Dodany: 07.08.2007 00:20|Autor: Macabre
Książka o wielu obliczach...
"Moby Dick" napisany został przez Hermana Melville'a w 1851 r. Za życia pisarza książki nie doceniono, a sam autor pogrążył się w pisarskim niebycie. Dzisiaj ta obszerna powieść zaliczana jest do arcydzieł literatury światowej. I słusznie, tyle że obecnie historię szaleńczego pościgu za białym wielorybem prędzej poznamy oglądając jedną z adaptacji filmowych utworu amerykańskiego pisarza, aniżeli czytając samą powieść. Mam tu na myśli głównie film z 1956 r. w reżyserii Johna Hustona, z Gregorym Peckiem w roli kapitana Ahaba oraz znacznie nowszą produkcję (1998 r.)* emitowaną już wielokrotnie w telewizji. Z tym pierwszym miałem do czynienia w dzieciństwie i, niestety, nie zachowałem w pamięci nawet jednej sceny. Drugi obejrzałem dosyć niedawno i zaciekawił mnie on na tyle, że postanowiłem sięgnąć także po książkę. Prawdopodobnie więc gdyby nie filmowa adaptacja, Melville i jego najsłynniejszy utwór pozostawaliby jeszcze długo poza kręgiem moich zainteresowań. Na szczęście stało się inaczej i "Moby Dick" stoi teraz na półce czekając, aż zabiorę się za niego po raz drugi, co z pewnością w przyszłości uczynię. Muszę bowiem powiedzieć, że moja fascynacja historią białego wieloryba była na tyle silna, iż postanowiłem zakupić utwór Melville'a, by mieć go zawsze na wyciągnięcie ręki. Ale dosyć o mnie, przejdźmy do samej powieści...
Czy trzeba mówić, kim albo czym jest Moby Dick? Chyba nawet ci, którzy nie obejrzeli żadnej adaptacji filmowej powieści Melville'a i nie czytali jego książki, skojarzą bez problemu tytułowego bohatera z wielorybem monstrualnych rozmiarów o niespotykanej mlecznej barwie. Tak właśnie wygląda Moby Dick. Gwoli ścisłości trzeba dodać, że nie jest on wielorybem, ale kaszalotem, ja jednak będę używać tego pierwszego terminu. Dobrze, aby jednak powieść była powieścią, a "Moby Dick" arcydziełem, potrzeba kolejnego bohatera dramatu. Jest nim Ahab, kapitan, którego losy złączyły się na stałe z Moby Dickiem w dniu, w którym stracił z jego przyczyny nogę. Od tamtej pory Ahab, pałając żądzą zemsty, żyje wyłącznie pragnieniem zabicia białego wieloryba. Wyrusza więc za nim w pogoń dookoła świata na statku "Pequod", nie licząc się z załogą ani z zasadami, które obowiązują każdego kapitana. Teraz wypadałoby jeszcze zapytać, czy nasz bohater osiągnie swój cel. Sęk w tym, że taka postawa czytelnika nie wróży dobrze i lepiej w ten sposób nie podchodzić do tej książki. "Moby Dick" nie jest powieścią przygodową! A jeśli jest, to tylko w niewielkim ułamku. Inaczej nie na miejscu byłoby nazywanie utworu Melville'a arcydziełem.
Złożoność "Moby Dicka" ujawnia się chociażby w sposobie narracji. Historię Ahaba i jego pościgu za białym wielorybem opowiada nam Izmael, członek załogi "Pequoda". Swoją opowieść snuje z perspektywy czasu, sięgając pamięcią w przeszłość. Początek, poprzedzający jeszcze wydarzenia rozgrywające się na statku, przypomina rodzaj gawędy. I w żadnym razie nie jest to zwykła bezwartościowa paplanina, lecz drobiazgowa, barwna i okraszona swoistą dawką humoru opowieść. Dzięki niej wnikamy w świat wielorybników i czujemy przedsmak samej wyprawy. Ta marynarska gawęda będzie obecna jeszcze w wielu miejscach, ale już nie w takim stopniu, jak na pierwszych stu stronach. Tutaj też spotkamy najwięcej perełek budzących nasz uśmiech, łączących w sobie dowcip i lekkość z jakimś niesprecyzowanym, marynarskim spokojem. By nie być gołosłownym, podam jedno takie niepozorne zdanie, które dotyczy Queequega, późniejszego towarzysza Izmaela: "Mimo wszystkich swoich tatuaży, był właściwie schludnym i przyjemnie wyglądającym kanibalem"**. Czyż nie jest urocze?
Warto też przyzwyczaić się już na samym początku do zawiłych i wielokrotnie złożonych zdań oraz do licznych wywodów narratora, który wnikliwie i szczegółowo potrafi opisać nawet wypłowiały obraz w zapuszczonej tawernie, oczywiście nie szczędząc przy tym licznych refleksji. W dalszej części nie raz zostaniemy jeszcze wystawieni na wysiłek umysłowy, dla jednych mniejszy, a dla innych większy. O nie! W żadnym wypadku nie jest to literatura pociągowa. Jeśli ktoś porwie się na czytanie "Moby Dicka" w pociągu, może spokojnie przygotować się na to, że, nawet jadąc z Krakowa do Szczecina, nie uda mu się przeczytać ze zrozumieniem choćby jednego rozdziału.
Marynarska gawęda ustępuje w pewnym momencie innemu zjawisku, które bynajmniej nie jest czymś pośledniejszym od urokliwych wywodów Izmaela z początku powieści. Wchodząc na "Pequoda" dostajemy się bowiem do pływającego teatru. Nie żyję jeszcze długo na tym świecie i być może dlatego "Moby Dick" jest dla mnie pierwszym utworem, w którym dwa gatunki, powieść i dramat, tak świetnie ze sobą współgrają (oczywiście przeważa ten pierwszy). Krótkie rozdziały, przywodzące na myśl sceny dramatyczne, liczne monologi, refleksje, czy w końcu sam na wpół obłąkany kapitan Ahab. Czy to wszystko nie powinno kojarzyć się z dramatem w duchu romantycznym? Ja nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Do tego dochodzi subtelny liryzm, szczególnie uwidaczniający się w partiach, gdzie bohater prowadzi dialog sam ze sobą. To udramatyzowanie powieści mile mnie zaskoczyło. Magiczne połączenie.
Czytając "Moby Dicka" trzeba się jednak przygotować na zmiany. Ja nie byłem przygotowany i łudziłem się, że rozdział "Cetologia" będzie jedynym fragmentem utworu, w którym narrator raczy nas swoją wiedzą i informacjami na temat wielorybów i wielorybniczego rzemiosła, co gorsza, informacjami zdezaktualizowanymi (nie zapominajmy, że Melville pisał swoją powieść w XIX w.). Okazało się jednak, że jest inaczej: wkrótce zaczęły się pojawiać kolejne rozdziały poświęcone wielorybnictwu, a ja zacząłem już nawet snuć przypuszczenia, czy aby amerykański pisarz nie miał jakichś kompleksów na tym tle. Co to znaczy przedzierać się przez dziesiątki stron opisów wielorybniczego rzemiosła, w których zdania wielokrotnie złożone i refleksje są na porządku dziennym, zrozumie tylko ten, kto miał już do czynienia z dziełem Melville'a. Przykładowo, Izmael całą stronę poświęca na wyjaśnianie, dlaczego wieloryb jest rybą, a nie ssakiem. To oczywiście kropla w morzu, podobnie wygląda to i wielu innych miejscach, gdzie rzeczywista erudycja miesza się z męczącymi wywodami.
W istocie Melville kompleksów na tym tle raczej nie miał, bowiem służba na statku wielorybniczym była tylko epizodem w jego życiu. Z pewnością więc chciał on po prostu przybliżyć pracę wielorybników zwykłemu czytelnikowi. Poza tym dopuszczam jeszcze jedną możliwość. Być może autor tak obszernie opisywał rzemiosło, z którym wiązała się część jego życia, aby skonfrontować je na samym końcu z... Moby Dickiem. Po licznych opisach krajania mięsa wieloryba, wytapiania tłuszczu, holowania ciał martwych kaszalotów do statku pojawia się najważniejszy bohater powieści. I wydaje się być daleko poza tym wszystkim. Niewzruszony, tajemniczy biały wieloryb. Wiązanie wszelkich aspektów wielorybniczego życia z jego majestatem wydaje się wręcz profanacją. Jednak nawet jeśli Melville poświęcił te kilkadziesiąt (a nawet więcej) stron, aby wywołać wspomniane wrażenie kontrastu, nie zmienia to faktu, że te liczne opisy są zwyczajnie nużące. W pewnym momencie schodzą one jednak na dalszy plan, a my znowu możemy cieszyć się liryzmem i udramatyzowanymi partiami powieści.
Teraz kilka słów o bohaterach. Od razu dam kolejną radę tym, którzy zamierzają sięgnąć po "Moby Dicka". Jeśli ktoś liczy na to, że w powieści zostaną ukazane relacje i stosunki panujące pomiędzy poszczególnymi wielorybnikami, to się grubo myli. Nic podobnego się nie dzieje. Każdego bohatera poznajemy osobno i to najczęściej za pośrednictwem niedomówień, monologów oraz krótkich dialogów, w których aż roi się od symboliki i biblijnych aluzji. W żadnym wypadku nie spłyca to postaci, raczej pozwala nam snuć dowolne przypuszczenia na ich temat. Wystarczy wspomnieć kapitana Ahaba, miotanego różnymi emocjami, Fedallaha, który niczym cień towarzyszy temu pierwszemu, oficera Starbucka, troszczącego się o dobro statku, a zarazem skrępowanego rozkazami swojego kapitana, czy w końcu bohatera najbardziej niejednoznacznego, czyli samego Moby Dicka. Jeśli więc mówimy o relacjach, to tylko w przypadku tych postaci. Warto jednak pamiętać, że Melville zarysował je w specyficzny sposób, z jednej strony są to bohaterowie silnie zaakcentowani, czytelnik cały czas czuje ich obecność i zdaje sobie sprawę z ich wagi dla całej powieści, a z drugiej autor stworzył wokół nich niesamowitą aurę niedomówień.
Pisałem już o bogatej symbolice. O tym samym mówi nam nota wydawcy*** i nie są to czcze słowa. Powieść jest przesiąknięta symboliką, żyje nią, ale zarazem nie odczuwa się, aby była ona zbyt dosadnie eksponowana. Takie wrażenie odniosłem dopiero pod koniec powieści, ale to niewielki zgrzyt, który nie miał większego wpływu na moją ocenę książki. Nie wiem, czy powieść Melville'a da się przeczytać w pełni ją rozumiejąc za pierwszym razem. Pewnych ukrytych znaczeń czytelnik z pewnością nie wychwyci. Każdego z bohaterów także można interpretować na różne sposoby. Bo czy Moby Dick jest tylko wielorybem? Kim jest tajemniczy Fedallah i jaka jest jego rola? Co uosabia Ahab? Czytając książkę można zadawać sobie tysiące podobnych pytań i szukać na nie odpowiedzi, jak również na pytania o Los, Przeznaczenie, Boga i miejsce człowieka we wszechświecie. Możliwości jest wiele.
Na koniec mogę tylko powtórzyć w skrócie to, co wcześniej napisałem. Wydaje mi się, że lektura tej powieści jest obarczona dużym ryzykiem, łatwo się do niej zniechęcić, szczególnie gdy weźmie się pod uwagę liczne opisy wielorybniczego rzemiosła i nużące wywody narratora na niektóre tematy. Lepiej też nie sięgać po "Moby Dicka" w nadziei, że Melville uraczy nas emocjonującą i łatwą powieścią przygodową. Tej książki się nie "połyka". Pozostaje być ostrożnym i nie podchodzić do "Moby Dicka" zbyt nonszalancko, bo inaczej to on połknie nas.
---
* "Moby Dick" (1998), reż. Franc Roddam, produkcja: Australia, USA, Wielka Brytania, na podstawie powieści Hermana Melville'a "Moby Dick".
** Herman Melville, "Moby Dick", tłum. Bronisław Zieliński, wyd. Zielona Sowa, Kraków 2004, str. 41.
*** Tamże, okładka książki.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.