Nie do końca rozumiem zachwyty nad Wegnerem. Owszem solidny to pisarz, ale nic ponadto. Odnoszę przy tym wrażenie, że już się zaczął wypalać, historie opowiedziane we Wschód-Zachód są wtórne, jednostajne i jedna po drugiej niedokończone. W dodatku czytając "boskie" wstawki w Zachodzie totalnie nie miałem pojęcia o czym czytam, historia pisana kursywą, te koszmary nawiedzające Altsina, to było tak pogmatwane i nieczytelne, że zupełnie nic z tego nie wyniosłem.
Świat Meekhanu i okolic stworzony przez, kreowanego na zbawcę polskiej fantasy Roberta Wegnera, jest brudny, mroczny, krwawy, okrutny itp. Zło, ból, dużo, dużo, dużo bólu (parafrazując Kazika), okrucieństwo. Ludzie giną pokotami, trzydzieści, sto tysięcy w tę, czy we w tę, Wegnerowi nie robi różnicy. Rozumiem, że taka konwencja tego rodzaju fantasy, ale Wegner nie zna umiaru, pożoga leje się strumieniami.
W tym wszystkim miotają się bohaterowie. I tutaj zaznacza się sztuczność kreowanego świata. Północ i Wschód to bohaterowie zbiorowi, odpowiednio Górska Straż i czaardan Laskolnyka, Południe i Zachód indywidualni, Yatech i Altsin. Środka nie ma, sam Meekhan występuje w didaskaliach, wspomnieniach bohaterów i wypada stereotypowo, jak typowe centrum imperium ze starożytności - intrygi, rozpusta, znudzenie, zblazowanie itd, a w tym wszystkim wywiad wewnętrzny.
Stereotypowo wypada też podział geograficzny. Północ to oczywiście chłód, lód, skały (Skandynawia), Południe pustynia, gorąco, Wschód to stepy, koczownicy (Ukraina, kozacy, cyganie), Zchód to morze, piraci, złodzieje. Typowy antropocentryzm mieszkańca współczesnej Europy. A wystarczyłoby udać się na półkulę południową i proporcje byłyby odwrócone (np. z punktu widzenia mieszkańca Chile).
Co do zamysłu świata przedstawionego się na razie nie wypowiadam. Przeważnie w każdym opowiadaniu mamy sugestię, co do tego, że opisywane wydarzenia są elementem większej, zakrojonej z rozmachem historii. Tylko, jeżeli 16 opowiadań, liczących łącznie około 1200 stron stanowi jedynie preludium, to Wegner zamierzył sobie coś naprawdę ogromnego, co moim zdaniem mu zwyczajnie nie wyjdzie. Kibicuję mu oczywiście, ale to nie ten talent, Wegner rzucił się z motyką na Słońce. Lubię rozwiązywać tajemnice świata przedstawionego, ale nie w ten sposób, że rozwiązanie znajdę w 16 książce cyklu, wydanej za 25 lat. W każdym z opowiadań Wegner wprowadza jakąś tajemnicę, jakieś niedopowiedzenie, po lekturze 16 opowiadań tego jest tyle, że się zwyczajnie pogubiłem.
Do tego te nazwy własne, które są nieczytelne, wydumane na maksa i nie sposób ich zapamiętać, jeżeli nie będą się regularnie przewijać przez tekst (w tym miejscu przypominam kazus Tolkiena, który, zanim stworzył Śródziemie, stworzył języki elfów, hobbitów, krasnoludów i tam to wszystko śpiewało, czytając np. imię elfa Elrond, Legolas, Galadriela, czy Rivendell, to było naturalne, te nazwy były dźwięczne, one oddawały naturę elfów).
Co do samych opowiadań, to jak w szwajcarskim zegarku - 16 opowiadań, po 4 na każdą stronę świata. Całość sprawia wrażenie serialu kreślącego wybrane zdarzenia z życia bohaterów, a gdzieś w tle rysuje się mocno nieczytelna, szeroko zakrojona całość. Zdecydowanie najlepszym opowiadaniem spośród wszystkich jest "Krew naszych ojców" z Północy - niezwykle sugestywny horror, klimatem nawiązujący do najlepszych dzieł gatunku. Dorównuje mu, choć nie jest już tak dobre, "Zabij moje wspomnienia" z Południa, reszta opowiadań jest solidna lub przeciętna. We Wschodzie i Zachodzie już jest zdecydowanie gorzej, przeciętność króluje, ale do tego dochodzi jednostajność, monotonia schematu fabularnego. Niestety, ale tutaj się już wynudziłem, a pod koniec zostałem zamęczony tymi "boskimi" koszmarami Altsina. To było już zbyt nieczytelne.
Do tego te wszystkie rzezie, pożogi, mordy, tortury i do tego w imię górnolotnych haseł honoru, dumy i uprzedzenia (sic!), ojczyzny, klanu, tradycji. Przytłaczające.
A no i na koniec trzeba jeszcze wspomnieć o sporym szowinizmie świata Meekhanu. Kobieta albo jest przy garach, albo rodzi, albo jest wiedźmą, czy czarownicą albo w drodze wyjątkowego wyjątku zajmuje się wojaczką (a to i tak jej kobiecość jest umowna, zachowuje się generalnie jak typowy facet) albo też zblazowaną szlachcianką, spiskującą i rozwiązłą.
W związku z powyższymi wynurzeniami ciekaw jestem, czy Wegner podoła. Stawiam diamenty przeciwko orzechom, że niestety nie.
Opowieści z meekhańskiego pogranicza: Północ - Południe (
Wegner Robert M. (pseud.))
Opowieści z meekhańskiego pogranicza: Wschód - Zachód (
Wegner Robert M. (pseud.))
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.