Dodany: 07.09.2012 00:57|Autor: mastrangelo

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Życie i czasy Michaela K.
Coetzee John Maxwell

3 osoby polecają ten tekst.

Jeszcze mniej samotności


Niewiele jest takich książek, które głęboko poruszają opinię publiczną, zmuszając do rozrachunku z własną przeszłością, nie zawsze popularną i chętnie przyjmowaną. Wielokroć w efekcie oddziaływania takich dzieł rodzi się niewytłumaczalny sprzeciw pozbawiony nierzadko racjonalnej analizy i krytycznie uprawnionego spojrzenia. Szybko takie dzieła szufladkowane są jako „kontrowersyjne”. Negatywne opinie stwarzane są niejako a priori, a twórcy poruszający niewygodne tematy traktowani są czasem jak wrogowie publiczni. Przykładem może być Günter Grass, zarówno w Polsce, jak i w Niemczech. W obu krajach oskarża się go o moralny relatywizm. Podobna historia dotyczy również książek Jana Tomasza Grossa, poruszających niewygodne kwestie związane z polskim antysemityzmem. Można nie zgadzać się z wszystkimi argumentami historyka, jednakże niewątpliwym jest, że porusza on temat drażliwy i ważny w kontekście rozliczania przeszłości. W stosunku do Thomasa Bernharda Austriacy ukuli nawet termin „Nestbeschmutzer”, co można tłumaczyć jako „kalający własne gniazdo”. Najczęstszym i najbardziej prozaicznym efektem tego odrzucenia, będącego skądinąd skutkiem tradycyjnej narodowej dumy i z niej wynikającej niechęci do przyznania się do własnych błędów, jest popularność autorów poza krajem, z którego pochodzą, gdy u siebie są niedoceniani. Podobnie rzecz się ma z Johnem Maxwellem Coetzeem. Apartheid, społeczne tło jego powieści, mimo całkowitego zniesienia i częściowego rozliczenia, wciąż jest tematem tabuizowanym w jego ojczyźnie.

Michael K. nie ma łatwego życia. Rodzi się z zajęczą wargą, co dla niego samego jest bez znaczenia, gdyż refleksje otoczenia na temat jego osoby są ostatnią rzeczą, którą się przejmuje. Ten fizyczny defekt jednak ma oczywiste społeczne konsekwencje. Matka, nie mając środków utrzymania, oddaje go do ośrodka opiekuńczego dla lekko opóźnionych dzieci, gdzie w atmosferze strachu Michael K. dorasta. Zostaje potem ogrodnikiem, a gdy kończy trzydzieści lat, zaczyna opiekować się matką, która nie jest w stanie pracować na swoje utrzymanie. Zastraszeni, przytłoczeni nieludzką polityką i zamieszkami w Kapsztadzie, ulegając wizjom matki przypominającej sobie dzieciństwo, wyruszają w podróż do miejsca, skąd kiedyś musiała odejść. Udają się w surrealistyczną wędrówkę po państwie ogarniętym wojną, gdzie aby przemieścić się pomiędzy krajami związkowymi, należy mieć pisemną zgodę władz – niemożliwą do uzyskania. Gdy matka umiera w drodze, a Michael K. zostaje sam, jego życie nabiera zupełnie innej barwy.

Książkę południoafrykańskiego pisarza można odbierać na dwóch planach. Zwykle mówi się o Coetzeem w kontekście głębokiego wpływu, jaki wywarły na niego egzystencjalizm i powieść psychologiczna. Z tego względu, czytając, skupiamy się mocniej na postaci Michaela K. i dręczących go rozterkach wewnętrznych, na tytułowym „życiu”. Jego refleksje to nie głębokie filozoficzne monologi, typowe chociażby dla bohaterów Camusa i Sartre’a. K. dręczą znacznie bardziej przyziemne kwestie – jak się ukryć przed osaczającą go władzą, jak doprowadzić wodę do marnego skrawka ziemi, który zajął i jak pozbyć się otaczających go ludzi. Można powiedzieć, że Michael K. rezygnuje z tego, co czyni nas najbardziej rozwiniętymi ze ssaków. Ten sposób odbioru świetnie koresponduje z formą – Coetzee używa krótkich informacyjnych zdań, minimalnej ilości ozdobników, odziera swoją prozę ze wszystkiego, co niepasujące do zminimalizowanej postaci życia bohaterów.

Jednak Michael K. ma niezwykłą cechę, która silnie splata jego psychologię z drugim sposobem odczytywania powieści. Otóż z każdego, nawet najbardziej nieprzemyślanego zachowania bije irracjonalna w stosunku do jego umysłowości, nieuświadomiona dedukcyjnie, ogromna żądza wolności. Nie ma dla niego znaczenia, kto jest oprawcą – mógłby równie dobrze być ciemiężony w Związku Sowieckim bądź w feudalnej Francji – ważne jest jedynie to, że K. chce być outsiderem, a więc kimś nieskrępowanym i wolnym. Ten stan ducha bohatera każe odczytywać dzieło społecznie – vide tytułowe „czasy”. Dawno już nie miałem okazji czytać książki, która wywołała we mnie tak głębokie uczucie gniewu. Jest to efekt podobny do tego, jaki daje zapoznawanie się z literaturą obozową i łagrową – człowiek XXI wieku, wolny i niezawisły, nie może czasem przyjąć tak bezgranicznego poziomu dehumanizacji. Jednakże, co może zabrzmieć kontrowersyjnie, temat Holocaustu, wręcz europocentryczny, wykorzystywany w literaturze naszego kontynentu niezwykle często, niejako powszednieje, przez co traci na gwałtowności reakcja na książki o nim opowiadające. Apartheid, przynajmniej z polskiej perspektywy, podobnie jak ludobójstwo w Rwandzie, wciąż jest nie do końca znany. I być może stąd wewnętrzne wzburzenie.

J.M. Coetzee kreśli niezwykłą krytykę rasistowskiego systemu, rozpatrując go z najmniej spodziewanej strony – samotności człowieka. Pewna bezwolność w wolności, paradoksalna, ukazana w postaci głównego bohatera, tworzy uniwersalny obraz człowieka zmuszonego do życia w określonych okolicznościach. Brnąc przez karty powieści zdajemy sobie ostatecznie sprawę, że ograniczenie K. to pozór. Także prawdziwa niewola to nie ta narzucana systemowo, ale ta przyjmowana bezdyskusyjnie i rozwijana w głowie człowieka.

Kończąc, chciałbym tylko dodać hasło, które będąc maleńkim kluczem, niezmiernie wzbogaca lekturę: Franz Kafka.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2454
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: