Dodany: 05.08.2012 15:17|Autor: Samotny

Traktat o ludzkim losie


Wobec powieści Wiesława Myśliwskiego „Traktat o łuskaniu fasoli” miałem dość duże oczekiwania. Entuzjastyczne recenzje na portalach internetowych, wiele obiecujący tekst z okładki („wielka powieść metafizyczna”[1]) czy nagroda literacka Nike, jaką zostało uhonorowane dzieło Myśliwskiego sprawiły, że spodziewałem się przeczytać książkę co najmniej bardzo dobrą, jeśli nie znakomitą.

Narrator, a zarazem główny bohater, snuje opowieść, w której podsumowuje niemal całe swoje dotychczasowe życie. Zaskakujące, że pretekstem do opowiedzenia tej historii jest obieranie fasoli wspólnie z pewnym tajemniczym mężczyzną, który niespodziewanie zjawia się w domu narratora. Kolejne łupiny opadają, a opowieść trwa i trwa…

Tak banalna czynność, jaką jest obieranie fasoli staje się powodem ważnych rozważań o życiu i świecie. Zresztą wydaje się, że każdy, choćby najbłahszy przedmiot oraz każda, z pozoru najbanalniejsza czynność, może być punktem wyjścia refleksji wręcz filozoficznych. Gra na saksofonie, wybór kapelusza czy nawet chrapanie są dla narratora powodem do głębszego zastanowienia i owocują przemyśleniami na temat pamięci, ludzi, wolności, kobiet, codziennej rutyny, które przewijają się przez całą książkę. Jednak najważniejszym zagadnieniem „Traktatu…”, na które autor nie daje jednoznacznej odpowiedzi, jest pytanie: co rządzi ludzkim losem? Przypadek, a może przeznaczenie? Co wyznacza porządek naszego życia? A może światem rządzi chaos?

Początkowo byłem urzeczony tą historią, jakże gęsto przetykaną filozofią. Z czasem jednak, mniej więcej w połowie książki, poczułem się zmęczony natłokiem rozważań; przyjemny filozoficzny posmak powieści zaczął mi przeszkadzać. Można znaleźć tu wiele błyskotliwych myśli, jak choćby tę: „Wie pan, jak to jest. Człowiek musi mieć nawet papier, że urodził się. Bez tego by się nie urodził. Musi mieć, że umarł, boby nie umarł. Tak ten świat ułożony, co mam panu tłumaczyć”[2] lub tę: „O, piaskownica to już świat, niech pan mi wierzy. Parę metrów na parę, a świat, ludzkość, przyszłe wojny. Buzie miłe, rumiane, wydawałoby się, niewinne, a już mógłby pan wskazać, które by które w piasku zagrzebało, a które by się przed którym w tym piasku schowało. Któremu tej piaskownicy będzie kiedyś za mało, a które się w niej kiedyś zgubi”[3]. Niektóre z rozważań wydawały mi się jednak puste i jakby wplecione na siłę, aby wzmocnić refleksyjny charakter dzieła. Przeszkadzał mi trochę także nieco sentencjonalny styl „Traktatu…”.

Powieść Myśliwskiego świetnie portretuje powojenną Polskę. Nie robi tego w sposób bezpośredni; poznajemy ją trochę między słowami narratora. Charakter tamtych czasów chyba najtrafniej oddaje ten cytat: „Czasy nie za dobre są dla kapeluszy. Jakby ludzie bali się być za wysocy. Bo kapelusz podwyższa. Te pięć, dziesięć centymetrów, zależy od fasonu, dodaje do wzrostu. Kiedyś każdy chciał być wyższy”[4]. Losy narratora – nauka w powojennej szkole, praca na budowie, wyjazd za granicę – ilustrują doświadczenia i marzenia milionów Polaków.

„Traktat o łuskaniu fasoli” to książka „tylko” i „aż” dobra. Opowiada o dziwnych kolejach ludzkiego losu w sposób, który niejako wymusza chwilowe zatrzymanie się i oddanie się choćby krótkiej refleksji. Nie da się tej powieści „pożreć” – byłoby to ze szkodą nie tylko dla samej książki, ale i dla czytelnika.



---
[1] Wiesław Myśliwski, „Traktat o łuskaniu fasoli”, wyd. Znak, Kraków 2006.
[2] Tamże, s. 377.
[3] Tamże, s. 234.
[4] Tamże, s. 308.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3858
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: