Dodany: 09.08.2007 10:00|Autor: subdemon

Książka: Ulisses
Joyce James

2 osoby polecają ten tekst.

"Ulisses" - czy to książka dla wybranych?


Z uwagą prześledziłem opinie na temat najsłynniejszego dzieła J. Joyce'a. Co mnie mile zaskoczyło, to fakt, iż w ogóle w dzisiejszych czasach duskutuje się na temat takich utworów. Osobiście czytam "Ulissesa" po raz czwarty i traktuję go jak każdą inną powieść, bez podtekstów wysublimowania intelektualnego. Taka przecież ta powieść nie jest. Jest jedna rzecz, na która chciałbym zwrócić uwagę. Jak sądzę, większość z Was mówi o wersji polskojęzycznej. Mam to szczęście i umiejętność, że zadałem sobie trud przeczytania "Ulissesa" w języku angielskim i powiem szczerze, iż zmitologizowana trudność dzieła jest powodem zbyt swobodnego potraktowania dzieła przez tłumacza. Pan M. Słomczyński, przy całym szacunku dla jego przedsięwzięcia, popełnił, moim zdaniem, błąd właściwy polskim tłumaczom. Mianowicie zastosował metodę "romantyczno-sentymentalnej szlafrokowatości", której skutkiem jest zbytnie upoetycznienie tego utworu. Poza tym występuje wiele nieścisłości, a nawet nadinterpretacji w tłumaczeniu. Bez wdawania się w szczegóły powiem krótko - dobrze, że tłumaczenie jest, szkoda, że tak autorskie. Tłumacz zapomniał o konieczności przekazywania rzeczywistych myśli autora, a nie opisywania swoich wyobrażeń. Przykład: "Stateczny, pulchny Buck Mulligan..."; wersja angielska: "Stately, plump Buck Mulligan...". Słowo "stately" oznacza "wspaniały, okazały, majestatyczny", a nie żaden stateczny. Różnica w znaczeniu tych słów jest oczywista. Dlatego też nie popełniłem błędu i pozostałe dzieła czytam już tylko w oryginale. Podobnie jest w odniesieniu do słowa "gunrest" przetłumaczonego jako "działobitnia", a de facto oznaczającego statyw do broni, swego rodzaju podpórkę. Działobitnia natomiast to działo wraz z obsługującymi je ludźmi oraz zapasami. Bardziej kompleksowe stanwowisko artyleryjskie.

Można mi zarzucić, że się czepiam, ale od dobrego tłumacza wymagam, aby był "inżynierem tekstu", a nie pisał własną książkę. Poza tym przystępowanie do lektury "Ulissesa" bez znajomości "Dublińczyków" i "Portretu artysty..." to zadanie trudne, gdyż jest w nim zbyt wiele odwołań do tych dzieł.

Mimo wszystko uważam, że książka jest warta przeczytania, choć nie zawiera jakichś przełomowych myśli. Tym, którzy nie bardzo radzą sobie z formą monologu wewnętrznego, polecam "Wawrzyny już ścięto" - Eduarda Dujardin (Joyce wzorował się na tym krótkim opowiadaniu) i "Kosmos" W. Gombrowicza.

Poza tym uważam, że nie wszystkie książki są dla wszystkich i jeśli ktoś nie jest w stanie książki zrozumieć, to nie ma powodu do wstydu. Osobiście zrobiłem podejście do "Fenomenologii ducha" Hegla i powiem szczerze - albo Hegel pisze banały, albo rozumu mi "nie staje" do jego zgłębienia.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 19282
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: Flying_Fox 31.12.2008 17:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Z uwagą prześledziłem opi... | subdemon
Bardzo ładny tekst. Właśnie takich informacji trzeba zaczerpnąć jak najwięcej przed zabraniem się do czytania takich utworów jak "Ulisses". Czasami jednowyrazowe określenie postaci daje nam wyobrażenie, które przeważa w postrzeganiu przez nas owego bohatera w całej dalszej części książki. A jak się okazuje, nasze przekonanie o słuszności takiej jego oceny (a raczej nazwania go po swojemu przez tłumacza) często bywa mylne.
Użytkownik: cypek 31.12.2008 19:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ładny tekst. Właśn... | Flying_Fox
Bardzo konkretne i przydatne informacje na temat "Ulissesa".
Użytkownik: Lenia 17.01.2009 22:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Z uwagą prześledziłem opi... | subdemon
Gdy czytałam tę książkę, to tak mi się marzyło, żeby kiedyś móc ją przeczytać w oryginale. Na razie nie starcza mi na to umiejętności, ale kiedyś, myślę, że to jest właśnie coś zupełnie innego niż tłumaczenie. Chociaż nie zgodziłabym się z tym, że tłumacz jakoś specjalnie "upoetycznił" tekst. Właściwie, nie przeczytawszy oryginału, nie powinnam się wypowiadać na ten temat, ale sądzę, że i sam oryginał musiał być dość "poetyczny".
No chyba że odróżnia się różne stopnie poetyczności :)
Użytkownik: rollo tomasi 29.01.2009 22:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Z uwagą prześledziłem opi... | subdemon
Pewien znany portal na literę "W" specjalizujący się w fabrykowaniu definicji encyklopedycznych zaznaczył, że tłumaczenie "Ulissesa" zajęło Słomczyńskiemu 13 lat. To spory kawał czasu. Wyobrażam sobie, jak biedak siedział przez 13 lat i nie robił nic innego poza tantalskim męczeniem się nad "Ulissesem" po to, by jego rodacy nie znający dobrze angielskiego mogli chociaż zaznać w połowie tego, czym ono jest. Sam, jak próbowałem liznąć Ulissesa w wersji oryginalnej stwierdziłem, że nie jest trudem to, by jakkolwiek przetłumaczyć w całości te 800 stron. Ta ilość to pikuś w porównaniu z tym, że każde niemal słowo u Joyce'a może być interpretowane na wiele sposobów. To, że na każdej stronie można znaleźć inne sformułowania niż w oryginale jest oczywistością. Dlatego podjęcie takiego ryzyka tłumaczenia jest tym bardziej, przynajmniej dla mnie, ignoranta i amatora literacko-lingwistycznego, wyczynem dla którego chylę czoła.

Co nie zmienia faktu, że z głosami krytycznymi wobec tłumacza jak najbardziej się zgadzam, myślę, że i sam tłumacz by to sobie zarzucał, gdyby jeszcze żył.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: