Dodany: 14.08.2007 00:11|Autor: miłośniczka

Książki i okolice> Książki w ogóle

Małe nieporozumienia, czyli kiedy pisarz sam nie wie, do czego dąży


Bywa i tak! :)

Dlatego pomyślałam, że warto byłoby założyć taki temat na forum i dzielić się z innymi biblioNETkowiczami tymi małymi "rozśmieszaczami", jakie od czasu do czasu przydarzają się i najwybitniejszym! :)

A oto, jak wspaniały Walter Scott w swej powieści "Kenilworth" troszkę się zagalopował i sam już nie wiedział, jaką porę dnia właśnie opisuje - bo czyż dzień i noc to nie jedno i to samo? :D:D:D

"DZIEŃ był parny. Miły wietrzyk NOCNY był jak powiew wachlarza młodej damy. Ptaki, zwabione zacisznym ustroniem, wiosną jeszcze usłały sobie gniazda w gaju, a teraz, nagradzając DZIENNE milczenie, napełniały powietrze śpiewem, nucąc głośno lub kwiląc żałośnie, to znowu łącząc swe głosy w jedną wesołą pieśń, która zdawała się wyrażać ich zachwyt nad pięknem i ciszą natury.
Rozmyślając o innych rzeczach niż fontanny, ŚWIATŁO KSIĘŻYCA czy śpiew słowików (...)".
/Walter Scott, "Kenilworth", wyd, Łódzkie, 1967/
:D
Wyświetleń: 20026
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 46
Użytkownik: miłośniczka 14.08.2007 00:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Bywa i tak! :) Dlatego... | miłośniczka
Niby to nawet logiczne jest, ale uśmiałąm się co niemiara!!! :D
Użytkownik: misiak297 14.08.2007 00:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Niby to nawet logiczne je... | miłośniczka
W Jeżycjadzie jest pełno błędów rzeczowych. Ktoś je chyba nawet wymieniał... Ja pamiętam jeden. Wiek Tosi Kowalikowej mi się nie zgadzał. Raz w "Kłamczusze" było że ma lat 30, a raz, że 32

W początku "Ojca Goriot" występuje właścicielka pensjonatu pani Voquer, która prowadzi swój przybytek od lat trzydziestu. I na kolejnej stronie pada zdanie w rodzaju, że miała lat trzydzieści osiem, choć przyznawała się tylko do trzydziestu pięciu. Musiała być bardzo zaradna, skoro już w wieku ośmiu lat prowadziła pensjonat...

W "Lalce" Prusa są podane dwie przyczyny śmierci Małgorzaty Minclowej i chyba obie się wzajemnie wykluczają. Jedną było wtarcie w siebie za dużej ilości maści upiększającej, ale drugą... Niech mnie ktoś oświeci!
Użytkownik: apolinary 14.08.2007 07:49 napisał(a):
Odpowiedź na: W Jeżycjadzie jest pełno ... | misiak297
Ten "błąd" wytykano Prusowi już za jego życia i on sam się do niego ustosunkowywał. Chodzi o to, że informacje o śmierci pierwszej żony Wokulskiego pojawiają się, owszem dwukrotnie, lecz w jednym przypadku wypowiada się na ten temat Rzecki, zaś w drugim opowiada o tym jego kompan przy kuflu z piwem (nie pamiętam jego nazwiska). Idea była taka, że Rzecki, jako przyjaciel Wokulskiego jest osobą bardziej wiarygodną niż ów plotkarz i tym sposobem, zalecając swoim krytykom uważniejszą lekturę, Prus utarł im nosa.
Użytkownik: misiak297 14.08.2007 12:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Ten "błąd" wyty... | apolinary
Rzecki mówi o ile dobrze pamiętam o tej maści upiększającej. A pamiętasz może tę przyczynę "kufelną"? Wyleciała mi z głowy.
Użytkownik: apolinary 14.08.2007 19:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzecki mówi o ile dobrze ... | misiak297
Cytuję z podręcznika Józefa Bachórza "Pozytywizm" (Wyd. STENTOR, W-wa 1999, s. 139):
"(...) w tomie I wspomina się, że taż małżonka [Wokulskiego: przyp. mój] zmarła, bo czymś się objadła, a w tomie drugim - bo wysmarowała się 'jakimś odmładzającym likworem'.
Prus zareagował na wypowiedź Świętochowskiego nerwowo i odpowiedział pełnym ironii 'Słówkiem o krytyce pozytywnej'. Zarzucał recenzentowi niekompetencję, a o sprawie przyczyn zgonu pani Małgorzaty napisał:
'Otwieram książkę i widzę, że o śmierci żony Wokulskiego <z przejedzenia> mówi w I tomie radca Węgrowicz, plotkarz, który nie znał nieboszczki [...]. Zaś o jej śmierci z powodu <wysmarowania się odmładzającymi likworami> mówi Rzecki, który ją znał dobrze [...]. Tamten powtarzał pogłoskę, ten wspomniał o fakcie... Gdzie więc <sprzeczność> skutkiem braku planu?'".
A tak kompletnie nawiasem mówiąc, to podręcznik Bachórza jest kapitalny, ok. 1 000 000 razy lepszy od "oficjalnego", z Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych, przynajmniej jeśli chodzi o stan rzeczy z "moich czasów", czyli sprzed ok., hm... 8 lat.
Użytkownik: miłośniczka 14.08.2007 12:32 napisał(a):
Odpowiedź na: W Jeżycjadzie jest pełno ... | misiak297
A z tego błędu w "Ojcu Goriot" śmialiśmy się podczas omawiania lektury na języku polskim. :-)
Użytkownik: veverica 14.08.2007 13:31 napisał(a):
Odpowiedź na: W Jeżycjadzie jest pełno ... | misiak297
Misiaku, w moim wydaniu jest tak:
"Od tego dnia pani Vauquer z domu Conflans, która miała lat czterdzieści osiem, ale przyznawała się do trzydziestu dziewięciu, powzięła myśl."
Czyli jednak mogła prowadzić pensjonat od trzydziestu lat, na upartego;)
A "Ojca Goriot" właśnie czytam, w ramach przeplatania literatury współczesnej klasyką...
Użytkownik: misiak297 14.08.2007 14:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku, w moim wydaniu j... | veverica
Ej, przysiągłbym, że u mnie jest trzydzieści osiem i dwudziestu dziewięciu... Przy okazji sprawdzę to jeszcze raz, jak będę miał znowu Balzaka pod ręką. Możliwe że machnęli się w druku czy co?

Popieram przeplatanie współczesnej z klasyką:)
Użytkownik: Ysobeth nha Ana 14.08.2007 14:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Ej, przysiągłbym, że u mn... | misiak297
Lepiej byłoby sprawdzić w oryginale, bo z nuż... tłumacz poprawił? ;-)
Użytkownik: misiak297 14.08.2007 14:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Lepiej byłoby sprawdzić w... | Ysobeth nha Ana
Ale ja francuskiego znam tyle co dzień dobry do widzenia dziękuję i żar pan żur:D

a i jeszcze kocham Cię. Ale to umiem nawet po chińsku:D
Użytkownik: Vemona 14.08.2007 14:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale ja francuskiego znam ... | misiak297
A jak to będzie po chińsku?? :P
Użytkownik: misiak297 14.08.2007 15:08 napisał(a):
Odpowiedź na: A jak to będzie po chińsk... | Vemona
fonetcznie: łaj ni. Pytałem gdy poznałem jedną Chinkę. Mój krotochwilny kolega powiedział, że u nas mówi się na kocham cię "łaj no". Była zachwycona tym podobieństwem międzynarodowym, a ja nie wyprowadzałem jej z błędu:)
Użytkownik: hburdon 14.08.2007 17:09 napisał(a):
Odpowiedź na: fonetcznie: łaj ni. Pytał... | misiak297
Tylko uważaj, bo jeśli Chinka miała poczucie humoru podobne do twojego kolegi, to możesz się komuś ostro narazić...
Użytkownik: misiak297 14.08.2007 22:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Tylko uważaj, bo jeśli Ch... | hburdon
Ten sam kolega na tym samym wyjeździe ośmieszył się wobec kilku Francuzek. Wmówili mu francuscy koledzy, że wyrażenie oznaczające po francusku "Jestem gejem" znaczy "kocham cię". Kolega spróbował parę razy... dziewczyn mu od tego nie przybyło. A o swojej pomyłce dowiedział się już po paru próbach...:)
Użytkownik: emkawu 14.08.2007 15:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Ej, przysiągłbym, że u mn... | misiak297
Sprawdziłam w oryginale:

"...madame Vauquer, née de Conflans, qui avait alors quarante-huit (48) ans effectifs et n'en acceptait que trente-neuf (39)"
Użytkownik: misiak297 14.08.2007 16:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Sprawdziłam w oryginale: ... | emkawu
:)
Użytkownik: Ysobeth nha Ana 14.08.2007 22:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Sprawdziłam w oryginale: ... | emkawu
A - czyli jeden z tłumaczy posadził babola, a my tu niewinnego pisarza posądzamy :-)))
Użytkownik: veverica 14.08.2007 23:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Sprawdziłam w oryginale: ... | emkawu
O, czyli jednak miałam rację - a raczej moje wydanie, nie ja:)
Użytkownik: Sherlock 11.11.2008 21:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Sprawdziłam w oryginale: ... | emkawu
Ponadto działo się to w roku 1813 (wtedy to właśnie ojciec Goriot zamieszkał u pani Vauquer), natomiast pani Vauquer prowadzi pensjonat już od czterdziestu lat (a nie od trzydziestu) w chwili obecnej - czyli gdy książka się ukazuje drukiem (mniej więcej rok 1834):
"Madame Vauquer, née de Conflans, est une vieille femme qui, depuis quarante ans, tient à Paris une pension bourgeoise établie rue Neuve-Sainte-Geneviève, entre le quartier latin et le faubourg Saint-Marceau."
Użytkownik: hburdon 14.08.2007 01:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Bywa i tak! :) Dlatego... | miłośniczka
W tłumaczeniu to rzeczywiście brzmi dziwnie, ale zajrzałam do oryginału (http://etext.library.adelaide.edu.au/s/scott/walt​er/kenilworth/complete.html) i tam się wszystko zgadza. "The day had been sultry", czas zaprzeszły, czyli "dzień był był parny", dzień poprzedzający opisywaną noc. A dalej chodzi oczywiście o to, że ptaszki w dzień były cicho, a teraz (nocą) wynagradzają to sobie śpiewem.
Użytkownik: miłośniczka 14.08.2007 12:35 napisał(a):
Odpowiedź na: W tłumaczeniu to rzeczywi... | hburdon
Więc tłumacz do końca nie poradził z tym sobie chyba. :( Ja tak nad tym myślałam, i wydaje mi się, że można to było zrobić na wiele innych sposobów, tak, aby uwzględnić odpowiedni czas, np. coś w stylu: dzień był parny, więc noc...". Tak, jak zastałam w książce, brzmi bynajmniej dziwnie. :P
Użytkownik: hburdon 14.08.2007 12:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Więc tłumacz do końca nie... | miłośniczka
Ja bym zaczęła od: "Po parnym dniu, wietrzyk nocny..." itd.
Użytkownik: miłośniczka 14.08.2007 16:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja bym zaczęła od: "... | hburdon
A nawet mogłoby być już to nieszczęsne "Dzień był parny", ale potem już pasowałoby: "po nim nadeszła noc..." itd. (w miejsce kropek epitety!) :)
Użytkownik: hburdon 15.08.2007 11:56 napisał(a):
Odpowiedź na: A nawet mogłoby być już t... | miłośniczka
Mhm. Ale przyjrzyjmy się materiałowi dowodowemu. Zacytowane przez ciebie zdanie brzmi:
"Dzień był parny. Miły wietrzyk nocny był jak powiew wachlarza młodej damy."
Proponujesz:
"Dzień był parny. Po nim nadeszła noc. Miły wietrzyk nocny był jak powiew wachlarza młodej damy."
Mam dwa zastrzeżenia. Po pierwsze, powtórzenie noc - nocny. Drugie, istotniejsze: po dniu zawsze nadchodzi noc. O ile mi wiadomo, nie było jeszcze od tej reguły wyjątku. A pisarz nie powinien pisać rzeczy oczywistych. No, chyba że ma w tym jakiś cel. Ktoś oczekuje na przykład końca świata (albo własnej śmierci) i z ulgą (zdziwieniem) komentuje: "po dniu nadeszła noc, po niej kolejny dzień".
Użytkownik: miłośniczka 15.08.2007 14:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Mhm. Ale przyjrzyjmy się ... | hburdon
To byłoby raczej: "po nim nadeszła noc z wietrzykiem miłym jak powiew wachlarza młodej damy..." :) Może i nie najlepiej, ale owo nieszczęsne "Dzień był parny. Miły wietrzyk nocny był jak powiew wachlarza młodej damy" wciąż sugeruje, że to jedne pora, tylko nieszczęśliwie pomylona! :-)
Użytkownik: Czajka 14.08.2007 06:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Bywa i tak! :) Dlatego... | miłośniczka
Ks. II 15
Konia-górę, Pallady sztuką wsparci bożą,
Budują, z jodeł ściętych żebra mu ułożą;

Ks. II 112
Szczególnie, gdy już podbit klonowymi belki
Stał rumak, całe niebo burz orkan skrył wielki;

Ks. II 259
... ci z konia w blask niecony łuną
Wystąpią, raźno z dębu wydrążeń się zsuną

Eneida, Wergiliusz

I księga Iliady kończy się, jak Zeus:
Następnie spał wszedłszy do łoża, a obok niego Hera, co tron miała złoty.

A księga II zaczyna:

Tak więc wszyscy bogowie i męże, walczący z rydwanów,
Spali przez całą noc, tylko Dzeusa sen błogi nie morzył.

:)
Podobnie w Orlandzie szalonym Ballustrio ginie w księdze XVIII a następnie dwa razy jest wymieniany pośród żywych.
Wszystko to powyżej na podstawie "Homera" Kazimierza Kumanieckiego i Jerzego Mańkowskiego

Tego rodzaju nieścisłości zdarzają się chyba w większości bardziej obszernych dzieł. Nawet w Poszukiwaniu Proust w jednym z tomów (chyba WSG) bardzo intrygująco i obiecująco zapowiada dalszy ciąg przygód pewnej księżnej, po czym o niej najprawdopodobniej zapomina. :)

Użytkownik: Kuba Grom 14.08.2007 18:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Ks. II 15 Konia-górę, Pa... | Czajka
przeglądałem sobie notę wydawniczą, wydania bodaj to Cienia Bafometa, alboż Wyspy Itongo Grabińskiego (oba wydane w jednym tomie) omówiono tam błędy drukarskie jakie poprawiono w tym wydaniu, i także ingerencje, jakie trzeba było nanięść. Było tam jakieś zdanie, że bohater sgasił lampę, i coś tam robił z ziołami, dodano tu, że robił to w świetle ogniska bo inaczej wychodziło by, że robił to całkiem po ciemku.
Użytkownik: andrea14-10 14.08.2007 20:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Ks. II 15 Konia-górę, Pa... | Czajka
Te dwa pierwsze przykłady można łatwo wytłumaczyć, koń mógł być budowany z kilku gatunków drewna, a biedaczek Zeus po prostu cierpiał na bezsenność,wprawdzie położył się do łoża, by spać ale potem zaprzątnęła mu głowę myśl, jak zwiększyć sławę Achillesa. W moim egzemplarzu "Iliady" (Biblioteka Antyczna, przekład Kazimiery Jeżewskiej) ostatnie wersy pieśni pierwszej brzmią następująco: "Dzeus Olimpijczyk też poszedł do łoża, błyskawicowy,/tam, gdzie i przedtem spoczywał, gdy sen ogarniał go słodki-/ poszedł, by spocząć przy Herze, o złotym tronie bogini.", a początek pieśni drugiej:"Wszyscy bogowie i ludzie, walczący z wozów wojennych,/ całą noc spali.Dzeus tylko snu kojącego nie zaznał".
Użytkownik: hburdon 15.08.2007 11:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Te dwa pierwsze przykłady... | andrea14-10
No to jak na razie wychodzi na to, że wszystkie wymienione błędy okazały się błędami tłumaczenia, nie oryginału.

Ostatnio zaczęłam córce czytać "Harry Pottera" i zastanowiło mnie, dlaczego brazylijski wąż urodzony w Anglii mówi do Harry'ego: "Graciasss, amigo". Zajrzałam przed chwilą do oryginału - oczywiście: "Thanksss, amigo". Tłumacz chciał być sprytny i zachować syczące "s", więc bez sensu włożył hiszpańskie słówko w paszczę boa, który mógłby być w najlepszym wypadku portugalskojęzyczny.
Użytkownik: pilar_te 15.08.2007 12:07 napisał(a):
Odpowiedź na: No to jak na razie wychod... | hburdon
A to dobre :D
Użytkownik: miłośniczka 15.08.2007 14:06 napisał(a):
Odpowiedź na: No to jak na razie wychod... | hburdon
Też mi się podoba! :-D
Użytkownik: miłośniczka 10.11.2008 14:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Bywa i tak! :) Dlatego... | miłośniczka
W "Jesiennej miłości" Sparksa znalazłam dziś taką oto perełkę:

str. 163:

"Była również siedemnastoletnią dziewczyną, posiadającą takie same marzenia i wątpliwości jak ja".

str. 93:

" - Od jak dawna odwiedzasz sierociniec? - zapytałem, żeby podtrzymać rozmowę.
- Od siedmiu lat. Kiedy tam po raz pierwszy przyszłam, miałam siedem lat. Byłam młodsza od wielu tutejszych wychowanków."

Nie muszę chyba mówić, że akcja rozgrywa się w ciągu tego samego roku, więc bohaterka nie miała szans w ciągu miesiąca bodajże postarzeć się o trzy lata... ;-)
Użytkownik: hburdon 10.11.2008 14:49 napisał(a):
Odpowiedź na: W "Jesiennej miłości... | miłośniczka
Chyba znów się tłumaczowi pozajączkowało. :)

"So how long have you been coming to the orphanage?" I asked conversationally.
"Seven years now. I was ten years old the first time I came. I was younger than a lot of the kids here."
Użytkownik: miłośniczka 10.11.2008 14:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba znów się tłumaczowi... | hburdon
Ufff. Przynajmniej nie Sparks dał ciała. ;-) Wina pana A. Szulca jednak. ;-)
Użytkownik: beatrixCenci 10.11.2008 18:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Bywa i tak! :) Dlatego... | miłośniczka
Hmm, w "Białej nocy miłości" Herlinga-Grudzińskiego znalazłam takie zdanie:

Obok wykopanego grobu stały dwie metalowe trumny w oczekiwaniu na przeniesienie do krematorium. (s. 120)

Nienajlepiej znam się na kremacjach, ale nie pasują mi dwie rzeczy:
- metalowe trumny użyte do kremacji (bo potem nastąpiła kremacja, a i owszem)
- ceremonia na cmentarzu przed wizytą w krematorium...
Użytkownik: Kuba Grom 10.11.2008 18:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmm, w "Białej nocy ... | beatrixCenci
w recenzji "Tajemnicy Wawrzynów" A. Christie, opisałem kilka rażących błędów:

"Bohaterowie powtarzają wielokroć te same informacje i kwestie, mimo iż czytelnik już dobrze je zna. Spowalniające akcję dyskusje i wypowiedzi bez znaczenia są aż nadto wyraźnie niepotrzebnym wtrętem, no bo jak inaczej nazwać moment[2], gdy bohaterowie, ledwie wyjąwszy ze schowka pewien ukryty tam przedmiot, nagle wdają się w dyskusję na temat swojego psa, która toczy się przez dwie strony, zaś to, co znaleźli ani ich, ani chłopca, który im pomagał, nie interesuje.

Rozpoczynają się nowe wątki, ale nie znajdują wyjaśnienia. Nie wiemy, jak chłopiec, który zaszyfrował wiadomość w książce, odgadł to, co odgadł, ani kto i jak się nim później zajął, że niebawem umarł. Żaden z bohaterów nawet nie zastanowił się też, po co ta wiadomość została przezeń zaszyfrowana.

Natknąłem się nawet na dwa aż nadto rażące błędy. W jednym z rozdziałów[3] Tuppence proponuje, aby przejrzeć spis ludności z interesującego ich okresu, aby zdobyć potrzebne informacje, a Tommy postanawia dać tę sprawę najętej przezeń wyszukiwaczce informacji, proponując równocześnie żonie, aby zaczęła zapisywać w notatniku znane im fakty. Kilka rozdziałów dalej[4] Tommy opowiada żonie o tym, czego się dowiedział o spisie ludności, ta zaś - nie pamiętając, że sama o tym mówiła - dopytuje się, o co chodzi, a następnie chwali męża, że umie znaleźć informacje. Następnie Tuppence wyciąga notatnik, a mąż - nie pamiętając, iż sam to żonie proponował - dopytuje się, po co jej on. Tuppence objaśnia, że zaczęła zapisywać fakty, w tym spis ludności, "gdy tylko pierwszy raz o nim wspomniałeś"[5], nie pamiętając, że to ona o tym mówiła pierwsza. W innym miejscu kompletny brak opisów odnośnie do zachowania postaci (niektóre fragmenty sprowadzają się do czystych partii dialogowych) sprawia, iż nie jest pewne, czy Tuppence siedzi w oranżerii i woła, aby mąż wziął psa, czy biegnie za psem już na zewnątrz."

U Marka Krajewskiego, znalazłem w dwóch książkach dość mocne błędy i niekonsenkwencje. W "Alei samobójców" pojawia się boczny wątek śledztwa, w sprawie trupa zamurowanego w bloku, policjant opisuje, że zaczęło śmierdzieć i sąsiedzi poczuli. Tymczasem dalej dowiadujemy się, iż trup został zamurowany ponad trzy lata wcześniej. I tu zastanowenie, co też mogło z tego trupa pozostać, że po trzech latach pod wpływem upałów, począł śmierdzieć wystarczająco, aby sąsiedzi się zaniepokoili. Jest to wątek krótki i nie mający znaczenia dla głównej fabuły, więc mogę go chyba podać. Napisałem o tej sprawie do autora, i odpisał, że pytanie jest dobre, ale ten fragment pisał pan Czubaj, i że jego się o to zapyta. Potem miesiąc go nie było (wakacje), i znów po jakimś czasie się o to dopytałem na jego blogu. Obiecał, że Czubaj za parę dni opisze to na tym blogu. Jakoś jednak się tak nie stało, i sam nie wiem, czy jeszcze raz ponaglić.
Drugi błąd dotyczy już przeze mnie recenzowanej "Widma w mieście Breslau", a ściślej zauważonych niekonsenkwencji fabularnych odnośnie rozwiązania, czego już nie będę opisywał. O tym też mu napisałem, ale nie wiem czy doszło, demon pocztowy (mailer.daemon) mi meile spowrotem odsyła, że się wysłać nie dało, a przecież już raz mój meil do Krajewskiego doszedł.
Użytkownik: miłośniczka 11.11.2008 12:33 napisał(a):
Odpowiedź na: w recenzji "Tajemnic... | Kuba Grom
Ten wątek ogólnie chyba powinien zostać podzielony na dwa: jeden dotyczący błędów wynikających z niekonsekwencji autorów, drugi - dotyczący błędów tłumaczy.
Użytkownik: hburdon 11.11.2008 13:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Ten wątek ogólnie chyba p... | miłośniczka
Tylko skąd wiedzieć, które jest które?

Przeczytałam z zainteresowaniem tę recenzję Krzysztofa: [artykuł niedostępny]
Krzysztof zgłasza w niej zastrzeżenia do autora, a ja cały czas zastanawiam się, w jakim stopniu mógł zawinić tłumacz. Fragment recenzji:

"Ludlum powinien o tym pamiętać, tak jak o rodzaju broni, z jakiej strzela jego bohater, i nie pisać w jednym zdaniu o pistolecie, w drugim o karabinie. Powinien także pamiętać o tym, że następnym stopniem po pułkowniku jest generał i nie pisać o pilotach helikopterów w stopniach “co najmniej pułkownika”, bo brzmi to śmiesznie"

Autor? Tłumacz? Nawet nie podejmuję się sprawdzać w oryginale, bo nie znam się na militariach i wojskowości na tyle, żeby ocenić, co jest poprawne, a co nie.
Użytkownik: Tiste Andii 07.07.2022 08:35 napisał(a):
Odpowiedź na: w recenzji "Tajemnic... | Kuba Grom
Błędy warsztatowe (o ile są to rzeczywiście błędy) to nie są błędy rzeczowe. Te ostatnie nie podlegają dyskusji natomiast np.: brak opisów zachowania postaci w danej scenie nie dla każdego musi oznaczać rażący błąd.

Nie jest prawdą, że to Tuppence jako pierwsza mówiła o spisie ludności, zrobił to Tommy opisując co mogą sprawdzić wynajęci ludzie, wymieniając: akty zgonu, narodzin, ślubów. Po czym następuje dialog:
"- Dowiedziałeś się czegoś?
- Nie tak szybko. Musisz poczekać, aż moi wysłannicy zakończą
dochodzenie. Potem, jeśli zdobędą jakieś informacje...
- Ktoś przyjedzie tu i powie nam, że osoba nazwiskiem Mary
Jordan urodziła się na przykład w Liltle Shiefield-on-the-Wold, a potem ty pojedziesz tam i będziesz sprawdzał dalej. O to ci chodzi?
- Niezupełnie. Można jeszcze dotrzeć do spisów ludności, aktów zgonu z podaną przyczyną śmierci i całego mnóstwa innych rzeczy".

Następna wzmianka o spisie pochodzi od Tuppence relacjonującej swe rozmowy ze staruszkami, których wspomnienia łączyły bardzo wystawny obiad z przeprowadzonym wówczas spisem i kiedy to Tuppence zabrała kartę dań z rzeczonego obiadu. W tejże samej scenie Tommy powiedział: "Zrób listę nazwisk i dat, o których słyszałaś", formalnie - o notesie nic nie powiedział.

Tommy wcale nie wykazuje się brakiem pamięci gdy dopytuje się po co jego żonie notes. A to dlatego, iż wcale się nie zapytał: "po co on jest" tylko: "co to jest".
Różnica znaczeniowa obu pytań jest oczywista, co więcej jego pytanie jest uzasadnione. Uważny czytelnik pamięta, że wcześniej Tuppence posługiwała się dużym notesem (: "Otworzyła torebkę, zaczęła szarpać się ze sporych rozmiarów notesem") natomiast potem małym notesikiem: ("- Co to jest? Wygląda jak kwit z pralni. - To notesik").
Użytkownik: Czajka 12.11.2008 07:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Bywa i tak! :) Dlatego... | miłośniczka
W Iliadzie tak się kończy pieśń pierwsza:

"Gdy słońce świetną głowę skryło w oceanie,
Każdego boga własne przyjmuje mieszkanie:
Bo w Olimpie ma każdy z bogów pałac złoty,
Cudownej przemyślnego Hefajsta roboty.
Kronid także tam idzie, gdzie swój umysł boski
Snem zasila, wielkimi zmordowany troski."

A tak zaczyna druga:

"Inni spali bogowie i ziemscy rycerze,
Oczu tylko Zeusa sen słodki nie bierze"


Jeżewska w nowym tłumaczeniu, jak widzę, trochę to skorygowała:

"Dzeus Olimpijczyk też poszedł do łoża, błyskawicowy,
tam, gdzie i przedtem spoczywał, gdy sen ogarniał go słodki -
poszedł, by spocząć przy Herze, o złotym tronie bogini.

Wszyscy bogowie i ludzie, walczący z wozów wojennych,
całą noc spali. Dzeus tylko snu kojącego nie zaznał"

Ja bardzo lubię takie pomyłki (to znaczy lubię, kiedy mi już ktoś pokaże palcem, bo sama nigdy nie zauważam), o ile to są pojedyncze pomyłki w ogromnej masie powieści. Takie to ludzkie i wydaje mi się, że dodają uroku.
Proust na przykład (tylko nie pamiętam w którym tomie, chyba w drugim) opisując pewną księżnę zapowiedział na jej temat różne sensacje i ciekawostki, po czym najwyraźniej zapomniał i już nie wspomniał o biednej damie ani słowa.

Użytkownik: beatrixCenci 20.12.2008 15:54 napisał(a):
Odpowiedź na: W Iliadzie tak się kończy... | Czajka
To było chyba w trzecim tomie, "W stronę Guermantes", Marcel był na wieczornym przyjęciu (tym z fontanną) i rozmawiał z jakąś księżną, potem jest wzmianka, że później owa księżna stała mu się wyjątkowo bliska, a potem przypisek tłumacza, że, no cóż, Proust niczego później o owej księżnej nie napisał. Pewnie Albertynai ją zjadła. Zresztą u Prousta takie pomyłki mają trochę inny kaliber, bo on nie zdążył wszystkiego, co napisał, sprawdzić przed śmiercią. Doszedł tylko do początku trzeciego tomu chyba.
A Marii Dąbrowskiej do "Nocy i dni" Stanisław Stempowski prowadził specjalną kronikę, kto i kiedy się urodził, umarł, ożenił, z kim i jakie/ile dzieci komu się należały. :)
Użytkownik: miłośniczka 07.07.2022 14:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Bywa i tak! :) Dlatego... | miłośniczka
"Kirke", Madeline Miller. Już trudno mi będzie odnaleźć odpowiednie fragmenty w książce mającej 400 stron z hakiem, ale:

- Na ślubie swojej siostry Kirke (nieśmiertelna) spotyka Dedala (śmiertelnika). Nie jest powiedziane, ile lat ma wtedy Dedal, jedno jest zatem pewne - ten jest już wtedy uznanym przez bogów i ludzi mistrzem rzemiosł, najbieglejszym w swoim fachu. Trudno zatem uwierzyć, że ma lat 15, choć Achilles, najsławniejszy spośród Trojan, miał lat kilkanaście gdy zginął, więc kto wie?...

- Potem dzieją się różne rzeczy, Kirke spędza lata na wyspie, m.in. tak opisuje swoją naukę czarowania na Ajai:
"Zaczęłam od żołędzia, bo wyobraziłam sobie, że skoro jest zielony, rośnie i karmi się wodą, to moja krew najady udzieli mi pomocy. Całe dni, miesiące nacierałam żołędzia oliwami i solami (...) Wyrzuciłam go przez okno, znalazłam inny i poświęciłam mu kolejne PÓŁWIECZE."*

- Gdy Kirke jest już biegłą czarownicą, ponownie spotyka się z Dedalem. Nie wiadomo, ile czasu upłynęło od ślubu siostry, biorąc jednak pod uwagę, że drugiemu żołędziowi poświęciła półwiecze, a wcześniej pewnie też kilka lat na pierwszy, a może również półwiecze, skoro na drugi poświęca KOLEJNE...?, a potem jeszcze musiała nabrać biegłości w czarach, której nie nabrała podczas pracy nad drugim żołędziem, to spokojnie można policzyć setkę.

- Kirke mówi do syna, że śmiertelnicy żyją ok. 60-70 lat, a potem udają się do krainy cieni.

- OK, można żyć dłużej przebywając blisko bogów, jak to było z lwicą Kirke, która dożyła stu lat, jednakże wciąż, nie są to lata świetlne. ;-)


No to jakim cudem spotkała Dedala przed zostaniem czarownicą z Ajai i po nabraniu biegłości w czarach, ja się pytam?


A propos lwicy. Jak wiemy, te nie mają grzyw, które są zarezerwowane dla samców. A jednak Kirke darzy miłością wielką swą lwicę i często wtula się w jej GRZYWĘ, tu jednak nie mam wglądu w oryginał, nie wiem więc, czy to błąd tłumacza (może chodzi o sierść po prostu...?), czy też samej Miller.

:-)


* Madeline Miller, "Kirke", wyd. Albatros, 2021, str. 93
Użytkownik: Tiste Andii 08.07.2022 15:32 napisał(a):
Odpowiedź na: "Kirke", Madeline Miller.... | miłośniczka
Co do lwicy to akurat błąd tłumacza, w oryginale mamy: "I pressed my face into my lion’s fur".
Użytkownik: miłośniczka 07.09.2022 09:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Co do lwicy to akurat błą... | Tiste Andii
O, czyli jednak - to wiele tłumaczy. :-)
Użytkownik: Tiste Andii 10.07.2022 13:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Bywa i tak! :) Dlatego... | miłośniczka
Co do: "- OK, można żyć dłużej przebywając blisko bogów, jak to było z lwicą Kirke, która dożyła stu lat, jednakże wciąż, nie są to lata świetlne. ;-)".

Wbrew pozorom autorka nie popełniła żadnego błędu w związku z wiekiem Dedala - o ile przyjąć rządzące tym światem prawa. Skoro miłośniczki nie dziwi wiek jaki osiągnęła lwica, to rozumiem, że możemy na tej podstawie oszacować wpływ przebywania z bogami na długość życia.
Lew żyje w niewoli przeciętnie 13 lat, łatwo wyliczyć o ile procent wydłużyło się życie lwicy przebywającej z Kirke. Jeśli wpływ boskiej obecności na ludzi byłby podobny to żyliby oni po jakieś 402-470 lat.

I tak na marginesie, w lata świetlnych liczymy odległości a nie upływ czasu...
Użytkownik: miłośniczka 07.09.2022 10:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Co do: "- OK, można żyć d... | Tiste Andii
O! To ciekawe wyliczenia. :-) Dzięki, rzeczywiście odpowiadają na moje wątpliwości. Co lat świetlnych... przecież wiem. ;-D Użyłam tego określenia metaforycznie. Ale rozumiem, że mogło to być dla wielu osób niejasne.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: