Dodany: 30.08.2012 20:21|Autor: derryblossom

Ogród, w którym rośnie szczęście


Książka Elizabeth von Arnim „Elizabeth i jej ogród” zaciekawiła mnie już kilka miesięcy temu, kiedy przeczytałam wzmiankę o niej w drugim tomie pamiętników Lucy Maud Montgomery, autorki m.in. słynnej „Ani z Zielonego Wzgórza”. „Okazała się zachwycająca – cała. Elizabeth musi być moją »duchową bliźniaczką«, przynajmniej, gdy mowa o ogrodach. Sto razy wypowiada uwagi, które ja zawsze chciałam wygłosić. Teraz już nie muszę nic mówić – Elizabeth wyraziła to lepiej”[1], chwali pisarka. Kiedy pewnego dnia zobaczyłam na bibliotecznej półce ową powieść, zdecydowałam się ją przeczytać. Teraz w pełni rozumiem, dlaczego Montgomery tak bardzo przypadł do gustu utwór Elizabeth von Arnim – obie pisarki łączy niezwykła miłość do natury, uwielbienie piękna i niechęć do konwenansów. Ale zacznijmy od początku.

A na początku książki umieszczony jest wstęp przybliżający biografię autorki, niezmiernie ważny w zrozumieniu powieści, bowiem jest to autobiografia – właściwie pamiętnik. Elizabeth, urodzona w 1866 roku w Nowej Zelandii, a wychowująca się w Londynie, „miała 25 lat (...), gdy poznała starszego o piętnaście lat wdowca, byłego oficera pruskiej kawalerii Henninga von Arnima”[2] – czytamy. Ku radości rodziców, obawiających się, że córka zostanie starą panną, von Arnim oświadcza się Elizabeth. Późniejsza pisarka zostaje hrabiną i ze zdziwieniem odkrywa, że po ślubie nic już nie jest takie samo. Niemiecka żona ma być posłuszna mężowi, niemądra, cicha i nienarzekająca na swój los. W Berlinie, otoczona rodziną męża, hrabina czuje się samotna i nieszczęśliwa.

18 marca 1896 roku małżeństwo przyjeżdża do wsi Nassenheide na Pomorzu – wraz z przyległymi ziemiami i jeziorem Świdwie do 1945 roku należącej do rodziny von Arnim, dziś noszącej nazwę Rzędziny – by hrabina, jak to było w zwyczaju, otworzyła nową szkołę. Elizabeth od pierwszego wejrzenia zakochuje się w starym, zapomnianym, zapuszczonym ogrodzie niedaleko posiadłości. „Nie wiem, czy to zapach mokrej ziemi, a może zbutwiałych liści przypomniał mi nagle dzieciństwo i wszystkie szczęśliwe dni, które przeżyłam w ogrodzie”[3] – napisze później. Pani von Arnim postanawia zostać na niemieckiej wsi i przywrócić ogrodowi dawną świetność. Z zapałem i wiarą bierze się do pracy, a ponad rok potem, 7 maja 1897, zapisuje pierwsze zdanie swej debiutanckiej powieści, równie proste, szczere i ujmujące, jak reszta książki: „Kocham mój ogród”[4].

Rzeczywiście, jest to opowieść o niezwykłej miłości do ogrodu; komuś tak mało obeznanemu z ogrodnictwem, jak ja, liczne nazwy kwiatów niewiele mówią, lecz nie przeszkodziło mi to rozkoszować się każdym zdaniem. Von Arnim pisze o pięknie, ale czyni to w sposób subtelny i bezpretensjonalny. Opisuje swoje ulubione róże, tulipany, będące „ucieleśnieniem rześkiej wesołości”[5] i wiele innych kwiatów, a w każdym jej słowie widać, jak uwielbia to zajęcie, jak ważna jest dla niej jej pasja. Elizabeth wertuje stosy niemieckich poradników – w których, jak na złość, nie ma tego, co powinno być; wybiera z katalogów nasiona i nawozy – jej mąż, w książce zwany Gniewnym (początkowo powieść została wydana anonimowo, autorka podpisała się Elizabeth – jak bowiem wyglądałoby, gdyby nazwisko hrabiny widniało na czymś takim jak książka?), nie zamierza finansować jej ogrodu, więc von Arnim płaci z własnych pieniędzy, przedkładając kwiaty nad piękne suknie; wreszcie młoda, niedoświadczona ogrodniczka popełnia wiele błędów, ponieważ nie ma przy niej nikogo, kto mógłby jej doradzić i pomóc. A jednak nie poddaje się i pisze: „Przeżyłam liczne rozczarowania, ale chyba się już dużo nauczyłam. Pokora i upór są prawie tak samo konieczne w ogrodnictwie jak deszcz i słońce, a każde niepowodzenie musi być odskocznią do uzyskania pożądanych rezultatów”[6]. Dodam, że nie tylko w ogrodnictwie; są to cechy bardzo ważne w każdej innej dziedzinie, a przytoczony fragment uważam za bardzo inspirujący.

Ale Elizabeth pisze nie tylko o swoim ogrodzie; jej książka jest również dowcipną, błyskotliwą satyrą na współczesne obyczaje, codzienność pomorskiej wsi i szacowne damy, które bardzo współczują biednej Elizabeth, że musi żyć na jakimś odludziu, odcięta od wszelkich rozrywek – napisaną bardzo zręcznie, ciekawie i wnikliwie. Hrabina nie boi się wyśmiewać ani wad i śmiesznostek osób z jej otoczenia, ani irytujących zwyczajów, przeciw którym nikt inny nie odważa się protestować... choć zapewne niejednej pani domu nie podoba się, gdy kilku niezapowiedzianych gości przyjeżdża nagle do jej domu, planując parotygodniowy pobyt. Elizabeth robi to jednak z wdziękiem, klasą i polotem; a kiedy narzeka na dzień swoich urodzin, gdy zjeżdżają się wszyscy krewni i „dłonie ma się obolałe od uścisków (...), a kiedy nikt nie patrzy, ona [pastorowa] liczy świeczki na torcie”[7], czytelnik uśmiecha się i szczerze współczuje autorce, również wiedząc co nieco o licznych urokach rodzinnych uroczystości.

Von Arnim pisze też o kobietach. Broni ich i domaga się dla nich równych praw z mężczyznami, szacunku, sprawiedliwości i łatwiejszego życia – w czasach, kiedy w Niemczech prawo stawia kobiety tuż obok dzieci i osób chorych umysłowo. Już na pierwszej stronie „Elizabeth i jej ogrodu” autorka mówi: „a jego [sowy] partnerka (...) odpowiada [tutaj pojawiają się nuty; Elizabeth ukończyła studia muzyczne – choroba nie pozwoliła jej zdać na studia w Cambridge], pięknie uzupełniając to, co rzekł jej pan i władca, tak jak wypada zacnej niemieckiej pani sowie”[8]. Lekkie i zabawne, ale jakże gorzkie. „Gdybym była mężczyzną” – pisze – „oczywiście pierwszą rzeczą, jaką bym zrobiła, byłoby kupienie łopaty i wtedy czerpałabym przyjemność z własnoręcznego robienia wszystkiego dla moich kwiatów”[9] – jednak Niemce nie wypada pracować w ogrodzie i zapalona miłośniczka zieleni musi próbować wytłumaczyć swoje wyjątkowe wizje zatrudnianemu w posiadłości ogrodnikowi, nieposiadającemu ani zbytnich umiejętności, ani wyobraźni.

W czasach, kiedy płeć piękna miała być po prostu piękna i stanowić uległy i pozbawiony własnego zdania dodatek do mężczyzny, Elizabeth postanawia wykorzystać życie najlepiej, jak może, nie zważając na konwenanse, i nie boi się pisać tego, co myśli naprawdę. Dziewięć lat po wydarzeniach opisanych w książce hrabina wraz z dziećmi odchodzi od męża, co również nie jest ogólnie przyjęte. Odwaga Elizabeth, jej determinacja i siła są imponujące. Wyzwolona spod brzemienia cudzych opinii, pisarka robi to, na co ma ochotę. Świat plotek i blichtru przeciwstawia swojej potrzebie samotności, spokoju i ciszy, zachwytu nad pięknem świata, miłości do książek i do natury.

Styl von Arnim jest bardzo współczesny – krytycy chwalili go za to tuż po wydaniu powieści i nadal swej „współczesności” nie zatracił. Kiedy zaczęłam czytać, nie mogłam się oderwać.

Gdy książka ukazała się w Anglii w 1898 roku, „Daily Mail” określił ją mianem „małej komety na literackim niebie Londynu”[10]. Ktoś żartował, że po jej lekturze Angielki „chwytały za szpadel i biegły do ogrodu, bez względu na to, czy znały się na ogrodnictwie, czy nie”[11]. Kometa nadal nie gaśnie: powieść „Elizabeth i jej ogród” jest ciągle wznawiana i ciągle uwielbiana. Prostota stylu i myśli, niesamowity urok, szczerość, odwaga i kwiaty – wciąż zachwycają, ponieważ są absolutnie ponadczasowe.



---
[1] Lucy Maud Montgomery, „Uwięziona dusza”, tł. Ewa Horodyska, Nasza Księgarnia, 1996, s. 139.
[2] Elżbieta Bruska i Berenika Lemańczyk, „Wstęp”, w: Elizabeth von Arnim, „Elizabeth i jej ogród”, tł. Elżbieta Burska i Berenika Marta Lemańczyk, Wydawnictwo MG, 2011, s. 8.
[3] Elizabeth von Arnim, „Elizabeth i jej ogród”, tł. Elżbieta Burska i Berenika Marta Lemańczyk, Wydawnictwo MG, 2011, s. 19.
[4] Tamże, s. 15.
[5] Tamże, s. 64.
[6] Tamże, s. 60.
[7] Tamże, s. 140.
[8] Tamże, s. 15.
[9] Tamże, s. 82.
[10] Elżbieta Bruska i Berenika Lemańczyk, „Wstęp”, dz. cyt., s. 7.
[11] Tamże, s. 9-10.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8425
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 9
Użytkownik: cuayatl 31.08.2012 19:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka Elizabeth von Arn... | derryblossom
kapitalna recenzja, gratulacje!
Użytkownik: derryblossom 01.09.2012 14:55 napisał(a):
Odpowiedź na: kapitalna recenzja, gratu... | cuayatl
Bardzo dziękuję :)
Użytkownik: cordelia 31.08.2012 21:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka Elizabeth von Arn... | derryblossom
Za szpadel już chwyciłam bez czytania książki, ale widzę, że trzeba to nadrobić i przeczytać! :-)
Użytkownik: derryblossom 01.09.2012 14:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Za szpadel już chwyciłam ... | cordelia
Jeśli pasjonujesz się ogrodnictwem - koniecznie :)
Użytkownik: cordelia 04.09.2012 19:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli pasjonujesz się ogr... | derryblossom
I ogrodami, i literaturą, więc nie mogła nie zaciekawić mnie rzecz wyglądająca na szczęśliwy mariaż obu pasji. :-) Odkryłam, że oryginalna wersja angielska "Elizabeth i jej ogrodu" jest w całości dostępna na Google Books, i tam też zaczęłam ją czytać, a jeśli po kilkunastu stronach przerwałam lekturę, to tylko po to, żeby zamówić w Internecie książkę i resztę przeczytać na papierze. Doczekać się nie mogę, a tymczasem skorzystał na tym mój ogród, trochę zaniedbany wskutek upadku morale: po jednym rozdziale "Elizabeth" zaraz okopałam cztery krzaczki, posadziłam winobluszcz, kupiłam róże okrywowe i cebulki tulipanów na wiosnę, a moment ich posadzenia jest bliski!

O ogrodzie hrabiny von Arnim czytałam niedawno w "Cyprysach i topolach" Marka Zagańczyka, który pojechał do Rzędzin, żeby zobaczyć to, co z ogrodu zostało, czyli praktycznie nic, ale opisał to ładnie. ;-)
Użytkownik: aleutka 01.09.2012 18:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka Elizabeth von Arn... | derryblossom
Moze sobie odswieze rzecz cala. Ja bylam bardzo krytyczna, wiele rzeczy mnie irytowalo...
Użytkownik: derryblossom 02.09.2012 13:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Moze sobie odswieze rzecz... | aleutka
Tak? A co cię denerwowało konkretnie?
Użytkownik: aleutka 02.09.2012 13:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak? A co cię denerwowało... | derryblossom
Bardzo mgliscie to pamietam. Po pierwsze jak na ksiazke o ogrodzie jest tam zdumiewajaco malo o ogrodnictwie, poza pierwsza czescia. Nie sztuka kochac ogrod gdy ma sie ogrodnikow do jego pielegnacji (wiem, ze jej "nie wypadalo" ale jestem pewna, ze gdyby sama MUSIALA zajac sie ogrodem tak ogromnym ze nasiona i sadzonki kupowano hurtowo zapal szybko by jej minal).
To jak sie rozplywa nad tym jakie to ma skromne wymagania - a te skromne wymagania zaspokajane sa przez kucharke, kilka pokojowek i nianie ktore zdejmuja z jej glowy troske o dzieci (i ona nie wyobraza sobie, ze mogloby byc inaczej). Ja wiem, ze takie byly wtedy realia dla bogatej szlachty (u Austen na przyklad zupelnie mnie nie drazni ze panny Dashwood przeprowadzaja sie do "skromnej chatki" z kilkoma sypialniami i zachowuja sluzbe a narzekaja ze im sie warunki STRASZNIE pogorszyly) - ale w wykonaniu Elizabeth sprawia to wrazenie naprawde uzalania sie nad soba. Ta kobieta nie wie czego chce - o ile potrafie to zrozumiec jest irytujace kiedy ktos taki kreuje sie na ironiste ponad gawiedz.
Nie jestem do konca pewna czy ona ironizuje czy wyraza swoje prawdziwe opinie momentami. Jedyne co na mnie zrobilo wrazenie to krociutka scena, blysk wlasciwie - kiedy jedna z gosci zadaje "niewlasciwe" pytanie jej mezowi i ona zastyga w przerazeniu oczekujac wybuchu bomby. Czlowiek widzi jak to jest byc zona Furiata, chodzic na paluszkach zeby bron Boze nie wybuchl. Ale jedna scena to malo.

Kawalki o ogrodzie sa oczywiscie piekne i nostalgiczne ale to tez nie wystarczy.
Użytkownik: derryblossom 02.09.2012 14:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo mgliscie to pamiet... | aleutka
"Po pierwsze jak na ksiazke o ogrodzie jest tam zdumiewajaco malo o ogrodnictwie, poza pierwsza czescia. Nie sztuka kochac ogrod gdy ma sie ogrodnikow do jego pielegnacji (wiem, ze jej "nie wypadalo" ale jestem pewna, ze gdyby sama MUSIALA zajac sie ogrodem tak ogromnym ze nasiona i sadzonki kupowano hurtowo zapal szybko by jej minal)."

Pisała, że chciałaby własnoręcznie zajmować się ogrodem - jest nawet taki fragment, w którym w tajemnicy przed służbą biegnie do ogrodu: "wymknęłam się (...) ze szpadlem i grabiami i pospiesznie przekopywałam małe kawałki gruntu, kopałam ziemię i zasadzałam potajemnie wspaniałości, a potem biegłam zgrzana z poczuciem winy do domu, padałam na fotel, zasłaniałam się książką i siedziałam z obojętną miną" (s.31). Być może gdyby faktycznie MUSIAŁA zajmować się ogrodem samodzielnie, szybko by się zniechęciła... A może nie? :) To takie "gdybanie" - Elizabeth po prostu nie mogła pracować w ogrodzie, a jak by było, gdyby mogła, to tego nie wiemy :) Wkładała jednak w ogród jakiś wysiłek - planowała, wybierała nasiona itd., czytała poradniki.

"To jak sie rozplywa nad tym jakie to ma skromne wymagania - a te skromne wymagania zaspokajane sa przez kucharke, kilka pokojowek i nianie ktore zdejmuja z jej glowy troske o dzieci (i ona nie wyobraza sobie, ze mogloby byc inaczej). Ja wiem, ze takie byly wtedy realia dla bogatej szlachty (...) - ale w wykonaniu Elizabeth sprawia to wrazenie naprawde uzalania sie nad soba. Ta kobieta nie wie czego chce - o ile potrafie to zrozumiec jest irytujace kiedy ktos taki kreuje sie na ironiste ponad gawiedz."

Ja wiem, czy użalania? Raczej nie odniosłam wrażenia, że ona się nad sobą użala, nie wie, czego chce czy też kreuje się na dużo-lepszą-od-wszystkich. Może to ostatnie faktycznie ma w sobie źdźbło prawdy, ale nawet kiedy Elizabeth podśmiewała się z jakichś zwyczajów i postaw, nie irytowało mnie to, bo potrafiła zrobić to z wdziękiem i humorem. Co do tych "skromnych wymagań": Elizabeth pisze, że: "Jaką ja jestem szczęśliwą kobietą, że żyję w ogrodzie z książkami, dziećmi, ptakami i kwiatami i w takim spokoju, żeby się tym wszystkim rozkoszować" - jej "skromne wymagania" dotyczyły tego, że do szczęścia potrzebuje spokoju i książki, podczas gdy dla innych szczęście oznaczało "towarzyskie rozrywki", bale itd. Z jednej strony łatwo się rozkoszować pięknem świata, kiedy ma się służbę itd., a z drugiej - właśnie bardzo trudno, bo większość ludzi nie potrafi po prostu usiąść na trawie i się cieszyć, ciągle chcą więcej, więcej, więcej.

Oczywiście to tylko moje zdanie, nie zamierzam cię na siłę przekonywać czy coś :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: