Odcinek 11. - "Katedra w Barcelonie"
Ktoś powie "oklepana fabuła", "banał", "przewidywalne", "kolejne wcielenie 'American Dream'"... ale jednak mną ta lektura wstrząsnęła.
Być może faktycznie trochę naiwna książka. Zapewne wiele racji mają Ci zarzucający jej "świat czarno-biały, bez odcieni szarości". Jest w tym wiele prawdy. Jednak książka wciąga. Fakt, czasem akcja zwalnia, ale 700 stron pochłania się względnie szybko. Zwłaszcza jak na adwokata, debiutującego w roli pisarza. Tu składam gratulacje.
Także, tu wprawdzie jestem zmuszony zaufać autorowi i wydawcy czy tak faktycznie było, ale jestem pełen podziwu dla odwzorowania epoki, i poglądów wówczas panujących. Oraz dla wytrwałości - ilu pisarzy stać dziś na pięcioletnie studia nad księgami napisanymi w języku starokatalońskim (XIV wiek), po to aby nie przekłamać realiów? Zapewne niewielu.
Ogółem: przerażająca lektura. Wzbudza momentami obrzydzenie i bezkresną złość. I nawet nie przyczepię się do prawie Hollywoodzkiego "Happy Endu" - bo był dla mnie ukojeniem w bólu po tylu obrzydlistwach.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.