Dodany: 01.08.2007 16:52|Autor: anndzi

Książka: Pianista
Szpilman Władysław

1 osoba poleca ten tekst.

Niezwykła historia niezwykłego człowieka


Podejrzewam, że większość ludzi zna postać Władysława Szpilmana z filmu „Pianista”, a nie z książki jego autorstwa. Ja również dowiedziałam się o jej istnieniu dopiero po obejrzeniu znakomitego dzieła Romana Polańskiego. Okazuje się, że Szpilman oprócz talentu kompozytora miał także pisarski, gdyż książkę pochłania się jednym tchem.

Pianista napisał pamiętnik swoich przeżyć wojennych tuż po okupacji - w 1945 roku. Większość ludzi w tamtym czasie starała się powrócić do normalnego życia i jak najdalej odsunąć od siebie przerażające wspomnienia. Dlatego wiele dzieł dotyczących II wojny światowej powstało w latach późniejszych. Przykładem jest Miron Białoszewski, który „Pamiętnik z powstania warszawskiego” sporządził dopiero 23 lata po upadku zrywu narodowego. Sam pisał, że wcześniej po prostu nie mógł tego zrobić.

Dziwi mnie i zastanawia postawa Władysława Szpilmana, który - wywodząc się z narodu żydowskiego, który najstraszniej ucierpiał w tej wojnie - mógł niemalże od razu powrócić do koszmaru i opisać go. Co więcej, opisać w sposób bardzo przejrzysty i wręcz suchy. Z drugiej strony, jak twierdzi jego syn, wyrzucenie z siebie tego wszystkiego pomogło mu się z koszmaru otrząsnąć. Było to więc pewnego rodzaju katharsis, terapia, dzięki której przestał tłamsić w sobie okrutne wizje.

Wspomnienia znanego kompozytora ukazały się w 1946 roku pod tytułem „Śmierć miasta” i zostały mocno okrojone przez cenzurę komunistyczną. Dopiero po upływie niemal pięćdziesięciu lat książka ukazała się w Niemczech pod obecnie znanym tytułem „Pianista”. Tytuł ten jest wielce wymowny. To miłość i tęsknota do muzyki dodawały Szpilmanowi woli życia, pomagały przetrwać i nie załamywać się w najtrudniejszych warunkach.

Akcja „Pianisty” obejmuje cały okres okupacji: od porannych bombardowań 1 września 1939 roku do wyzwolenia Warszawy przez Armię Czerwoną. Przez prawie cały czas kampanii wrześniowej Szpilman grał w Polskim Radiu. Pomimo bombardowań i ciągłego niebezpieczeństwa starał się przekazać ludziom odrobinę spokoju i radości. Niemcy szaleli, a on grał Chopina. W końcu jednak Radio zamknięto. Nastała okupacja hitlerowska. Stopień po stopniu wolność Żydów była ograniczana. Przejmowano ich mieszkania, wyznaczono limit jedzenia czy posiadanych oszczędności. Mężczyźni pochodzenia żydowskiego musieli kłaniać się każdemu napotkanemu Niemcowi. Z tym wiąże się pewna rodzinna anegdota. Na niepoddawanie się upokorzeniu ojciec Władysława miał własny sposób. Oddawał SS-manom ukłony z wielką wylewnością; oni byli zadowoleni, a on w duchu śmiał się z ich głupoty. „Wyszukiwał większe ulice, by się po nich przechadzać i kłaniając się, pozdrawiał Niemców w przesadnym, ironicznym geście, zachwycony, gdy taki wojskowy, zmylony jego radosną twarzą, odpowiadał mu uprzejmie i z uśmiechem, jak komuś dobrze sobie znanemu. Co wieczór po powrocie do domu nie mógł sobie odmówić przyjemności nadmienienia mimochodem, jak daleko sięgały wówczas jego kontakty: wystarczyło, by wyszedł na chwilę na ulicę, a zaraz otaczały go dziesiątki znajomych. Nie mógł się od nich opędzić i ręka drętwiała mu od ciągłego uchylania kapelusza. Opowiadał nam o tym z filuternym uśmiechem, zacierając ręce z zadowolenia”[1].

Jaka szkoda, że w filmie barwna postać ojca Szpilmana wypada tak blado.

Potem nastał czas getta, w którym skupiły się największe cierpienia. Życie tam było tylko złudzeniem normalnego życia. Chociaż w możliwy sposób pracowało się, jadło, czytało czy nawet chodziło do restauracji, to jednak ciągle towarzyszyło Żydom uczucie zamknięcia i zniewolenia. Był to jeden z aspektów terroru psychicznego stosowanego przez hitlerowców.

Na barkach młodego Szpilmana spoczęło utrzymanie rodziny. Zaczął grywać w kawiarniach dla bogatych Żydów. Brzmi to niemal jak oksymoron, ale tacy też byli. A byli to ci, którzy współpracowali z Niemcami, donosili, a nawet znęcali się nad swoimi współbraćmi - mowa tu o żydowskiej policji. Jednak i oni nie uniknęli masowych wysiedleń do obozu w Treblince. Nie uniknęli tego również najbliżsi Władysława - rodzice, dwie siostry i brat. Była to dla niego największa tragedia, gdyż rodzina była ze sobą bardzo zżyta i wprost nierozłączna.

Następny etap w życiu pianisty to ucieczka z getta i ukrywanie się w różnych warszawskich mieszkaniach. Potem wybuch powstania warszawskiego i gehenna Szpilmana w ruinach Warszawy: „Byłem sam. Nie na terenie domu czy nawet dzielnicy, lecz sam w całym mieście, które jeszcze niedawno liczyło półtora miliona ludzi i było jednym z bogatszych i piękniejszych miast Europy, dziś zaś legło w gruzach, pełne spalonych domów, pod którymi pogrzebane były zbierane od wieków zabytki kultury całego narodu i rozkładające się w cieple ostatnich dni tej jesieni ciała tysięcy pomordowanych ludzi”[2].

Relację Władysława Szpilmana cechuje zadziwiający obiektywizm. Nikogo nie wybiela i nie uniewinnia. Nie ma w nim żądzy zemsty. Wszak to Niemiec pomógł mu przetrwać pod koniec tej straszliwej wojny. Jest to chyba pierwsza przeczytana przeze mnie książka, w której SS-man jest postacią pozytywną i budzącą sympatię. Pokazuje, że byli i tacy Niemcy, którzy się z ideologią faszystowską nie zgadzali. Niestety, były to tylko jednostki.

Trzeba przyznać, że Władysław\ od początku miał nieprawdopodobne szczęście w nieszczęściu. Cudem został uratowany od wywózki z getta, udało mu się uniknąć aresztowania, mimo że spotkało to znajomych, którzy mu pomagali. Nie wspomnę już o jego tułaczce po Warszawie ogarniętej powstaniem. Jednak nie mniej ważna była jego wytrwałość i upór oraz wielkie pragnienie życia - to, co najbardziej z lektury „Pianisty” zapamiętam.



---
[1] Władysław Szpilman, „Pianista”, wyd. Znak, Kraków 2001, s. 35.
[2] Tamże, s. 157.



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 11879
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: miłośniczka 02.08.2007 15:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Podejrzewam, że większość... | anndzi
Wiesz, słyszałam od paru osób, że "Pianista" jest jednym z tych nielicznych wyjątków, gdzie książka jest zdecydowanie gorsza od nakręconego na jej podstawie filmu. Rzecz oczywista, o gustach nie powinno się dyskutować, ale jak myślisz: prawda li to?
Użytkownik: Gusia_78 02.08.2007 15:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, słyszałam od paru ... | miłośniczka
Pozwól, że posłużę się kategoriami BNETkowymi - w mojej opinii książka jest na 5, a film na 6.
Użytkownik: miłośniczka 02.08.2007 15:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Pozwól, że posłużę się ka... | Gusia_78
Hm... Czyli jednak. :-)
Użytkownik: anndzi 02.08.2007 16:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, słyszałam od paru ... | miłośniczka
Mnie również bardziej podobał się film. Może dlatego, że oglądnęłam go przed jej przeczytaniem. To samo miałam z "Władcą Pierścieni".
W filmie przede wszystkim poszczególne wątki i zdarzenia są bardziej rozbudowane niż w książce, a niektóre z nich są nawet wymyślone, ale wzbogacają dzięki temu obraz. W ekranizacji Polańskiego widać emocje i uczucia, natomiast książkę cechuje suchość i jakby beznamiętność relacji. Aktorzy dobrani są świetnie, poza już przeze mnie wspomnianym ojcem.
Użytkownik: Gusia_78 02.08.2007 16:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie również bardziej pod... | anndzi
Moim zdaniem Adren Brody zasłużenie dostał Oskara. Jego postać jest nieco zdystansowana do wydarzeń, podobnie jak samego Szpilmana - autora książki. Myślę, że dobrze pojął intencje bohatera.
A scena, w której gra niemieckiemu oficerowi nokturn Chopina - to jakby ktoś na te okrucieństwa sypał kwiaty...:-)
Kasiu, koniecznie obejrzyj!
Użytkownik: Gusia_78 02.08.2007 15:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Podejrzewam, że większość... | anndzi
Anndzi - znakomita recenzja. Szkoda, że jej nie ma w polecanych.
Użytkownik: anndzi 02.08.2007 16:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Anndzi - znakomita recenz... | Gusia_78
Dziękuję Gusiu:)
Użytkownik: Pauulinnka 15.10.2009 16:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Podejrzewam, że większość... | anndzi
Ja także najpierw obejrzałam film Romana Polańskiego, a potem sięgnęłam po książkę. Na początku nie miałam pojęcia, że ona wogóle istnieje. Dopiero przypadkiem natrafiłam na nią w szkolnej bibliotece i nie żałuję. Film, filmem ale dopiero czytając książkę można dokładnie odczuć emocje, cierpienia, przemyślenia głównego bohatera.
Recenzja świetnie napisana ;)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: