Dodany: 28.08.2012 13:36|Autor: homo-legens

Kapiszon


Temat pedofilii jest z pewnością nośny medialnie i u każdego wzbudza mniejsze lub większe emocje. Jeżeli miałbym skojarzyć ujęcie tego tematu w kulturze, momentalnie przychodzi mi na myśl ciężkie kino moralnego niepokoju – szara kolorystyka, mroczna muzyka oraz kac moralny po seansie. "Disko" Anny Dziewit–Meller idzie w tej kwestii raczej pod prąd – książka ma zdecydowanie humorystyczną konwencję, lekką formułę, a głównym bohaterem jest właśnie pedofil.

Paweł Kozioł, trzydziestoletni tancerz po przejściach o skłonności do mocno niedojrzałych dziewczynek, dostaje posadę nauczyciela tańca w jednej ze śląskich podstawówek. Szybko wkupia się w łaski zdewociałej dyrektorki i zdobywa popularność wśród uczniów, a także – dla zachowania pozorów - nawiązuje dosyć intymne relacje z anglistką–nimfomanką. Dwulicowość Kozioła pozwala mu bezproblemowo uknuć plan dobrania się do 12–letnich dziewcząt uwielbiających zajęcia taneczne. Agnieszka Jojko, niegrzesząca pewnością siebie ani poczuciem własnej wartości uczennica o skomplikowanej sytuacji rodzinnej, jest skłonna zapałać uczuciem w odpowiedzi na najmniejsze nawet oznaki bliskości, co, jak się można spodziewać, wiedzie ją wprost w łapy nauczyciela–pedofila.

Warto nadmienić, że całość dzieje się w latach 90. ubiegłego wieku, więc dla młodszych czytelników będzie to również wyprawa do lat dzieciństwa. Przez całą książkę przewija się także wątek Kościoła i kleru – autorka z ironią traktuje wszelkie formy kultu i dewocji, co usprawiedliwione jest humorystyczną formułą całej opowieści.

Wydaje się więc, że powieść ma wszystko, czego trzeba, by stać się głośną petardą, świetlistym fajerwerkiem – bulwersujący temat ujęty w kontrowersyjny sposób, pewną dozę antyklerykalizmu, zręczny język i odpowiednią dynamikę. Niestety, okazuje się jedynie odpustowym kapiszonem – wprawdzie jest huk i błysk, ale ubaw mniejszy.

"Disko" to powieść ciekawa. Minąłbym się z prawdą, gdybym powiedział, że mnie nudziła – autorka biegle porusza się w obranej konwencji, narracja skrzy się humorem, a wydarzenia opisane są plastycznie i wciągają czytelnika od pierwszych stron. Ironiczny opis rzeczywistości sprawia, że czytelnik nabiera pewnego dystansu do wydarzeń, mniej angażuje się emocjonalnie, ale tempo jest dobre i finalnie, pomimo przewidywalności, "Disko" trzyma w napięciu. Za plus trzeba uznać barwne odmalowanie ostatniej dekady ubiegłego wieku – z pewnym sentymentem wspominałem hasła z ówczesnych reklam czy rzeczywistość szkolną. Jednak przyjęta przez autorkę formuła nie sprzyja tworzeniu "drugiego dna" bądź przestrzeni do zasiania wątpliwości w umyśle czytelnika, więc powieść obfituje w płycizny, nie daje szansy zagłębienia się w psychikę bohaterów. Postacie są szalenie przerysowane. Autorka akcentuje u wszystkich szeroko pojętą fizjologię, charakteryzuje zabawne detale wyglądu i barwnie nakreśla charaktery. Paweł Kozioł wzbudza u czytelnika obrzydzenie i negatywne wrażenia, co jest zrozumiałe ze względu na jego rolę w fabule, ale też autorka nie oszczędza go, przypisując my skrajną dwulicowość, cwaniactwo i odpychające nawyki higieniczne. Język, którym napisana jest powieść, pasuje w sam raz do humorystycznej prozy – bohaterowie klną na potęgę (jednak często ten element trąci pretensjonalnością), a niektórzy używają śląskiej gwary, co akurat wypada bardzo fajnie. W kilku momentach wzbudziło jednak moją irytację zupełnie niepotrzebne użycie angielskich zwrotów. Nie były one w żaden sposób usprawiedliwione narracją, nie były wyodrębnione w tekście, wyglądały, jakby autorka uznała, że lepiej użyć słowa w języku obcym niż polskiego odpowiednika. Dla mnie jest to rzecz zupełnie niezrozumiała, mówiąc eufemistycznie. Fabuła przez cały czas zachowuje dynamikę, czytelnik w żadnym momencie opowieści się nie gubi i mknie w ekspresowym tempie przez blisko 300 stron, nie bez uciechy. Jedyne, co może irytować, to dosyć częste i bezpośrednie ironizowanie na temat realiów okołokościelnych – nie tyle dotkliwe, co ilościowo niestrawne. Autorka nie ujmuje też w żadne ramy kluczowego, najbardziej ciężkiego, ale i najbardziej obiecującego czytelniczo wątku – skłonności Pawła Kozioła. One po prostu są, czytelnik jedynie obserwuje, a jednowymiarowy bohater nie ma na tym tle głębszych rozterek.

Dostajemy więc zręcznie napisaną powieść, niepozbawioną atutów, ale też nie bez potknięć. Trzeba docenić odwagę podjęcia tematu i pójścia na przekór tendencyjnym jego ujęciom, ale jednak do zapamiętania "Disko" na dłużej sam temat nie wystarczy. Odnosząc się do początku tej recenzji – autorka zamiast ciężkiego kina moralnego niepokoju wyreżyserowała niezbyt lotną intelektualnie komedię rodem zza oceanu. Czyta się nieźle, rozrywka niczego sobie, ale do lektury raczej się już nie wróci, bo po co?


[recenzja publikowana wcześniej na blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 897
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: