Dodany: 07.08.2007 23:58|Autor: miłośniczka

"Człowiekowi do nieba wysoko i ciężko (...)"[1]


"Gdy ukończywszy tę ostatnią robotę, wracał do chaty, ujrzał dzieci zajęte i już rozbawione; Mokrenia powiązała ptaszki na długim sznurku i włóczyła je po ziemi, a Sak szedł za nią z kijem i bił je i wołał:
- To Kiryk, a to bat'ko. Masz tobie, bat'ku, masz tobie, Kiryk! A nu, a nu!
Wreszcie Mokrenię zazdrość zdjęła, więc zmienili role.
- Ty ciągnij, Sak, a ja będę bić!
Sowięta już nie żyły. Bezkształtną masę puchu i krwi suwali dalej po błocie i wśród śmiechu wołali na wyścigi bijąc i depcząc.
- To bat'ko, a to Kiryk! Bij bat'ka, bij!
Kalenik minął je obojętnie, rad, że jeść nie wołają. Z nieba nów srebrny tej zabawie się przyglądał, a gwiazdy mrugały - jak oczy - łez pełne!"[2].

...I jak te gwiazdy, oczy ludzkie mogą nabiec łzami podczas tej wzruszającej opowieści pióra Rodziewiczówny. Tym razem znakomita pisarka postanowiła zwrócić uwagę czytelników na problemy wieśniaków.

Nie ma tu konkretnie określonego czasu, za to jasno wskazane jest miejsce akcji - jest nim Hrywda, maleńka wioseczka gdzieś na polskich kresach. Myślę jednak, że pisarce nie chodziło tylko o tę jedną, konkretną miejscowość - kreśli ona niedolę mieszkańców większości małych wiosek w początkach poprzedniego wieku. I tacy też są bohaterowie "Hrywdy" - nieszczęśliwi, zaniedbani, zaharowani, tępi, ograniczeni, źli. Praktycznie całe swe życie spędzający w jednej chacie, na jednym zagonie, wciąż przy tych samych obowiązkach, pozwalający sobie na rzadkie tylko rozrywki, jak doroczny jarmark, swawole na weselu sąsiada czy psoty bądź krzywdy wyrządzane innym (bo i one są nieodłącznym elementem codziennego życia i wiejskich rozrywek).

"Począł się też w robocie opuszczać, w karczmie po całych dniach przesiadywał. Przepijał pieniądze, potem niósł, co porwał w chacie. Kradł u synów i kradł po wsi dla arendarza.
W ogóle cała wieś kradła i nikt tego tak bardzo nie brał do serca. Poszkodowany wetował swą stratę u sąsiada; po tygodniu przechwalano się już z tych czynów bohaterskich. Złapany na gorącym uczynku groził czarami lub podpaleniem, więc go puszczano na swobodę, byle licho zażegnać"[3].

Tak płynie hrywdanom codzienne życie: w znoju, pocie, łzach, brudzie, ubóstwie. Wszystko to wypycha z serc wszelakie ludzkie uczucia i odruchy, starannie udzielając miejsca zawiści, zazdrości, podstępnym knowaniom, planom przestępstw, mordów, podpaleń, kradzieży i zemsty; obserwujemy więc, jak żonę mąż bije na śmierć, jak sąsiad okrada sąsiada, ktoś inny z zemsty truje dziecko drugiemu... Aż dziw bierze, że można w takim miejscu i pośród takich ludzi obudzić w swym sercu prawdziwą miłość, jakiej doświadcza główny bohater - Kalenik. To przede wszystkim jemu czytelnik towarzyszy przez dwanaście miesięcy (na takie rozdziały podzielona jest "Hrywda"). Jest z nim podczas zimowej niedoli, wiosennej harówki, letnich upałów oraz szarugi jesiennej, gdy na powrót robi się głodno i chłodno. Z łez pełnymi oczyma z napięciem oczekuje, czy dane będzie Kalenikowi zakosztować szczęścia z wybranką serca, w miejscu, gdzie "diabeł mówi dobranoc", gdzie nawet dzieci zbyt szybko stają się okrutne, bo uczą się tego od maleńkości?

"Gdy ojciec zaczął ich łajać, skoczył i Zacharko, porwał starego za włosy, rzucił sobie pod nogi i pięściami okładał (...)"[4].

Książka trzyma w napięciu do końca. I jest tak bardzo smutna, jak bardzo piękna. Gorąco polecam.



---
[1] Maria Rodziewiczówna, "Hrywda", wyd. Continental, 1991, str. 132.
[2] Tamże, str. 66.
[3] Tamże, str. 169.
[4] Tamże, str. 168.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2080
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: