Dodany: 25.07.2007 11:22|Autor: kocirek
cytat z książki
To miasto, nieskomplikowane w 1949 roku, zbiło mnie z tropu. Niewiele tym razem brakowało, żebym nic z niego nie zrozumiał.
Mieszkamy w jednej z najelegantszych dzielnic. Hotel "Nacional", ze swoimi dwoma graniastosłupami zębatych wieżyc, to forteca luksusu. Dwóch zalet wymaga się od jego gości przybywających tu z kontynentu: fortuny i dobrego smaku. Ponieważ jednak razem występują one rzadko, więc jeżeli ktoś posiada pierwszą z nich, przyznaje mu się i tę drugą — z przymrużeniem oka.
Często spotykam w hallu rosłych Yankees (tak się jeszcze nazywa ich na Kubie, chyba żeby się mówiło Americano); są eleganccy i wysportowani; ze zdziwieniem patrzę na ich zwarzone twarze. Co im tak strasznie dolega? Miliony czy wrażliwość?
Jest to w każdym razie problem, który mnie nie dotyczy.
Moje całe paryskie mieszkanie mogłoby się zmieścić w pokoju dla milionerów, który zajmuję. Co o nim powiedzieć? Jedwabie, parawany, kwiaty na haftach i w wazonach, dwa dwuosobowe łóżka dla mnie jednego, wszelki komfort. Do samego końca dociskam urządzenie klimatyzacyjne, żeby się narozkoszować zimnym powietrzem bogaczy. Podchodzę do okna, temperatura trzydzieści stopni w cieniu; ze zbytkownym szczękaniem zębami patrzę na spotniałych przechodniów. [...]
Na sposób kolonialnych cytadel, które od trzech wieków strzegą portu, "Nacional" dominuje nad morzem; za nim — nic: Vedado.
Vedado było strzeżonym terenem polowań. Strzeżonym przed ludźmi, nie przed roślinnością. Tę zakazaną ziemię drążyło szaleństwo chwastów. Rozparcelowano ją, chwasty nagle znikły w 1952 roku. Pozostał pusty teren, który zaczęła rozsadzać erupcja rozpasanych form: drapacze chmur*.
---
* Jean-Paul Sartre, "Huragan nad cukrem", tłum. Zbigniew Stolarek, wyd. "Iskry", 1961.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.