Dodany: 12.09.2012 18:32|Autor: zsiaduemleko

Książka: Córka łupieżcy
Dukaj Jacek

2 osoby polecają ten tekst.

O pewnym wypadzie do miasta


Istnieje teoria (a istnieje, bo ją wymyśliłem przed momentem), że krótkie powieści są odpowiednie dla czytelnika, który chciałby poznać danego autora – sprawdzić jego styl, wiedzę, zakres wyobraźni. No, przekonać się, czy pisarz mu "leży". Ale to tylko teoria, bo mała objętość książki może także ograniczać walory autora, który potrzebuje przestrzeni, by rozwinąć skrzydła swojej imaginacji, rozłożyć przed czytelnikiem dywan erudycji i pozwolić mu się po nim przechadzać. Gdybym rozpoczął znajomość z Jackiem Dukajem od "Córki łupieżcy", to najprawdopodobniej nie sięgnąłbym po żadną inną jego powieść. Nie dlatego, że "Córka łupieżcy" jest słaba czy że nie reprezentuje godnie autora, o nie. Po prostu ja innego Dukaja pokochałem – Dukaja obszernego, z rozwiniętymi wątkami, wieloma drugoplanowymi postaciami, przerażającego początkującego czytelnika już od pierwszej strony. "Córka łupieżcy" spełnia jedynie ten ostatni warunek, a przy monumentalnym "Lodzie" (inicjującym moje czysto heteroseksualne uczucie do autora), prezentuje się jak zaledwie jakiś szkic. Jak opowiadanie, które aż prosi się o rozbudowanie pomysłów w nim zawartych, nadanie wielowymiarowości bohaterom w nim występujących i dodanie paru wątków, ku uciesze czytelnika. Mojej uciesze.

Co my tu mamy? Mamy obchodzącą swoje osiemnaste urodziny Zuzannę Klajn. Mamy tajemniczą wiadomość od jej zaginionego piętnaście lat temu ojca, który w obliczu pełnoletności córki postanowił ją wtajemniczyć w to i owo. Ale przede wszystkim mamy zaginione Miasto, a raczej MIASTO, bo jego przytłaczające rozmiary trudno sprecyzować. Tajemnicze, o niespotykanej architekturze, zapewniające w swoim obrębie podróż między planetami. I czasem MIASTO jest, jakkolwiek by patrzeć, obok Zuzanny drugim pierwszoplanowym bohaterem. Dodajmy, że bohaterem wymagającym od czytelnika sporej dozy fantazji, by mógł sobie jego obraz stworzyć w głowie.

Fabularnie brzmi mało oryginalnie, przyznaję (niczym scenariusz do "Łowców skarbów"), ale trzeba wziąć pod uwagę, że to jedynie podstawowe założenie, wokół którego Dukaj rozpościera swoje niesamowite pomysły, tworzy na własne potrzeby wyszukane neologizmy i z zasady nie pieści się z czytelnikiem, który niejednokrotnie zagubi się w wizji autora.

Wszak "Córka łupieżcy" stawia na futuryzm – mnóstwo tutaj nieprawdopodobnych sytuacji, założeń i idei, które początkowo mogą wywoływać u czytelnika nieznaczny ból głowy. Wtopienie się w lekturę ułatwiają swojskie detale, rozpoznawalne pozostałości po nieobcym nam świecie. Tora wciąż leży u podłoża wiary religijnej, Siemens nadal produkuje roboty kuchenne, a Ford działa na rynku motoryzacyjnym obok takich marek, jak fikcyjne Guliati i Fluga. Niby nieznaczne szczegóły, nieistotne i niewiele wnoszące do treści, ale jakoś przyjemnie podnoszą komfort samopoczucia czytelnika. Pojawia się również odniesienie do Raymonda Chandlera, ale jest ono na tyle specyficzne, że nie podejmę się próby jego streszczenia.

Pomimo mało wyszukanego podłoża fabularnego, "Córka łupieżcy" nie atakuje czytelnika żenującymi fragmentami rodem z taniego sci-fi. Jednak brakuje jej również jakiejś nieokreślonej ikry, uroku, napisałbym, że rozmachu, ale sam nie jestem przekonany, czy rzeczywiście. W związku z tym nie poleciłbym jej na początek przygody z Dukajem, bo nie ukazuje pełni talentu ani zalet pisarza bądź robi to pobieżnie i powierzchownie. Natomiast ktoś zaznajomiony z prozą tego autora może po nią sięgać śmiało, mając jednak na uwadze fakt, że to powieść o objętości stanowiącej około 10% całości "Lodu". Czyli nowelka wręcz, mogąca służyć z powodzeniem historii Benedykta Gierosławskiego jako zakładka.


[opinię zamieściłem wcześniej na blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1176
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: