Dodany: 16.06.2012 00:02|Autor: duch puszczy

Wendetta z wojną w tle


Tytuł „Północ kontra Południe” w połączeniu z wybitnie militarystyczną okładką (Wydawnictwo Śląsk, 1990) sugeruje, że jest to utwór prekursorski wobec „Przeminęło z wiatrem” albo chociaż wobec serialu „Północ – Południe”, fresk historyczny osnuty wokół amerykańskiej wojny secesyjnej.

Nic bardziej mylnego: wojna przewala się gdzieś w tle w postaci detalicznych spisów posunięć poszczególnych dowódców i wyliczeń miejsc kolejnych bitew i potyczek, fabuła zaś kręci się wokół wendetty, jaką Hiszpan Texar toczy przeciwko Jamesowi Burbankowi, posiadaczowi ziemskiemu z Florydy. Texar jest złowrogim typem, podejrzewanym o najgorsze przestępstwa, ale zawsze jakoś udaje mu się oczyścić z oskarżeń. Burbank, zwolennik zniesienia niewolnictwa i człowiek szlachetny, stawał przeciwko Texarowi w sądzie, a poza tym swego czasu przelicytował go na aukcji niewolników, odbierając mu szansę na zdobycie Mulatki Zermy. To wystarczy, by w sercu zbrodniarza rozgorzała nienawiść. Korzystając z wojennych niepokojów i antyjankeskich nastrojów, Texar knuje przeciwko Burbankowi coraz to nowe intrygi, aż wreszcie doprowadza do krwawej konfrontacji.

Jak na Verne’a, to powieść zaledwie poprawna. Akcja jest przewidywalna, brakuje napięcia, zaskoczenia. Bohaterowie są czarno-biali: jak szlachetni, to do bólu, jak zbrodniarze – to bezwzględni i zatwardziali. Kobiety obowiązkowo anielsko dobre, mdleją też co chwila z nadmiaru emocji; jedna Zerma wykazuje się pewną przedsiębiorczością i odwagą. Trochę urozmaicenia wprowadza rządca posiadłości Burbanka, pan Perry, swoimi utyskiwaniami na pomysł obdarzenia Murzynów wolnością. Tło historyczne pokazane nudno, tyrady przeciwko zniesieniu niewolnictwa jakieś bez żaru. O ile jednak Murzyni zasługują na wolność, o tyle wyzuwani z własnej ziemi Indianie są tylko podstępnymi i okrutnymi dzikusami, którzy napastują Bogu ducha winnych osadników i zasługują na wytępienie. Jak to zwykle u Verne’a, można się też nieco dowiedzieć o geografii, przyrodzie i gospodarce Florydy. Dyskretnie poziewując, dotarłem do finału i mogę „Północ kontra Południe” polecić wyłącznie zagorzałym wielbicielom Verne’a.


[recenzja opublikowana wcześniej na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 667
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: