Dodany: 28.06.2012 15:32|Autor: mb1inez

Zali, jeno i snadź


Powodowała mną zwykła ciekawość. Dotąd nie łączyłam Reymonta z powieścią grozy, a jak się okazało – zupełnie niesłusznie. Zresztą "Wampir" nie jest klasycznym reprezentantem gatunku. Można go potraktować dosłownie lub jako zobrazowanie niebezpiecznej iluzji. Interpretacja zależy od czytelnika i od jego wiary lub niewiary w świat zjawisk nadprzyrodzonych. Jednego możemy być pewni: powieść jest hołdem złożonym drugiej (po pisaniu) pasji Reymonta – spirytyzmowi.

Londyn. Początek XX wieku. Zenon, polski pisarz od przeszło dziesięciu lat mieszkający z dala od ojczyzny, wciąż czuje się tu intruzem. Londyn to miasto nieprzyjazne, brudne, odstraszające aurą:

"[…] ulice były prawie puste i głuche, czerniały niskimi tunelami, przywalone mgłą, która niby wata zdjęta z opatrunków, przeropiała, unurzana w jakiejś strasznej cieczy, ociekająca, zwalała się gąbczastymi kłębami coraz niżej w ulice, zalewała domy, topiła w brudnej fali miasto całe"[1].

Na tle tego po mistrzowsku skreślonego pejzażu dzieją się rzeczy nieprawdopodobne, straszne, wywołujące dreszcz na plecach. Na seansach spirytystycznych fruwają stoliki, ludzie popadają w hipnotyczne omdlenia lub widzą swojego odłączonego w czasie medytacji sobowtóra. Nocą za ścianą słychać tajemnicze głosy i grę na fortepianie. Oniryczny i wilgotny Londyn sprawie, że nasiąkamy tą niesamowitością jak gąbka i popadamy w stan równie hipnotycznego przekonania, iż na początku ubiegłego wieku kontakt ludzi i duchów był czymś naturalnym. Czy aby na pewno?

Kluczem do interpretacji wydarzeń jest Zenon. Można w nim widzieć człowieka, który - mimo że zakochany w innej, ateista, podejrzliwie odnoszący się do całego spirytystycznego zamieszania - dał się opętać kobiecie będącej uosobieniem demona-wampira, kapłance samego Bafometa. Opętanie okazało się silniejsze niż jego wola i nie umiał mu się przeciwstawić. Nie było dla niego ratunku. Ale Zenon równie dobrze mógł być po prostu młodym, zagubionym mężczyzną, którego podświadomie zżerała tęsknota za domem, przez co Londyn stał się dla niego synonimem zła i niedoli. Nie wiedział, czego chce i w co wierzy. Próbował ułożyć sobie życie, związał się z damą, a uwiodła go "femme fatale", która skradła go światu i doprowadziła do stanu graniczącego z szaleństwem, wysysając z niego wszystkie życiodajne soki. Jak wampir. Sam Reymont podpowiada nam, jak rozumie postać wampira:

"Orły muszą brać swój lot wysoko, ponad ziemią, z dala od spraw codziennych. Żona dla prawdziwego artysty jest złem, niszczącym demonem, jest jego wampirem"[2].

Książka niesamowita w dorobku pisarza. Jest owocem jego pobytu w Londynie i wyrazem fascynacji epoki okultyzmem. Napisana została charakterystycznym dla Reymonta językiem: obrazowym, złożonym, miejscami patetycznym. Dlatego powieść polecam raczej miłośnikom literatury pięknej niż wielbicielom horrorów. Szkoda tylko, że czasami pisarz nie ugryzł się w język i nie pozbawił nas swojej opinii w sprawach bieżącej polityki. Dla niektórych będzie to oddaniem ducha epoki, dla mnie było zbędnym i psującym całokształt dodatkiem.

Powieść zdecydowanie na długie, jesienno-zimowe wieczory.



---
[1] Władysław St. Reymont, "Wampir", wyd. Książka i Wiedza, Warszawa 1986, s. 29.
[2] Tamże, s. 235
.

[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 988
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: