Dodany: 31.08.2007 18:28|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Najmroczniejsza legenda Śródziemia


Czytelnikowi, który zaczynał znajomość z dziełami Tolkiena w kolejności ich ukazywania się w Polsce („Władca Pierścieni”, „Hobbit”, „Silmarillion”), „Dzieci Húrina” mogą się wydać tylko rozwinięciem historii ledwie wspomnianej w pierwszym z nich i dość obszernie streszczonej w trzecim. A jednak, jak dowiadujemy się z przedmowy Christophera Tolkiena, który całość zrekonstruował z pozostawionych przez ojca notatek i podał do druku w wiele lat po jego śmierci, prawda jest inna: opowieść ta powstała jako jedna z pierwszych prac autora, marzącego o wykreowaniu na papierze całego alternatywnego świata, z własną geografią, historią, mitologią; pracował nad nią przez całe życie, włączając po drodze jej skróconą wersję w skład „Silmarillionu” (wydanego też już zresztą pośmiertnie), ale nigdy nie zdążył doprowadzić do jej wydrukowania w całości.

Nie będzie więc zaskoczeniem dla czytelnika, jeżeli obszerne fragmenty tekstu wydadzą mu się znajome; może odnieść wrażenie, że czyta znaną już rzecz, opowiedzianą tylko innymi słowami. Nie jest to jednak w pełni prawdą, bo opowieść o Bitwie Nieprzeliczonych Łez i losach rodziny Húrina, zajmująca w „Silmarillionie” około 50 stronic, tu ma objętość ponad trzy razy większą i zawiera wątki tam niewykorzystane (np. przyjaźń Túrina ze snycerzem Sadorem), inne zaś, jak np. pobyt Túrina wśród zbójów, są znacznie rozbudowane. Ale rzeczywiście są i całe fragmenty różniące się między sobą tylko o tyle, o ile może się różnić ten sam tekst przełożony przez innego tłumacza (np. opowieść o pobycie Húrina i Húora w Gondolinie czy opis przebiegu bitwy).

Styl i język bliższe są "Silmarillionowi" niż powieściom - choć, wyjąwszy kilka początkowych rozdziałów, lżejsze, bardziej baśniowe. Ale zawiedzie się ten, kto w „Dzieciach Húrina” będzie szukał żartobliwego klimatu „Hobbita” czy podniosłej, triumfalnej atmosfery końcowych rozdziałów „Władcy Pierścieni”. O ile bowiem te ostatnie stanowią hymn na cześć zwycięstwa dobra, o tyle historia nieszczęsnej rodziny Húrina – wręcz odwrotnie. To opowieść mroczna, przykra, przygnębiająca, bez żadnych radośniejszych przerywników i bez tego magicznego optymizmu, sprawiającego, że po „Władcę” możemy sięgać wielokrotnie. A jednak tworząc ją, miał Tolkien jakiś określony cel; zapewne chodziło mu o ukazanie, jak potężna była siła zła zasianego przez Morgotha wśród ludów Ardy – jak wydobywało ono z elfów, ludzi i krasnoludów to, co w nich najgorsze, jak obracało wniwecz osiągnięcia wodzów i bohaterów. Poznawszy los Morweny, Túrina i Nienor, o ileż goręcej pragnie się, by Jedyny Pierścień spoczął w ognistych czeluściach Orodruiny...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5393
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: ambarkanta 24.10.2009 02:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytelnikowi, który zaczy... | dot59Opiekun BiblioNETki
Właśnie tak, o ileż goręcej pragnie się... Bo Pierścien Saurona jest jak Morgoth's Ring.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: