Dodany: 23.07.2012 13:45|Autor: AnnRK
Gorący oddech przygody
Chcę Wam przedstawić Raymonda Maufrais, młodzieńca pełnego pomysłów, niespokojnego ducha, chłopaka, który postanowił porzucić rodzinną Francję, by spełnić swe marzenia o podróżach i odnalezieniu indiańskich plemion. W lipcu 1946 roku Raymond wyruszył do Brazylii, gdzie miał okazję uczestniczyć w ekspedycji do serca Mato Grosso. Wyprawa ta nie odniosła większego sukcesu, a młody podróżnik wrócił do rodziny. W głowie kiełkował mu już jednak nowy pomysł. Chciał zbadać Gujanę Francuską, leżącą w północno-wschodniej części Ameryki Południowej. W 1949 roku znów był gotowy do wyprawy, choć z przyczyn finansowych utknął na jakiś czas w Cayenne (obecnie największe miasto Gujany Francuskiej). Łatwo się jednak nie poddał i w końcu ruszył w dżunglę, pozostawiając we własnoręcznie skleconej chatce jedynie kilka drobiazgów i dziennik. To właśnie zapiski z tego dziennika stanowią zasadniczą część "Zielonego piekła".
Książka składa się z trzech części: wstępu, opisu wyprawy do Mato Grosso oraz dziennika z wyprawy po dżungli Gujany Francuskiej.
Wstęp proponowałabym pominąć. Moim zdaniem, zdradza zbyt wiele i powinno się go przeczytać na samym końcu. Znalazł się w nim nawet ostatni wpis z dziennika Francuza, ten sam, który pojawia się na końcu książki. We wstępie Geoffroi Crunelle, Przewodniczący Stowarzyszenia Przyjaciół Odkrywcy Raymonda Maufrais, opowiada krótko o samym Raymondzie, streszcza przebieg wypraw opisanych w dalszych częściach "Zielonego piekła" oraz nawiązuje do poszukiwań młodego podróżnika, które przez wiele lat prowadził m.in. ojciec chłopca, Edgar Maufrais. O Raymondzie pisze tak: "Tragicznie zaginiony w wieku 23 lat Raymond Maufrais był bez wątpienia wielkim odkrywcą. Spokojnemu życiu urzędnika w porcie czy pracownika banku, jakie wymarzyła sobie dla niego matka, przeciwstawił chęć poczucia gorącego oddechu przygody, nie bacząc na wszelkie niebezpieczeństwo i cierpienia"[1].
W części dotyczącej przygotowań i samej wyprawy do Mato Grosso jest sporo ciekawych obserwacji autora, który pełen entuzjazmu rusza w nieznane. Wszystko dla niego jest nowe. Ciekawy wszystkiego chłopak chłonie wiedzę, zbiera doświadczenie, obserwuje i skrzętnie notuje to, co widzi i słyszy. Jego zapiski czyta się z prawdziwą przyjemnością. Jest tak, jakby było się tuż obok, brało udział w wyprawie i właśnie jadło przy ognisku mięso krokodyla (podobno smakuje jak cielęcina). Raymond dużo pisze o napotkanych po drodze Indianach Karaja, o ich wierzeniach, zwyczajach, życiu codziennym. Dowiadujemy się m.in. sporo o życiu seksualnym i małżeńskim Indian, które zdaje się szczególnie fascynować młodego Francuza.
Część ostatnia zawiera zapiski z dziennika, w którym Maufrais szczegółowo opisywał swoją samotną wyprawę do Gujany. To bardzo emocjonująca lektura. Przed Raymondem piętrzą się kolejne trudności, a jego jedynymi powiernikami są mały piesek Boby i zeszyt, w którym zapisuje szczegółowo swoje przeżycia. Z każdym dniem jest coraz bardziej zmęczony, towarzyszy mu rosnący głód i dojmująca samotność. To jednak za mało, by go złamać. "Walczą we mnie sprzeczne potrzeby: potrzeba uczucia i potrzeba samotności oraz pragnienie ryzyka i przygody. Nie ma kogoś, kto potrzymałby mnie za rękę, zachęcił do działania czy choćby obdarzył uśmiechem. Rozmawiam sam ze sobą i sam siebie karcę. Trzeba skończyć z tą bezczynnością, trzeba przeć naprzód!"[2]. I to właśnie robi. Obserwując zmagania bohatera, zbliżamy się jednak nieuchronnie do końca książki. To jest w tej lekturze najtrudniejsze, ta świadomość, że zna się zakończenie tej historii, i że cokolwiek nasz dzielny podróżnik by zrobił, jakkolwiek desperacko i zawzięcie by walczył, w końcu pojawi się ta ostatnia data w dzienniku. I kiedy Raymond wyruszy rzeką, my bezpiecznie zostajemy na brzegu.
Dziennik Raymonda Maufrais to przejmujący zapis jego zmagań z dżunglą, walki o spełnienie marzeń, odnalezienie nieznanych indiańskich plemion. Podróżnik przechodzi przez piekło, które gotuje mu niegościnna kraina. Musi walczyć z osłabiającymi chorobami, wszechobecną wilgocią i pleśnią, uciążliwymi insektami, jadowitymi wężami i pozostałymi przedstawicielami dzikiej zwierzyny, głodem, zmęczeniem, samotnością, strachem, strzałami Indian. Pełen pasji i wiary we własne siły, pcha się w ramiona przygód i niebezpieczeństw. Z entuzjazmem opisuje to, co widzi na swej drodze. Dzięki niemu poznajemy świat poszukiwaczy diamentów, górników wydobywających złoto czy dzikich Indian. Ten jego entuzjazm nie może się nie udzielić czytelnikowi. Do tej pory nie czytałam jeszcze relacji z podróży napisanej z taką pasją, z tak bogatą paletą emocji.
Oprócz wspomnianych wyżej zapisków, książka zawiera również kilka zdjęć dokumentujących życie i podróże Raymonda.
"Zielone piekło" to wspaniała lektura nie tylko dla miłośników dzikich wojaży i egzotycznych przygód. Mimo tragicznego zakończenia, Raymond udowadnia, że warto walczyć o spełnienie swoich marzeń. Tych kilka lat szczęścia może znaczyć więcej, niż całe życie spędzone na marzeniu o czymś, czego nigdy nie odważyliśmy się spróbować.
---
[1] Geoffroi Crunelle, "Wstęp", w: Raymond Maufrais, "Zielone piekło", przeł. Iwona Banach, wyd. Zysk i S-ka, 2011, s. 18.
[2] Raymond Maufrais, dz. cyt., s. 365.
[Recenzję wcześniej opublikowałam na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.