Dodany: 08.08.2007 22:28|Autor: eliot

Książki i okolice> Z życia bibliofila

1 osoba poleca ten tekst.

Bibliotekarz czytający w miejscu pracy


W stereotyp bibliotekarki wpisany jest między innymi jej wizerunek, jako osoby siedzącej i czytającej książkę za ladą biblioteczną. Wydaje mi się, że jest to raczej źle postrzegane przez czytelników. Choć sama jestem bibliotekarką, to do niedawna byłabym zniesmaczona, gdybym po wejściu do biblioteki zastała opisany powyżej obrazek.
Dlatego byłam trochę zaskoczona, gdy w książce prof. Joanny Papuzińskiej "Dziecięce spotkania z literaturą" przeczytałam, że bibliotekarz powinien czytać w pracy. Teraz widzę, jakie to jest logiczne. Sama nie mam w pracy czasu na lekturę czegokolwiek, ale przecież są biblioteki, w których być może taki czas by się znalazł. W książce była oczywiście mowa o bibliotekach dla dzieci. Tutaj czytanie literatury dziecięcej jest niejako obowiązkiem bibliotekarza, więc dlaczego nie miałby tego robić w pracy?

W związku z tym chciałam przeprowadzić małą ankietę. Jak Wy się zapatrujecie na czytanie przez bibliotekarzy książek w pracy?
Wyświetleń: 41013
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 115
Użytkownik: Jakolinka 08.08.2007 22:52 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Ja jestem jak najbardziej za. Mam uzasadniać, czy nie muszę?
Użytkownik: verdiana 08.08.2007 22:54 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Ja też jestem za! Oczywiście nie ZAMIAST pracy, ale jeśli bibliotekarz znajdzie chwilę i ma ochotę poczytać, to powinien. Nie widzę sensu, żeby w czasie wolnym gapił się w ścianę i nudził. :-)
Użytkownik: nisha 08.08.2007 23:20 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Oczywiście, że jestem za! Zniesmaczona jestem raczej, gdy zastaję bibliotekarkę przed telewizorem, wpatrzoną w "Klan" czy "Taniec z gwiazdami". Już trochę się do tego przyzwyczaiłam, ale pamiętam, jak w V klasie podstawówki wróciłam z biblioteki oburzona. Od dziecka to miejsce przyzwyczajało mnie do ciszy absolutnej, więc obkładanie się przez nową bibliotekarkę włączonym dość głośno radiem po lewej, a telewizją po prawej uznałam za profanację. :) Może i trochę wtedy przesadziłam, ale wciąż wolałabym częściej widzieć ją z książką, niż z pilotem w ręce.
Użytkownik: Meszuge 09.08.2007 08:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, że jestem za!... | nisha
Rozbawił mnie trochę ten temat, ale i z kilku względów poruszył...

Ja jestem księgarzem, możliwe, że ostatnim księgarzem Rzeczypospolitej, jak to ktoś napisał w wierszu, który dostałem z jakiejś tam okazji. :-)

Pytanie wprawdzie dotyczy bibliotekarzy (czy powinni czytać w pracy?), ale kilka osób dodało do tego księgarzy, więc śpieszę wyjaśnić nieporozumienie. Określenie „księgarz” automatycznie i w sposób naturalny zakłada ogromną wiedzę na temat literatury i tzw. oczytanie. Dowcip polega na tym, że właściwie prawie już nie ma księgarzy.

Zacząć jednak należy od tego, że sklep (np. Empik) lub stoisko z książkami (np. w Realu), to nie jest księgarnia, a osoby sprzedające w takim sklepie czy na stoisku są sprzedawcami, a nie księgarzami.

Księgarz to tytuł zawodowy, a nie rodzaj sprzedawanego w sklepie towaru, i o tym warto pamiętać.
Osoba rozpoczynająca pracę w księgarni (w dawnych, politycznie niepoprawnych czasach), startowała od tytułu kandydata księgarskiego. Następne to: młodszy księgarz, księgarz, starszy księgarz i kierownik księgarni (tu rozumiany jako tytuł, a nie stanowisko). Przejście na następny poziom wiązało się z egzaminem księgarskim. Podczas tego pierwszego (z kandydata na młodszego księgarza) wymagano między innymi biegłej znajomości działów księgarskich i umiejętności kwalifikowania do nich książek. Latami krążyła anegdota o pani, która na pytanie, w jakim dziale powinien znaleźć się "Folwark zwierzęcy" odpowiedziała, że w rolnictwie. Już samo to zakładało znajomość literatury. Dalsze egzaminy były oczywiście coraz trudniejsze. Pamiętam, jak trzeba było ułożyć niewielki tekst, jedną-dwie strony, zbudowany z tytułów znanych przez siebie książek. Ale mniejsza z tym...
W każdym razie tytuły zawodowe mieliśmy na angażach, zakresach obowiązków i świadectwach pracy.

Czasem w księgarni pracowali też sprzedawcy. Dotyczyło to księgarń, w których - oprócz książek - sprzedawano też artykuły papiernicze, biurowe czy szkolne.

Oczywiście księgarz mógł czytać w pracy, jeśli nie kolidowało to z obsługą czytelników czy innymi zajęciami, ale w sumie nie to było ważne. Istotne było to, że księgarz ma znać książki, a czy przeczyta je w pracy, w domu, zamiast snu lub seksu, to już jego problem.
Użytkownik: Jakolinka 09.08.2007 17:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, że jestem za!... | nisha
Mnie w ogóle dziwi telewizor w bibliotece. Ale może to normalka i tylko w naszej malutkiej filii go nie ma. Bo filia chociaż mała jest tak dobrze zaopatrzona, że nigdy nie miałam potrzeby zaglądania do jakiejkolwiek innej biblioteki.
Użytkownik: helwecja_blech 08.08.2007 23:41 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Za! ale ciekawe zagadnienie:)
zresztą znajomość książek to też praca bibliotekarza :) swoją drogą może oglądaliście film "Bibliotekarz" taka troszkę baśń ale pokazuje, ze bycie bibliotekarzem to cięzki kawałek chleba i ine byle kto może inm byc :)
Użytkownik: andrea14-10 09.08.2007 00:37 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Oczywiście, że bibliotekarz powinien czytać w miejscu pracy. Gdy wchodzę do biblioteki i widzę czytającą panią bibliotekarkę (nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się spotkać mężczyzny pracującego w bibliotece ale to temat na inna dyskusję) od razu nabieram do niej zaufania, wiem, że będzie kompetentna i potrafi doradzić, bo skoro sama czyta to rozumie potrzeby i dylematy innych czytelników. Z bibliotekami rzadko się to zdarza ale w księgarniach zazwyczaj pracują osoby mające do książek stosunek taki, jak do każdego innego towaru, dziś handlują książkami a jutro równie dobrze mogą sprzedawać kapustę albo blachę falistą. Z tym, że np. sprzedawcy w sklepie motoryzacyjnym czy komputerowym są najczęściej znakomitymi fachowcami i jeśli tylko klient wie czego szuka potrafią mu pomóc, poradzić, natomiast ci, pożal się Boże, księgarze nie mają pojęcia o książkach, nie znają tytułów, autorów, wydawnictw, serii wydawniczych itd., wszystko muszą sprawdzać w komputerze, przy awarii systemu czy zwykłej przerwie w dostawie energii stają się bezradni jak dzieci. Okropnie mnie irytuje to zjawisko i z powodu takiego personelu zacząłem unikać niektórych księgarni. Dlatego popieram czytających bibliotekarzy ( i księgarzy :-)).
Użytkownik: reine_margot 09.08.2007 01:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, że biblioteka... | andrea14-10
Popieram przedmówcę w 100%. Osoby pracujace w księgarniach to, niestety, zazwyczaj ignoranci, którzy wykonują swoją pracę chyba za karę. Nie tylko rzadko kiedy mają pojecie o czymkolwiek (może poza najnowszymi bestsellerami, które wylewają się niemalże z półek) ale są potwornie niezadowoleni, kiedy prosi się ich o jakąkolwiek informację. Wracając do bibliotekarzy (i księgarzy): jestem za! To wizytówka ich pracy. Niech przestanie grać w pajansa! Niech czyta. Będzie wiedziała o co pytam, doradzi mi i wyjasni. Nie będzie robic wielkich oczu na dźwięk jakiegos nazwiska. Ten zawód powinno się wykonywać z pasją, ktora mozna "zarazić" innych... Nieczytająca bibliotekarka = mało wiarygodna bibliotekarka.
A co do bibliotekarzy mężczyzn... podejrzewam, że takowi nie istnieją po prostu :D
Użytkownik: eliot 09.08.2007 07:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Popieram przedmówcę w 100... | reine_margot
Oj, mojemu koledze nie spodobało by się ostatnie danie ;)

A wracając do tematu... Powiem tak. Telewizor czy pasjans w bibliotece nie przyszedłby mi do głowy. Chyba dlatego czytanie wydało mi się nie do końca odpowiednie.
Użytkownik: eliot 09.08.2007 07:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, mojemu koledze nie sp... | eliot
Miało być "zdanie", a nie "danie" :)
Użytkownik: Maremma 09.08.2007 12:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Popieram przedmówcę w 100... | reine_margot
W mojej bibliotece pracuje aż dwóch panów... i cztery panie ;)
Użytkownik: ka.ja 05.02.2010 17:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Popieram przedmówcę w 100... | reine_margot
Jak to nie istnieją bibliotekarze?!
Ależ istnieją i to jacy!
I w dodatku nie tylko czytają w pracy, ale też w ogóle wszędzie! I potrafią o tym TAK opowiadać!
Użytkownik: empe 09.08.2007 08:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, że biblioteka... | andrea14-10
Ja chwilowo zaliczam się do (dużo czytających) księgarzy. Nie lubię tylko, gdy ktoś chce kupić książkę, której ostatni egzemplarz właśnie czytam (patrz: "HP&Deathly Hallows"). ;) Ale co do mało kompetentnych księgarzy - w księgarni jest masa książek, a nie każda dziedzina mnie interesuje, dlatego często nie potrafię czegoś doradzić, wskazać, opowiedzieć...

Ale wracając do tematu - bibliotekarze muszą czytać. Nie mogą opierać się na tekstach z okładki, albo li i jedynie na tym, co o książce mówi jakiś czytelnik. Ja nie potrafię opowiadać o książkach, których nie czytałam, gdybym próbowała, to byłabym mało przekonywająca, a przynajmniej tak podejrzewam. ;) No i czytający bibliotekarze stwarzają klimat sprzyjający szperaniu po półkach. Sprawiają, że czuje się, że podzielają naszą pasję, toteż zrozumieją nasze ewentualne, małe dziwactwa, jak chęć wyniesienia połowy księgozbioru. ;)

A co do panów-bibliotekarzy, oni istnieją! W moim mieście (a nie jest ono duże, raptem trzy filie biblioteczne) jest ich dwóch! :) Niniejszym pozdrawiam ich, choć pewnie tu nie zaglądają... ;)
Użytkownik: stock 09.08.2007 09:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, że biblioteka... | andrea14-10
Oczywiście, że mężczyźni bibliotekarze istnieją, w dwóch bibliotekach, w których byłem zapisany, byli, w dodatku sympatyczniejsi od pań bibliotekarek.

A propos czytania, to zdarzyło mi się, że jeden z tych panów czytał książkę, kiedy podchodziłem do stolika. Ja grzecznie czekam myśląc, że jak skończy stronę, na pewno mnie obsłuży. Tymczasem okazało się, że ów bibliotekarz po prostu... zasnął nad książką:) Obudziła go druga pani bibliotekarka, ja pewnie bym jeszcze trochę postał;)
Użytkownik: miłośniczka 09.08.2007 12:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, że biblioteka... | andrea14-10
Och, oczywiście, że istnieją bibliotekarze-mężczyźni! :-) Nasz pan bibliotekarz na uczelni jest jednym z najmilszych z obsługi, jest ogromnie oczytany i zawsze potrafi doradzić coś ciekawego. :-) A jeżeli chodzi o zapełnianie luk w pracy... niech czytają! ;-D
Użytkownik: Agis 09.08.2007 07:31 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
O, nowa książka Papuzińskiej? Wrzucam do schowka.
Użytkownik: frater 09.08.2007 07:57 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Mężczyźni bibliotekarze istnieją!!! Jestem jednym z nielicznych wyjątków!
Zgadzam się w 100% z przedmówcami. Niemniej czytanie książek w miejscu pracy nie może zmniejszyć standardu obsługi czytelnika. Niedopuszczalnym jest, aby bibliotekarz był tak zaczytany, że nie będzie mu się chciało pomóc czytelnikowi. Słyszałem o takich niechlubnych przypadkach. Oczywiście praca bibliotekarza nie polega tylko na obsłudze czytelnika, ale mamy także sporo prac wewnętrznych związanych z gromadzeniem księgozbioru: jego inwentaryzacją, naprawą, ubytkowaniem, prowadzimy katalogi: kartkowe, jak i komputerowe. Musimy na bieżąco śledzić rynek wydawniczy, czytać recenzje.
Użytkownik: Jean89 09.08.2007 08:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Mężczyźni bibliotekarze i... | frater
No jasne, że istnieją ;) Ja sama miałam okazję zetknąć się już z dwoma ;)
Użytkownik: Jean89 09.08.2007 08:48 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Nie mam nic przeciwko temu, żeby bibliotekarz czytał, a nawet wprost przeciwnie. Nie zaniedbując swojej pracy oczywiście. Tak jak ktoś już wcześniej napisał, do takiego bibliotekarza nabiera się większego zaufania. Przynajmniej ja tak mam. Jeśli czyta i robi to z przyjemnością, to wiadomo, że jest tym bibliotekarzem z powołania ;)
Użytkownik: hankaa 09.08.2007 09:37 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Hmmm... niech czyta, jak nie ma co robić, to co ma robić jak nie czytać? Lepsze to niż ślęczenie przed telewizorem. Moja pani bibliotekarka (i jedna i druga) mają już grube szkła na oczach... heh... wina oświetlenia. Ale wiem, że o co sie nie spytam to otrzymam kompetentną odpowiedź.

Czytać, czytać i czytać... :)
Użytkownik: biedrzyk 09.08.2007 11:29 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Podpisuję się pod opiniami już wcześniej wyrażonymi. Uważam, że zarówno bibliotekarze (-rki) jak i księgarze (-rki) powinni czytać. Oczytanie często bywa wręcz bezcenne w tych zawodach, zwłaszcza gdy trzeba komuś polecić jakąś książkę. Ja osobiście uwielbiam dyskusje na temat ciekawych książek i bardzo cenię sobie opinię znawców-księgarzy - czasami ich zachęta powoduje, że potrafię z miejsca kupić poleconą książkę i przeważnie nie jestem rozczarowany. Oczywiście nie sposób znać się na wszystkim i wszystko czytać. Moja dziewczyna pracuje w księgarni i u nich rozwiązali to w ten sposób, że każdy zajmuje się trochę innym działem. I DZIAŁA!!!
Użytkownik: anne 09.08.2007 12:59 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Czytanie jest najzdrowszym, najprzyjemniejszym i (chyba) najbardziej wartościowym nałogiem świata. Dlatego jestem jak najbardziej ZA!
Użytkownik: Jaa 09.08.2007 18:23 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
moje skromne zdanie jest takie, że jeśli bibliotekarka/bibliotekarz czyta sobie książkę -proszę bardzo, zajęcie całkowicie dla mnie zrozumiałe. Natomiast za nic nie mogę zrozumieć, ani zaakceptować (chociaż jestem tolerancyjna) kiedy bibliotekarka, zamiast sobie faktycznie czytać książkę, sprasza sobie na plotki koleżaneczki, parzy im kawkę i martwi się, czy uda im się podzielić jednym tylko kawałkiem sernika... pewne rzeczy chyba lepiej pozostawić bez komentarza...
Użytkownik: reine_margot 09.08.2007 18:27 napisał(a):
Odpowiedź na: moje skromne zdanie jest ... | Jaa
Pewnie. Szarlotka jest duzo lepsza :D
Użytkownik: Jaa 10.08.2007 20:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Pewnie. Szarlotka jest du... | reine_margot
że o drożdżowym nie wspomnę :P
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 09.08.2007 20:10 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Jak najbardziej pozytywnie - o ile tylko to nie przeszkadza w obsłudze czytelników. Prawdę powiedziawszy, wolę gdy bibliotekarka (we wszystkich bibliotekach, do których w życiu uczęszczałam i uczęszczam, zatrudnione były i są same niewiasty) sobie spokojnie czyta książkę, podczas gdy ja buszuję między półkami, niż - jak to w niektórych bibliotekach bywa - przykłada się do pracy w sposób utrudniający mi poszukiwania, np. naciskając, by tylko podać jej tytuły pożądanych pozycji, a już sama je wyszuka, albo pytając bez ustanku "A może by pani chciała najnowszą Cartland (Steel, Collins etc), bo wszystkie panie to chętnie biorą?". A poza tym do bibliotekarki, która czyta, mam większe zaufanie niż do tej, która tylko plotkuje a to z koleżankami z pracy, a to ze znajomą, która właśnie wpadła na chwilę, żeby jej zdać relację z wesela chrześniaczki. Zresztą odnosi się to do każdego innego zawodu; człowiek, który chwilową przerwę w pracy wykorzystuje na czytanie, przynajmniej nie traci czasu bezowocnie. Ja akurat nie miewam przerw dających się w ten sposób zużytkować, ale jeśli czyta urzędniczka w gminie albo rejestratorka w poradni w przerwie między załatwianiem interesantów- czemu nie?
Użytkownik: biedrzyk 13.09.2007 15:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak najbardziej pozytywni... | dot59Opiekun BiblioNETki
A ja spotkałem już co najmniej kilku bibliotekarzy, w różnych bibliotekach.. Najczęściej wywierali na mnie bardzo pozytywne wrażenie - ludzi bardzo kompetentnych (w końcu 'bycie bibliotekarzem' absolutnie nie ogranicza się do ewentualnego podawania ksiażek). Cenię sobie także rozmowy z bibliotekarzami jeśli tylko mogą się one okazać rozmowami na temat i cenie sobie erudycję bibliotekarzy. Z takim namawianiem, o którym piszesz prawie w ogóle się nie spotykam..
Użytkownik: czytelniczka91 10.08.2007 15:35 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
jestem za :) w końcu jesli bibliotekarz będzie znał wiele ksiązek znajdujących się w jego bibliotece łatwiej będzie mu doradzać zgodnie z czyimiś zainteresowaniami ":)
Użytkownik: eliot 10.08.2007 19:08 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Cieszę się, że tak uważacie. Teraz się zastanawiam dlaczego myślałam, że to może być źle odebrane.
Sama niedawno byłam w zwykłym sklepie z odzieżą i aż mi się weselej zrobiło, kiedy zobaczyłam, że sprzedająca tam dziewczyna czyta książkę. Dlaczego więc nie miałoby mi się spodobać, że bibliotekarka (-karz) czyta ;)
Użytkownik: dziata 10.08.2007 19:41 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Mi to obojętne, najważniejsze żebym nie musiała czekać aż mnie obsłuży, bo zazwyczaj mi spieszno...
Użytkownik: Irish Dream 11.08.2007 14:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Mi to obojętne, najważnie... | dziata
Bibliotekarz czytający w godzinach pracy? U mnie w bibliotece to dość częsty obrazek. Coś takiego, jak opisywała wakacyjnieNastawionaKarolina - czyli wesołe spotkanie towarzyskie, suto zakrapiane kawką i ciastem z najbliższej cukierni - nie lubię takiej ilustracji. Denerwuje mnie po prostu.
Użytkownik: dziata 11.08.2007 17:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Bibliotekarz czytający w ... | Irish Dream
ale dlaczego? czy musisz czekać np. żeby wczytały Ci książki? czy z jakiegoś innego powodu?
Użytkownik: ernestiszafa 16.09.2007 17:14 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Jestem bibliotekarzem. Czytanie w pracy uważam z niedopuszczalne. Jeśli pracownik nie widzi dla siebie innej pracy i zamiast tego czyta sobie ksiażkę, oznacza to, że jest zbędny, brak mu pomysłowości i zaangażowania. DO ZWOLNIENIA!!! - PRZEZ TAKICH LUDZI ZAWóD BIBLIOTEKARZA WCIąż WIDZIANY JEST W CZARNY, STEREOTYPOWY SPOSóB. W bibliotekach i placówkach informacji pracy jest mnóstwo, nie wierzę, że ktoś ma chwilę, żeby sobie poczytać. Zwykłe lenistwo i obijanie się. Picie kawki i herbatki też należy tępić. Gdybyście w jakimś urzędzie spotkali panią czytającą książeczkę i popijającą kawkę, to by Was wkurzyło. Przecież jesteście klientami, staliście w kolejce, chcecie być szybko i fachowo obsłużeni. Czym bibliotekarz różni się od urzędnika. Nie stosujcie taryfy ulgowej dla pracowników bibliotek, niby dlaczego?
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 16.09.2007 17:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem bibliotekarzem. Cz... | ernestiszafa
A jak ktoś pracuje w gminnej bibliotece i akurat przez dłuższy czas nie ma nikogo? To co?
Użytkownik: juka 16.09.2007 18:13 napisał(a):
Odpowiedź na: A jak ktoś pracuje w gmin... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Otóż to. Korzystam z takiej gminnej biblioteki i kiedy tam zachodzę, zazwyczaj jestem jedynym klientem. Panie co prawda nie czytają, ale czasami siedzą na zapleczu, jednakże natychmiast wychodzą, żeby mnie obsłużyć - nigdy nie muszę czekać. Na półkach jest porządek, książki poukładane, pracy z księgowaniem nowych książek mają niewiele, bo niewiele się kupuje. Nie przeszkadza mi więc, że mają inne zajęcia, jeśli to nie koliduje z obsługiwaniem czytelników.
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 16.09.2007 18:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Otóż to. Korzystam z taki... | juka
O to mi chodziło. U mnie często jest podobnie. Rzadko trafiam na większy ruch. A sama biblioteka zadbana, wszędzie porządek, ksiązki na półkach, nic nie zalega, więc jeśle sobie panie bibliotekarki czytają, to nie mam nic przeciw.
Użytkownik: ernestiszafa 17.09.2007 20:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Otóż to. Korzystam z taki... | juka
Wiesz, te "inne zajęcia na zapleczu" to pewnie inne zawodowe obowiązki. Żeby bibliotekarz Cię obsłużył musi wykonać kilka innych czynności "na zapleczu"...
Użytkownik: juka 17.09.2007 20:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, te "inne zaję... | ernestiszafa
Nie, w mojej bibliotece nie ma prawdziwego zaplecza, cała obsługa klienta odbywa się w głównej (i jedynej) sali. To zaplecze to malutki pokoik koło tej sali właśnie, gdzie panie maja czajnik, filiżanki itp. I nie ma tam nic związanego z praca bibliotekarską.:)
Użytkownik: ernestiszafa 17.09.2007 09:58 napisał(a):
Odpowiedź na: A jak ktoś pracuje w gmin... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Oprócz obsługi klientow są w bibliotece inne prace biurowe. Czas na czytani mają tylko leniuchy
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 17.09.2007 10:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Oprócz obsługi klientow s... | ernestiszafa
Może tak. W jakiej bibliotece Ty pracujesz? Tak z ciekawości pytam. :)
Użytkownik: ernestiszafa 17.09.2007 19:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Może tak. W jakiej biblio... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Nie zdradzę tego "mafii". :) Mam 26 lat i inne podejście do pracy niż większość starszych pań i panów bibliotekarzy (oczywiście bardzo uogólniam, przepraszam!). Niestety zdarzyło mi się pracować z osobami o podejściu "praca w bibliotece jest spokojna, monotonna, można poczytać" itp. To bardzo wkurzające.
Użytkownik: hburdon 17.09.2007 19:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie zdradzę tego "ma... | ernestiszafa
I nigdy nic w pracy nie jesz i nie pijesz? Zaintrygował mnie ten zakaz picia herbaty. Do tej pory przerwa na lunch wydawała mi się rzeczą zupełnie naturalną w każdym zawodzie, na pewno bardziej naturalną niż czytanie w pracy książek.
Użytkownik: ernestiszafa 17.09.2007 19:36 napisał(a):
Odpowiedź na: I nigdy nic w pracy nie j... | hburdon
Hej, chyba nie przeczytałaś dokładnie wątku. Dyskutujemy o piciu i czytaniu w pracy podczas obsługiwania użytkowników (np. w czytelni). Od jedzenia i picia mam przerwę obiadową. Gdy czytam jestem w domu, w starym wygodnym, wielgachnym fotelu :)
Użytkownik: juka 17.09.2007 19:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Hej, chyba nie przeczytał... | ernestiszafa
Ależ nie, my mówiłyśmy o czytaniu w przerwach między obsługiwaniem klientów. Równoczesnego obsługiwania klientów i czytania jakoś nie mogę sobie wyobrazić.:)
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 17.09.2007 19:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ nie, my mówiłyśmy o ... | juka
Tak. :) Jeżeli bibliotekarz czy bibliotekarka ma wolną chwilę i nie musi nic innego zrobić (ani papierków, ani ukladać książek na półkach), to niech czyta do woli, jeżeli ma taką ochotę. :) Piszę to dlatego, bo nigdy mi się nie zdarzyło, że nie zostałam obsłużona przez to, że bibliotekarz akurat czyta.
Użytkownik: verdiana 17.09.2007 20:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak. :) Jeżeli biblioteka... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Ja tak samo. Wynajdywanie zajęć na siłę, zajęć bez sensu, to jakoś tak PRL-owsko brzmi wyrabianiem 300% normy. :/ Nie wyobrażam sobie, że moja bibliotekarka nie czyta w bibliotece. I nie wyobrażam sobie też, żebym nie wypiła z nią herbaty, kiedy tę bibliotekę odwiedzam. Czytelnik (którym w końcu też jestem) tylko na tym zyskuje. :-)

Ale ja w ogóle jestem za tym, żeby pracownicy mogli robić wszystko, co sprawia, że lepiej, wydajniej, chętniej pracują.

Różne są biblioteki. Ja znam od kuchni jedną szkolną i jedną garnizonową na osiedlu moich rodziców. W obu latami pomagałam i robiłam nie mniej niż bibliotekarki. Wiem, ile tam jest pracy, i nie wierzę w żadne stereotypy nic nierobiącej bibliotekarki. :-) Ale też w żadnym razie nie było tak, że nie było czasu na herbatę i poczytanie. Nie wspomnę już o pewnej bibliotece w sanatorium, którą otwarta była tylko 2 razy w tygodniu, inaczej bibliotekarka z nudów musiałaby się po całych dniach gapić w ścianę, bo nie było NIC do roboty. Albo czytać. :P

Poza tym cały czas mówimy o czytaniu w wolnej chwili, a nie kosztem czytelników. Nie mam zaufania do bibliotekarza, który czyta kosztem czytelników, tak samo jak nie mam zaufania do bibliotekarza, którego nie widzę z książką i który zdziwiony patrzy na mnie, kiedy pytam, czy jest Bobkowski.
Użytkownik: ernestiszafa 17.09.2007 20:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja tak samo. Wynajdywanie... | verdiana
Jaki PRL? Coś ty! Weżmy na warsztat Twoją bibliotekę z sanatorium otwieraną 2 razy w tygodniu. Nie ma klientów, wszystko już zrobiłam, nudzę się, więc co robię...? Czytam? Na pewno nie książki beletrystyczne. Szukam sposobu by zachęcić ludzi do odwiedzenia biblioteki. Zastanawiam się dlaczego nie przychodzą. Może warto rozreklamować bibliotkę. Moze strona internetowa, moze plakat, ulotka? Może jakaś wystawa? Może warsztaty dla dzieci wczasowiczów. Może czytanie dzieciom, jakiś konkurs fotograficzny itp. Nie mam na to pieniędzy? Szukam sponsora, szukam jakiegoś programu operacyjnego w Ministerstwie Kultury, pytam przełożonych czy podoba im się mój pomysł, czy są pieniądze. Jeśli pomysł wypali, będzie więcej osób odwiedzajacych bibliotkę. Jeśli będzie więcej klientów, przełożeni w przyszłym roku dadzą więcej pieniędzy na rozwój biblioteki, na zakupy, może wzrośnie mi pensja. To tak w skrócie. Poza tym jeśli biblioteka w sanatorum się nie obudzi to niedługo będzie czynna raz w miesiącu, a potem ją zamkną. Nie ma klientów - jej istnienie nie ma sensu.
Użytkownik: verdiana 17.09.2007 20:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaki PRL? Coś ty! Weżmy n... | ernestiszafa
O bibliotece sanatoryjnej ludzie widzą - dowiadują się na dzień dobry przy rejestracji i w powitaniu. I przychodzą. Ale ile można przeczytać w ciągu 2-tygodniowego turnusu, jak się ma zabiegi na okrągło, a jak się nie ma, to się chce pozwiedzać i pójść na spacer? Trzeba brać pod uwagę realia, a nie żyć marzeniami!
Użytkownik: ernestiszafa 17.09.2007 20:42 napisał(a):
Odpowiedź na: O bibliotece sanatoryjnej... | verdiana
I jeśli osoby pracujące w bibliotece-sanatorium tak jak Ty teraz realnie podejdą do sprawy, to może wpadną na dobre pomysły. Wczasowicze nie mają czasu na czytanie grubaśnych, ambitnych książek, wolą lekką lekturę, chcą relaksu. Bibliotekarz robi plan, zamiast czytać w pracy, by "lepiej oreintować się w księgozbiorze" z którego niewiele osób korzysta. Plan: zakupić więcej lekkiej literatury,więcej przewodników po miejscowaści, więcej czasopism, zbadać czy da się zainstalwać internet, poszukać sponsora (o tym już pisałam), pomysleć czy nie wypożyczać audiobooków (super na zabiegu i na plaży), może wypożyczanie wzbogacić o gry planszowe, moze organizowac wieczorki filmowe itd. Nie wymyślę planu strategicznego dla biblioteki z sanatorium w 5 minut, ale wiem, że jej ożywienia jest możliwe. Trzeba się tylko zabrać do pracy (nie do czytania książek), trzeba trochę pomyśleć.
Użytkownik: verdiana 17.09.2007 20:49 napisał(a):
Odpowiedź na: I jeśli osoby pracujące w... | ernestiszafa
No więc to, co napisałaś, nie sprawdza się. W tamtej bibliotece, jak w większości sanatoryjnych, ludzie chcą klasyki. A ja poszłam, bo szukałam staropolskiej poezji (nie było). W sanatorium bardziej by mnie urządzała dobra czytelnia czynna cały tydzień niż biblioteka czynna 2 razy w tygodniu. Mało kto może sobie pozwolić na to, żeby spędzać sobie 2 tygodnie, nic nie robiąc, na ogół zabiera się ze sobą pracę.
Tylko że na realne pomysły jest od groma czasu i nie trzeba z tego powodu rezygnować z czytania.
Użytkownik: ernestiszafa 17.09.2007 20:55 napisał(a):
Odpowiedź na: No więc to, co napisałaś,... | verdiana
Co się nie sprawdza? Przecież ja nie tworzę programu naprawy dla biblioteki w sanatorium. To były przykłady. Twierdzę po prostu, ze obsługa tej biblioteki powinna pomyśleć, jak sprowadzić do niej klientów, nie zaś czytać książki w czasie pracy. No, chyba, że przełożeni w obowiazkach zawodowych pracowników umieścili punkt Czytanie książek będących w posiadaniu biblioteki. Premia uznaniowa za przeczytanie minimum 5 ksiażek w tygodniu. Ale jakoś nie sądzę...
Użytkownik: juka 17.09.2007 21:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Co się nie sprawdza? Prze... | ernestiszafa
W zasadzie napisałam to juz w odniesieniu do bibliotek wiejskich, ale powtórzę: jeśli do sanatorium przyjeżdża na turnus kilkadziesiąt osób, to ilu będzie czytelników? Nawet niech przyjdzie większość, to przecież nie będą wypożyczać książek codziennie, a co parę dni. Ile zatem będzie dziennie wypożyczeń? Kilkanaście? Kilka? I co ma zrobic ten bibliotekarz? Zachęcać ich, żeby przychodzili co trzy godziny?
Użytkownik: verdiana 17.09.2007 21:09 napisał(a):
Odpowiedź na: W zasadzie napisałam to j... | juka
Najlepiej, żeby zrezygnowali z zabiegów, na które przyjechali, i zajęli się czytaniem. :P
Użytkownik: verdiana 17.09.2007 21:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Co się nie sprawdza? Prze... | ernestiszafa
Powtarzam: myśl realistycznie. O jakich klientach mówisz? Inne sanatoria mają swoich klientów i swoje biblioteki. A nie każdy właściciel sanatorium ma ochotę budować moloch, żeby mieć więcej klientów w bibliotece. To absurd!

Dziwi mnie Twoja niechęć do czytania. Przykro mi, ale nie miałabym do Ciebie zaufania jako bibliotekarki. Dla mnie to poważne uchybienie i zaniedbanie w pracy - takie nieczytanie i zażarte bronienie nieczytania.
Użytkownik: monikhaa 15.01.2008 22:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Co się nie sprawdza? Prze... | ernestiszafa
A nie przyszło Ci do głowy, że sposobem przyciągnięcia czytelnika do biblioteki, może być właśnie fakt rozmowy o samej książce? A jak rozmawiac o książkach nie czytając ich? Nie uważam by czytanie w bibliotece było powodem do zwolnienia. Sama jestem bibliotekarką w jednej z Warszawskich bibliotek i wiem,że jeśli u mnie na biurku leży książka często stanowi ona zachętę dla czytelnika. Łatwiej nawiązać rozmowę : "A co pani czyta? A dobre to? A o czym? "

Ludzi przychodzących do biblioteki nie interesuje cała procedura wprowadzania książek do katalogu czy tez ich przygotowanie do wypożyczenia, oni chcą "czegoś ciekawego do czytania" - Warto z nimi o tym rozmawiac i zachęcać do samego czytania, by to robić, trzeba orientowac się w literaturze. Czytanie jest dość czasochłonne i moim skromnym zdaniem warto mu poświęcic każdą wolną chwilę.

Zgadzam się, że nie powinno się tego robić tylko w miejscu pracy, ale jeśli bibliotekarz sięga po książkę, to jest to prawidłowy odruch.Raz: znaczy, że lubi czytac (a to chyba podstawa w tej pracy), dwa: i tak nie poczyta za długo, bo poprostu jest to nie możliwe.

W bibliotece, w której pracuję dzieje się naprawdę sporo, ale mimo wszystko podstawą są dobre relację z przychodzącymi. Lubię z nimi rozmawiac o książkach i wiem,że czytelnicy tego oczekują. Powiem więcej, w poprzedniej mojej bibliotece (dużo mniejszej niż obecna)dzięki takim luźnym rozmowom o książkach (i nie tylko :))wytworzyła się bardzo miła atmosfera. Kilkanaście osób przychodziło regularnie, zapytac co nowego czytam i co do polecenia. I chcę dodać, że o książkach bardzo miło rozmawia się przy kawie -nawet ciasteczku ;) Niestety w większych bibliotekach nie można sobie pozwolić na taki luksus obcowania z czytelnikiem, ale uważam,że nie należy z tego rezygnować.
Nie przesadzajmy, nie jest mądrze wymyślać zajęcia na siłę. Zawód bibliotekarza jest zajęciem z duszą i chyba oprócz kombinowania jak tu jeszcze udogodnić czytającym internetowy dostęp do konta, czy też kogo by jeszcze zaprosić na spotkanie autorskie, warto pamiętać, że i tak wszystko sprowadza się do czytania książek. :)
Użytkownik: ernestiszafa 10.02.2008 17:23 napisał(a):
Odpowiedź na: A nie przyszło Ci do głow... | monikhaa
Zgadzam się, że "Zawód bibliotekarza jest zajęciem z duszą ". Zgadzam się, że dobry kontakt z użytkownikiem jest bardzo ważny (jeśli nie najważniejszy.). Zgadzam się również, że by zachęcić użytkownika/czytelnika do lektury należy się orientować w literaturze. Nie zgadzam się natomiast na czytanie w miejscu pracy. Nigdy nie miałam wzakresie obowiązków czytania książek. Z praktyki wiem, że "zapalony czytelnik" zawsze znajdzie czas na czytanie. Aby uprzedzić pytania wyjaśniam, że oprócz obowiązków zawodowych mam też liczne obowiązki rodzinne, a czas na książkę zawsze się znajduje. Chyba mam inną mentalność i podejście do pracy niz część biblionetkowiczów, w tym nawet biblotekarzy biorących udział w tej dyskusji. I nie skromnie uważam to za zaletę. Pozdrawiam.
Użytkownik: juka 17.09.2007 20:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaki PRL? Coś ty! Weżmy n... | ernestiszafa
Nie chciałaś podać, w jakiej bibliotece pracujesz, ale mam wrażenie, że w dużym mieście. Realia małych wiejskich czy małomiasteczkowych bibliotek są zupełnie inne.
Użytkownik: ernestiszafa 17.09.2007 20:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie chciałaś podać, w jak... | juka
Patrz moje dwie wypowiedzi wyżej. Biblioteka z sanatorum jest trochę podobna do bibliotek z małych miejscowości. Z doświadczenia wiem też, że pieniądze z różnych programów operacyjnych, dotacji na rozwój bibliotek, są bardzo często przyznawane małym bibliotekom z małych miejscowaości. bibliotekom w których pracownicy mają inicjatywą, mają pomysły (a nie maja czasu na czytanie książek beletrystycznych). Małe biblioteki musza walczyć o klienta, to jest walka o być czy nie być.
Użytkownik: juka 17.09.2007 20:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Patrz moje dwie wypowiedz... | ernestiszafa
Tu nie chodzi o brak chęci czy pomysłów. Jeśli biblioteka mieści się we wsi liczącej 200 mieszkańców (z noworodkami, niemowlakami itd), to choćbyś stanęła na głowie, nie będziesz miała więcej niż kilkudziesięciu klientów. Niech każdy z nich przyjdzie do biblioteki 2 razy w miesiącu, to wyjdzie raptem kilka wizyt dziennie. I czy wtedy bibliotekarz ma tak dużo pracy? I nie mów mi, że ma siedzieć i obmyślać, co tu zrobić, żeby przychodzili codziennie, bo to nierealne. Ci ludzie mają gospodarstwa, wykopki, sianokosy itp. I nie o wystawy, konkursy tu chodzi. Po prostu takie są realia.
Użytkownik: użytkownik usunięty 11.12.2007 14:26 napisał(a):
Odpowiedź na: I nigdy nic w pracy nie j... | hburdon
Ja w swojej pracy nie mogłam ani pić ani jeść, więc można by zapytać, czemu ktoś pracujący w bibliotece miałby mieć takie "przywileje", w końcu to też praca jak każda inna. Pomijam ustalone odgórnie przerwy na posiłek.

Bibliotekarz powinien czytać w domu i traktować to jako wkład w rozwój zawodowy:-)A czy powinien czytać w pracy, to trudno powiedzieć. Ja nie wiem dokładnie jaki jest zakres obowiązków takiego bibliotekarza. Jeżeli mógłby robić coś innego, np. układać książki, obkładać je, podpisywać itp. to czytanie wydaje mi się wymigiwaniem się od obowiązków zawodowych. Ja wymagam od bibliotekarza kompetencji i miłej obsługi i właściwie to wszystko mi jedno czy i gdzie czyta, byle wywiązywał się ze swoich obowiązków.

Biblioteki publiczne kojarzą mi się z takim oto obrazkiem: Wchodzę, z nikąd pomocy, bibliotekarza ani widu ani słychu. W końcu pojawia się z kawką lub herbatką, zasiada za stołem i z wielką łaską bierze ode mnie książki. Na żadne pytanie nie umie odpowiedzieć, jeżeli już raczy odpowiedzieć to jest to wysoce nieuprzejme, zazwyczaj nawet nie wie co i gdzie znajduje się w bibliotece.

Jakoś nie umiem sobie wyobrazić powyższej osoby czytającej, obojętnie w miejscu pracy czy gdziekolwiek. A mam wrażenie, że taki obrazek to przypadek częsty.

Przypomina mi się jedna pani bibliotekarka, niby oczytana (i zastanawiam się przy tym czy może nie lepiej by było gdyby nie czytała) ;-).
Ta pani pracowała w bibliotece szpitalnej, do której mama jako pracownica placówki często zaglądała. Za każdym razem pani miała dla mojej mamy gotowy zestaw książek, zazwyczaj były to romanse. ("Prosze pani, to są naprawdę dobre książki, zobaczy pani. Ja czytałam i polecam. Inne panie były zadowolone") Na nic sę zdały tłumaczenia mojej wybitnie nieasertywnej rodzicielki, że ona tych książek nie chce.Zawsze stawało na tym, że mama wracała do domu z zestawem książek, które od razu kładła na półke i po dwóch tygodniach odnosiła. Głupio jej było odnieść wcześniej, żeby bibliotekarka nie pomyslała czasem, że mama tych bestsellerów nie przeczytała.
A gdy mama prosiła o konkretną pozycję słyszała: "Ale pani tego wogóle nie przeczyta, to jest bardzo nudne". A gdy oddawała szybko przeczytaną ambitniejszą niż romans książkę słyszała: " Pani na pewno tego nie przeczytała. Za szybko pani oddała. Ale i tak by pani nic nie zrozumiała".

Naprawdę jest to historia autentyczna.
Użytkownik: Sznajper 11.12.2007 15:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja w swojej pracy nie mog... | użytkownik usunięty
"Ja w swojej pracy nie mogłam ani pić ani jeść, więc można by zapytać, czemu ktoś pracujący w bibliotece miałby mieć takie >przywileje<"

Bo praca w bibliotece różni się zasadniczo od (jak wnoszę z opisu) katorżniczej pracy w kamieniołomie.
Użytkownik: użytkownik usunięty 11.12.2007 16:33 napisał(a):
Odpowiedź na: "Ja w swojej pracy n... | Sznajper
"Bo praca w bibliotece różni się zasadniczo od (jak wnoszę z opisu) katorżniczej pracy w kamieniołomie."

Nie wiem czemu jesteś taki złośliwy. Naprawdę uważasz, że w każdej pracy ludzie sobie mogą kawke popijać i kanapke podjadać? Bardzo się mylisz, bo w wielu miejscach pracy nie ma takich przywilejów, do toalety owszem możesz sobie pójść, ale też nie zawsze wtedy, kiedy masz na to ochotę. I uwierz, że nie są to kamieniołomy.
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 17.09.2007 19:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie zdradzę tego "ma... | ernestiszafa
I nie musisz się mnie bać. Śmiem podejrzewać, że pewnie i tak nigdy się w bibliotece nie spotkaliśmy. :) albo i :(.
Użytkownik: ernestiszafa 17.09.2007 20:11 napisał(a):
Odpowiedź na: I nie musisz się mnie bać... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Dlaczego?
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 17.09.2007 20:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego? | ernestiszafa
Nie wiem, czy chciałbyś mnie spotkać dlatego to :), a że miło poznać Biblionetkowiczów dlatego to :(.
Użytkownik: ernestiszafa 17.09.2007 20:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, czy chciałbyś m... | mafiaOpiekun BiblioNETki
:) Jeśli jesteś z Warszawy, napisz mi z jakich bibliotek korzystasz. Powiem Ci czy jest/była szansa na spotkanie.
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 17.09.2007 20:34 napisał(a):
Odpowiedź na: :) Jeśli jesteś z Warszaw... | ernestiszafa
No niestety, nie jestem z Warszawy. Mieszkam w małej miejscowości koło Żywca.
Użytkownik: ernestiszafa 17.09.2007 20:49 napisał(a):
Odpowiedź na: No niestety, nie jestem z... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Szkoda.
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 18.09.2007 21:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Szkoda. | ernestiszafa
No szkoda.
Użytkownik: aleutka 17.09.2007 11:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Oprócz obsługi klientow s... | ernestiszafa
No chyba ze jestes wyznaczona do obslugi czytelnikow tylko i wylacznie - tak bywa w duzych filiach. Moze byc tez tak ze jest rotacja obowiazkow - jednego dnia obslugujesz czytelnikow, drugiego katalogujesz albo nie wiem, ubytkujesz.

Jest to tez kwestia organizacji - z moich doswiadczen wynika, ze w przypadku malych filii prac administracyjnych wcale nie ma tak wiele. To juz prace porzadkowe zajmuja wiecej czasu. Jest oczywiste, ze wszelkie tego typu obowiazki maja priorytet, ale w momencie, gdy sa juz odpracowane, dlaczego nie czytac? Wynajdywac sobie inne zajecia na sile? Leniuchy (prawdziwe leniuchy, nie obiboki i olewacze) na ogol sa swietnymi organizatorami pracy, wiedz i na czytanie czas znajda;)))

Powiem szczerze - bardziej ufam bibliotekarzom, ktorzy czytaja w miejscu pracy. Jednym z ich obowiazkow jest orientacja w ksiegozbiorze, a to najlepszy sposob aby jej nabyc:))
Użytkownik: ernestiszafa 17.09.2007 19:33 napisał(a):
Odpowiedź na: No chyba ze jestes wyznac... | aleutka
Orientacje w księgozbiorze możesz zdobyć nadając hasła przedmiotowe, kupując książki do biblioteki, obsługując czytelników (poznajesz ich wymagania, widzisz czego najczęściej szukają, masz rozeznanie w tym co jest czytane i wypożyczane, co jest chwalone, a co jest krytykowane), jeśli pracujesz w magazynie, też masz możliwość zaobserwowania jakie pozycje są najpoczytniejsze. Nawet przy oklejaniu, oprawianiu czy kserowaniu książek masz wgląd w to co jest w księgozbiorze.

Jeśli chcesz przeczytać książki żeby mieć rozeznanie co jest w bibliotece, to czasu (życia) Ci nie starczy.

Na marginesie, osoby katalogujące też nie czytają książek w pracy. Do haseł przedmiotowych najcześciej wystarczy notka z tyłu książki, spis treści, streszczenie z książki (jeśli to dobra ksiazka naukowa), nazwisko autora, szybkie przekartkowanie książki lub katalog on-line innej biblioteki.

Odpowiadając na jedno z Twoich pytań. Tak, wynajdywać zajęcia na siłę jeśli trzeba. To się nazywa inicjatywa.
Użytkownik: aleutka 18.09.2007 09:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Orientacje w księgozbiorz... | ernestiszafa
Nie wiem. Owszem powierzchowną orientację można zdobyć w sposób przez Ciebie opisywany. Nadawanie haseł przedmiotowych opiera się często na przejrzeniu książki i tyle. Poznanie samych czytelników też oczywiście pomaga, poznanie ich opinii jest samo w sobie szalenie cenne. Masz wgląd, ale to wszystko jest właśnie - powierzchowne.

Oczywiście nikt nie mówi o PEŁNEJ orientacji czyli znajomości na wyrywki CAŁEGO księgozbioru. We wszystkich filiach w jakich pracowałam panowała specjalizacja:)) Czułabym się niepewnie polecając czytelnikom książki wyłącznie w oparciu o orientację zdobytą wg opisywanych przez ciebie metod. To chwiejne i zbyt niepewne. Z moich doświadczeń wynika właśnie, że najlepsi są bibliotekarze, którzy czytają w miejscu pracy - ich orientacja jest pewniejsza i bardziej swobodna. Jest też z reguły bardziej niezawodna, do tego stopnia, że odnoszą do opracowania książki zakwalifikowane błędnie - opisy na okładkach, tytuły, nagłówki rozdziałów itp informacje bywają mylące.

Nie musisz mi tłumaczyć, że osoby katalogujące nie czytają książek w pracy (to właśnie bywa źródłem nieporozumień i błędów). Moim zdaniem zależy to zresztą od biblioteki. Właśnie dlatego objaśniałam - na czytanie jest więcej czasu jeśli obsługujesz czytelników. W przypadku rotacji obowiązków bywają dni kiedy nie masz na to czasu a bywają i takie, że machniesz nie wiem, półtorej książki dziennie - na przykład w wakacje, gdy do biblioteki przychodzi 15 osób w ciągu dyżuru, a ty odrobiłaś już porządki na regałach i uzupełniasz zwroty na bieżąco.

W bibliotece w której pracowałam wszyscy czytali w pracy, łącznie z działami adminstracyjnymi. Oczywiście - jeszcze raz podkreślę - absolutnym priorytetem byli czytelnicy. Właśnie dlatego miejsce było tak przyjazne.

Moja koleżanka, pracująca w bibliotece w innym mieście napisała mi właśnie, że w ich bibliotece wprowadzono ZAKAZ czytania w ciągu dyżuru w czytelni. Podajesz książki, a jeśli nikogo nie ma - na przykład na dyżurze wieczornym, około 20.00 - nic nie robisz (obowiązki administracyjne należą do innego pionu, który już poszedł do domu, ty masz obsługiwać czytelników wyłącznie). No cóż - stwierdziła - zapewne bardziej profesjonalnie wygląda bibliotekarz gapiący się w okno...

No i widzisz tu się różnimy - dla mnie dobra inicjatywa musi być sensowna, a nie na siłę:))
Użytkownik: anne 17.09.2007 16:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem bibliotekarzem. Cz... | ernestiszafa
Picie kawki i herbatki powinno być zakazane. Pomijając, tam jest mnóstwo książek i papierów. Rozlane komputerowi też szkodzi. Dlatego z tym się zgadzam. Jednak jeśli bibliotekarz/rka nie czyta, nie ma pojęcia co powiedzieć gdy pyta się ją/jego o coś podobnego do Kinga i/lub proponuje ci Agathę Christie, to chyba jest jakieś nieporozumienie.
I przepraszam, że proszę, ale czy mógłbyś rozwinąć "PRZEZ TAKICH LUDZI ZAWóD BIBLIOTEKARZA WCIąż WIDZIANY JEST W CZARNY, STEREOTYPOWY SPOSóB"? Nie rozumiem, ja o bibliotekarzach/rkach mam jak najlepsze zdanie. Nigdzy nie spotkałam się, że ktoś jest "uprzedzony stereotypem" do bibliotekarza...

Pozdrawiam:)
Użytkownik: ernestiszafa 17.09.2007 19:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Picie kawki i herbatki po... | anne
Fajnie, cieszę się że lubisz biblitekarzy. Ja spotykam się z negatywnym wizerunkiem bibliotekarza dosyć często. Nawet wśrod rodziny. Stereotyp: monotonna praca, bardzo łatwe obowiązki (5letnie studia w ogóle nie potrzebne), w pracy dużo się czyta, bibliotekarz to przeważnie starsza pani niemodnie ubrana, obowiązkowo w okularach. Nie znasz tego?
Mam kolegę, który bardzo chciał pracować w bibliotece. Zaciekawił mnie i spytałam dlaczego. Odparł, że bardzo lubi czytać. Nie dziwię się, że nie znalazł pracy w bibliotece. Ja lubię ciastka - zatrudnią mnie w cukierni?
Robiono kiedyś na ten temat badania ankietowe. Jeśli Cię to interesuje to jest na ten temat krótki artykuł "Bibliotekarz a stereotypy" na stronach EBIBu - Biuletyn 10/2006(80). Nie wiem czy mogę podać link, ale jeśli wpiszesz w googlach tytuł artykułu, to link będzie na pierwszym miejscu.
O orientacji w księgozbiorze i czytaniu, by ją zdobyć pisałam trochę wcześniej. Według mnie czytanie w pracy to bardzo wątpliwy sposób na orientacje w zbiorach. Jeden z najbardziej czasochłonnych i nieefektywnych. (Podkreślam, że rozmawiamy o czytaniu w czasie pracy)
Użytkownik: juka 17.09.2007 20:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Fajnie, cieszę się że lub... | ernestiszafa
Przyznam szczerze, że najstarsza bibliotekarka w mojej bibliotece ma trochę ponad 40 lat, wszystkie są świetnie ubrane, więc nie wiem, skąd takie stereotypy.
Skoro motywacja do pracy w bibliotece "bo lubię czytać" jest niewłaściwa, to jaka byłaby właściwa? Lepiej żeby nie lubił książek? Zakładam, że ten kolega po prostu lubił czytać, a nie że wyobrażał sobie pracę w bibliotece jako siedzenie z książką.
Użytkownik: anne 18.09.2007 09:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyznam szczerze, że naj... | juka
U mnie najstarsza ma 35 lat i jest ma wiedzę, którą można porównać do "kompendium wiedzy o towarze w swoim miejscu pracy" - Dosłownie! Myślę, że motywacja "bo lubię czytać" jest najwłaściwszą motywacją. Jeśli ktoś lubi ciastka (to się pojawiło w późniejszych postach) to niech zatrudni się w cukierni. Niech spróbuje każdego rodzaju. Niech do perfekcji przyswoi sobie przepisy. Wtedy, nie dość, że będzie szczęśliwy, to jeszcze stanie się najlepszy w swoim fachu...

A propos: Myślę, że ten stereotyp, o którym mówi ernestiszafa odchodzi... Co nie znaczy, że nie może jeszcze funkcjonować.

Pozdrawiam:)
Użytkownik: monikhaa 15.01.2008 22:28 napisał(a):
Odpowiedź na: U mnie najstarsza ma 35 l... | anne
Zgadzam się z przedmówczynią :)
Użytkownik: JoannazKociewia 28.09.2007 10:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem bibliotekarzem. Cz... | ernestiszafa
Częściowo się z Tobą zgadzam. Pracuję w bibliotece miejskiej w 50-tysięcznym mieście i uważam, że chwile, kiedy nie ma nic do zrobienia są rzadkie. Jednak nie tępiłabym czytania tak zdecydowanie. Bibliotekarki według mnie powinny przynajmniej przekartkować trafiające do nich nowości i aktualną prasę, aby móc cokolwiek o nich powiedzieć czytelnikowi. Wiadomo, że nie można przeczytać każdej książki w celu wyrobienia sobie o niej własnego zdania i nawet czytanie w pracy tego nie zmieni.
Co do stereotypowego postrzegania bibliotekarzy - masz rację. Pracującej u nas stażystce mama wypominała czytanie w domu - przecież miała na to 8 godzin w bibliotece! A kiedy dziewczyna tłumaczyła, że nie ma czasu na czytanie w pracy, to znajomi patrzyli na nią podejrzliwie. Jak długo w końcu można tłumaczyć? Czytelnicy często nie orientują się, że bibliotekarze nie tylko podają im książki i rejestrują wypożyczenia. I trudno, niestety to zmienić. Do gratulacji, że fajną mam pracę, taką spokojną już się przyzwyczaiłam. Przynajmniej moja rodzina już nie dziwi się, kiedy mówię, że dziś w pracy wcale nie było spokojnie. Staram się zawsze wyjaśniać, że moja praca nie polega na czytaniu.
Użytkownik: funkenschlag 10.04.2009 23:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem bibliotekarzem. Cz... | ernestiszafa
Mnie się wydaje, że ze wszystkich zbrodni dokonywanych w pracy, czytanie książek jest najmniej szkodliwą, zwłaszcza jeśli chodzi o osobę, która powinna się znać na książkach.
Ernestiszafa napisał "Gdybyście w jakimś urzędzie spotkali panią czytającą książeczkę (...) staliście w kolejce, chcecie być szybko i fachowo obsłużeni".

Wydaje mi się, że jeżeli stoi kolejka petentów, to nikt nie będzie wówczas czytał książki! Mówimy o sytuacji, kiedy nie ma nic do roboty. Pracowałem w irlandzkim Urzędzie Skarbowym i były dni (np. w czasie wakacji, między okresami rozliczeniowymi, czy po prostu w wigilię - kiedy nikt nie przychodził, nikt nie dzwonił), że po prostu trzeba było siedzieć przez 5 godzin na 4 literach i nie było nic do roboty (do tego stopnia, że myliśmy biurka, odkurzaliśmy itd, ale następnego dnia było tak samo).

Poza tym czytający pracownik (nieważne czy bibliotekarz, czy ktoś inny), to człowiek o większej wiedzy ogólnej, szerszych horyzontach, niż ktoś układający pasjansa na komputerze pod pretekstem pracy.
Użytkownik: filipa 09.02.2010 07:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem bibliotekarzem. Cz... | ernestiszafa
Zgadzam się że w bibliotekach pracy jest mnóstwo:) ale są też takie sytuacje że praca ta jest wykonana, albo w danym momencie nie można jej wykonywać..ja pracuję w czytelni - po podaniu komuś książek, doradzeniu, wyszukaniu - muszę siedzieć na sali by przypilnować by książki nie wyszły z budynku, muszę być dostępna by doradzić, podać kolejne pozycje - nikt chyba nie oczekuje bym wtedy patrzyła komuś stale na ręce czy w ścianę...czytanie jest więc chyba dobrym rozwiązaniem

Poza tym większość przychodzących oczekuje, że wiem nie tylko gdzie daną książkę znaleźć, ale też co w niej dokładnie jest:)czytanie i przeglądanie kolejnych pozycji jest niezbędne, a i jakaś książka "przyjemnościowa" się przemyci - ale to tylko wtedy gdy naprawdę nie mogę się opanować:-( przerażający są bibliotekarze, którzy w ogóle nie czytają ani w pracy ani w domu!
Użytkownik: jakozak 17.09.2007 16:07 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Bibliotekarz powinien wiedzieć, co wypożycza, a zatem powinien czytać. Naturalnie, że w pracy, gdy tylko jest czas.
Oszczędzanie na pracownikach, czyli zatrudnianie mniejszej ich ilości dla "rentowności", czy jak się tam to po nowemu zwie to wielkie nieporozumienie.
Czy bibliotekarze też są sprzątaczami w swoim miejscu pracy? Tak, jak to było w księgarniach, gdzie kobieta musiała wiedzieć, co sprzedaje, sprzedawać, układać na półkach i myć podłogi i regały? A czytanie w domu po pracy, czyli po nocach. Za psie pieniądze.
Użytkownik: hburdon 17.09.2007 19:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Bibliotekarz powinien wie... | jakozak
Niektóre biblioteki mają sprzątaczki, w innych prace porządkowe wykonują bibliotekarze/bibliotekarki - w znanych mi przypadkach za dodatkowe wynagrodzenie. Na pewno zależy to od wielkości filii, no i oczywiście od tego, czy bibliotekarz/bibliotekarka ma ochotę dorobić te parę złotych.

A czytanie w domu, po pracy, to chyba nie aż taka katorga? Mnie nikt za to nawet psich pieniędzy nie płaci. :-)

Wydaje mi się, że kluczowe jest sformułowanie: "gdy tylko jest czas". Na pewno nie powinno być tak, że bibliotekarz zaniedbuje obowiązki, żeby sobie poczytać. A obowiązki, jak już wcześniej wspomniano, nie ograniczają się do obsługiwania czytelników. Pytanie, czy lepiej byłoby, żeby bibliotekarz zamiast czytać w pracy zorganizował konkurs czytelniczy dla dzieci lub klub dyskusyjny dla dorosłych, czy jednak ważniejsze jest zapoznawanie się w godzinach pracy z księgozbiorem? Nie mam gotowej odpowiedzi na to pytanie. :-)
Użytkownik: jakozak 17.09.2007 19:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Niektóre biblioteki mają ... | hburdon
<A czytanie w domu, po pracy, to chyba nie aż taka katorga? Mnie nikt za to nawet psich pieniędzy nie płaci. :-) >
Pewnie, że nie katorga, ale to było tak:
Raniutko wstać, dokończyć gotowanie obiadu, wyprawić dziecko do szkoły, zrobić zakupy i na 10-tą do pracy. Z pracy w domu dopiero o 19-tej. Przygotować wstępnie obiad na następny dzień, poprać, poprasować. Wtedy miało się ochotę poczytać, ale raczej to, na co w danym momencie była ochota, a nie szybkie wertowanie różności, żeby było wiadomo, o co chodzi.
Dość paskudny kierat to był wtedy dla mnie. Harówa od 5.00 do 24.00. Dzień w dzień.
Może są ludzie wytrzymalsi ode mnie, ale ja byłam wykończona.
Użytkownik: ernestiszafa 10.02.2008 17:29 napisał(a):
Odpowiedź na: <A czytanie w domu, po... | jakozak
Wiesz, chyba powinnas pomyśleć nad lepszą organizacją czasu. Ja pracuje i mam malutkie dziecko, ale czas wolny udaje mi się wygospodarowac - ok. 3 godz. dziennie, gdy dziecko śpi. W domu jest też porządek, choć oczywiście bez przesady.
Użytkownik: ernestiszafa 17.09.2007 20:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Bibliotekarz powinien wie... | jakozak
Czy bibliotekarz powinien przeczytać wszystkie książki z biblioteki by wiedzieć co pożycza? Czy pracownik kina powinien obejrzeć wszystkie filmy, żeby wiedzieć co poleca. Czy ekspedientka w sklepie powinna spróbować wszystkiego co sprzedaje w sklepie? Jeśli tak to ja chcę pracować w biurze podróży. Sprawdzę każdą ofertę :)
Użytkownik: jakozak 17.09.2007 20:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy bibliotekarz powinien... | ernestiszafa
Wypadałoby się orientować. Gdy idę do księgarni, biblioteki, sklepu i widzę przed sobą osobę, która nie wie, co wypożycza, czy sprzedaje.. . jestem bardzo niezadowolona. Uważam, że to dziecinada. Nigdy, przenigdy nie chciałabym pracować gdziekolwiek i robić z siebie niedouczka. To żenujące.
To, jak urzędnik, który przyjmuje petentów i nie zna swoich obowiązków.
Bylejakość powinna być tępiona.
Użytkownik: ernestiszafa 17.09.2007 20:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Wypadałoby się orientować... | jakozak
Zgadzam się - trzeba się orientować. Powtórzę jednak moją wcześniejszą wypowiedź (opartą na praktyce i obserwacji).

Orientacje w księgozbiorze możesz zdobyć nadając hasła przedmiotowe, kupując książki do biblioteki, obsługując czytelników (poznajesz ich wymagania, widzisz czego najczęściej szukają, masz rozeznanie w tym co jest czytane i wypożyczane, co jest chwalone, a co jest krytykowane), jeśli pracujesz w magazynie, też masz możliwość zaobserwowania jakie pozycje są najpoczytniejsze. Nawet przy oklejaniu, oprawianiu czy kserowaniu książek masz wgląd w to co jest w księgozbiorze.

Jeśli chcesz przeczytać książki żeby mieć rozeznanie co jest w bibliotece, to czasu (życia) Ci nie starczy.

Na marginesie, osoby katalogujące też nie czytają książek w pracy. Do haseł przedmiotowych najcześciej wystarczy notka z tyłu książki, spis treści, streszczenie z książki (jeśli to dobra ksiazka naukowa), nazwisko autora, szybkie przekartkowanie książki lub katalog on-line innej biblioteki.

Odpowiadając na jedno z Twoich pytań. Tak, wynajdywać zajęcia na siłę jeśli trzeba. To się nazywa inicjatywa.
Użytkownik: jakozak 18.09.2007 07:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się - trzeba się ... | ernestiszafa
Te wszystkie notki z tyłu, czy inne opisy są nic nie warte. Najczęściej są nierzetelne. Ustawione pod handel.
A chodliwość książek? Pewna grupa czytelników, a w przypadku księgarni - klientów - ta bardziej wyrafinowana, ma odmienne gusty i "towar", który kupują gospodynie domowe nie za bardzo im odpowiada.
Pracując w księgarni chciałam ich właśnie zadowolić i z nimi rozmawiać w czasie sprzedaży. Zadawali pytania, na które pragnęłam znać odpowiedź.
Sprzedawanie książki, jak pół kilo ziemniaków, czy kiełbasy nie za bardzo pasowało do mojego wyobrażenia o dobrym księgarzu, czy kandydacie księgarskim.
A w ogóle ta wiedza na podstawie notek, fiszków i innych półśrodków jest chyba równa przydatności lekarza dopiero po studiach, który może wiedzę i ma, ale z zastosowaniem jej jest znacznie gorzej. Wyleczy katar i chwilową niestrawność.

Nie lubię chodzić do biblioteki, w której panie nie mają mi nic do powiedzenia. Nic mi nie doradzą. Romanse, kryminały i klasykę każdy głupi sobie znajdzie. Ale to dopiero kawałeczek tego, co chcę przeczytać. Nie mam nic przeciwko romansom i kryminałom, ale to właśnie literatua inna kusi i rozwija. I tu zaczyna się czarna dziura - metoda prób i błędów. Biorę (brałam) 10 książek, z czego ze trzy nadawały się do czytania. A z tyłu opis był, że hoho! Najlepsza! To dziwne, że Nobla nie dostała. W praktyce badziewie.Przestałam tam chodzić. Z Wami pogadam i wiem lepiej, co mi się spodoba. Z bibliotekarką nie mogę, bo ona nie ma czasu na to, na co mieć powinna.
Użytkownik: verdiana 18.09.2007 09:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Te wszystkie notki z tyłu... | jakozak
Mnie przygnębia fakt, że ktoś w ogóle może sądzić, że wystarczającą wiedzę o książkach zdobędziemy z katalogu, fiszek i okładkowych opisów. A jeśli tym kimś jest jeszcze bibliotekarz, to już w ogóle... Początek końca bibliotek, jeśli to zdanie się upowszechni. :(
Użytkownik: aleutka 18.09.2007 11:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie przygnębia fakt, że ... | verdiana
Dokladnie.
Użytkownik: jakozak 18.09.2007 17:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie przygnębia fakt, że ... | verdiana
Na temat i nie na temat:
Byłam dziś w Gliwicach. Chodziłam po centrum. Jest tylko jedna (słownie jedna) księgarnia. Reszta same spożywcze, łachy, banki, apteki, telefony i kosmetyki... Widać, co społeczeństwu jest najpotrzebniejsze. :-(((
Użytkownik: Jakolinka 19.09.2007 23:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Na temat i nie na temat: ... | jakozak
Ja też była w Gliwicach wczoraj (i dziś ;) ) i jest więcej księgarń. Jedna na rynku, jedna na Zwycięstwa, trzy w Forum i kilka w bocznych uliczkach Zwycięstwa.
Użytkownik: Aquilla 20.09.2007 16:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też była w Gliwicach w... | Jakolinka
Gliwice? Jak tam byłam ostatnio to co rusz się natykałam na księgarnię. Na rynku jest Empik, niedaleko stoi Matras, znalazłam też jedną z pięcioma metrami fantastyki na półce :). Nazw ulic nie pamiętam, początek roku akademickiego dopiero za półtora tygodnia ;)
Użytkownik: darknes 22.09.2007 10:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Gliwice? Jak tam byłam os... | Aquilla
W Gliwicach akurat nie byłam. Ale na temat... Jeśli się pracuje kilka godzin dziennie wśród książkę, to dlaczego nie? Mnie taki widok nie zraża.
Użytkownik: Panterka 11.12.2007 12:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się - trzeba się ... | ernestiszafa
Tak sobie poczytałam całą dyskusję...
Pracuję w bibliotece uniwersyteckiej, za sobą mam pracę we wszelkich możliwych działach biblioteki (prócz introligatorni). Faktem jest, że w żadnym dziale nie miałam czasu, by poczytać. Np. w informacji naukowej ważniejsze było surfowanie po internecie i szperanie w komputerowych bazach danych:-). Wypożyczalnia, jako że książki są na rewersy, ogranicza się do podawania zamówionych tytułów, i to w miarę szybko, gdyż zawsze była kolejka. A były w wypożyczalni również inne obowiązki - porządkowanie rewersów, podliczanie czytelników, ustawienie oddanych książek na półkach...
Za to miałam spokój w czytelni. Biorę tu pod uwagę jedynie tzw. "dyżur", czyli obsługiwanie czytelnika. Ksero jest samoobsługowe i moim zadaniem w tej kwestii było jedynie sprzedawanie kart. Od oklejania nowo przybyłych książek były osoby mające dyżury w magazynach. O oprawie nie wspomnę, do tego ma dostęp wyłącznie introligatornia.
Moim zadaniem była realizacja zamówień, ułożenie książek na półkach (nie czekałam aż minie magiczna 18:00, robiłam od razu). Przychodziło kilku- kilkunastu czytelników (pomijając okres sesyjny), którzy brali kilka tomów i siedzieli nad nimi kilka godzin.
Czytałam więc. Zarówno literaturę fachową, jak i "swoje własne". Pomysły lęgną się nie wtedy, kiedy się człowieka przymusza. Najlepsze zazwyczaj zaskakują absurdalnością toku myślenia:-).
Co do wynajdowania zajęć "na siłę". Znalazłam sobie takie zajęcie - retrokonwersję. Za wyjście poza zakres obowiązków omal nie wyleciałam z pracy.
Użytkownik: Jakolinka 11.12.2007 12:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się - trzeba się ... | ernestiszafa
Czasu faktycznie nie ma na czytanie (no, późnym wieczorem jest, ale wtedy oczy już protestują). Ale czy nie masz do zakresu obowiązków wpisanego poznawania księgozbioru poprzez jego czytanie? Bo ja mam.
Użytkownik: wika. 18.10.2007 16:21 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Jestem za. Byle czytanie nie odbywało się kosztem pracy i pomocy korzystającym z biblioteki.
Użytkownik: MagdaEureko 05.12.2007 18:54 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Powinni czytać. Otoczeni całym stosem książek i wcale się nimi nie interesują? Zbrodnia po prostu. Poza tym im więcej pozycji będą im znane, tym lepiej. Wtedy lepiej będą doradzali czytelnikom.
Użytkownik: glamshine 06.12.2007 09:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Powinni czytać. Otoczeni ... | MagdaEureko
Zgadzam się z przedmówczynią! Bibliotekarze powinni czytać książki. Klimat dobrej biblioteki polega właśnie na tym, że wita Cię sympatyczny bibliotekarz, który spoglądając na pozycje, wypożyczane wcześniej przez Ciebie, zaproponuje Ci jakąś nowość czy po prostu książkę, która może Cię zainteresować.
Użytkownik: Cora 06.12.2007 19:27 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Mi to właściwie bez różnicy. Nigdy nie zwracałam na to uwagi. Jeśli ma ochotę to czemu miałby nie czytać? Ale jeśli nie to trudno, jego strata.
Użytkownik: allegra 10.12.2007 17:00 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Jestem jak najbardziej ZA. Dla mnie wizyka w bibliotece zawsze była cudownym przeżyciem.Podziękowania dla PAŃ Z BIBLIOTEKI PUBLICZNEJ W OPOLU. Od jakiegoś czasu niestety nie korzystam z ich usług, ponieważ nie mieszkam już Polsce. Zawód bibliotekarza według mnie wybierają osoby dla których literatura jest ogromną pasją i dzięki temu są bardzo kompetentne, bezbłędnie potrafią doradzić strapionemu czytelnikowi jaka lektura w danym momencie będzie dla niego odpowiednia.
Jednak spotkałam się kiedyś z czymś bardzo przykrym, w pewnej maleńkiej bibliotece na opolszczyźnie pracuje Pani, która zupełnie nie ma pojęcia czym jest literatura i choć pracuje w owej bibliotece juz od kilku lat wciąż nie potrafi się odnaleść wśród pozycji którymi dysponuje biblioteka.
W nawiazaniu do wypowiedzi osoby, która pisała o tv w bibliotekach: we wspomnianej przezemnie powyżej bibliotece takiego sprzętu nie ma, ale do dyspozycji pracownicy jest komputer z podłączeniem do internetu i tym właśnie owa pracownica się zajmuje, o ile było by normalniej, jakby czytała...
Użytkownik: Nasstka 15.12.2007 10:43 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Biblioteka, przynajmniej dla mnie, jest miejscem wyjątkowym, rządzącym sie trochę innymi prawami... dlatego bibliotekarz/bibliotekarka czytająca książkę po wypełnieniu swoich obowiązków NIE jest LENIUCHEM. Chyba każdemu, kto kocha czytać ksiązki, a znajduje sie w miejscu gdzie jest ich wiele, trudno "uciec" przed czytaniem, bo pokusa jest duża.
Natomiast podoba mi się podejście ernestiszafa do rozwijania możliwości biblioteki. Wypowiedzi innych osób pracuących w bibliotekach i twierdzących, że jest to w ich przypadkach zupełnie niemożliwe, poddają mysl, że im sie po prostu nie chce tego robić, więć próbują go zakrzyczeć, bo po co im wiecej pracy. Zdaję sobie sprawę, że trzeba we wszystkim mieć jednak umiar( to do idealstycznego podejscia ernestiszafa).
Użytkownik: agul 14.01.2008 17:05 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Również jestem za. Oczywiście, kiedy mamy wolną chwilę, a nie w ramach pracy. Czasami, po kilku godzinach biegania za książkami po regałach, naprawdę cieszę się, gdy trafi się wolna chwila na poczytanie choćby kilku stron czegoś dobrego:)
Użytkownik: elbrunetto 29.04.2008 16:54 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Ja z kolei byłbym bardziej przerażony, gdyby taki bibliotekarz niczego nie czytał w czasie mojego przyjścia. Może podchodzę zbyt płytko do tematu i nie zdaję sobie sprawy z natłoku pracy związanej z katalogowaniem książek i ustawianiem ich na półkach, ale w moim odczuciu podstawowym zadaniem bibliotekarza jest po prostu bycie ekspertem w dziedzinie książek.
Pozdrawiam wszystkich czytających w pracy bibliotekarzy!
Użytkownik: inheracil 07.05.2008 23:02 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
W bibliotece szkolnej, do której chodzę bibliotekarka w pracy nie czyta. Jest to dla mnie zawsze wielkim zaskoczeniem, bo prawie nikt nic od niej nie chce, a księgozbiór nie jest najgorszy. Musi mieć ta kobieta niesamowitą siłę woli, bo ja bym chyba nie wytrzymał :). Jestem jak najbardziej za tym żeby bibliotekarze czytali w trakcie pracy, to przecież jest poznawanie księgozbioru którym się opiekują.:0 W ten sposób wszyscy zyskują.
Użytkownik: mwitbrot 08.05.2008 13:58 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Jestem za. Przecież bibliotekarz powinien znać książki, żeby mógł coś polecić, doradzić i dlatego powinien dużo czytać. Ale czytać w głównie w swoich godzinach pracy, jeśli nie przeszkadza to w obsługiwaniu "interesantów".
Użytkownik: agrypinka 13.02.2009 12:30 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Czytanie czy zapoznawanie się? Opanowałam już do perfekcji przerzucanie książek w celu poznania treści ;), bo te co bardziej wciągające zabieram jednak do domu. Czytać/zapoznawać się trzeba, ale uwaga! Raz zdarzyło mi się tak zaczytać w książce, że przez całą godzinę sterczałam jak ten kołek przy biurku i nie zdawałam sobie z tego sprawy!;) (Na szczęście nie przyszedł akurat żaden czytelnik).
Użytkownik: pektusa 19.02.2009 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytanie czy zapoznawanie... | agrypinka
osoba zatrudniona jak najbardziejmoze a wreczpowinna czytac! Mozna potrm zawsze poprosic o polecenie jakiejs ksiazeczki. Pani z biblioteki musi wiedziec co wypotzycza;)
Użytkownik: jackasia 06.03.2009 09:51 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Jestem za. To podnosi jego "status" w moich oczach:) A tak poważnie- uważam, że dobrze jak czyta jeśli nie rzutuje to oczywiście na obsługę klienta. Ale prawdziwych zapaleńców jest mało... :( Tak jak mało Księgarzy jak wyżej pisał Jeden Jedyny:) Mam nadzieję, że może jesteś gdzieś w Wielkopolsce i trafię na Ciebie. A Ci sprzedawcy... ech... aż czasami nie chce się powtarzać pytania- gdy pytam w księgarni- a oni- z niezrozumieniem- PROSZĘ???
Jejku... to już wolę zawsze na własną rękę... tym bardziej, że to przyjemność buszować wśród książek:)
Użytkownik: Clyss 06.03.2009 20:21 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Czemu nie, niech sobie bibliotekarz czyta... Pod warunkiem, że będzie widział czytelnika kiedy ten przyjdzie i stanie przed ladą. Nie raz zdarzyło mi się czekać, aż pani bibliotekarka łaskawie zareaguje na moja obecność i sięgnie po moja kartę odrywając się od książki.
Użytkownik: agrypinka 26.08.2009 10:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Czemu nie, niech sobie bi... | Clyss
Matko! W imieniu Bibliotekarzy Świata najmocniej przepraszam! To się nie powinno dziać, Czytelnik przede wszystkim - reszta później!!! Życzę Państwu jak najwięcej oświeconych bibliotekarzy/księgarzy na swoich drogach!
Użytkownik: manita 09.09.2009 17:39 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Bardzo ciekawa dyskusja:)
Pracuję w gminnej bibliotece i każdego dnia znajduję choć pół godzinki w pracy by poczytać. Dźwiganie książki w torebce to codzienność:) Nigdy nie dzieje się to kosztem innych obowiązków wynikających z pracy.
Bibliotekarz powinien umieć doradzić czytelnikowi lekturę! Jak ma to zrobić skoro nie czyta? Notatkę na okładce czytelnik sam przeczyta. Dodanie paru słów od siebie jest bardziej przekonywujące niż napis "bestseller" na okładce. Zresztą to działa w dwie strony - jeśli czytelnik oddając książkę, której nie czytałam jest zachwycony dziełem to już wiem którą książkę wypożyczę jako następną:)
Pozdrawiam wszystkich :)
Użytkownik: junix 06.03.2010 12:26 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Muszę z przykrością przyznać że się jeszcze nie spotkałem z taką sytuacją. Moim zdaniem bibliotekarz powinien czytać, również w pracy to świadczy o jego profesjonalizmie, że jest na bieżąco i cały czas się "dokształca". A tak wogule to był by bardzo miły obrazek, wprowadzający w klimat.
Namawiam wszystkich bibliotekarzy i bibliotekarek do czytania w pracy w każdej wolnej chwili.
Użytkownik: natalab 11.04.2010 11:42 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Ja jestem wręcz czasami zazdrosna, że bibliotekarka może sobie poczytać w pracy :P często widzę, że to są nowe książki które dopiero co trafią na półkę.
Użytkownik: blackraven 02.09.2010 21:14 napisał(a):
Odpowiedź na: W stereotyp bibliotekarki... | eliot
Ja jestem za tym, żeby czytał. Zawsze to miłe, gdy bibliotekarz na podstawie przeczytanych przeze mnie książek jest w stanie dorzucić coś od siebie co może mi się spodobać.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: