Małe nieporozumienia, czyli kiedy pisarz sam nie wie, do czego dąży
Bywa i tak! :)
Dlatego pomyślałam, że warto byłoby założyć taki temat na forum i dzielić się z innymi biblioNETkowiczami tymi małymi "rozśmieszaczami", jakie od czasu do czasu przydarzają się i najwybitniejszym! :)
A oto, jak wspaniały Walter Scott w swej powieści "Kenilworth" troszkę się zagalopował i sam już nie wiedział, jaką porę dnia właśnie opisuje - bo czyż dzień i noc to nie jedno i to samo? :D:D:D
"DZIEŃ był parny. Miły wietrzyk NOCNY był jak powiew wachlarza młodej damy. Ptaki, zwabione zacisznym ustroniem, wiosną jeszcze usłały sobie gniazda w gaju, a teraz, nagradzając DZIENNE milczenie, napełniały powietrze śpiewem, nucąc głośno lub kwiląc żałośnie, to znowu łącząc swe głosy w jedną wesołą pieśń, która zdawała się wyrażać ich zachwyt nad pięknem i ciszą natury.
Rozmyślając o innych rzeczach niż fontanny, ŚWIATŁO KSIĘŻYCA czy śpiew słowików (...)".
/Walter Scott, "Kenilworth", wyd, Łódzkie, 1967/
:D