"Dziewczyna ze śniegiem we włosach"
Powieść kryminalna Ninni Schulman "Dziewczyna ze śniegiem we włosach" została okrzyknięta szwedzkim debiutem roku 2010. Teraz za sprawą Wydawnictwa Amber polscy czytelnicy otrzymali możliwość poznania twórczości szwedzkiej autorki.
"Dziewczyna ze śniegiem we włosach" opowiada historię Magdaleny Hansson, dziennikarki, która po rozwodzie postanawia wrócić do rodzinnego miasteczka i tam wychowywać synka. Rozpoczyna pracę w miejscowej gazecie, nastawiona na pisanie artykułów o codziennych, błahych sprawach Hagfors. Jednak spokój trwa zaledwie kilka dni. Po imprezie sylwestrowej siedemnastoletnia Hedda nie wraca do domu. Policja rozpoczyna poszukiwania. Wkrótce odnalezione zostają zwłoki młodej dziewczyny. Czy to Hedda? I co się stało? W toku śledztwa policyjnego i dziennikarskiego zaczynają wychodzić na jaw tajemnice mieszkańców Hagfors.
Z okładki książki woła do nas zdanie: "Taką powieść chciałaby napisać Camilla Läckberg"*. Wątpię, czy Läckberg chciałaby napisać akurat taką powieść, jej książki są bardzo dobre i ja bym w nich nic nie zmieniała. Powieść Schulman ma z książkami Läckberg jedną wspólną cechę. Jej akcja rozgrywa się w małym miasteczku. Natomiast cała reszta?! Po kilkunastu stronach zaczęłam czuć, że mam déjà vu. Skąd ja znam tę historię? I nagle trach! No jasne, Magdalena Hansson to wypisz wymaluj Annika Bengtzon z powieści Lizy Marklund. Cechy wspólne: dociekliwe dziennikarki, dążące do prawdy bez względu na własne bezpieczeństwo; rozwódki z małym dzieckiem (dziećmi); obie mają problemy z facetami; obie wychowały się w małych miejscowościach. Różnica jest jedna. Annika mieszka cały czas w Sztokholmie, natomiast Magdalena wyprowadziła się z niego tuż po rozwodzie.
Mimo tak wielu podobieństw, powieść Schulman jest napisana w zupełnie innym stylu. Magda nie jest tak denerwująca jak Annika. Ma problemy z byłym mężem, ale nie są one tak eksponowane, jak w powieściach Marklund. Stara się zacząć życie od nowa, choć w znanym sobie dobrze miejscu i u boku przyjaciół z lat młodości. Ponadto intryga prowadzona dwutorowo z zupełnie zaskakującym zakończeniem jest czymś nowym dla kogoś takiego jak ja, nałogowego czytelnika skandynawskich kryminałów, który w połowie książki wie już, kto jest mordercą. Tutaj, muszę przyznać, wykrycie mordercy całkowicie mnie zaskoczyło, bo nic nie wskazywało na tę właśnie osobę. Inna sprawa, że książkę czyta się bardzo dobrze, lekko i szybko, co sprawia, że czytelnik nie ma czasu zastanowić się, kto zabił. Dla mnie wadą była właśnie ta lekkość. "Dziewczyna ze śniegiem we włosach" nie trzyma w napięciu. Nawet gdy wzrasta tempo akcji, co w wydawałoby się sennym Hagfors jest niemożliwe i nienaturalne, nie odczuwałam przyspieszonego bicia serca i nie czekałam w napięciu, co się stanie dalej.
Podsumowując, powieść nie powaliła mnie na kolana, zdecydowanie wolę Läckberg czy nawet Edwardsona - bo, nie ukrywajmy, porównań nie da się uniknąć - aczkolwiek miło mi się ją czytało. Tylko pytanie brzmi, czy "miło" to przysłówek, który powinien określać kryminał?
---
* Ninni Schulman, "Dziewczyna ze śniegiem we włosach", wyd. Amber, Warszawa 2012, tekst z okładki.
[Recenzja opublikowana także na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.