Dodany: 25.06.2012 16:12|Autor: AnnRK

Muza Lewisa Carrolla, czyli „Alicja w krainie rzeczywistości”


Zdarza Wam się, że czytając jakąś książkę zastanawiacie się nad tym, skąd przyszedł autorowi do głowy taki, a nie inny pomysł, czy sugerował się wydarzeniami, w których uczestniczył, historiami, które zna, czy inspirowały go postacie ludzi spotykanych na co dzień? Każdy z nas jest bohaterem swojej opowieści. Co może sprawić, że staniemy się inspiracją również dla innych?

Melanie Benjamin wybrała się kiedyś na wystawę „Dreaming In Pictures: The Photograpfy of Lewis Caroll” (Marzenia w obrazach: Fotografie Lewisa Carolla). Tam ze zdumieniem odkryła, że Carroll był nie tylko autorem „Alicji w Krainie Czarów”, ale także fotografem – autorem wielu zdjęć, głównie małych dziewczynek. Na jednym z nich znalazła podobiznę Alicji Liddell, która stała się pierwowzorem powieściowej postaci. Okazało się, że Alicja mieszkała w sąsiedztwie Carolla i mimo dużej różnicy wieku (autor był od kilkuletniej dziewczynki starszy o jakieś 20 lat) łączyła ich bliska przyjaźń.

Na początku lipca 1862 roku, podczas wycieczki łodzią po Tamizie, Charles Lutwitge Dodgson, wykładowca matematyki, znany nam jako Lewis Carroll, zabawiał trzy dziewczynki opowieścią o niesamowitych przygodach ich rówieśniczki, której dał na imię Alicja. Obecna na wyprawie panienka Liddell wymogła na Dodgsonie obietnicę, że spisze on tę historię. Rok po tym, jak powstała pierwsza, nieopublikowana jeszcze wersja tekstu, przyjaźń Alicji i matematyka nagle się urwała. Dlaczego? Na to pytanie autorka próbuje znaleźć odpowiedź w swej powieści „Alicja w krainie rzeczywistości”.

Książkę przeczytałam jednym tchem. Zafascynował mnie świat drugiej połowy XIX wieku, świat konwenansów, zasad, zależności, układów, świat dżentelmenów i intrygantów, sztywnych, wielowarstwowych sukien i młodych dam wkraczających na salony. Zafascynowała mnie również sama postać Alicji, siedmioletniej dziewczynki, której niełatwo było poskromić własną energię i wczuć się w rolę dobrze ułożonej małej damy.

„I rzuciłam się do biegu. Podskakiwałam, kopałam leżące gałązki, a one drapały mnie lekko po łydkach. Obejmowałam drzewa, przywierałam do nich, wirowałam dokoła, trzymając się pnia jedną ręką; czułam dotyk szorstkiej kory, darłam o nią i tak już porozrywaną sukienkę. Biegałam dokoła jak szalona, rozkoszując się wolnością – mogłam wysoko podnosić nogi, bo nie przeszkadzały mi żadne halki, mogłam szybko biegać, bo nie ściskała mnie w talii sukienka! Mogłam oddychać swobodnie, głęboko!”*.

Wyobraziłam sobie tę scenę, tę radość i jakoś tak ciepło mi się zrobiło na sercu. Czyż można się dziwić świadkowi tego zdarzenia, że w małej Alicji dostrzegł muzę?

„Alicja w krainie rzeczywistości” nie jest biografią Lewisa Carrolla ani Alicji Liddell. W znajdującym się na końcu książki tekście „Od Autorki” Melanie Benjamin wymienia prawdziwe wydarzenia, na których oparła swoją opowieść. Luki w tych wydarzeniach wypełniła tym, co podszepnęła jej wyobraźnia. „Alicja w krainie rzeczywistości” jest próbą stworzenia własnej, całkiem udanej, wersji tajemniczej historii.



---
* Melanie Benjamin, „Alicja w krainie rzeczywistości”, przeł. Irena Kołodziej, Maria Rei, wyd. Amber, 2010, s. 64.


[Recenzję wcześniej opublikowałam na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1206
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: