Dodany: 22.08.2007 01:07|Autor: ewa_86

Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu


Jak może wyglądać wojna oglądana z perspektywy siedmiolatka? Jedno jest pewne - niezwykle. Dzieci mają nad nami tę przewagę, że wolne są od obłudy i udawania. Jeśli mają wątpliwości - mówią o nich otwarcie, jeśli coś wydaje im się pozbawione sensu - nie wahają się i tego wyznać głośno. Ta ich szczerość wzrusza, ale i sprawia ból. Bo dlaczego te niewinne stworzenia mają ginąć? Kim jest człowiek, który z zimną krwią skazuje je na śmierć?

Można by wiele pisać o okrucieństwie hitlerowców wobec Żydów w ogóle, a dzieci w szczególności. Wydaje się jednak, że nie to było celem Érica-Emmanuela Schmitta, kiedy pisał "Dziecko Noego".

Stawia on przed nami małego Josepha. Chłopiec ma dopiero 7 lat i niedługo stanie się świadkiem największej niesprawiedliwości w dziejach narodu ludzkiego - eskalacji antysemityzmu. Pewnego dnia rodzice zostawiają go w mieszkaniu zaprzyjaźnionego hrabiostwa. Wracają jeszcze tylko na jedną noc, by się pożegnać. Joseph trafia do internatu ojca Ponsa, który w tajemnicy przed nazistami ukrywa kilkadziesiąt żydowskich dzieci. Rezolutny malec zaczyna podejrzewać, że nie jest zwykłym chłopcem, ale póki co jego religia bardzo mu ciąży. Czas zajmują mu wizyty u miejscowej aptekarki-ateistki, odkrywanie mrocznych tajemnic ojca Ponsa, dyskusje z o dziesięć lat starszym przyjacielem Rudim, którego Joseph z miejsca wziął pod swoją opiekę. Do tego sielskiego, wydawałoby się, świata przenikają tylko nieliczne epizody, ukazujące całą grozę sytuacji. A to Josephowi wymsknie się, że od miesięcy nie zjedli pełnego posiłku, a to gestapowcy zawitają do Żółtej Willi, a to ktoś usłyszy wiadomości z frontu. Niby epizody, a powodują przejmujący dreszcz.

Najważniejsze jest jednak, jak w wielu przypadkach, niewidoczne dla oczu. Wśród codziennych zajęć i obowiązków, wśród chwil zabawy i strachu rozgrywa się walka o przetrwanie. Nie chodzi tu o przetrwanie jednostek, celem jest zachowanie ciągłości kultury. Protagonista utworu, ojciec Pons, za wszelką cenę stara się, aby judaizm nie zniknął z powierzchni ziemi razem z milionami Żydów, zakatowanymi i zagazowanymi w obozach koncentracyjnych. Na drugi plan schodzą wyznania, religie i przekonania. Teraz ważne jest tylko jedno - trzeba ocalić cząstkę duszy świata przed kolejnym potopem. Trzeba znów zbudować Arkę i mozolnie gromadzić na niej dorobek wielu pokoleń. Trzeba płynąć i cierpliwie czekać, aż biały ptak pokoju przyniesie w dziobku zieloną gałązkę - znak, że wojna dobiegła końca. Kiedy ostatnia gołębica zaniesie do ostatniej Arki ostatnią gałązkę z ostatniego frontu, wtedy ostatni Noe będzie mógł zasnąć snem sprawiedliwego.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 9069
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: