Szwecja jawiła mi się dawniej jako raj na ziemi. Bogaty kraj kapitalistyczny, a jednocześnie państwo opiekuńcze, sprawiedliwość, równość, wolność.
Przeczytałam trochę książek o Szwecji pisanych przez rodowitych Szwedów lub osoby długo tam mieszkające i przecieram oczy ze zdumienia. Gdzie ten raj? Kraj owszem bogaty, ale nie dla wszystkich to bogactwo; państwo opiekuńcze - a jakże, aż za bardzo opiekuńcze, można powiedzieć, że upiornie opiekuńcze. Sprawiedliwość - wolno mieć wątpliwości, równość - tak, równość jest na pewno, taka jakby przejechał walec i wszystko i wszystkich zrównał. Wolność także jest, ale nie dla ludzi niezależnych, lubiących myśleć, mówić i działać samodzielnie, a nie tylko według ustalonych odgórnie przepisów, nakazów i zakazów.
Kiedyś myślałam - jak dobrze byłoby mieszkać w Szwecji, teraz zdecydowanie wolę nasz kraj.
Poniżej zamieszczam wybrane fragmenty z dwóch ciekawych książek o Szwecji, napisanych przez Polaków mieszkających od wielu lat w tym kraju tj.
Polski hydraulik i inne opowieści ze Szwecji (
Zaremba Bielawski Maciej (Zaremba Maciej))
i
Szwecja od środka (
Kubitsky Jacek)
.
Kiedy w styczniu 1946 roku marynarze z M/S "Ningpo" schodzili w Malmö na ląd, mieli prawo spodziewać się ciepłego przyjęcia. Nie tylko dlatego, że byli przemarznięci. Zasłużyli się przecież ojczyźnie i nie obyło się przy tym bez ofiar. Z trzydziestu, którzy w 1939 roku wypłynęli z Göteborga po żywność dla izolowanej Szwecji, sześciu już nie żyło. Jesienią 1941 roku M/S "Ningpo" wpłynął na minę w okolicy Singapuru. Marynarze, którzy po czterech latach japońskiej niewoli (a także w obozach pracy) wracali teraz do domu, byli wyniszczeni chorobami.
Na nadbrzeżu portowym w Malmö nie było jednak orkiestry. Czekała tam policja. Marynarze zostali aresztowani. Przez kilka lat nie płacili przecież podatków, nasuwało się też podejrzenie, że wymigali się od służby wojskowej.
Powitanie załogi "Ningpo" nie było biurokratyczną pomyłką. Z nader skromnej dokumentacji wynika, że było raczej regułą. [...]
Ojczyzna, jak widać, skrzętnie tropiła każdą koronę podatku, której nie uiścili marynarze, umykając niemieckim okrętom podwodnym czy dryfując na tratwie po Morzu Północnym. Ofiar z życia nie księgowano równie dokładnie. Szwed, który pragnie przeczytać nazwiska poległych rodaków w miejscu publicznym, winien udać się na cmentarz Vestre Gravlund w Oslo lub do Trinity Monument w Londynie. W ich własnym kraju nie ma takich pomników. [...]
Po wojnie Norwegia i Dania uczciły tych, co zginęli, i witały tych, co przeżyli. W Szwecji potraktowano ich jak włóczęgów. * str. 57-58
"Na co mamy patrzeć". Cztery osoby w skupieniu wpatrują się w ekran telewizora. Widać puste pomieszczenie, na krześle pośrodku pięcioletnia dziewczynka. Są lata dziewięćdziesiąte, znajdujemy się w sądzie w Norrlandii. Urząd gminy zarzucił czeskiej matce uchybienia wychowawcze. Chce umieścić dziecko w rodzinie zastępczej, kaseta wideo stanowi ostatni z szeregu dowodów. "To na co mamy patrzeć?" - powtarza sędzia. "Czy Sąd nie widzi, jak dziecko jest ubrane?". Sąd, który wypatrywał sińców i zadrapań, teraz odnotowuje czerwone kozaczki, białą koronkową bluzeczkę, plisowaną spódniczkę, a we włosach kokardę wielkości tropikalnego motyla. To, w co czeskie matki na prowncji ubierają w niedzielę swoje córki. "I czego ma to dowodzić?" - pyta przewodniczący, teraz już posępniejszym tonem. "Przecież to dziecko będzie szykanowane, jeśli pojawi się tak ubrane w przedszkolu - wyjaśnia gmina. - Co dowodzi, że matka nie rozumie potrzeb dziecka".
Tym razem do ustanowienia rodziny zastępczej nie doszło. Być może nagranie sprawiło, że sąd ujrzał sprawę w nowym świetle. * str. 277-278
Według danych za rok 1979 pozbawiono rodziców lub rodzica władzy rodzicielskiej w 10 186 przypadkach. Odpowiednia liczba w sąsiedniej Norwegii wyniosła 163 przypadki. ** str. 37
Władza państwowa jest tak potężna w Szwecji, że jeśli rodzice nie stosują się do nakazów i zaleceń, mogą się liczyć z możliwością pozbawienia władzy rodzicielskiej. W kraju o 8 milionach mieszkańców urzędy socjalne pozbawiają dziennie od pięciorga do dziesięciorga rodziców władzy rodzicielskiej. Zdarza się, że tego rodzaju interwencje mają miejsce na podstawie niepełnych lub wadliwych raportów sporządzanych przez świeżo upieczonych adeptów ze szkół nauk społecznych. W niektórych przypadkach rodzicom odbiera się dzieci na podstawie tendencyjnych wypowiedzi osób postronnych lub wręcz na skutek donosów. Nierzadko ofiarami tych bezwzględnych poczynań padają imigranci, którzy nie potrafią się wybronić przed buldogami biurokratyzmu, a których tradycje i obyczaje rodzinne diametralnie różnią się od stylu szwedzkiego. [...]
Oto przykład: nauczyciel szkoły sztokholmskiej powiadamia urząd socjalny, że pewien chłopak jest nie domyty, wygląda nieporządnie, ma okruszynki chleba we włosach. Do akcji wyrusza młody pracownik socjalny. Przeprowadza wywiad środowiskowy, spotyka się z rodzicami (ojciec jest też zatrudniony w urzędzie socjalnym) i w raporcie pisze, że ojciec robił wrażenie "nieobecnego" i "dziwnego" (co w Szwecji może oznaczać najmniejszą odchyłkę od stereotypowego strychulca) i "mało logicznego". Jednocześnie należy zaznaczyć, że przeciw rodzicom nie wysunięto żadnego innego zarzutu, typu alkoholizmu czy bicia dziecka. Po krótkiej naradzie komisja zdecydowała odebrać dziecko rodzicom, określając dom jako "nieodpowiedni". Rodzice zaskarżyli decyzję, lecz bezskutecznie. Kiedy policja przyszła po dziecko, zastała puste mieszkanie. Nie widząc innego wyjścia rodzina uciekła i, jak następnie podała prasa, osiedliła się w mieście, którym się straszy małe dzieci szwedzkie, to znaczy w Nowym Jorku. ** str.36-37
Życie ludzkie nie może mieć w opinii Szwedów żadnych białych plam, żadnych nie zbadanych obszarów. Niewiedza o czymś lub o kimś wywołuje w Szwedzie nieprzyjemny dreszcz. Tajemniczość jakiejś osoby zawsze odczuwana jest jako coś bardzo podejrzanego i nieczystego. Państwo kontrolerów pragnie, aby wszyscy się nawzajem kontrolowali. Strefa prywatności jednostek to objaw niewybaczalnego odstępstwa i niesubordynacji.
W umysłach wielu Szwedów panuje przekonanie, że państwo już wszystko wie i że wobec tego nie ma sensu niczego ukrywać. Ukrywanie czgokolwiek przed państwem jest czynem niemoralnym. Ta postawa bądź jej pochodne znajdują odzwierciedlenie nawet w sytuacjach banalnych: znany brak skrępowania Szwedów w paradowaniu nago po mieszkaniu przy, oczywiście, nie zaciągniętych firankach. [...]
Dawniej w domach szwedzkich okna zasłaniano firankami, tak jak w innych krajach. Obecnie krótka przejażdżka samochodem po przedmieściach wystarczy, aby zauważyć, że okna są nie zasłonięte i przechodzień ma pełny wgląd w życie mieszkańców. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż obywatele posłusznie stosują tak gorąco propagowaną przez państwo zasadę "jawności", która zaleca nieukrywanie żadnego przejawu życia społecznego czy osobistego. Podstępna propaganda głosi, że jeśli obywatele nie czynią nic zdrożnego, to nie powinni się kryć. ** str. 100-101
Stereotypowość i brak fantazji sprawia, że osoby odbiegające od normy stają się od razu podejrzane. W tym miejscu wypada zaznaczyć, że tarzanie się po zieleńcach, zwierzęce ryki i wrzaski nie są zachowaniem dewiacyjnym, natomiast spacer o północy lub przejażdżka samochodem nad ustronne jezioro, nieposiadanie telewizora, zasłanianie okien czy w ogóle pewna oryginalność bycia są z zasady uważane za zachowania odbiegające od normy. ** str. 38
W stosunkach między dorosłymi a dziećmi uderza jawna oschłość emocjonalna, która zresztą w ogóle jest typowa dla stosunków międzyludzkich w Szwecji. Istotnie, dzieci szwedzkie nie są karcone fizycznie, z kolei rodzice i opiekunowie uciekają się do bogatego repertuaru kar psychicznych, jak: uporczywe milczenie, ostentacyjne ignorowanie, okazywanie zimnej obojętności. ** str. 42
Dziecko szwedzkie z reguły nie słyszy, że jest najpiękniejsze, najbardziej kochane i najwspanialsze ze wszystkich dzieci na świecie. Gdy w innych krajach maluchom się mówi, że są jedyne w swoim rodzaju, szwedzkie dzieci dowiadują się od swoich obiektywnych rodziców, że nie są one ani lepsze, ani gorsze od innych. Szwedzi na urlopie za granicą nie ukrywają zdumienia, a niekiedy oburzenia, słysząc komplementy i pieszczotliwe słówka, jakimi matki obsypują tam swoje pociechy. Większości rodziców szwedzkich podobne czułości nie przeszłyby przez gardło.
Dziecku nie wystarcza słowne zapewnienie, że jest kochane przez rodziców. Pragnie ono przede wszystkim zapewnienia w czynach, czyli w najzwyklejszych pieszczotach. Ani szwedzkie matki, ani szwedzcy ojcowie nie przepadają za bawieniem się czy chociażby beztroskim baraszkowaniem ze swoimi pociechami. Kontakt fizyczny jest mocno ograniczony, a pieszczoty znacznie zredukowane. Całe pokolenia Szwedów wychowano w atmosferze oschłości i atrofii dotyku. Dzieci nie były ani głaskane, ani przytulane czy pieszczone. O całowaniu nie było mowy. [...]
Mimo pewnej poprawy, która nastąpiła w ciągu ostatnich lat - nie bez udziału milionowej grupy cudzoziemców - nastolatki otwarcie przyznają się, że pierwszą osobą, która je pocałowała czy przytuliła, była ich sympatia. ** str. 44-45
Na co dzień Szwedzi są grzeczni i uprzejmi. Nie wiedzą, co to podstęp, nie znają arkanów złośliwości, są sumienni i punktualni. W porównaniu z wieloma narodami Szwedzi odznaczają się dużą uczciwością. [...] Mimo licznych atutów wyczuwa się u Szwedów brak czegoś, co bardzo trudno sprecyzować. Dziwne, że przybysze z najprzeróżniejszych krajów są absolutnie zgodni co do tego spostrzeżenia: jest to jakaś martwota wewnętrzna, tępa beznamiętność, uderzająca atrofia uczuć i temperamentu, objawiająca się na każdym kroku. Niekiedy odnosi się wrażenie, że wiele osób nie żyje samoistnie, lecz jakby utrzymywanych jest przy życiu przez niewidzialne aparaty do sztucznego oddychania. Wrażenie to potęguje wydestylowane z żywotności środowisko. Wnętrza budynków uderzają doskonałością rozwiązań, ale jednocześnie zieją nijakością i brakiem wyobraźni. ** str. 171-172
Na koniec coś o książkach:
Klasyków poddawano w okresie szwedzkiej rewolucji kulturalnej lat sześćdziesiątych wnikliwym analizom i w przypadku stwierdzenia poważniejszych uchybień dyskretnie usuwano z bibliotek, lektur szkolnych i uniwersyteckich, z repertuaru teatrów. [...]
Nie tylko buntowniczy Schiller znalazł sie na indeksie, także "Lord Jim" naszego anglojęzycznego rodaka. Niepopularny jest Malraux, Moravia czy choćby tak znany w Polsce Dürrenmatt. Nawet tubylcza Astrid Lindgren, której "Fizię Pończoszankę" przełożono na ponad 30 języków, czytana na całym świecie, wpadła w niełaskę za propagowanie ideałów niezależności i umykanie spod opieki kolektywu. Specjalna komisja składająca się wyłącznie z kobiet orzekła, że lektura jej książek wywiera szkodliwy wpływ na świadomość młodych czytelników. ** str. 205-206
* Maciej Zaremba, "Polski hydraulik i inne opowieści ze Szwecji", Wydawnictwo Czarne, 2008r.
** Jacek Kubitsky, "Szwecja od środka", PIW, 1987r.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.