Dodany: 15.05.2012 17:20|Autor: dot59
Rhyme i Sachs: jak to się zaczęło?
Po jakichś pięciu latach od pierwszego zetknięcia z Deaverem udało mi się wreszcie (dzięki Biblionetkowej pożyczce) dotrzeć do dwóch pierwszych tomów cyklu z Lincolnem Rhyme i Amelią Sachs:
Kolekcjoner kości (
Deaver Jeffery)
oraz
Tańczący Trumniarz (
Deaver Jeffery)
.
Przyjemność nieco zepsuł mi fakt, że wcześniej oglądałam filmową adaptację pierwszego z nich – ale nie do końca, bo mimo obsadzenia w rolach głównych doskonałego Denzela Washingtona (na którego patrząc, zapomina się, że powieściowy Rhyme nie jest Afroamerykaninem; zapomina się do tego stopnia, że czytając, jak podczas ataku dysrefleksji jego twarz robi się purpurowa, a ręce i nogi niemal białe, w pierwszym odruchu chce się autorowi zarzucić nieścisłość, bo przecież nie tak to wygląda u osoby czarnoskórej…) oraz może nie tak doskonałej (i dlaczego nie rudej???), lecz w każdym razie akceptowalnej Angeliny Jolie, film jest zaledwie nędzną namiastką tego, co oglądamy w wyobraźni podczas czytania.
Bo sama powieść – tak samo zresztą jak „Tańczący Trumniarz” i wszystkie inne Deavera– jest niesamowicie filmowa. I wcale nie przeszkadza to, że nie znamy powierzchowności większości postaci – ledwie parę cech, na podstawie których można sobie daną osobę wyobrazić. Ale te wszystkie opisane drobiazgowo szczegóły – piżama Lincolna, krawat Thoma, „robocze” ubranie Trumniarza, procedura zbierania śladów z miejsca zbrodni przez Amelię, te ziarna piasku, skrawki papieru, kocie włosy poddawane analizie pod mikroskopem – jawią się przed oczami czytelnika tak namacalnie, jakby patrzył wprost na elementy scenografii, porozmieszczane na filmowym planie. A sam proces wnioskowania i wiedza Rhyme’a – nawet za piątym czy szóstym razem – niezmiennie budzi podziw, a pogoń za przestępcą, choć przecież wiemy, że najpewniej pójdzie według tego samego schematu (jeden albo i więcej fałszywych tropów, kilka nieudanych pułapek, co najmniej jedna wpadka, w której straci życie mniej ważny funkcjonariusz albo osoba postronna i dopiero w ostatniej chwili triumfalny finał), i tak przyprawia o identyczne emocje…
I tylko mimochodem się zwraca uwagę na różne drobne niedoskonałości w (skądinąd i tak niezłym) przekładzie: Tańczący Trumniarz w oryginale jest Trumiennym Tancerzem (The Coffin Dancer, w skrócie Dancer), a agent Dellray, dla określenia koloru skóry którego autor użył zgoła niepoprawnego politycznie określenia „as dark as tires” (ciemna jak… opony), ma skórę „ciemną jak mahoń” (a w „Kolekcjonerze Kości” – przekładanym przez innego tłumacza – „jak heban”).
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.