Dodany: 03.09.2012 23:58|Autor: sylkwiatek

"Niebo ze stali", czyli powrót do Meekhanu


"Niebo ze stali" Roberta M. Wegnera, autora debiutującego w 2009 roku zbiorem "Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ – Południe", po którym szybko, bo już w roku 2010 ukazała się kontynuacja: "Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód – Zachód", to powieść, na którą czekałam długo, słusznie przewidując, że na ponad 650 stron klimat książki wciągnie mnie i nie pozwoli na dłużej oderwać wzroku od czytanych stron.

Powrót do świata kreowanego przez Wegnera nie był trudny i, na szczęście, obyło się bez natrętnych prób przypominania, co się działo w opowiadaniach, za co autorowi szczerze dziękuję, bo nie znoszę tej maniery. W "Niebie ze stali" poznajemy szczegóły marszu Verdanno, fascynującego ludu wozaków znanego z opowiadań z tomu "Wschód-Zachód", przez nieprzyjazne góry, mającego ich doprowadzić poza granice Meekhanu, do ojczyzny, którą muszą sobie wywalczyć w starciu z wojownikami ze stepów. Kwestia jest politycznie śliska, nic więc dziwnego, że misję ochrony Verdanno powierzono niepokornej Szóstej Kompanii górskiej straży pod wodzą rudowłosego Kennetha. To właśnie wokół tej wyprawy i nieuchronnej bitwy koncentruje się fabuła. Na tym jednak Wegner nie poprzestaje, wprowadzając wątek szpiegowski, w którym dzielne dziewczyny z czaardanu Laskolnyka prowadzą niebezpieczną podwójną grę. Wszystko to zgrabnie się łączy, akcja zwalnia i przyspiesza, a w momencie kulminacyjnym naprawdę szeroko otworzyłam oczy z zaskoczenia. W powieści pełno i obrazów codziennego życia Verdanno, i świetnych scen batalistycznych, autor nie stroni od naturalistycznych opisów okrucieństwa wojny, jednak równie dobrze sobie radzi w zabarwionych humorem dialogach.

Jest w tym cyklu brawurowy rozmach i, jak podejrzewam, świadomość Wegnera, do czego zmierza. Pisarz imponuje mi wyobraźnią, pozwalającą stworzyć przekonujący świat, lecz jeszcze bardziej tym, że potrafi trzymać ją w ryzach i podporządkować regułom konstrukcji. Buduje napięcie, stopniowo uchyla rąbka tajemnicy, i nie prowadzi czytelników za rękę jak przedszkolaków. Umiejętnie kreśli sylwetki bohaterów, pozwalając ich poznać po czynach, nie po wypowiedziach. Na dodatek świetnie operuje słowem i nawet te fragmenty powieści, które ewentualnie dałoby się pominąć lub nieco skondensować, sprawiają olbrzymią przyjemność, pozwalając chłonąć szczegóły. Co prawda istnieją na pewno czytelnicy, którzy lubią, by wydarzenia następowały po sobie w zawrotnym tempie, i ci być może będą na prozę Wegnera nieco narzekać. Ja tego robić nie będę, bo widzę prawdziwą klasę i oryginalność pióra, które wyróżniają go spośród innych autorów gatunku. Wegner nie boi się plastycznych opisów, niestraszne mu dialogi; raz stawia na bogactwo szczegółów, innym razem na oszczędność środków wyrazu – dzięki temu właśnie udaje mu się stworzyć własny styl, zjawisko nie tak znowu często spotykane u pisarzy fantasy.

Widzę też w jego prozie elementy uniwersalne, które nie zginęłyby w tłumaczeniu na inne języki. Bo "Niebo ze stali" to również opowieść o tęsknocie za własnym miejscem na świecie, o determinacji, o marzeniu, które pcha do przodu i pozwala przezwyciężyć strach przed nieznanym oraz napotykane po drodze problemy, które wymaga poświęceń, cierpienia, nawet śmierci. Nie wiem, czy Wegnerowi uda się zawojować świat, bo w grę wchodzi tu i kwestia promocji, i pewna niechęć odbiorców, zwłaszcza anglojęzycznych, do prozy fantastycznej spoza własnego kręgu kulturowego, ale, co tu dużo gadać, daje radę. A mnie pozostaje czekać na kolejną część cyklu, która, jak sądzę, przeniesie nas w inne części Meekhanu. Bo że czekać warto, nie mam najmniejszych wątpliwości.


[Recenzję zamieściłam również na blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2185
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: