Dodany: 25.05.2012 18:44|Autor: imarba

Łzy aniołów...


Kiedy widzę książkę za 4 złote, walczą we mnie dwa uczucia. Kupić, to może być wspaniała okazja! Nie kupować, to może być gniot! Jedno z tych uczuć zwycięża, zgadnijcie, które... Po chwili zastanowienia zmierzam do domu z książką, o której istnieniu nawet nie wiedziałam, zaciekawiona i rozradowana jak dziecko, które właśnie wybłagało od mamy jajko-niespodziankę.

Tak właśnie kupiłam „Aranżowane małżeństwa”. Książka składa się z jedenastu opowiadań. Ponieważ lubię opowiadania, bardzo szybko zabrałam się za czytanie. To było olśnienie.

Jak sugeruje tytuł, opowiadania dotyczą małżeństw. Aranżowanych małżeństw. Można by pomyśleć, że chodzi jedynie o małżeństwa zawierane wbrew woli, z nakazu rodziny, albo po prostu dlatego, że tak wypada. Nic bardziej mylnego. Tu chodzi po prostu o małżeństwa. Zaryzykuję stwierdzenie, że to po prostu życie je aranżuje, bo chłopak jest przystojny, bo jest ustawiony, bo... Czasami oczywiście dlatego też, że chcą tego rodzice.

Autorka jest Hinduską, więc książka opowiada o Indiach, a właściwie o hinduskich kobietach uwikłanych w tradycje, prawa i zwyczaje swojego kraju. O tych żyjących w ojczyźnie i poza nią, ale równie dobrze, jeśli pominąć klimat i zapach bijący z tych opowiadań (wierzcie mi, pachną czarownie), może to być książka o wszystkich kobietach na świecie, bo wszędzie są takie, które po ucieczce od domowego tyrana wracają przekonane, że same w sobie są bezwartościowe, wszędzie są takie, które nie chcą widzieć tego, co oczywiste i takie, które godzą się na rolę służących bez żadnych praw, albo i takie, które dla świętego spokoju pozwalają, by traktowano je jak sprzęty domowe i godzą się na życie bez miłości. Nie odchodzą, bo boją się, co powiedzą ludzie, boją się, czy poradzą sobie bez pomocy mężczyzny, obawiają się, że zostaną potępione i odrzucone...

Niektóre z tych kobiet żyją w swoich ojczyznach, inne na emigracji, w czymś w rodzaju gett społecznych, trochę dobrowolnych, a trochę przymusowych, gdzie słowo „integracja” jest synonimem zdrady, braku ideałów albo, co gorsze, wynaturzenia.

Nie chodzi jednak o problem dotyczący jedynie Indii. W wielu kulturach i krajach od zarania dziejów małżeństwa się aranżowało, także w Polsce; nasza emigracja była raczej wywożeniem Polski z Polski, a nie świadomym wyborem życiowym, a traktowanie kobiet jeszcze w poprzednim stuleciu pozostawiało wiele do życzenia, ale to nie wyczerpuje tematu.

Małżeństwo to nie jest bajka kończąca się prawie sakramentalnym „i żyli długo i szczęśliwie”, i o tym właśnie traktują te opowiadania. Są delikatne jak bańki mydlane. Zwiewne, kolorowe, jakby lekko niedokończone. Jak perełki, które sypią się na podłogę, bo ktoś nieostrożny rozerwał delikatną nitkę, na którą je nanizano.

Kiedyś wierzono, że perły to łzy aniołów, ale to chyba łzy kobiet.

Książka, choć mocna, nie jest drastyczna. Autorka pisze o dramacie tak, jak powinno się pisać o kwiatach, prosto, zwiewnie i bez ferowania wyroków. Opisuje to, co widzi, a nie to, co czuje, dając w ten sposób czytelnikowi możliwość wyrobienia sobie własnego zdania.

Moim zdaniem, „Aranżowane małżeństwa” są warte przeczytania.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1532
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: