Dodany: 13.06.2012 16:22|Autor: MsOdetka

Książka: Fausta
Kofta Krystyna

Rozgryź grę i tajemnicę


„Fausta” to opowieść wielopłaszczyznowa i ciekawie z tych płaszczyzn „uszyta”. Z jednej strony to historia tytułowej postaci, Fausty, która w wieku 14 lat została sprzedana przez matkę Filipowi Fołtynowiczowi, mężczyźnie o 40 lat starszemu od niej, za to bogatemu, cieszącemu się dobrą opinią i prawdopodobnie z arystokratycznymi korzeniami. Akcja toczy się w XX i na początku XXI wieku (żeby było jasne). Z drugiej strony mamy do czynienia z Bogną, przyjaciółką Fausty, pisarką i narratorką jednocześnie. To powiązanie komplikuje niezwykle całą historię, tym bardziej że nakładają się na wszystko elementy autobiograficzne. Niemniej jednak właśnie takie zespolenie stanowi świetny chwyt, interesująco i niebanalnie spajając całość oraz decydując o tym, że „Fausta” jest naprawdę dobrą powieścią.

Bogna, opowiadając o przyjaciółce i – jak się niedługo potem okazuje – także bohaterce swojej książki, początkowo wie tyle, ile zdradzi jej Fausta, która jest postacią bardzo tajemniczą i nie chce zbyt wiele o sobie i swoim dzieciństwie powiedzieć (jak się potem okaże, sama nie wszystko o sobie wiedziała), często kluczy i Bogna ma świadomość, że historie, których wysłuchuje, niekoniecznie muszą być prawdziwe. Ma wiele wątpliwości i podejrzeń, co nie pozwala jej ukończyć książki, wciąż brakuje informacji, dzięki którym mogłaby postawić ostatnia kropkę. Dlatego o ile w pierwszej części w centrum narracji znajduje się historia Fausty i przez Faustę dana narratorce, o tyle w drugiej części Bogna próbuje tę opowieść zdekonstruować, chce dotrzeć do prawdy na temat swojej bohaterki. Sprawia to, że proza psychologiczna zaczyna wzbogacać się o elementy powieści detektywistycznej (tylko na pozór nie było tu żadnej zbrodni). Ponadto – o czym nie wolno zapomnieć – to także wnikliwe studium relacji międzyludzkich: małżeńskich, rodzinnych, przyjacielskich czy z zupełnie przypadkowymi ludźmi.

Fausta przeżyła z Filipem 30 lat, dochowując mu wierności i spełniając wszystkie obowiązki dobrej żony, jak Bóg przykazał. Religijność wyniosła ze szkoły klasztornej (do której jako jej opiekun oddał ją Fołtynowicz), gdzie silnym uczuciem obdarzyła siostrę Hildegardę i gdzie w pewnym momencie chciała nawet pozostać. Fausta nigdy nie pokochała męża, ale była mu wdzięczna za wyciągnięcie jej z domu matki, za spełnianie wszystkich zachcianek. Wytrzymała długo, czekając na śmierć starca, czyli na swoją wolność, co do której miała od dawna plany. W stosunku do upływającego czasu i dojrzewania, któremu pragnie się oprzeć, przypomina nieco Fausta z dzieła Goethego, z tym jednak, że Fausta – mam wrażenie – chciałaby przeżyć swoje życie raz jeszcze, tym razem bez obciążenia, jakim był dla niej Filip.

Z kolei w życiorysie Bogny wiele faktów do złudzenia przypomina to, co Krystyna Kofta opisuje w swoim dzienniku z okresu walki z rakiem „Lewa, wspomnienie z prawej. Z dziennika”. Ten sam wiek, to samo zajęcie, mastektomia, mąż wykładający na uniwersytecie, mocno wierząca matka... Wiele zbieżności można by jeszcze wymienić, bez wątpienia nie są one przypadkowe. Wobec tak dalece posuniętej autobiograficzności aż chciałoby się zapytać, na ile realna jest sama Fausta. „Wiedziałam, że trafiła mi się ważna postać, główna bohaterka, żadna tam statystyka z drugiego planu. Strzegłam jej jak matka dziewictwa swojej córki. Unikałam wprowadzania w moje towarzystwo. Pisarze, zawsze głodni tematu, od razu ukradną mi bohaterkę, sknocą, skopią postać, nazmyślają bzdur, uruchomią wstrętną wyobraźnię, tworząc potworka z odrażającym porte parole. Sądzą, że mają do powiedzenia więcej niż bohaterka. Oszczędzę Faustę, opiszę ją tak, jak widzę, słyszę, czuję, czasami dotykam, gdy każe szczypać się w udo czy w pośladek, by pochwalić się efektami ćwiczeń, czy prosi, żebym pogładziła skórę policzka po kolejnym cudownym kremie (...). Przy tej postaci nie zamierzam stosować haftu, nie poceruję miejsc chronionych przez bohaterkę tajemnicą, nie chcę wpisywać swoich domysłów”* – wyznaje Bogna. Oczywiście zdrowy rozsądek podpowiada, żeby w takich przypadkach nie wierzyć autorowi/autorce, a jednak fragmenty takie jak ten są niezwykle realistyczne. Nie dajmy się zwieść, to gra pisarki z czytelnikiem. Fausta igrała w prawdą i Bogną, Bogna walczyła z kłamstwami i tajemnicami Fausty, grając – oczywiście. To powieść o pisaniu powieści, powieść, która powstaje jakby na naszych oczach. Nawet jej budowa w pewien sposób przypomina zbiór materiałów do książki.

Jak sama Bogna zadeklarowała, nie ceruje tego, co niejasne i czego nie udało jej się odkryć. Dlatego też na końcu tajemnic nie jest wcale mniej niż na początku, może tylko są trochę inne. Wraz z rozwojem akcji znaczenia nabierają zdarzenia o zabarwieniu nadprzyrodzonym. Zakończenie, które początkowo uznałam za nieporadne, wynikłe braku pomysłu, jest dla mnie kolejnym wyrazem gry z czytelnikiem. Dopowiedz sobie puste, zaciemnione miejsca. Albo pozostań z tajemnicą, która przecież nie da ci spokoju...


---
* Krystyna Kofta, „Fausta”, wyd. W.A.B., Warszawa 2010, s. 61.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1513
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: