Dodany: 12.05.2012 13:12|Autor: Pok
Dzisiaj narysujemy mord
Do uszu dobiega ledwo słyszalny, przykryty echem metalicznych szumów głos speakera:
„1. Każdy Hutu powinien wiedzieć, że kobieta Tutsi, gdziekolwiek jest, pracuje dla interesów ludu Tutsi. Dlatego będzie uznany za zdrajcę każdy Hutu, który: a) poślubia kobietę Tutsi; b) przyjaźni się z kobietą Tutsi; c) zatrudnia kobietę Tutsi jako sekretarkę lub konkubinę”*.
Książka Tochmana patrzyła na mnie przez kilka miesięcy zza witryny, zanim w końcu po nią sięgnąłem. Okładka (Wydawnictwo Czarne, 2010) z daleka wydawała mi się dziwna i niezrozumiała, a nawet nieco brzydka – barwny obrazek pośrodku zbyt jaskrawo kontrastuje z ciemnym tłem. Dopiero gdy wziąłem książkę do ręki, ujrzałem ramę obrazu i wpatrzoną postać stojącą z boku. To mnie zaintrygowało. Lecz by dobrze zrozumieć znaczenie okładki, musiałem przeczytać całą książkę.
„2. Każdy Hutu powinien wiedzieć, że nasze córki Hutu są właściwsze i bardziej sumienne w zadaniach kobiety, żony i matki rodziny. Czyż nie są one piękne i szczere?”.
Osiemnaście lat temu doszło w Rwandzie (małym, lecz gęsto zaludnionym afrykańskim kraju) do ludobójstwa na skalę niewyobrażalną. W ciągu zaledwie kilku miesięcy wyrżnięto około 10% populacji kraju (lub milion osób – jak kto woli). I to wyrżnięto w niezwykle brutalny sposób. Nie oszczędzano ani kobiet, ani dzieci, ani niemowląt. Była to próba natychmiastowej eksterminacji całej „wrogiej” klasy. Tak jak hitlerowcy tępili Żydów, komuniści opozycję i burżuazję, tak Hutu obrali sobie za cel wybicie wszystkich Tutsi. Zresztą wszystkie te zbrodnie mają wiele cech wspólnych.
„3. Kobiety Hutu, bądźcie czujne i starajcie się przeciągnąć swoich mężów, braci i synów na właściwą drogę”.
Pojedynczy człowiek nie miał żadnego znaczenia, liczył się tylko cel, idea wyrosła na propagandzie, nienawiści, uprzedzeniach i żądzy. Żądzy krwi i żądzy użycia sobie na bezbronnym kobiecym ciele. Bo los kobiet Tutsi był wtedy najgorszy. Ładne dziewczyny były wielokrotnie gwałcone, poniewierane, traktowane jak „mięso”, jak kawałek ciała, z którym można zrobić wszystko, na co ma się ochotę. Wszystkie skrywane pragnienia i nawarstwiona złość mogły się wreszcie uwolnić. Był to czas, w którym amok zawładnął ludem. Instynkty wzięły górę.
„4. Każdy Hutu powinien wiedzieć, że każdy Tutsi jest nieuczciwy w interesach. Jego jedynym celem jest władza dla jego ludu. Dlatego będzie uznany za zdrajcę każdy Hutu, który: a) zakłada spółkę z Tutsi; b) inwestuje swoje albo rządowe pieniądze w przedsięwzięcie Tutsi; c) pożycza pieniądze Tutsi albo pożycza od niego; d) sprzyja Tutsi w interesach”.
A co na to wszystko żony oprawców? Kobiety Hutu wręcz przyzwalały na gwałty. Zdzierały ubrania z nieszczęsnych dziewczyn Tutsi, by dzielni mężczyźni Hutu mogli wreszcie sobie ulżyć. Tyle razy chcieli zasmakować niedostępnego ciała, to niech mają, niech korzystają z niego, ile wlezie. Bo później już go nie będzie. Ale dotyczyło to tylko ładnych kobiet; brzydkie...
„5. Wszystkie strategiczne pozycje, polityczne, administracyjne, ekonomiczne, wojskowe i policyjne powinny być w rękach Hutu”.
Oczywiste jest, że ktoś stał za tą całą operacją, że ktoś wydał rozkazy, polecenia, że ktoś zamówił te 581 tysięcy maczet i innej broni. I wiedział dobrze, do czego to doprowadzi. Wiedział, że ulice będą pełne gnijących trupów, że skala cierpień nie będzie miała granic. A jednak. Wyrok zapadł. I lud nie stawił oporu.
„6. Sektor edukacyjny musi być w większości Hutu”.
Tochman sytuuje nas w pozycji odbiorcy. Reportera takiego jak on sam. Czasem pyta, czasem pod powierzchnią tekstu ukrywa wnioski, jakie wyciągnął, ale przede wszystkim – przedstawia. Przedstawia dzieje zwykłych osób, i Tutsi, i Hutu. Ten opowiada, jak ocalił się spod zwału trupów, a tamten, że zabił za pomocą pałki osiem osób. Ta opowiada, że została zarażona wirusem HIV, a tamta, że jej mąż został skazany na piętnaście lat, bo nie przyznał się do winy.
„7. Armia Rwandy powinna składać się wyłącznie z Hutu”.
Może odpowiedniejszym tytułem byłby „Dzisiaj narysujemy mord”. Bo śmierć bywa różna. Na przykład ze starości czy na raka. A zamordowanym można być tylko przez drugiego człowieka. Książka Tochmana nie jest jednak prostym opisem rzezi i gwałtów. Przez tekst przewija się coś więcej – uświadomienie tragedii, która spotkała daleki afrykański naród, ale nie jest niczym nowym. Tragedii wyrosłej na podziałach. Rasowych i społecznych.
„8. Hutu nie powinien dłużej litować się nad Tutsi”.
Reportaż jest tak sugestywny, że podczas lektury czytelnik może poczuć się anonimowym świadkiem. Mnie po kilkudziesięciu stronach zaczęła boleć głowa. Ale czytałem dalej. Czytałem i co jakiś czas zadawałem sobie pytanie – Jak sam bym się zachował w takich okolicznościach? Czy bym stchórzył? Czy może bym pomógł? Po której stronie bym się opowiedział? Mam pewne nadzieje, ale nie wiem. Leżę wygodnie na kanapie i czytam. Jestem obserwatorem. Odbiorcą. Mogę myśleć, rozważać, lecz chyba nie mam prawa oceniać.
„9. Hutu, gdziekolwiek są, muszą działać zjednoczeni i solidarni, i mieć na uwadze losy ich braci Hutu”.
Jest to książka, którą trudno polecić. Książka niezwykle ciężka. Lecz jej ciężar nie wynika z rozmiarów, bo ma zaledwie 150 stron (można ją przeczytać w jeden wieczór, tak jak ja to uczyniłem). Ale jej treść potrafi przygnieść duszę. Tochman użył skondensowanej formy. Napisał akurat tyle, ile trzeba – a to rzadko spotykana cecha... Idealnie wyważył proporcje i przekazał dokładnie to, co zamierzał. Narysował piórem obraz tragedii człowieka, tragedii narodu, tragedii świata. Bo najważniejsze słowa nigdy nie są wypowiadane wprost. I Tochman dobrze o tym wie.
„10. Rewolucja Społeczna roku 1959, Referendum roku 1961 i Ideologia Hutu muszą być nauczane wszystkim Hutu na każdym poziomie. Każdy Hutu musi głosić wszędzie tę wiedzę”.
Odbiornik radiowy cichnie...
---
* Cytowane „10 przykazań Hutu” zaczerpnąłem z Wikipedii (hasło „Ludobójstwo w Rwandzie”).
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.