Dodany: 22.06.2012 19:49|Autor: Que_Sabe

Prosto między oczy


Świetna, mocna książka, do bólu szczera i do bólu prawdziwa. Autorka wali nas prosto między oczy, a jej cios jest pełen gniewu i buntu. Przy czym zaznaczyć trzeba, że ów gniew jest jak najbardziej uzasadniony.

Narratorką „Miłości od ostatniego wejrzenia” jest kobieta, która zabiła męża. I która była tego męża wieloletnią ofiarą, bitą pięściami, kantem dłoni, sprzączką paska. Wiele w tej powieści przemocy wobec kobiet, ale nie o nią tu tak naprawdę chodzi. Istotniejszy jest problem poczucia winy, które jest w kobiety wbudowane przez wychowanie w męskiej kulturze. Bo patriarchalni mężczyźni robią złe rzeczy kobietom, ale nie dlatego, że są źli. Oni to robią, bo kobiety ich do tego prowokują. I kobiety w to wierzą. I robią wszystko, by nie prowokować, by być taką, jak trzeba, by zasłużyć na lepsze traktowanie. Patriarchat, kultura androcentryczna, funkcjonuje dzięki domniemaniu winy kobiet, które już na starcie są spalone. W książce Vedrany Rudan widać to między innymi w obrazie dojrzewającej bohaterki, która od chwili, gdy zaczynają rosnąć jej piersi, zaczyna być przez ojca nazywana kurwą i regularnie bita. Nie dlatego, że się puszcza, nie, skąd. Dlatego, że ma cycki, a one mogą jakiegoś faceta sprowokować do nieprzyzwoitych słów czy gestów. I to będzie jej wina.

Mimo iż „Miłość od ostatniego wejrzenia” poświęcona jest typowo kobiecej problematyce, nie jest prozą feministyczną, a jeśli nawet, to w bardzo przewrotny sposób. Narratorka stwierdza wprost: „Nie zawsze widzę siebie tylko (…) jako kobietę. Nie myślę ciągle, że krocze to mój dowód tożsamości, że jestem czyjąś siostrą i częścią połowy ludzkości. Jestem kobietą, jesteś kobietą, jesteśmy siostrami, jesteśmy takie same. Drogie siostry, nigdy nie zjawiłabym się na waszym spotkaniu na szczycie. (…) To, że mam cipę, nic o mnie nie mówi”[1].

Bohaterka „Miłości...” prócz poczucia winy, zaszczepionego w procesie wychowania, ma także poczucie, że musi upolować samca: „Wtedy myślałam, że trzeba złapać mężczyznę. Że do szczęścia potrzebny jest mąż i dziecięcy wózek. Byłam przekonana, że krocząc u boku męża, nie mężczyzny, męża, poczuję się pewna siebie i stanę się szczęśliwą kobietą. Obiektywnie szczęśliwą”[2].

Żywiąc takie przekonanie, bohaterka robi różne głupie rzeczy, by na męża zasłużyć. Robi je latami, a on wciąż i wciąż nie jest zadowolony, ona ciągle jest nie taka jak trzeba, a on ciągle musi ją za to bić. „To dla mnie nie do zniesienia. Jeśli złe jest to, co jest moją istotą, jeśli nie jestem wartościowa przez to, kim jestem, jak mogę być wartościowa? Dlaczego jestem wartościowa, tylko jeśli jestem tym, kim nie jestem? Jeśli jestem nic niewarta, gdy jestem tym, kim jestem, a nie mogę stać się tym, kim nie jestem, czy jestem kimś, kto jest coś wart? Czy też jestem niczym?”[3].

Bohaterka powieści nie jest święta, robi różne głupie i złe rzeczy, sama będąc krzywdzona - nie oszczędza innych, ale to wszystko czyni z niej jedynie człowieka z krwi i kości. To, że momentami może wydać się odstręczającą babą, nie powinno zrazić dojrzałych czytelników, którzy nie mają złudzeń co do ludzi i co do świata, w jakim żyją. I nie powinien ich także razić język – może i jest trochę wulgarny, ale ta wulgarność świetnie wyraża pasję, która tkwi w tej prozie. Zresztą „mięsistość” języka jest, moim zdaniem, ogromną zaletą tej książki, pruderia zabiłaby prawdziwość tekstu, który bez ogródek i fałszywego wstydu obnaża ludzką nędzę i brzydotę – zarówno fizyczną, jak i emocjonalną.



---
[1] Vedrana Rudan, „Miłość od ostatniego wejrzenia”, przeł. Marta Dobrowolska-Kierył, wyd. Drzewo Babel, 2005, s. 221.
[2] Tamże, s. 46.
[3] Tamże, s. 141-142.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2289
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Szeba 23.06.2012 14:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna, mocna książka, d... | Que_Sabe
"To, że mam cipę, nic o mnie nie mówi" oznacza "nie różnię się niczym od innych, nie różnię się niczym od mężczyzn, więc dlaczego niby ktoś miałby mnie inaczej od nich traktować? dlaczego gorzej? dlaczego jak psa, dlaczego bić?" - to wcale nie przewrotnie feministyczne jest.

To nie krytyka, bo cały tekst jest dobry, zauważam jedynie, jak różnie różni ludzie mogą rozumieć te same rzeczy.

To, że narratorka-bohaterka coś stwierdza, nie znaczy też, że stwierdza to powieść-autor. Autorka kreuje bohaterkę, a jeśli robi to dobrze i postać jest spójna, nawet w swoim rozedrganiu, ale zaplanowanym dla bohaterki, czyli właściwie jeśli kreacja jest spójna, to... trzeba uważać, bo można stracić dystans ;) Pułapki dobrej literatury?
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: