Dodany: 05.08.2007 14:19|Autor: norge

Książka: Nie opuszczaj mnie
Ishiguro Kazuo

3 osoby polecają ten tekst.

Tę podróż odbywasz ty, ja, my wszyscy...


Uwaga! Recenzja zawiera spojlery!


Zastanawiam się, czy i gdzie istnieje granica, której człowiek nie przekroczy, chcąc ratować własne życie. Tylko niby skąd możemy to wiedzieć, jeśli nie staniemy twarzą w twarz ze śmiercią? Niektórzy twierdzą, że tę nieprzekraczalną granicę stanowi życie drugiego człowieka. Ale czy naprawdę i czy zawsze? Jak ma się do tego decyzja o aborcji, jeśli rozwijająca się ciąża zagraża życiu matki? Albo czy wszyscy zdecydowanie odpowiedzielibyśmy "nie" na - powiedzmy, że na razie teoretyczną - możliwość "hodowli" naszego własnego klona, czyli jakby siebie samego numer dwa, jeśli jego narządy mogłyby uratować nam życie? Oczywiście najlepiej w ogóle o takich rzeczach nie myśleć, bo i po co? Kazuo Ishiguro postanowił jednak podrążyć temat.

Jego powieść jest rodzajem mrocznej fantasy, w której my, homo sapiens, w pogoni za dłuższym życiem, sięgnęliśmy po "nieludzkie" metody biotechnologii. Wydzieliliśmy grupy ludzi i powiedzieliśmy: "oni służą nam do tego". Pierwszą reakcją czytelnika na taki alternatywny świat jest sprzeciw. Myślimy: To niemożliwe. To zbyt okrutne. Społeczeństwo nie byłoby do tego zdolne. "Klony" by się na pewno zbuntowały. Nawet krowy nie idą dobrowolnie na rzeź! Kto zgodziłby się z pogodnym spokojem oddawać swoje narzady, aby jakiś drugi, lepszy człowiek (Ishiguro nazywa go "pierwowzorem") mógł uniknąć choroby i śmierci?

Oto mamy więc Anglię, schyłek XX wieku. Kathy, młoda, inteligentna, na wskroś współczesna kobieta opowiada w pierwszoosobowej narracji o swoim życiu. Proszę zwrócić uwagę na jej język, moim zdaniem genialnie oddany, trochę zdławiony emocjonalnie, a zarazem bezpośredni i przenikliwy. Dorasta razem z innymi, podobnymi do niej dziećmi w elitarnej szkole z internatem, której celem jest wychowywanie, przekazywanie wiedzy i kształtowanie kreatywności. Wychowankowie tworzą obrazy, rzeźby, ceramikę, piszą poezję, a także bawią się, zawierają przyjaźnie, zakochują się, rywalizują między sobą, starają się o akceptację opiekunów – wszystko jest jak wszędzie indziej. Tylko że niezupełnie. I to "niezupełnie" zaczyna wywoływać u mnie narastający z każdą stroną niepokój. To, co się dzieje, jest mi jakoś dziwnie bliskie, coś mi nieustannie przypomina, coś nieuchwytnego, o czym jakby wiem, i nie wiem zarazem. Do licha, co ja mogę mieć wspólnego z tym nierzeczywistym światem, od początku do końca wymyślonym przez pisarza?

Kathy z upiornym spokojem rozwija swoją opowieść. Jej położenie jest przeraźliwie smutne, bo cokolwiek osiągnie - przyjaźń, miłość, stworzy dom, odkryje w sobie talent - wszystko to musi mieć swój koniec. Ba, żadna to nowina. Nawet sposób, w jaki wszyscy dowiadujemy się o nieuchronności swojej śmierci, jest podobny. Tak jak Kathy, wiemy niemal od zawsze...

"Dlaczego więc milczeliśmy tamtego dnia? Chyba dlatego, że już w tamtym okresie - mieliśmy wówczas dziewięć albo dziesięć lat – wiedzieliśmy dość dużo, aby obawiać się tej tematyki. Trudno sobie przypomnieć, ile już wówczas wiedzieliśmy. Z całą pewnością zdawaliśmy sobie sprawę – chociaż w niezbyt głębokim sensie – że się różnimy od normalnych ludzi na zewnątrz, wiedzieliśmy chyba nawet, że gdzieś tam, pod koniec drogi czekają nas donacje. Tak naprawdę nie mieliśmy jednak pojęcia, co to oznacza. Jeżeli z premedytacją unikaliśmy pewnych tematów, działo się to przede wszystkim dlatego, że wprawiały nas w zakłopotanie. Nie znosiliśmy, kiedy nasi wychowawcy, na co dzień tak dobrze we wszystkim zorientowani, gubili wątek za każdym razem, gdy wkraczaliśmy na to terytorium. Ta zmiana w ich zachowaniu zbijała nas z tropu. Moim zdaniem dlatego właśnie nie zadaliśmy tego pytania"*.

Potem Kathy i jej koleżanki uświadamiają sobie, jak ludzie z zewnątrz na nie reagują, jak unikają z nimi jakiegokolwiek bliższego kontaktu.

"Wszystkie bardzo pilnie obserwowałyśmy jej reakcję i prawdopodobnie dlatego wywarła na nas takie silne wrażenie. Kiedy Madame się zatrzymała, zerknęłam na jej twarz – podobnie, jestem tego pewna, jak inne dziewczyny. Wciąż widzę to przed oczyma, ten dreszcz, który starała się opanować, prawdziwy lęk, że jedna z nas może się o nią otrzeć. I chociaż w ogóle się nie zatrzymałyśmy, wszystkie to odczułyśmy: jakbyśmy przeszły ze słońca w chłodny cień. Ruth miała rację. Madame się nas bała. Ale bała się dokładnie tak, jak ktoś mógłby się bać pająków. Nie byłyśmy na to gotowe. Nigdy się nie zastanawiałyśmy nad tym, jak się poczujemy, będąc tak postrzegane, będąc pająkami"*.

Stopniowo dochodzę do wniosku, co budzi we mnie oczywiście grozę, że stworzona przez pisarza wizja nie jest aż tak bardzo szalona. Wydzielanie grup "podludzi"? Przerabialiśmy w historii, wielokrotnie. Niewolnictwo, krucjaty przeciwko poganom, wymordowanie milionów Indian, eksterminacja Żydów, którzy potulnie, parami szli na śmierć... Naturalnie, że zdarzali się pełni zrozumienia i troskliwi handlarze niewolników, mili i pomocni strażnicy obozów koncentracyjnych, ludzie pełni przecież dobrych chęci, tylko że sprzymierzeni ze złem. Jak ich oceniać? Jak ocenić hipokryzję wychowawców Kathy, których zadaniem było stopniowe oswajanie człowieka z myślą, że nie ma prawa do życia, że jest "przedmiotem", rezerwuarem części zamiennych dla innych?

Dzisiaj też podzieliliśmy nasz glob na część bogatszą i uboższe obszary trzeciego świata, gdzie przyzwalamy na straszne rzeczy. Handel ludźmi na pozyskiwanie organów już istnieje. A my, dopóki bezpośrednio nie widzimy cierpienia innych, jesteśmy zdolni do akceptowania jego istnienia. Dopóki nie musimy "dotykać pająków", jesteśmy zadowoleni z tego, co mamy tu i teraz.

Książka opowiada o naszym człowieczym godzeniu się ze światem. Jego reguły musimy zaakceptować, ale czy wszystkie? Jakże znajome wydają się uporczywe próby "odraczania wyroku", udowadnianie istnienia duszy poprzez wytwarzanie dzieł sztuki, chęć odkrycia tyle prawdy, ile to możliwe. W przypadku pary bohaterów, Kathy i Tommy’ego, ważne jest to, że są dociekliwi, że nie przestają pytać. "Nie zamierzam na wszystko się godzić" – mówią. "Nawet jeśli nie mogę się uwolnić, chcę przynajmniej zrozumieć, gdzie jest moje miejsce w kosmosie"*. Pisarz pokazuje, że nawet w skrajnej sytuacji ludzie mogą zachowywać się godnie; są sympatyczni i ciepli, zdolni do miłości i przyjaźni, starają się być przyzwoici, czasem wspaniałomyślni. I to jest ta optymistyczna część przekazu.

"Nie opuszczaj mnie" to czysta fantazja, która w silny i wieloraki sposób oddziałuje na wyobraźnię czytelnika. Zmusza do zgłębiania obszarów budzących lęk. Drażni. Niepokoi. Pozwala widzieć więcej i szerzej. Jak można taki efekt osiągnąć? To już tajemnica talentu, klasy warsztatu pisarskiego, umiejętności wzbudzania emocji, które Kazuo Ishiguro w wielkim stopniu posiada i wspaniale w swojej twórczości wykorzystuje.

Polecam.


---
* Kazuo Ishiguro, "Nie opuszczaj mnie", tłumaczenie: Andrzej Szulc, Wydawnictwo Albatros 2005.



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7001
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: miłośniczka 06.08.2007 16:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Recenzja zawiera s... | norge
Od paru miesięcy mam już w schowku. Dostać mogę dopiero w kieleckiej bibliotece, tak więc czekam cierpliwie do października, bo póki co - jestem w Beskidach.

Twoja recenzja, Diano, jest świetna, jeszcze spotęgowałaś nią moją niecierpliwość. Muszę przeczytać!

Wiesz, problemy poruszone w powieści są naprawdę istotne dla rozwoju naszej cywilizacji. Już nieraz się nad tym zastanawiałam, ostatnio dość często, pod wpływem (kilka razy obejrzanego) filmu pt. "Wyspa", który również porusza ten temat. Polecam Ci go gorąco. :-)
Użytkownik: Pax 06.08.2007 17:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Recenzja zawiera s... | norge
Dziękuję za powyższą recenzję :)
Od dłuższego czasu czaję się na tę książkę, a po Twojej recenzji chyba ją kupię, bo w bibliotece niet - o wypożyczeniu nie ma co marzyc.
Użytkownik: Natii 11.05.2008 09:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Recenzja zawiera s... | norge
Będą spoilery odnośnie FILMU "Wyspa".



Zastanawiam się, czy widziałaś ten film. Amerykański i zakończenie jest bardzo uproszczone (i moim zdaniem spłycone), ale sam film porusza ten sam problem. Moim zdaniem warto obejrzeć.

A książka idzie do schowka.
Użytkownik: Pingwinek 06.04.2012 22:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Recenzja zawiera s... | norge
"Książka opowiada o naszym człowieczym godzeniu się ze światem. Jego reguły musimy zaakceptować, ale czy wszystkie?" - pewnie nie umiałabym lepiej ująć, o czym jest ta książka. I chyba wreszcie wiem, dlaczego dla mnie jest tak bolesna. Nie godzę się ze światem, nie akceptuję jego reguł, dziko walczę, chociaż chyba jestem skazana na porażkę. Nawet to "chyba" ujawnia mój idealizm, choć nie jestem przekonana, czy używam właściwego słowa. Nadzieja, ja muszę mieć nadzieję, to wszystko.
Użytkownik: anja992 23.03.2013 16:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Recenzja zawiera s... | norge
Doskonała recenzja tej książki, moim zdaniem najlepsza spośród zamieszczonych w Bnetce. Gratuluję.
Użytkownik: norge 23.03.2013 18:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Doskonała recenzja tej ks... | anja992
Bardzo dziękuję :) Miło mi się zrobiło, że ktoś czyta... i docenia moje recenzje sprzed lat.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: