Dodany: 16.06.2012 18:02|Autor: dyrwin

Książka: Miasto białych kart
Saramago José

3 osoby polecają ten tekst.

Demokracja za fasadą interpunkcji


Kropka jest znakiem interpunkcyjnym, któremu portugalski noblista, José Saramago, składa wyrazy najgłębszego szacunku, czołobitności, na jaką może zdobyć się wyłącznie literat na tyle sprawny, by wszechobecność wieńczących swe myśli kropek ograniczyć do minimum, i to minimum absolutnego i optymalnego zarazem, które w miarę lektury dla czytelnika przyzwyczajonego do interpunkcji konwencjonalnej, pielęgnowanej przez niezliczone pokolenia pisarzy, z wyjątkiem najbardziej lotnych i wizjonerskich modernistów, z dumnym i niedostępnym dla maluczkich Joyce'em na czele, a więc w miarę lektury dla czytelnika, który chłonął dotąd mroczne otchłanie Dostojewskiego, pedantyczną metaforykę Manna, a nawet surrealistyczne imaginacje Schulza, okazuje się minimum, o dziwo, bo któż mógłby się tego spodziewać po radykalnej interpunkcyjnej rewolucji, zupełnie akceptowalnym, a chciałoby się rzec więcej, bo w toku lektury pożądanym i nadającym przeżyciu czytelniczemu płynności takiej, jak na literaturę najwyższych lotów przystało kropka.

Przecinek, szlachetnie rytmizujący przelane na papier myśli autora, ma dla prozy Saramago znaczenie nieocenione i nie inaczej jest w Mieście białych kart, którego tytuł świadomie piszemy, pluralis maiestaticus użyte zbędnie, choć z filuterną przekorą, bez apostrofów ani kursywy, gdyż przesadnym formalizmem sprofanowalibyśmy lingwistyczną dyscyplinę Portugalczyka i okazałoby się wnet, że gimnastyka językowa wielkiego José była na marne, że na marne poszło przeszło 350 stron warsztatowych popisów, i marność ta potwierdziłaby niepokojącą intuicję, towarzyszącą lekturze od strony dwusetnej, a może i nieco dalszej, nie bądźmy zbyt rygorystyczni, intuicję, iż szanowany noblista arcyciekawy temat wyjściowy rozmienia swym wodolejstwem na drobne, a żywot wysnutej opowieści przedłuża w sposób cokolwiek sztuczny, skutkujący odejściem od Rzeczy Wielkich i Uniwersalnych i ukryciem straconej w toku pisania inspiracji za parawanem ironii i absurdu, którym efektownie na pierwszych stronicach powieści demaskował chorobę toczącą szlachetne mechanizmy demokracji, ale który w momencie przejścia ze skali makro do poziomu szarych obywateli przestał zadziwiać iluminacyjną przenikliwością, stając się w konsekwencji czasem mniej, a czasem bardziej desperacką próbą wypełnienia treścią białych kart powieści, nawiązanie do tytułu wyszło nam przez przypadek, oto jak słowo pisane potrafi wziąć górę nad autorem, nawet w niepozornym tekście publicystycznym kropka.

Myślnik to natomiast ten fragment druku, o którym noblista w ogóle nie słyszał, gdzież tu więc balans, zapytacie, gdzie równowaga w tej dżungli przecinków, a ja odpowiem, że można się do tej maniery przyzwyczaić, że dialogi od myślników to tylko fanaberia i że kilka zadrukowanych kart książki edukuje czytelnika na sposób portugalski, a więc na sposób, zgodnie z którym rację ma Saramago, a nie Gogolowie i Flauberci, i w rachunku końcowym trzeba może odrobiny wysiłku, ale przecież lektura Mistrzów Literatury, bo tak nazywa się seria wydawnicza zasłużona tym, że Mistrza José wzięła pod swoje strzechy, to nie beztroski piknik czytelniczy, ale strawa dla umysłu i ducha, choć w wypadku Miasta białych kart, pomnij administratorze Biblionetki, że i tu brak apostrofów to żądanie noblisty, któremu nie śmiem się przeciwstawić, więc w wypadku powieści tu recenzowanej strawa ta skierowana jest do podniebienia o wrażliwości umiarkowanej, nieoczekującego literatury zmieniającej dzieje ludzkości, ale literatury solidnej, inteligentnej i sprawnie przyrządzonej, choć niżej podpisany wciąż ubolewa nad faktem, że opis na obwolucie obiecywał tak wiele, w tym miejscu napiętnować wypada anonimowych winowajców z wydawnictwa Rebis, A.D. 2009, zaś Portugalczyk zaserwował danie smakowite, ale zajmujące ledwie fragment talerza wielokropek...

Akapity niniejszego tekstu są tym jego elementem, z którego José Saramago nie byłby zbyt dumny, skoro jednak lektura Miasta białych kart to tylko interludium między dziełami literatów piszących jak Bóg przykazał, liczę, że wybryk ten nie będzie mi poczytany za złe, każdy bowiem chciałby kiedyś spróbować jak to jest być noblistą, no może nie każdy, ale z pewnością niejeden z użytkowników tego portalu, i mogę Was, Drodzy Użytkownicy, zapewnić, że to ciężki kawałek chleba, i wcale nie zazdroszczę rozgłosu i talentu nieżyjącemu już Mistrzowi Saramago, mimo że jego twórczość to chrupiące i złociste wypieki prosto z piekarni, a moja to czerstwe kajzerki z dnia poprzedniego, no ale każdemu wolno marzyć i próbować, prawda znak zapytania?

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 907
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: