Dodany: 26.05.2012 14:42|Autor: zawodnik
Ogromna kryminalna klasa
Nie jestem znawcą kryminałów. Owszem, lubię ten gatunek literacki, ale zapytany, czym różnią się od siebie kryminały i thrillery, powiedziałbym zapewne, że w kryminale nie boisz się o twoich ulubionych bohaterów. A jednak pokuszę się o krótką recenzję „Pod Huncwotem”.
Recenzja jest całkowicie nieobiektywna, ponieważ, przyznaję się bez bicia, zakochałem się. Czy można się zakochać w kryminale? Owszem! Ja oddałem mu serce już przy pierwszym spotkaniu z Richardem Jurym.
W sennym miasteczku Long Piddleton dochodzi do dwóch morderstw. Najpierw zostaje uduszony drutem od szampana jeden z gości pubu „Pod Huncwotem”, a potem ktoś zostawia drugiego trupa „na widoku” tuż przed pubem „Pod Jackiem i młotem”. Sprawy są zagadkowe, w związku z tym zaangażowany zostaje Scotland Yard. Ta szacowna instytucja na miejsce zbrodni wysyła inspektora Richarda Jury'ego. W zasadzie tyle mogę napisać bez psucia komukolwiek przyjemności z lektury.
Czy nie brakowało Wam nigdy czegoś, co wypełniłoby swoistą lukę między kryminałami Conan Doyle’a, Sayers, Christie a autorami „nowoczesnymi”, takimi jak Lovesey, Connolly, Deaver czy Kellerman?
Kiedy czytam o pannie Marple czy Herkulesie Poirot, myślę, czemu oni widząc ciało mówią coś w stylu: „och, jakież to straszne, ach, jakże ona musiała cierpieć”. Brakuje mi swojskiego „jasna cholera”. Brakuje mi tego, że policjant naprawdę męczy się ciągłym szukaniem morderców. Z drugiej strony jednak, bohaterowie współczesnych kryminałów albo przeklinają jak szaleni, albo patrząc na ciało czują obrzydzenie, strach, czasem wściekłość; czemu nie współczują rodzinie? Czemu nie myślą o tym, że ten młody chłopak tyle miał przed sobą jeszcze życia? Czemu nie zatrzymają się na chwilę z odrobiną zadumy i melancholii?
Martha Grimes zbudowała świat „pomiędzy”. Anglia, lata osiemdziesiąte, nowoczesność wchodzi wielkimi krokami, ale arystokracja nadal trzyma się swoich parawiktoriańskich standardów. Kobiety jeszcze noszą częściej sukienki i spódnice niż spodnie, seks nadal jest intymny, a spraw kryminalnych nie rozwiązują komputery.
W tym kryminale wyczuwa się nutę romantyzmu, melancholijnego zamyślenia, a całość subtelnie trąci myszką. Jednocześnie misterna akcja to typowa, niezwykle pociągająca sprawa „zamkniętego pokoju”, gdzie tylko niewielka grupa osób miała motyw i okazję do zbrodni. Do tego bohaterowie - oryginalni, niepapierowi, uśmiechający się do czytelnika filuternie z kolejnych stron, tacy, których losami po prostu trzeba się przejmować. W trakcie lektury poznajemy ich słabostki, marzenia, cele, przeżywamy ich rozterki i niepewność.
Dodatkowym atutem jest fakt, że mamy wszystkie dane, aby rozwiązać zagadkę wcześniej niż sam inspektor. Nie grają tu roli odciski palców, numery rejestracyjne, telefony komórkowe. Stopniowo dostajemy wszystkie potrzebne inspektorowi i nam informacje. Mimo tego mnie nie udało się wyprzedzić Richarda.
I wreszcie przyjaźń głównych bohaterów. Nielukrowana, męska, z początku nieśmiała, do końca gotowa bronić prywatnych tajemnic każdego z nich. Ta przyjaźń cenniejsza od kobiet, a przy tym delikatna, jednocześnie krucha i mocna, bez wielkich słów i poświęceń, po prostu oczarowuje.
Gorąco zachęcam do przeczytania „Pod Huncwotem”. Może i wy zakochacie się, tak jak ja?
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.