Dodany: 09.08.2012 20:48|Autor: Fiona54
Porażka.....
Nie wiem tylko moja czy autorki. Mówię o książce
Kochanice króla (
Gregory Philippa)
. Powieść traktuje o romansach słynnego króla Henryka VIII Tudora. Jego kochanice to panny Boleyn, z których jedna, jak pamiętamy z historii, zostaje po wielu perypetiach żoną Henryka i marnie na tym wychodzi. Historia doskonale znana, a do sięgnięcia po tę książkę skłonił mnie fakt obejrzenia w ostatnim czasie serialu "Tudorowie".
Temat samograj. Kochliwy król pozbywający się kolejnych małżonek w imię dobra dynastii. Jednak to co napisała pani Gregory jest na poziomie słabego "harlekina". Choć właściwie nie wiem, bo żadnego nie czytałam, wystarczyło, że popatrzyłam na okładki i przeczytałam tytuł.
"Kochanice króla" napisane są marnym językiem (a może to wina tłumaczenia?) rojącym się od kolokwializmów. Nieudolne próby archaizacji i stylizacji języka tylko irytują. Autorka powinna pamiętać, że ludzie w XVIw. mieli inną wrażliwość i inne doświadczenie społeczne, więc nie mogli posługiwać się językiem tak jak współcześni. Próba uwznioślenia tekstu kończyła się taką oto metaforą "Kiedy popatrzył mi prosto w twarz, poczułam siłę jego woli wgniatającą mi się w czoło niczym kula armatnia"!!! Perełka....
Postaci w książce jednowymiarowe do tego stopnia, że aż nudne i przewidywalne. Nie dałam rady. Nie mogłam... Nie lubię nie kończyć książek, które czytam, ale poddałam się. Robię to niezmiernie rzadko... Może popełniam błąd, ale porzucam tę lekturę na 279. stronie...
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.