Dodany: 18.08.2012 12:06|Autor: Urodzony 31 czerwca

Książki i okolice> Pisarze> Sebald W. G.

5 osób poleca ten tekst.

W. G. Sebald - poławiacz historii


W czasach, kiedy w siedzibach ludzkich nie było jeszcze telewizorów ani radia, ba, zamiast komfortowego, elektrycznego światła, była kopcąca i mrugająca słabowicie świeca lub ogień w piecu, rzucający rozedrgane cienie na przydymione ściany, kiedy czytanie książek było ekskluzywną rozrywką ze względu na ich niedostępność i powszechność analfabetyzmu, w tych czasach słowo mówione, przekazywane z ust do ust, z pokolenia na pokolenie było warunkiem ciągłego istnienia każdej historii. Żeby istnieć w czasie, historie musiały też przemieszczać się w przestrzeni. Z chałupy do chałupy, ze wsi do wsi, z miasta do miasta. Wyobrażam sobie, że w jakimś ciemnym pomieszczeniu, gdy gawęda właśnie miała się rozpocząć, w przydymionym towarzystwie ognia zapadała cisza, oczy szeroko błyszczały w oczekiwaniu na pierwsze słowo, a usta pozostawały w nieruchomym rozwarciu, jakby to one, a nie uszy miały chłonąć to, co zaraz wybrzmi w gęstym powietrzu. Widzę postać centralną w tym wydarzeniu - tego, który w Polsce nosił miano bajarza lub gawędziarza, we Francji zwał się conteur, w Anglii - storyteller, a w Niemczech - Erzähler, a na którego zwrócone były wszystkie, spragnione ciekawostek spojrzenia, i który właśnie nabierał głęboko powietrza, aby rozpocząć pierwszy akapit pierwszej historii...

Czemu przedstawiam ten obraz? Ponieważ z ciekawskim pożądaniem małego dziecka, z rozdziawioną buzią, błyszczcącymi oczami i wypiekami na policzkach spotykam się każdorazowo, do tej pory trzykrotnie, z moim ulubionym gawędziarzem - Niemcem z pochodzenia i Anglikiem z wyboru - W. G. Sebaldem. Ze względu na rozproszony na wiele niezależnych wątków sposób narracji jest on właśnie dla mnie współczesnym bajarzem. Niczym detektyw ludzkich losów przemieszcza się po, wydawałoby się, przeciętnych i banalnych, europejskich przestrzeniach, które w dzisiejszych, zagonionych czasach, oglądane pośpiesznie z okien samochodu czy pociągu są często dla nas jedynie punktami pośrednimi w służbowych podróżach, nawet jeśli ciekawymi architektonicznie czy krajobrazowo, to anonimowymi i obcymi, i odczarowuje te miejsca dla nas, opisując ich własne historie, które je kształtowały i zmieniały, wydobywając z minionych czasów wydarzenia i postacie, których obecność wpisała się w nie na przeróżne sposoby. Wśród miast, do których Sebald (osobiście bądź za pośrednictwem jego bohaterów) zabiera czytelników znajdują się Antwerpia, Bruksela czy Willebroek w Belgii, Austerlitz na Morawach, Praga, Pilzno lub Terezin w Czechach, a poza tym: Dublin, Londyn, Lucerna, Amsterdam, Norfolk, ale także, swojsko brzmiące, Kazimierówka, Warszawa, czy Lublin. Lista odwiedzanych z nim miejsc wydaje się nie mieć końca. Ani też początku. Ta podróż, ta opowieść tkana jest z tak mnogich wątków, że szybko, na jej kartach traci się poczucie chronologii i nie wiadomo, co było początkiem i dlaczego jest się tu, gdzie zastało czytającego zaskoczenie chwili. W tym swoistym fotoplastykonie wszystko jest ważne, zadziwiające, interesujące. Każdy detal może zwrócić uwagę Sebalda i pochłonąć bez reszty uwagę czytelnika. Może to być fragment architektury, atmosfera prowincjonalnego miasteczka, stara fotografia, nadmorski pejzaż czy jakaś drugoplanowa postać, która efemerycznie przemknie przez kilka akapitów, zostawiając jednak w czytającym nostalgiczną zadumę albo ponadczasową refleksję. I mimo, że każda z przeczytanych przeze mnie książek Sebalda posiada swoją narracyjną oś, której nie będę zdradzał czytelnikom niniejszej notatki, kanwę będącą zasadniczym szlakiem podróży, to jednak właśnie te fragmenty, jak małe szybki w doskonałym witrażu, stanowią o niezwykłym uroku jego opowieści. Każdy z tych wersetów, choćby obejmował jedynie kilka linijek tekstu, a tak u Sebalda z miniaturyzacją bywa, przekazany jest z sercem i wrażliwością, a także wnikliwością będącą szczególnym darem tego poławiacza historii.

Sebald operuje również wyjątkowym warsztatem literackim. Jego słownik jest przebogaty, jego myśli są klarowne, a narracja precyzyjna. Mimo, bez wątpienia, wkładanego w każdy akapit serca, emocje są wyciszone, a logika wyostrzona do granic satysfakcji czytającego. Argumentacja Sebalda jest tego typu, że po przeczytaniu dowolnego fragmentu czytelnik przyznaje, że lepiej by tego nigdy nie wyraził. Czysta przyjemność obcowania z tekstem! Radość z uczciwej mocy słowa! Czytając Sebalda, tak jak kiedyś, wyobrażam sobie, słuchano Bajarzy, wpadałem w zachwyt połączony z naiwną nadzieją, że to piękne opowiadanie świata nigdy się nie skończy. Niestety, mój mentor zmarł w 2001 roku, na długo zanim go poznałem. Zostawił po sobie krótką, liczącą zaledwie kilka sztuk, listę książek. Trzy z nich, z których wrażenia tu opisuję, to "Pierścienie Saturna", "Austerlitz" (ostatnia, wydana w roku śmierci autora) oraz "Wojna powietrzna i literatura". Przede mną jeszcze zaledwie dwie: "Czuję: Zawrót głowy" oraz "Wyjechali". Obiecuję sobie, że będę je smakował powolutku, jak niedawno pitą w Brukseli kawę mojego życia z utopioną w niej gałką lodów waniliowych, małymi łyczkami, ale z jakim zachwytem! Potem wszystkie te historie staną na najważniejszej półce mojej biblioteki, na optymalnie dostępnej wysokości, aby po wielokroć, już przy jakiejś innej kawie, do nich wracać i wracać i wracać...

Na deser jeszcze jeden szczegół jego opowieści, wcale albo bardzo rzadko spotykany w dorosłej literaturze: wszystkie jego teksty są ozdabiane wykonanymi lub opracowanymi osobiście przez autora fotografiami. I, jak w bogatym kalejdoskopie, mogą to być miejsca, pejzaże, obiekty, wnętrza, postacie, a nawet mapy. Czy to dzięki tym obrazom, czy też dzięki nostalgicznej, wiele mówiącej o przemijaniu, często wzruszającej narracji czułem się jak przeniesiony w dzieciństwo, wpatrzony w bajarza, świadek niezwykłej podróży.
Wyświetleń: 1194
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Losice 25.01.2021 10:10 napisał(a):
Odpowiedź na: W czasach, kiedy w siedzi... | Urodzony 31 czerwca
Twój piękny esej poleciła mi Monika.W, dzięki której ja odkryłem twórczość Sebalda, a Ona odkryła ją dzięki Twojej wypowiedzi.
Napisała (zacytuję z pamięci), że warto być w biblioNetce dla takich tekstów.
Cieszę się, że znowu pojawiłeś się tutaj - i mam nadzieję, że zostaniesz i będziesz nadal nas czarował takimi wypowiedziami.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: