Dodany: 20.05.2012 03:43|Autor: nainala
Nowa wersja bajki o ( psim ) kopciuszku i co biblionetka ma z tym wspólnego.
Dwa miesiące temu chciałam sobie przypomnieć jak wyglądają szczeniaki sznaucerów miniaturowych ( nasza Yoko Ono ma już 2,5 roku ) i wpisałam w Google "sznaucery". Pokazały się także "sznaucery w potrzebie" i na pierwszym miejscu była 14 letnia Sonia - psi szkielecik, niedowidzi, niedosłyszy i jest chora na serce - sznaucer mix w schronisku w Krakowie ( mieszkam koło Wejherowa ). Nie mogłam spać przez tę biedną starowinkę wychudzoną i chorą. Skonsultowałam sprawę z Annviną ( starsza pociecha ) i wspólnymi siłami postanowiłyśmy przywieźć ją do domu. Nie wiedziałam jak powiedzieć to mojej drugiej połowie, ale od czego są książki. Dawno temu kupiłam książkę Josefa Kirschnera o obiecującym tytule: Manipulować - ale jak? W rozdziale: Szóste prawo manipulacji znajduję podrozdział: Strach przed utratą dotychczasowej zdobyczy. Zacytuję mały fragment:" Najważniejszą sprawą w tej metodzie wywoływania zależności, a przez to gotowości do poddania się manipulacyjnym manewrom, jest zatem wzbudzenie w danej osobie strachu, że mogłaby stracić to, co zdobyła i do czego jest przyzwyczajona. Zasada ta, udoskonalona i uszlachetniona za pomocą wielorakich upiększeń, przyobleczona w uprzejmości, jest skuteczna w niemal wszystkich dziedzinach życia. Każdy posługuje się tą metodą, aby coś dzięki niej zyskać. Oczywiście, każdy posługuje się nią korzystając z możliwości, jakie ma akurat do dyspozycji". EUREKA! Wiem jak rozmawiać z moim ślubnym. Poprosiłam go więc o rozmowę ( brzmiało bardzo poważnie) i powiedziałam, że zawsze byłam bardzo uczciwa i lojalna ( uprzejmości i upiększenia), a teraz wraz z moimi córkami mam tajemnicę i czuję się z tym bardzo źle. Zrobił głęboki wdech, zobaczyłam przerażenie w oczach ( strach), a jego twarz pytała, czy chcę go zmienić na " nowszy model". Cały czas na tym wdechu usłyszałam: Mów! W schronisku w Krakowie jest piesek potrzebujący pomocy - powiedziałam ( wydech z uczuciem ulgi). Jedź - ulżyło mi.
Nie znam dobrze Krakowa, ale od czego biblionetka. Przypomniało mi się, że Misiakolutki mieszkają w Krakowie i zapytałam czy mogliby mi pomóc. Nie było problemu. Zostałam odebrana z dworca, przywieziona do domu, podjęta królewskim śniadaniem i pojechaliśmy do schroniska. Tam zobaczyłam " psi Oświęcim", faktycznie szkielet obciągnięty cieniutką skórą. Dowiedziałam się od lekarza, że ta psina z głodu jadła własną sierść i ta sierść wrosła jej w dziąsła. Trzeba było usunąć zęby wraz z sierścią. Poszłam załatwiać dokumenty adopcyjne ( Lutek czekał z Sonią na smyczy). Kiedy wróciłam minę miał niewesołą i nie dziwię mu się. Zostałam odtransportowana na dworzec i włożona do przedziału ( pociąg Intercity ). Poszłam do kierownika pociągu ( Sonia była w specjalnej torbie dla psów) i wyjaśniłam, że jadę z bardzo śmierdzącym psem ze schroniska i czy mogłabym go co jakiś czas wyjąć z tej torby. Był oburzony moim pytaniem, powiedział mi, że do Gdyni pies może jechać na siedzeniu, a jak innym pasażerom będzie to przeszkadzało, to on znajdzie im inny przedział. Chciałabym mu bardzo podziękować za tak ludzkie podejście, chociaż już raz dziękowałam. I jak tu narzekać na koleje. Syrenko, w porządnej firmie pracujesz. Dowiozłam Sonię do do Gdyni i kiedy wysiadłyśmy z pociągu, mój mąż się przeraził, jak ta biedaczka zniosła 10 godzinną podróż. Wiatr ją przewracał ( w Gdyni zawsze wieje). Teraz jest u nas już 65 dni, jest silna, biega, skacze i je jak poborowy. Jeżeli ktoś chciałby zobaczyć naszą starowinkę to wystarczy wpisać w Google e sznaucery sonia i pokaże się jej krótka historia. Chciałabym poprzez biblionetkę jeszcze raz podziękować Misiakolutkom za całą pomoc Soni i mnie udzieloną.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.