Dodany: 05.05.2012 20:33|Autor: EasyChilly

Książka: Soweto - my love
Albiński Wojciech

2 osoby polecają ten tekst.

Apartheid ma się dobrze


Soweto. Już sama nazwa tego południowoafrykańskiego dystryktu brzmi złowrogo. Dwa miliony ludzi stłoczonych w slumsach o powierzchni trzykrotnie mniejszej niż Warszawa muszą budzić niepokój. W tym oddalonym zaledwie o kilka kilometrów od Johannesburga mieście nie obowiązują reguły znane z Europy. Soweto stara się jak może, aby swoją brutalnością przywołać na myśl Ciudad Juarez, w którym niewinni ludzie każdego dnia przepadają bez śladu.

Odpowiedzialność za to, inaczej niż w Meksyku, ponoszą nie bogaci los narcos walczący o kokainowe wypływy, lecz biedni i niewykształceni tsotsi. Zdziczali i bestialscy złodzieje, w których lata apartheidu wytworzyły tak silną nienawiść i poczucie niesprawiedliwości, że bez wahania zabijają, by zarobić kilka randów.

Dla zachowania jakiejkolwiek równowagi, po drugiej stronie krwawej barykady staje potężny aparat państwowy. Gorliwy, zawzięty, nieprzekupny i nader entuzjastyczny w ściganiu osób łamiących prawo. Zwłaszcza obyczajowe.

Trzecim aktorem tej trwającej od drugiej wojny światowej makabreski są wszyscy ci, którzy próbują po prostu żyć. Biedni "czarni" i bogaci "biali". Uczeni księża i naiwne zakonnice. Nawróceni mordercy i oszukani farmerzy. Geodeci i doktorzy. Dżentelmeni i służące. Sklepikarze i złodzieje. I dzieci. Liczne. Jak to w Afryce.

Wojciech Albiński w swoich piętnastu opowiadaniach w kapitalny sposób pokazuje świat, który wyłania się po zetknięciu się tych trzech drastycznie różnych zbiorowości. W zwykłych historiach dostrzeżonych oczami bystrego obserwatora, opisanych niemal idyllicznym językiem, z zadziwiającym dystansem i kojącym spokojem, w krótkich, jakby malowanych pastelowymi barwami życiowych epizodach z właściwą sobie błyskotliwością pokazuje zwyczajną codzienność Soweto. Ranki, popołudnia, wieczory, weekendy i noce. Monotonię. Dni pracy i dni wolne od pracy. Powszedniość. Centrum miasta i slumsy. Szarość. Ludzi samotnych i całe rodziny. Miłość i nienawiść. Życie.

I niby to wszystko nic niezwykłego. Ot, Afryka widziana oczami (przenikliwymi - to fakt) polskiego geodety. Normalka. Codzienność. Nie zapominajmy jednak, że jesteśmy w Soweto. A to, co w Soweto uchodzi za codzienność, dla Europejczyka może być wstrząsającym obrazem, nad którym trudno przejść do porządku dziennego.

Albińskiemu udała się rzecz, która wychodzi mało komu. Napisał książkę, która - choć ma niezwykle delikatną formę - powala na ziemię piekielnie mocną treścią.

Polecam każdemu, kto nie wierzy, że gdzieś tam jest jeszcze gorszy świat.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1261
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Eida 07.05.2012 14:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Soweto. Już sama nazwa te... | EasyChilly
Oj, jak ja bym chciała to przeczytać...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: