Dodany: 25.07.2012 21:55|Autor: Olga M.

Najciemniejszy odcień bieli


"Bielszy odcień śmierci" – debiutancka powieść Bernarda Miniera - dorobił się miana najlepszego francuskiego kryminału 2011 roku. Mam w zwyczaju podchodzić do tego typu "łatek" bardzo sceptycznie, gdyż zwykle nijak się one mają do rzeczywistości. I może dobrze, że właśnie w ten sposób potraktowałam tę pozycję – dzięki temu nie tylko dziko mnie zafascynowała, ale również ogromnie zaskoczyła.

Komendant Martin Servaz – rozwiedziony (ale, Bogu dzięki, nie alkoholik) czterdziestoletni wielbiciel muzyki Mahlera i literatury klasycznej – zostaje wezwany do elektrowni wodnej mieszczącej się w jednej z dolin Pirenejów, gdzie dokonano okrutnej i nietuzinkowej zbrodni: zabito i okaleczono... konia. Jednak nie byle jakiego konia. Ten ogier czystej krwi należał bowiem do Erica Lombarda, jednego z najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi we Francji. Chociaż Servaz wie, że musi rozwiązać sprawę zabójstwa konia tylko ze względu na władzę i pieniądze młodego potentata, to jednak cały czas coś nie daje mu spokoju – kto mógł być na tyle okrutny, by w taki sposób zabić niewinną istotę? Tego samego dnia do doliny przybywa młoda pani psycholog, Diane Berg. Ma ona objąć stanowisko w ściśle strzeżonym ośrodku dla psychicznie chorych przestępców.

Przed przeczytaniem tej książki nie powiedziałabym, że piękno gór może mieścić w sobie tak wiele niepokoju, a ogromne przestrzenie raczej wywołają duszności niż pozwolą na mocne odetchnięcie pełną piersią. Choć akcja powieści Miniera toczy się wśród bezkresnych górskich krajobrazów, więcej ma w sobie z małego pokoju bez okien niż z rozległych dolin i urokliwych szlaków. Na tym właśnie polega magia, a może nawet największa zaleta tej pozycji. Autor jednak nie stosuje zabiegu "malowania słowem", długie opisy są rzadkością. Wszystko pozostaje gdzieś pomiędzy słowami, między zasypanymi drogami, mroźnym powietrzem a kapryśną pogodą. Rozległe przestrzenie kontrastują ze szczelnie zamkniętym i pilnowanym budynkiem Instytutu Wargniera, w którym znajdują się wybrańcy – jedni z groźniejszych psychopatów z całej Europy. Biel ścian, w których z dnia na dzień żyją mordercy i pracownicy przemieszana została z bielą śniegu gęsto osiadającego na każdym najmniejszym skrawku miasta Saint Martin. I to właśnie ta chorobliwa, nienaturalna biel jest najlepszym nośnikiem mrocznej, dusznej atmosfery powieści.

Oczywiście prawdziwie dobry kryminał byłby niczym, gdyby opierał się wyłącznie na niepokojącym klimacie, a całkowicie pominął kwestie fabuły. Jednak i na tym polu zostałam bardzo mile zaskoczona przez autora. Nietypowe morderstwo już od samego początku powoduje komplikacje, których z czasem tylko przybywa. Lista podejrzanych jest niepewna, a technicy ze wszystkim się grzebią. Brak punktu zaczepienia stanowi o wiele większe utrudnienie niż media, multimiliarder czy morderca, który w każdej chwili może znowu uderzyć. Do tego wszystkiego dołączyć trzeba strach, który paraliżuje, nie pozwala spać i mrozi całe ciało włącznie z kośćmi. Nic oryginalnego, prawda? Ale przecież nie o oryginalność tutaj chodzi, a o intrygę, która jest całkiem smakowita, a przede wszystkim wciągająca. Minier z ogromną łatwością chwyta czytelnika i wciąga go w swoją misternie ułożoną grę. W jaki sposób? Poprzez logikę. Tak, właśnie tego brakuje w większości książek kryminalnych – logiki. W "Bielszym odcieniu śmierci" jedno wynika z drugiego, wszystko łączy się pięknie jak puzzle. Jednak powieść Miniera można przyrównać do puzzli tylko jeśli mowa będzie o puzzlach z co najmniej pięcioma tysiącami elementów, które przedstawiają zaśnieżone górskie szczyty – przecież prowadzone przez Servaza śledztwo nie dotyczy kradzieży słoików, a morderstwa, które co i rusz nastręcza komendantowi trudności. Minier postanowił bowiem skonstruować intrygę, w której główny bohater (a przy okazji również czytelnicy) będzie musiał myśleć, żywo dedukować, popełniać błędy, by wreszcie osiągnąć sukces. Autor nie poszedł na łatwiznę tak, jak robi to wielu pisarzy – tworząc mierną fabułę i robiąc z głównego bohatera głupka, który nie potrafi poprawnie wyciągać wniosków. Francuz postawił na intelekt i zawiłość, co wyszło mu doskonale. I chociaż w pewnym momencie domyślamy się, kto jest czarnym charakterem tego kryminału, nie przestajemy śledzić z zainteresowaniem, a nawet podnieceniem kolejnych poczynań komendanta Servaza. Jest to niewątpliwa zaleta tej powieści – stałe trzymanie w napięciu. Dzieje się to jednak nie za sprawą zwrotów akcji, których również nie zabraknie, ale głównie - umotywowanych działań bohatera i dedukcji, którą przeprowadzamy razem z nim.

Należy powiedzieć kilka słów także o minusie tej pozycji - nie jest on jednak tak duży, by zakłócał przyjemność, jaką niesie ze sobą czytanie. Chociaż Minier spisał się na medal na płaszczyźnie fabuły, postaci pozostawiają co nieco do życzenia. Dotyczy to przede wszystkim głównego bohatera, który, pomimo zarysowania jego fobii i lęków, ściśle wiążących się z technologią i rozbrykaną młodzieżą, wypada jednak dość blado na tle tak rozgałęzionej i finezyjnej fabuły. Konsekwencją jest przede wszystkim to, że czytelnik nie od razu polubi pana komisarza, rzucającego łacińskimi cytatami na prawo i lewo. Trzeba przebrnąć przez większą część powieści, aby przyzwyczaić się do Martina Servaza, który pomimo tego, że rzadko się uśmiecha, jest raczej sympatycznym facetem.

W powieści Miniera bardzo wyraźnie widać, że jest to człowiek oczytany, lubujący się w literaturze. Częste cytowanie lub wspominanie utworów literackich zgrabnie łączy się z fabułą i dodaje jej pewnej delikatności, która świetnie wpływa na odbiór całości. Da się również zauważyć, jakim wpływom uległ autor – czerpanie z "Milczenia owiec" Thomasa Harrisa będzie wyraźne dla każdego, kto zna tę klasyczną pozycję.

"Bielszy odcień śmierci" to pozycja obowiązkowa dla wszystkich, którzy uważają się za fanów gatunku. Świetna fabuła, mroczna atmosfera i dobry warsztat – szkoda byłoby nie przeczytać takiej powieści.


[Recenzję umieściłam także na portalu Oblicza Kultury]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1787
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: