Dodany: 28.08.2012 16:08|Autor: Ailinel

Wychowanie ziela


W czasopiśmie psychologicznym "Charaktery" przytoczono historię rodziny, w której nowo narodzonego dziecka nie pozwolono określać mianem chłopca lub dziewczynki, dając mu możliwość zadecydowania o tym, kim jest, w przyszłości. Takie stanowisko rodziców wzbudziło wśród znajomych i rodziny niepochlebną krytykę. Większość osób twierdziła bowiem, że zachowanie prezentowane przez rodziców spowoduje, iż dziecko nie będzie wiedziało, kim jest i stanie się homoseksualistą. Matka dziecka była natomiast zdania, że wszystkich interesuje wyłącznie płeć noworodka i dlatego razem z mężem wysłała do rodziny i znajomych e-mail z informacją: "Zdecydowaliśmy na razie nie dzielić się informacją dotyczącą płci Storma – w sprzeciwie wobec społecznych ograniczeń, w hołdzie dla wolności i prawa dokonywania wyboru"[1].

Postanowienie rodziców wiązało się z wprowadzeniem w życie nowatorskiego programu nauczania opartego na "postulacie neutralnego płciowo postrzegania świata"[2] , co w praktyce przełożyło się na czytanie dziecku bajek, których bohaterami są geje, lesbijki, biseksualiści oraz osoby trangenderowe, określanie dziecka mianem "ono" zamiast "on" lub "ona" i tworzeniem wokół niego atmosfery wolnej od stereotypów płciowych.

Słowo "ziele" zastosowane przez Melchiora Wańkowicza na określenie jego córek w dzieciństwie mogłoby sugerować, że ma on podobne zdanie na temat wychowanie małego człowieka. Jednak kto tak myśli, myli się. Pisarz używa bowiem tego określenia, by podkreślić cechy, jakie powinien był mieć młody człowiek w tamtych, niepewnych czasach. Sądził bowiem, że w trudnych okresach, które przypominają życie na kraterze wulkanu, nie przeżyją żadne drzewa ani kwiaty, symbolizujące kobiety, że szanse na wykiełkowanie na tak trudnym terenie ma jedynie zwykłe ziele, chwast. Takim zielem byłaby kobieta złożona z połączenia cech męskich i kobiecych, o czym można się przekonać, czytając "Ziele na kraterze" i zwracając uwagę na wartości, które Wańkowicz w nim propaguje. Ziele to nie schludnie ubrana panienka, dbająca jedynie o to, by się nie pobrudzić i by nauczyć się gotować dla swojego przyszłego męża; to dziewczyna gotowa na poświęcenie życia dla własnego kraju – to kobieta odważna, samodzielna, odpowiedzialna – męski duch ubrany w spódnicę i z długimi warkoczami.

Od pokoleń, o czym pisze już Simone De Beauvoir, kobieta była bowiem kształtowana jako ta, która ma służyć mężczyźnie, opiekując się nim i dziećmi i nie myśląc o sobie. Kobieta była uważana przede wszystkim za żonę i matkę, i jeśli nie realizowała tego schematu, była piętnowana znakiem starej panny. Przykładne żony kształtowały tak również swoje córki, od małego wychowując je do pomagania innym. Natomiast chłopcy byli wyręczani przez nadopiekuńcze matki, by się nie przemęczali i mogli skupić się na "ważniejszych sprawach". W pracy tej chciałabym zestawić etapy rozwoju kobiety z elementami wychowania ziela, by pokazać niestandardowość Wańkowiczowego wychowania.

Córki Wańkowicza nie były wychowywane typowo. Choć początkowo chodziły do szkoły prowadzonej przez siostry zakonne, to jednak od małego uczone były odwagi – tak charakterystycznej dla płci brzydkiej. Mała Tili jako sześciolatka pojechała z ośmioletnią siostrą, bez opieki rodziców, pociągiem do innego miasta; a po maturze obie siostry objechały kilka europejskich krajów na rowerach tuż przed wybuchem II wojny światowej. Odwagi uczyły się także podczas wypraw kajakowych z ojcem. Jak widać na tym przykładzie, męska ręka przy wychowaniu wpłynęła szczególnie na kształtowanie się młodych kobiet. Często w stereotypowych rodzinach zdarza się bowiem tak, że ojciec jest jedynie gościem w domu, odpowiedzialnym za karanie i nagradzanie, nic niewiedzącym o życiu córek. Wańkowicz jednak nie był stereotypowym ojcem. Był bardzo zżyty ze swoimi córkami, o czym świadczy jego zachowana korespondencja z nimi z czasów II wojny światowej.

Matka i ojciec pełnili w życiu Krysi i Marty różne funkcję. Ojciec był bardzo psotny, nie szczędził dzieciom tortur moralnych i szyderstw, straszył je w łóżku. To on wymyślał zabawy, odciągał dzieci od nauki, zabierając na wycieczki. Marta tak pisała o metodach wychowawczych ojca: "Tatuś zawsze mówił, że szkoła to zawracanie głowy (…). Kiedy raz pod koniec roku miałyśmy pięćdziesiąt procent godzin opuszczonych, a mimo to osiągnęłyśmy promocję, w tajemnicy przed mamą zabrał nas do restauracji, aby oblać to osiągnięcie. Ojciec dał nam smak życia, łapczywość na dźwięk, barwę, smak, zapach (…)"[3].

Królik był od miękkiego serca, melodyjnego głosu, chuchania na uderzone miejsce, ale także od "stanowienia szeregu praw, niezłomnych »pójściów spać«, okropnych »proszę to włożyć«; Mama to szorowanie ostrym ręcznikiem, to godziny odmierzone, żywot przyjemny, życzliwy, słoneczny, ale bez niespodzianek i zanadto świątobliwy"[4].

Rodzice są dla dzieci postaciami całkiem odmiennymi od siebie, ale jednakowo wszechwładnymi, dzierżycielami Fatum, od którego zależał dziecięcy los, pochodzącymi z krainy spraw odległych, nieznanych i mglistych, krainy wzruszeń i przypowieści, z których uleciał wszelaki uchwytny sens.

Wańkowicz w "Zielu na kraterze" wyróżnia następujące etapy wzrostu ziela: kiełkowanie, rozrost, wykorzenianie, odrost, owocowanie. Dzieje życia swoich córek zaczyna niczym Biblię: "Najpierw był embrion. Potem było w łonie matki zamknięte pulsujące życie (…) a potem to łóżeczko – ląd stały, z której powstaje imperium życia, brama wypadowa w awanturę świata zewnętrznego – pozostaje przez długie lata dziecinne czymś mającym znaczenie nadnaturalne (…)"[5].

Losy ziela zaczynają się więc od małego nasionka w łonie matki, przekształcającego się w noworodka, w takiej postaci przychodzącego na świat. Pierwsza urodziła się Krysia, walcząca od najwcześniejszych swych chwil z astmą, "jak zapewne po wybuchu wulkanu ziele na kraterze puszcza ponownie pierwsze pędy ze spopielałego gruntu – z trudem i niełatwo"[6]. Pierwsze chwile ziela naznaczone są obawą, czy wzrośnie, czy puści kiedykolwiek pędy. Później następuje okres weselszy – pojawienie się drugiej córki, Marty, czyli tzw. Tili, to czas: wzrostu ziela, pierwszych słów, nauki pierwszych piosenek z udziałem Agnieszki (służącej), pierwszych wypraw imaginacyjnych po różnych krajach ze stacją w Szczypinie, oglądania pierwszych filmów w kinie, poznawania literatury.

Kolejnym etapem w życiu ziela był rozrost: "Rosło to towarzystwo, rosło jak na drożdżach. One fasole zasadzone w wazoniku skakały co dzień o parę cali, ciasno im było w Domeczku, w szkole, a nawet na wodach (…)"[7]. Woda była czymś szczególnym dla Wańkowiczówien. To tą drogą odbywały się bowiem wyprawy kajakowe z ojcem, dzięki jednej z nich, wyprawy na Prusy Wschodnie, powstał nawet reportaż "Na tropach Smętka". Woda jako żywioł, ale i symbol natury była elementem niestandardowego wychowywania córek przez pana Melchiora. Innym żywiołem, którego oddziaływaniu zostały poddane Tili i Krysia, było powietrze – podczas ich samodzielnej wyprawy rowerowej po maturze. Podczas etapu rozrostu powstały także pierwsze poważne próbki literackie małej Tili – artykuły do "Płomyka" z wyprawy kajakowej na Prusy Wschodnie, odbywały się wycieczki pierwszym autem Kinga, dziewczyny zdawały maturę, a także odbyły wycieczkę rowerową po Europie.

Po rozroście w życiu ziela nastąpiło wykorzenienie, czyli wybuch wojny i rozłąka rodziny. Ojciec musiał emigrować za granicę, Marta, choć początkowo opiekowała się ciężko rannymi podczas bombardowania i przechowywała uciekinierów z przesłuchań gestapo, została wysłana do Włoch. Krysia została w Warszawie razem z mamą.

Następnym etapem był odrost, czyli przyjmowanie się wykorzenionego z ziemi ziela
w nowych, wojennych warunkach. Etap ten to okres stabilizacji w niepewnych czasach, którą King porównał do jazdy na rowerze w momencie, gdy nie nauczyło się jeszcze utrzymywać równowagi i kiedy utrzymać ją pozwala jedynie szybkie tempo pedałowania. Wańkowicz w tamtym okresie trafił na Cypr, Marta – do college’u w Szwajcarii, a następnie do Stanów Zjednoczonych, zaś Krysia z mamą uczyniły Domeczek na Żoliborzu sercem konspiracji. Wtedy też w życiu Marty pojawili się pierwsi absztyfikanci.

Ostatnim stadium rozwoju dzieci Kinga było owocowanie. W przypadku Krysi była to działalność konspiracyjna – początkowo organizacja tajnego nauczania, wieczorów młodzieżowych, spotkań literackich, a później czynna walka. Owocowaniem Tili była nauka w college’u, korespondencja z jeńcami wojennymi, szykowanie dla nich paczek, organizowanie wieczorów polskich, pisanie artykułów do polskich i angielskich pism, a także napisanie książki "Pod dwiema okupacjami".
Niestety okres ten przeżyła jedynie Tili. Był to czas bardzo bolesny – czas wojny, powstania warszawskiego i śmierci Krysi. Wańkowicz tak opisuje okres po wybuchu II wojny światowej: "Tyle od tego czasu stało się strasznych rzeczy. Nie wiem, czemu stale prześladuje mnie myśl o właścicielce tych klockowatych łydek wypoczwarzającego się dziecka. Gdzie i kiedy zginęła?"[8].

Krysia nie chciała podczas powstania sprawować funkcji łączniczki lub sanitariuszki, którą zwykle pełniły kobiety, wybrała walkę na pierwszej linii. Jak zeznali ci, którzy przeżyli – zginęła ze śpiewem na ustach; nigdy nie znaleziono miejsca jej pochówku. Pięknie zmarłą córkę opisuje matka: "Gdy wyjeżdżaliście, była to jeszcze dziewczynka. Teraz jest to człowiek. Przede wszystkim cechuje ją prawość. I obrzydzenie do kłamstwa i słabości charakteru. I protest przeciwko kompromisom. Drugą jej cechą jest poszukiwanie: szuka prawdy i wielkich spraw (…). Trzecią jej cechą jest wielka czystość dziewczęca. I nie łączy Krysia swej przyszłości z nikim. Kocha życie, lubi życie (…) Szczerze i gorąco kocha piękno (…) Rozkoszuje się czystością i pięknem otoczenia (…) Jest zdrowa i silna (…) Wyrabia w sobie odpowiedzialność za podjęte sprawy (…) Kształci się wytrwale (…) I tak jest podobna do Melka w charakterze, umysłowości i reakcjach życiowych. A jednak jest taka »sama swoja«, jedyna (…)"[9].

Na podstawie powyższego fragmentu można zauważyć, że niestandardowe wychowanie Wańkowicza przyniosło efekt – córkę o męskich cechach charakteru: odwadze, prawości, sile, odpowiedzialności. Dziewczyna ta nie widzi także swojej przyszłej roli u boku męża. Wie bowiem, że sama sobie da radę, ale pewnie także boi się o to, czy dożyje przyszłości w tych trudnych czasach.

Etapy rozwoju kobiety według De Beauvoir to: dzieciństwo, młoda dziewczyna, wtajemniczenie płciowe, kobieta zamężna, matka, kobieta dojrzała, starsza kobieta.

W pierwszym okresie życia źródłem najróżniejszych wrażeń dla niemowlaka jest ssanie. Często takie małe dzieci ssą palec. Podobnie było z córką Wańkowicza, Tili, która oglądając swój palec, powiedziała swoje pierwsze "ludzkie słowo" - "palać". Co Wańkowicz opisuje następująco: "Pamiętam, kiedy wypłynęło pierwsze ludzkie słowo (bo »tata«, »mama«, »cioci«, »ensi«, »papu« stoją jeszcze na pograniczu zwierzątkowych pochrząkiwań, pomruków i popisków). Kiedy pochyliłem się nad głęboką kolebeczką, w głębi której malec już się nadął do snu, otworzył w napuchniętej przedsennie buzi oczka (…) i chytrze spojrzał na mnie; podniósł pulchny paluszek i zwierzył się z ogromnego dorobku: - Palać…"[10].

De Beauvoir pisze, że od urodzenia "dorośli traktują dziewczynkę jak żywą lalkę, odmawiając jej wolności, więc trudniej jej przyjdzie uznać się za podmiot" w przyszłości. Zauważa ona także, że "w normalnych warunkach rola ojca w wychowaniu córki jest drugorzędna"[11]. Twierdzi ona, że zabawy i marzenia dziewcząt wyrabiają u nich bierność, a "spontaniczny pęd do życia, pociąg do zabaw, do śmiechu, do przygód sprawiają, że dziewczynce zaczyna być ciasno i duszno w pobliżu matki"[12].

Niektóre dziewczęta, chcąc uciec od przypisanej im przedmiotowości, wydatkują energię na działalność sportową, społeczną, intelektualną czy mistyczną; torują sobie dzięki temu drogę do transcendencji, co sprawi, że nie będą upatrywać kalectwa w płciowym zróżnicowaniu i z łatwością je przezwyciężą, jak twierdzi De Beauvoir. Działalność na różnych polach uwolni kobietę od obsesji mężczyzny, od konfliktu uczuciowego i sensulanego, uczyni je podmiotami. Jednak feministka ta twierdzi, że kobiecie o wiele trudniej jest spełnić się jako autonomicznej jednostce niż młodzieńcowi. Ucieczkę od losu kobiety widzi ona w pracy, która niweluje dystans dzielący kobietę od mężczyzny i może jej zapewnić pewną wolność. Kobieta jako czynna, produktywna jednostka odzyskuje transcendencję, dzięki swoim projektom potwierdza się konkretnie jako podmiot, dzięki więzi z celem, do którego dąży oraz z pieniędzmi, z prawami, które zyskuje, odczuwa swoją odpowiedzialność. Podobnie na tę sprawę zapatruje się Wańkowicz. Czyni on córki już od początku podmiotem, nie sprowadza ich do roli przedmiotów, co może wiązać się z dość wysokim stanem posiadania (Wańkowiczów było stać na utrzymywanie służby, gdy na świecie były już dwie córki) i z tym, że widzi w zielu człowieka w mniejszym wydaniu. W zielu znajdują się zalążki ludzkie, które z biegiem lat rozwijają się. De Beauvoir podaje, że niedojrzała dziewczyna "zwraca swój zapał ku rzeczom, bo nie jest jeszcze okrojona z własnej transcendencji, a fakt, że niczego nie dokonuje, że jest niczym, czyni jej poryw jeszcze bardziej namiętnym: pusta, nieograniczona będzie usiłowała z głębi swej niedoli dosięgnąć wszystkiego. Dlatego żywi szczególną miłość do natury, uwielbia ją jeszcze bardziej niż młodzieniec"[13].

Jednak sądzę, że miłość Krysi do natury ma inne pobudki. Nie wynika ona z braku transcendencji i próby osiągnięcia wszystkiego, lecz z wychowania. Córki reportera od małego były bowiem nauczone kontaktu z przyrodą. Swoje pierwsze kroki młodsza córka, Tili stawiała w majątku brata Wańkowicza – Tola, który znajdował się na skrzyżowaniu szos Leszno - Śrem i Kościan - Gostyń. Współpracownica Jeana-Paula Sartre'a zwraca uwagę na to, że "w rodzinnym domu zwykle panuje matka, prawa, obyczaj, rutyna – dziewczyna chce zostać z kolei suwerennym podmiotem"[14].

Kobieta niezależna to według De Beauvoir kobieta nowoczesna, uznająca męskie wartości, której ambicją jest myśleć, działać, pracować, tworzyć z tego samego tytułu co mężczyźni, zamiast dążyć do poniżania mężczyzn, twierdząc, że im dorównuje. Takimi kobietami stały się właśnie córki Wańkowicza, które w pracy na rzecz innych podczas wojny znalazły swoją rolę. O dziewczynach tych nie można powiedzieć, że były przedmiotami, swoją podmiotowość bowiem udowodniły one w 100% swoją odwagą, odpowiedzialnością za innych, swoim dojrzałym pisarstwem (Tili), nauką, troską o innych, twórczym myśleniem. "Ziele na kraterze" pokazuje, jak wspaniałe efekty daje niestereotypowe wychowanie, gdzie zarówno matka, jak i ojciec mają swoje funkcje. Obala ona także teorię rodziców Storma, pokazując, że nawet zwracając uwagę na płeć dziecka można wychować wolnego człowieka, bez społecznych ograniczeń, mogącego samodzielnie wybrać drogę życia przynoszącą szczęście.



---
[1] Beata Banasiak-Parzych, "Płeć jest sekretem", "Charaktery" nr 2 (181), 2012.
[2] Ibidem.
[3] Melchior Wańkowicz, "Ziele na kraterze", [w:] M. Wańkowicz, "Szczenięce lata. Ziele na kraterze. Ojciec i córki – korespondencja", wyd. Prószyński i S-ka, 2009, s. 127.
[4] Ibidem, s. 250.
[5] Ibidem, op. cit., s. 111.
[6] Ibidem, s. 113.
[7] Ibidem, s. 223.
[8] Ibidem, s. 314.
[9] Ibidem, s. 384.
[10] Ibidem, s. 117.
[11] Simone de Beauvoir, "Druga płeć", przeł. Gabriela Mycielewska i Maria Leśniewska, wyd. Czarna Owca, 2007, s. 311.
[12] Ibidem.
[13] Simone de Beauvoir, op. cit., s. 993.
[14] Ibidem.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 12826
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: