam się - nawet "niska literatura" może gdzieś zaprowadzić :)
(ciekawa jestem ilu potencjalnych czytelników odstraszyły od czytania niektóre lektury szkolne np...).
Użytkownik: Malita 29.11.2012 14:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Prawda :) Moja siostra... | UzytkownikUsuniety08​242023175534
No i właśnie o to chodzi! :)
Użytkownik: Małgorzata_ 29.11.2012 15:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Otwieram lodówkę, a tu… C... | Malita
Właśnie zostałam z lekka napadnięta na fb za podlinkowanie Twojej opinii. Jak widać Grey ma oddanych obrońców ;)
Użytkownik: Malita 04.12.2012 15:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie zostałam z lekka ... | Małgorzata_
Oj. Trzeba ostrożnie, widać, z tym Greyem...
Użytkownik: lady P. 04.12.2012 16:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie zostałam z lekka ... | Małgorzata_
I oddanych fanów. :) Moja koleżanka gorąco poleca mi tę książkę, zachwycona bezgranicznie, więc z ciekawości przeczytam, ale po przeczytaniu recenzji Mality jestem niemal pewna, że mnie się nie spodoba.
Użytkownik: frytek 03.12.2012 22:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Otwieram lodówkę, a tu… C... | Malita
Skuszony tą recenzją, wyłącznie nią, a nie wszechobecną reklamą, bo staram się unikać książek, które przemysł wydawniczy mi stręczy - zdobyłem ten tekst i przeszukałem go pod kątem tej duszy, rozsypującej się na milion kawałków. Tym sposobem trafiłem w samo centrum akcji. Przeczytałem kawałek i z żalem stwierdzam, że nie będę drążył tematu dalej.

Chociaż... może jeszcze poszukać tej wewnętrznej bogini? Hm...


Użytkownik: Malita 04.12.2012 15:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Skuszony tą recenzją, wył... | frytek
Wewnętrzna bogini też się najwyraźniej rozpadła na milion kawałków, może być ciężko ją odszukać... ;-)
Użytkownik: remaked 05.12.2012 12:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Otwieram lodówkę, a tu… C... | Malita
To była moja jednorazowa wycieczka w stronę kobiecej literatury. Czytałem z zażenowaniem. Absurdalną fabułę można streścić w dwóch zdaniach. W dodatku autorka nie ma pojęcia o temacie BDSM (pewnie zrobiła to samo co radzi głównej bohaterce czyli wyczytała co nieco w Wikipedii). Do tego natrętne lokowanie produktów - główna bohaterka przy każdej okazji picia herbaty powtarza, że zaparza sobie herbatę Twinnings, a w tle przewijają się gadżety Apple. Absurd goni absurd.
Użytkownik: Malita 05.12.2012 14:33 napisał(a):
Odpowiedź na: To była moja jednorazowa ... | remaked
Zażenowanie, ładnie powiedziane.
A propos BDSM, przypomniało mi się, że w jednym artykule autorka zeznała, że "przećwiczyła sporo sytuacji fabularnych z własnym mężem" (http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,12241006,Bestseller_sado_maso__20_m​ln_kobiet_oszalalo_na_punkcie.html?as=2 ). Witki mi opadły...
Użytkownik: frytek 20.12.2012 01:49 napisał(a):
Odpowiedź na: To była moja jednorazowa ... | remaked
Takie troszkę off-topic, ale nie do końca. A propos iPhone'ów w książkach (i innych lokowanych produktów). Dzisiaj oglądałem w Empiku komiks według Millenium Stiega Larssona. Rysunki całkiem normalne, tzn. komiksowe. Ale na jednym obrazku jest zbliżenie na iPhone'a... i on jest wklejony z fotografii. Tzn. obrys może i zrobiony piórkiem, ale wyświetlacz jest po prostu zdjęciem. Aż kłuje w oczy. Widać, kto tu sponsorował.
Obrzydliwe to wszystko jakoś.
Użytkownik: grawinka 08.01.2013 14:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Otwieram lodówkę, a tu… C... | Malita
HA! Ja się dzisiaj natknęłam na tę książkę przypadkiem: w pociągu z nudów zaczęłam czytać kobiecie przez ramię. Zaintrygowało mnie to, że akurat wchodzili do wanny (no czyli żadnych pejczy i kajdanek!). Zirytowała mnie natomiast narracja pierwszoosobowa (no ale to akurat szczegół, po prostu jej nie lubię) a dzieła dopełniło przytłaczające wrażenie naiwności głównej bohaterki. Serio? Po studiach??? Sądząc po grubości, była to już końcówka, a ona nadal taka pełna ochów i achów??
Nie mniej myślę, by ją przeczytać. Ot choćby dla porównania z innymi powieściami z tego gatunku. Recenzja i komentarze pod nią obudziły moją ciekawość, chociaż porównanie do Zmierzchu jakoś daje po mordzie... No, ale trzeba być na bieżąco! ;)
Użytkownik: Katrinne 17.02.2013 23:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Otwieram lodówkę, a tu… C... | Malita
Ja dopiero niedawno natknęłam się na tę książkę, wcześniej nic o niej nie słyszałam, widocznie żyję poza światem reklam. Podeszłam do niej z dużą rezerwą i szczerze mówiąc, trochę mnie treść rozczarowała, ale...

Język może nie jest zbyt bogaty, niektórych mogą wkurzać 'reklamy' niektórych przedmiotów itp., ale z drugiej strony dzięki temu przekaz staje się bardziej rzeczywisty w odbiorze. Przynajmniej dla mnie.

Można się książkę odbierać jako kolejnego harlequina, dziwne sado-maso, nastawionego na komercję pornola, ale można się też w niej doszukać drugiego dna. Autorka porusza się, choć może niezbyt umiejętnie, po granicy bólu i przyjemności, tego co społecznie uznane za 'normalne' i 'nienormalne', łącząc to z czynnikiem psychologicznym - dzieciństwem, kształtującym psychikę człowieka.

Motyw wewnętrznej boginki i podświadomości były akurat bezcenne - ożywiały, rozśmieszały i pokazywały wewnętrzną walkę, jaką tak naprawdę większość z nas prowadzi ze sobą, choć nieświadomie.

Może przeceniam wartość książki, ale uważam, że jak się poszuka, to się coś jednak znajdzie;)
Użytkownik: berserkerka 19.02.2013 12:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Otwieram lodówkę, a tu… C... | Malita
Ja zauważyłam tę książkę przechodzącą z rąk do rąk koleżanek. Od dłuższego czasu ciągle się przewijała między torebką a torebką. Stwierdziłam, że i ja też przeczytam z ciekawości. No i przeczytałam. Dotrwałam do końca więc niby nie było aż tak źle. Czytało się szybko, ale akurat tu wcale nie uznam tego za atut.
Ogólnie miałam wrażenie, że przez cały czas on "przeczesuje swoje włosy palcami" a ona albo przygryza wargę albo swędzi ją głowa (czasem miałam ochotę krzyknąć - to do ch**** idź umyj włosy!). Ale to jeszcze dla mnie nic w porównaniu z: o kuźwa, rany Julek no i oczywiście wspomnianym wczesniej świętym Barnabą na czele. Miałam wrażenie, że gdyby tylko wyrzucić te elementy "przemysleń", to może i dzieła by dalej z tego nie było, ale dużo lepiej by się to czytało. A tak to miałam ochotę wybuchnąć śmiechem w momentach namjmniej oczekiwanych, kiedy to ona "rozpadała się tysiąc kawałków" (co też zaczynało mnie irytować), a chyba z zamierzenia miało wywoływac inne odczucia.
Ktoś powiedział że to porno zmierzch, no nie wiem... dla mnie raczej wyszedł z tego kiepski Monthy Pyton.
Spodziewłam się czegoś zmysłowego, może nawet interesującego a tu... aż chce się krzyknąć "O święty Barnabo!"
Użytkownik: wiridiana 27.02.2013 12:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja zauważyłam tę książkę ... | berserkerka
Stwierdzanie że książka sieje spustoszenie wśród nastolatek trochę mnie przeraża- bo kto jako nastolatka nie sięgnął choć raz mniej więcej po podobną lekturę?-chyba każdy wie co to jest romansidło! Każdy sięgając po harlequina zrobił to np. z ciekawości, no bo niby nikt tego nie czyta ale niespodziewanie każdy wie że o miłości, namiętności, seksie i cudownym zakończeniu. Dlatego każdy zaraz ostentacyjnie przyznaje że tego typu odmóżdżaczy nie czyta! Osobiście jako nastolatka z ciekawości sięgałam po różną literaturę i zdarzały się nawet harlequiny niskich lotów nie koniecznie swą treścią przeznaczone dla niedoświadczonej dziewczyny. Ale właśnie o to chodzi że młody człowiek musi wiedzieć że KSIĄŻKA to książka a ŻYCIE to życie. A życie nie wygląda tak że spotkamy cudownego idealnego faceta, i będzie tak jak w naszej ukochanej powieści! Myślę że wszystkie 15- letnie dziewczęta, które przeczytają Greya niekoniecznie odbiorą te wszystkie wydarzenia jako wzorzec prawdziwego życia!!! Zresztą nie oszukujmy się takie nastolatki wiedzą czasem więcej o życiu seksualnym niż moglibyśmy sądzić, a poza tym każdy młody człowiek swoje doświadczenia seksualne i tak prędzej czy później skonfrontuje z rzeczywistością, bez względu od tego czego się naczyta każdy ma swoje własne wyobrażenia które zawsze będą mniej lub bardziej różnić się od rzeczywistości. Czytając uciekamy do innego świata ale wydaje mi się że zawsze wiemy że to tylko KSIĄŻKA A NIEKONIECZNIE PRAWDZIWE ŻYCIE.
Użytkownik: Ailinel 11.04.2013 21:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Stwierdzanie że książka s... | wiridiana
U mnie nawet lektorka na zajęciach polecała Greya :D
Użytkownik: iba 13.05.2013 08:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Otwieram lodówkę, a tu… C... | Malita
Czy wyście zwariowały? Tak osobistego podejścia do książki jeszcze nie spotkałam. Nie czytałam jej, ale teraz na pewno przeczytam. Wydaje mi się, że na świecie żyją miliony ludzi i każdy człowiek ma inne potrzeby - marzy mi się, aby na każdym kroku spotykać człowieka z książką w ręku (nawet niech to będzie instrukcja obsługi pralki. Dzisiaj prawie nikt nie czyta! Na litość boską nie udawajcie intelektualistek za wszelką cenę. Skoro macie wiedzę na temat tego Greya, Zmierzchu, tzn, że czytacie również tego rodzaju książki i chwała Wam za to. Może będziecie bardziej rozumiały drugiego człowieka, nawet tego, co (cyt.) "jęczy i miauczy"
Użytkownik: ejsi 09.07.2013 14:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy wyście zwariowały? Ta... | iba
Też tak uważam! mi się podobała i teraz czekam na film :), który ma wejść w przyszłym roku - http://goo.gl/oKimF
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: