Dodany: 05.07.2012 23:31|Autor: Rbit

Gra o polski tron, czyli o Przemyśle II historia


Nie będę owijał w bawełnę. Nie podobało mi się.

Zacznę od wyglądu. Cegła 750-stronicowa, okładka twarda z piękną pieczęcią, ale śnieżnobiała – łatwo pobrudzić. Obwoluta – ładny i symboliczny obraz króla opartego na mieczu, w objęciach orła. Tylko jest jeden problem. Co to za król? Przemysł II, o którym traktuje powieść? Chyba nie, przecież autorka wyraźnie opisuje jego włosy jako miodowe lub bursztynowe. Nijak mi to nie pasuje do ciemnowłosej postaci z obwoluty. No, chyba że miód był spadziowy, a bursztyn bardzo ciemny.

Niemądra i infantylna wydaje mi się strategia marketingowa, niczym z gier komputerowych dla nastolatków. Zwiastuny na YouTube fatalne. „Pierścień, który zmyje klątwę... Miecz, który skłóci śmiertelnych... Orzeł, który przebudzi królestwo”[1]. O co chodzi? (Żeby nie powiedzieć WTF!). Co za pierścień? Ten podarowany Jakubowi Śwince? A może jeden z dziewięciu, należących bynajmniej nie do Nazguli, lecz do księcia Henryka IV Probusa? Miecz skłóci śmiertelnych? A co? Nieśmiertelnych ma skłócić? Orzeł obudzi królestwo? A nie odwrotnie?

W treści – strasznie denerwujące wstawki pseudo-fantasy. Chodzi mi głównie o „żywe” znaki herbowe. Orły, lwy, gryfy i półsmoki. Z początku myślałem, że to tylko symbole uczuć bohaterów. Opisy nawet uzasadniały takie przypuszczenie. Niestety z czasem okazało się, że autorka traktuje je chyba serio (na przykład gdy Mściwój był z Przemysłem w Gąsawie, a Gryf poleciał nad las pokazać, gdzie onegdaj uciekał Leszek Biały). Przy okazji – z Kępna do Gąsawy kawał drogi, a autorka każe książętom wybrać się tam na „przejażdżkę”.

Pozostałe elementy „fantastyczne” mogą być. W końcu czym jest sugerowane przez Cherezińską pochodzenie arcybiskupa Świnki w porównaniu z tym, co zrobił Parnicki w „Robotnikach wezwanych o XI” (czyli z uznaniem św. Stanisława za syna zgwałconej przez Chrobrego Przecławy, a następnie wysłaniem go z wikingami za ocean do Tolteków, by został Quetzacoatlem)[2]... Pomysły takie jak wilkołak czy pachnąca liliami święta Kinga, choć czasami wydają się przesadne, są na miejscu, oddają stan umysłu średniowiecznych mieszkańców Europy.

Wkurzała mnie transkrypcja imion. Pal licho nieszczęsną Lukierdis, czyli Ludgardę. Ale Rikissa zamiast Ryksy? Albo chociaż Rychezy? Rozumiem, że zapewne są to wersje do przyjęcia, oparte na źródłach z epoki i bardziej zbliżone do oryginału. Ale ja się już przyzwyczaiłem i basta!

Wypada jeszcze napisać o fabule. W książkach historycznych zwykle z góry wiadomo, jak potoczą się najważniejsze wydarzenia. Tu z grubsza idzie to tak: są czasy rozbicia dzielnicowego w Polsce. Z czasem pojawia się dążenie do jednoczenia podzielonych ziem. Głównymi graczami stają się Przemysł II z Wielkopolski, Henryk IV Wrocławski i Wacław II z Czech. Koronę udaje się zdobyć Przemysłowi, który jednak kilka miesięcy później, w zapusty 1296 roku, zostaje zamordowany w Rogoźnie.

Jeśli chodzi o śmierć króla, autorka poszła na łatwiznę. Historycy spierają się od lat, kto stoi za zabójstwem, stworzyli przynajmniej kilka teorii. Zbyt wielu osobom zależało na tej śmierci, by przesądzać jednoznacznie. Z ciekawością zastanawiam się, do której teorii przychyli się Elżbieta Cherezińska, a ona... Zresztą sami przeczytajcie.

W sytuacji, gdy z grubsza wszystko wiemy o fabule, wielkiego znaczenia nabiera kreacja bohaterów. I tu mam kolejny powód do irytacji. No bo szlag mnie trafia, gdy czytam, co wyprawia powieściowy szwarccharakter, czyli Mechtylda Askańska. Utopiłbym kobietę w łyżce wody. Po drugie – postacie drugoplanowe. Są zbyt dobrze skonstruowane. Tak polubiłem sybarytę Mściwoja, kurdupla Władysława, zagłuszającą kaszlem chóry anielskie świętą Kingę, że chciałbym pobyć z nimi dłużej, więc powieść powinna mieć przynajmniej o 500 stron więcej.

Jeszcze kilka uwag odnośnie do języka. Rozumiem jego uwspółcześnianie (w końcu nie każdy jest Gołubiewem[3]), ale na miłość Boską, bohurt jest bohurtem, a nie „ustawką” („Zdawało się, że słyszy zgrzyt zębów i pękanie kości. Bohurt. To może się zdarzyć. Umówiona walka. Ustawka”[4]).

Przydałoby się też przyjrzeć pracy redaktorów. Jak mogli przepuścić taką powtórkę: „Dla niego więc bawiło się w ogrodzie ośmioro dzieci, Guta widziała tylko pięcioro”[5] i: „Pocałował żonę, pozdrowił ośmioro dzieci, choć ona widziała z nich tylko pięcioro”[6] - zaledwie 27 wersów niżej?

Wszystko, co napisałem do tej pory, to tak zwany pikuś. Najbardziej nie podobała mi się cała reszta. Zbyt ciekawa – nie mogłem oderwać się od lektury, a obowiązki czekały. Zbyt zachęcająca do przypomnienia sobie dziejów ojczystych i sięgnięcia do książek o rozbiciu dzielnicowym. A na koniec najbardziej wkurzyło mnie to, że będę musiał poczekać, zanim pani Cherezińska napisze dalszy ciąg. No i niepewność, czy będzie więcej pisać o mini-Władku, czy o jednej z najciekawszych postaci średniowiecza, jaką jest Ryksa Elżbieta, przez Czechów zwana Reiczką[7].

Na koniec me nerwy zszargało porównywanie w wielu recenzjach internetowych „Korony śniegu i krwi” do „Gry o tron” Martina. Przecież „Korona...” jest lepsza. Bo nasza i prawdziwa...

Uff. Wyrzuciłem to z siebie... Nie na moje zdrowie takie lektury.



---
[1] Elżbieta Cherezińska, „Korona śniegu i krwi”, wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2012, tekst z obwoluty.
[2] Zob. Robotnicy wezwani o XI (Parnicki Teodor)
[3] Zob. cykl Antoniego Gołubiewa „Bolesław Chrobry” (Bolesław Chrobry)
[4] Elżbieta Cherezińska, op. cit., str. 80.
[5] Ibidem, str. 713.
[6] Ibidem, str. 714.
[7] por. Ryksa Piastówna: Królowa Czech i Polski (Duczmal Małgorzata (Duczmal-Charyna Małgorzata))

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 18133
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 18
Użytkownik: agaciau 22.07.2012 23:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie będę owijał w bawełnę... | Rbit
Heh, Rbit, niezła recenzja. :)

Chętnie sięgnę po książkę. Co do redakcji, nie mam złudzeń - Zysk i s-ka dba tylko o - nomen omen - zysk. ;)
Użytkownik: Rbit 23.07.2012 11:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Heh, Rbit, niezła recenzj... | agaciau
Byłbym bardziej wyrozumiały dla redaktorów - w niniejszym przypadku byli to: Tadeusz Zysk we własnej osobie oraz pisarz, Jan Grzegorczyk.
Użytkownik: agaciau 23.07.2012 16:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłbym bardziej wyrozumia... | Rbit
Mam w domu kilka ich książek i niestety, nie powalają ani formą graficzną, ani redaktorską, a szkoda. Chociaż, prawdę pisząc, Zysk nie różni się tym za bardzo od wielu innych wydawnictw. ;)

A wracając do Twojej recenzji - wyszła Ci, że tak powiem. :)
Użytkownik: Malita 15.08.2012 20:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie będę owijał w bawełnę... | Rbit
No, to się nazywa wylanie żalów w wielkim stylu :)
Użytkownik: norge 15.08.2012 23:45 napisał(a):
Odpowiedź na: No, to się nazywa wylanie... | Malita
Z przujemnością preczytałam twoją recenzję. Raz, że jest ciekawa i dobra, dwa, że Elżbieta Cherezińska pisze książki "nie dla mnie". Sama zostałam kiedyś tu zbesztana, kiedy skrytykowałam jej "Sagę Sigrun" jako harlekinowatą, naiwną i "pod publiczkę". Nie przebrnęłam, nie dałam rady - więc bez trudu uwierzę, że i ta pozycja może budzić irytację :)
Użytkownik: feministula 26.08.2012 13:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie będę owijał w bawełnę... | Rbit
Dlaczego ktoś sięga po POWIEŚĆ (utwór LITERACKI), jeśli oczekuje historycznej pracy naukowej albo powieści reportażowej? Pytanie retoryczne. I jeszcze oczekiwanie, żeby szata graficzna książki odpowiadała jej treści. Dziecinne. Napiszcie lepszą powieść, jeśli umiecie. Do jej napisania nie wystarczy znajomośc faktów; wtedy każdy z nas mógłby być pisarzem. Co dla mnie jest najważniejsze w literaturze popularnej? Bohaterowie, z którymi nie chcę się rozstawać. Dla mnie ta książka (jak wszystkie powieści Cherezińskiej, a także Sapkowskiego, Kresa czy Łukjanienko -- bo tych pisarzy literatury popularnej znam i akurat w tym momencie jestem przywołać z pamięci) była wielką przyjemnością. Lubię ciepło książek tej autorki, jej troskę o szczegóły, o psychologię, dramaturgię, lubię to, że nie przeładowuje swoich światów istotami i zdarzeniami nadprzyrodzonymi. I jest to jedyna autorka polska (poza Gretkowską, kimś diametralnie różnym literacko), której opisy scen intymnych nie rażą mnie bylejakością i sztucznością rodem z porno czy innych pamiętników nimfomanek, narkomanek i całego zastępu nieszczęsnych wykolejonych. Cherezińska w rodzimej literaturze jest dla mnie równie wartościowym pisarzem co Reymont, Orzeszkowa czy Kraszewski, których pisarstwo swego czasu uwielbiałam. Do Państwa czytelników: może powinniście poczytać Sigrid Undset? Dostała Nobla, powinna się Wam podobać.
Użytkownik: Rbit 26.08.2012 22:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego ktoś sięga po PO... | feministula
Hm... Jeśli uważasz, że nie podobała mi się "Korona śniegu i krwi", przeczytaj recenzję raz jeszcze proszę. Całą i ze zrozumieniem. Zastanów się, co jest w niej ironią, a co nie. Znajdziesz nawet fragment o bohaterach, z którymi nie chcę się rozstawać.

Niemniej jednak w swej wypowiedzi poruszyłaś kilka bardzo ciekawych kwestii.

Po pierwsze: czy szata graficzna graficzna książki powinna odpowiadać jej treści? Moim zdaniem przynajmniej nie powinna wprowadzać w błąd. Akurat w książce Cherezińskiej wydaje się bardzo adekwatna, a czepiać się można tylko nieistotnych szczegółów.

Po drugie: czy krytykować książkę można tylko po napisaniu innej, lepszej? Negatywnie omawiać film po nakręceniu przez siebie lepszego? Krytykować zachowanie niegrzecznego dziecka tylko po wychowaniu ideału? Chyba zdajesz sobie sprawę, że uderzasz w podstawy istnienia Biblionetki?

Po trzecie: opisy scen intymnych. Moim zdaniem w "Grze w kości" wyszły chyba lepiej niż w "Koronie...", ale może wynikało to z tego, że łatwiej mi czytać o seksie dojrzałego faceta, jakim był Chrobry, niż o mizdrzeniu się do siebie bardzo młodych nastolatków (Przemysła II i Ludgardy).

Po czwarte wreszcie: pisarstwo Sigrid Undset. Już od dawna zamierzałem przeczytać coś z jej utworów. Polecasz coś szczególnie? Poza tym nie za bardzo rozumiem, dlaczego akurat jej dzieła polecasz do lektury czytelnikom Cherezińskiej.

Osobnym problemem jest, o ile dobrze zrozumiałem, definicja co jest, a co nie jest powieścią historyczną. Na ile pisarz powinien być wierny faktom znanym ze źródeł historycznych, a na ile może strony powieści wypełnić wydarzeniami fikcyjnymi. Akurat Cherezinska należy do autorów zwracających baczną uwagę na historię i raczej nie znajdzie się w jej książkach poważnych błędów faktograficznych (przynajmniej w przeczytanych przeze mnie dwóch dotyczących Piastów).
Użytkownik: Tarnina 13.11.2012 18:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm... Jeśli uważasz, że n... | Rbit
Rbit, bardzo rozbawiła mnie Twoja recenzja :). Świetnie napisane! Choć być może warstwa ironii była jednak zbyt gruba, bo, jak widać, intencja autora nie trafiła do wszystkich czytających.

Ja też jestem fanką "Korony" (i prawdopodobnie Cherezińskiej w ogóle). Myślę, że w swojej klasie, tzn. literatury jak najbardziej popularnej, jest naprawdę świetna. Pochłonęłam ją jednym haustem i żałowałam, że tak krótko to trwało. Jest świetnym czytadłem (w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa), zapewnia rozrywkę, a przy tym zupełnie niepostrzeżenie i bezboleśnie rozbudza w czytelniku zainteresowanie historią własnego kraju. Przyznam się, że choć w szkole zawsze byłam wzorową uczennicą, istnienie króla Przemysła II jakoś umknęło mojej uwadze (być może umknęło też uwadze mojej nauczycielki). Dlatego dziękuję Elżbiecie Cherezińskiej, że w tak fascynujący sposób wypełniła tę lukę w mojej edukacji historycznej.
Użytkownik: Rbit 14.11.2012 07:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Rbit, bardzo rozbawiła mn... | Tarnina
Dziękuję i za miłe słowa i za odczytanie recenzji zgodnie z moimi intencjami.
Z tą warstwą ironii to bywa i tak, że ktoś mnie zapytał "to w końcu podobało Ci się, czy nie, bo nie rozumiem".
Widocznie mam mętny styl :)

Widzę, że jesteś "nowa" w Biblionetce. Życzę Ci wielu miłych chwil spędzonych tutaj i zapraszam do aktywności.
Użytkownik: norge 02.01.2013 14:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję i za miłe słowa ... | Rbit
Hi, hi, dopiero teraz, po przeczytaniu "Korony..." zrozumiałam wymowę twojej recenzji. Mam tak samo :) Czytałam jak zaczarowana mimo, że irytowały mnie różne rzeczy. Te wymienione przez ciebie też.
Użytkownik: Nixx 24.10.2012 20:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego ktoś sięga po PO... | feministula
Jeśli sięgam po powieść, oczekuję, że autor mnie wciągnie w świat, który trzyma się reguł określonych przez niego na przyzwoitym poziomie. Nie oszukujmy się, reklama tej książki sugeruje, że jest to powieść w realiach historii średniowiecznej Polski, z elementami fantasy. Nawet science-fiction czy fantasy muszą mieć spójny świat, na który składa się stylizacja językowa, tło i obyczajowość.
Tutaj tego nie ma. Nie masz żadnej stylizacji językowej poza kilkoma nazwami rekwizytów czy imionami bohaterów. Ja w ogóle nie czułam, że jestem w średniowieczu, przynajmniej takim, jakie znam z opracowań naukowych czy sztuki. Bohaterowie są do bólu współcześni, tylko "udają", że są postaciami sprzed tysiąca lat. Brakuje im ówczesnej mentalności. Mnie osobiście to razi.
Psychologii tutaj nie ma żadnej - postacie są jednoznaczne, płaskie, brak im ambiwalencji i w zasadzie każda jedna jest taka sama jak pozostałe. Nie mają cech charakterystycznych poza imionami. Psychologia? To nie jest powieść, w której bohaterowie zaczynają żyć własnym życiem i porywają wyobraźnię. Nawet ich awatary w postaci ożywionych zwierząt herbowych notorycznie robią to samo: poruszają się... Ot i cała fantasy. A przepraszam, była jeszcze świętość Kingi, sygnalizowana zapachem i aurą. Cóż, faktycznie największą zaletą tej książki są opisy sytuacji erotycznych.
Tło historyczne jest tak nudnie przedstawione, że właściwie nie chce mi się dalej tego czytać. Do tego roi się tam od sytuacji, które zwyczajnie do średniowiecza nie pasują (np. jedna z dwórek Lukardis, stawia przed nią lustro - luster wtedy nie było, to raz, dwa, cytuje przy okazji tekst z Królewny Śnieżki "Lustereczko, lustereczko..." - ciekawe, gdzie to miała okazję poznać Braci Grimm?) Teraz, po tej lekturze doceniam w pełni trylogię husycką Sapkowskiego i rozumiem dlaczego ludzie porównują Koronę bardziej do Martina a nie do ASa...Rzeczywiście, Martin to podobna jakość, tylko z lepszym warsztatem literackim.
Do mnie ta książka nie trafiła w ogóle, jest to kolejna pozycja Cherezińskiej, która mnie zniesmaczyła i chyba ostatnia w ogóle. Zwykłe, mało ambitne czytadło, idące w ilość a nie w jakość. Jeśli kogoś pasjonuje polityka i władza, niekoniecznie ozdobiona tanim warsztatem literackim, niech sięgnie po wiele dojrzalszego Nienackiego - Dagome Iudex.
Argument, że powinniśmy pisać lepsze powieści, skoro tę krytykujemy jest właśnie dziecinny - autorka wydała książkę i każdy ma prawo napisać jakie ma względem niej odczucia. Ochy i achy nie są obowiązkowe.
Użytkownik: laraa 28.10.2012 13:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli sięgam po powieść, ... | Nixx
"Lustro należy do jednych z najstarszych wynalazków ludzkiej cywilizacji. Jako zwierciadła interpretuje się już szlifowane kamienie pochodzące z epoki paleolitu. W epoce starożytnej upowszechniły się zwierciadła z polerowanego metalu np. brązu, ołowiu, srebra. One też dominowały przez większość średniowiecza, mimo że już w I w. n.e. Rzymianie odkryli technologię wytwarzania luster szklanych. Została ona zapomniana na kilkaset lat i zapewne dopiero w XIII wieku ponownie trafiła do Europy." - z wikipedii
Więc Ludgarda na szczęście mogła się przeglądać w lustrze.
Użytkownik: Nixx 29.10.2012 00:12 napisał(a):
Odpowiedź na: "Lustro należy do jednych... | laraa
Jeśli cytujesz, cytuj całość. Dalej jest napisane:

"W świecie chrześcijańskim lustra szklane upowszechniły się u schyłku średniowiecza."

Schyłek średniowiecza to nie XIII wiek - bardziej XV. Lukardis mogła co najwyżej przeglądać się w wypolerowanym kawałku metalu, a nie szkle.
Szczerze wątpię, by p. Cherezińska rozmyślała o lustrach i ich występowaniu w XIII wieku, pchając do fabuły (prawdopodobnie również nieświadomie) - wierszyk, z bajki, która powstała w XIX wieku.

Może się czepiam tych luster i bajek, ale dla mnie ta powieść poza szkieletem historycznym, nie ma nic wspólnego ze średniowieczem bo autorka nie wczuła się w klimat ówczesnej mentalności i obyczajowości. Ale rozumiem, że komuś się tak podoba, każdy ma inne konteksty odbioru takich książek.
Użytkownik: krasnal 29.09.2013 22:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli cytujesz, cytuj cał... | Nixx
Ja odbieram "pchanie wierszyka z XIX wieku" jako smaczek, żarcik - jak emanującą zapachem lilii Kingę:) Pasuje mi to do przyjętej konwencji, zgodnie z którą autorka nie archaizuje języka, wstawia wręcz współczesne przekleństwa - i jest to konsekwentne. Rzeczywiście, trudno powiedzieć, że autorka wczuła się w średniowieczną mentalność, ale też nie mam wrażenia, by takie było założenie. Raczej chodziło o napisanie ciekawej, krwistej opowieści na kanwie dziejów Polski. O pokazanie - proszę bardzo, my też mamy kawał barwnej historii, że i niezłą przygodówkę można z tego zrobić!;) W ogóle sporo elementów powieści jest potraktowanych z przymrużeniem oka - co mi się akurat bardzo podoba:)
Użytkownik: hydrabi 10.10.2013 22:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli cytujesz, cytuj cał... | Nixx
Mnie zastanowił fragment jak Przemysł włożył rękę pod spódnicę służce i zastanawiał się czy ona ma bieliznę. Ekspertem nie jestem a coś czytałem, że w średniowieczu bielizny nie nosili. Od tamtej pory ta sprawa mnie nurtuje...
Użytkownik: emkawu 29.10.2012 11:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie będę owijał w bawełnę... | Rbit
Dzięki rozważaniom na temat luster zwróciłam uwagę na tę recenzję, bardzo zgrabnie napisaną, a powieść zaintrygowała mnie na tyle, że powędrowała do schowka.

Czytałam dotąd tylko jedną książkę Cherezińskiej, zupełnie inną (Byłam sekretarką Rumkowskiego: Dzienniki Etki Daum (Cherezińska Elżbieta)). Wspomnienia mam dobre - na tyle dobre, na ile umożliwia to ponura tematyka, do warsztatu i troski o realia nie mam zarzutów. Ciekawa jestem, jak autorka radzi sobie z inną epoką.
Użytkownik: Jabłonka 29.10.2012 18:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie będę owijał w bawełnę... | Rbit
Świetna recenzja :) I choć zraziłam się do Pani Cherezińskiej, to chyba spróbuję i poczytam...
Użytkownik: Monika.W 06.07.2015 19:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie będę owijał w bawełnę... | Rbit
I po 3 latach ja doceniłam Koronę. Najbardziej irytujące jest rzeczywiście to, że za mało o świętej Kindze i jej równie świętym mężu oraz o Władku Karle. Polubiłam ich bardzo.

Skojarzenia z Robotnikami Parnickiego miałam cały czas, zwłaszcza przy wszystkich historiach o Bezprymie, który u Parnickiego jednak dostał lepszą rolę w historii. Ciekawe jest to, jak mało wiemy o tamtych czasach, pewnie tylko głównie informacje i zręby historii. A tylu rzeczy nie wiemy i możemy sobie dopowiadać.

A żywe znaki herbowe spodobały mi się. I już wiadomo, skąd się wziął skamieniały lew...


No i przełamałam moją niechęć do Cherezińskiej po Legionie, który jest fatalnie napisany i zmarnował wielki temat. Cherezińska umie pisać. To z całą pewnością wychodzi jej sprawnie.


PS. Wolę jednak Parnickiego...
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: