Dodany: 24.07.2007 08:03|Autor: valyness

Zwykła Achaja


"Achaja" wydaje się być pisana do szuflady przez nastolatkę, której wszystkie dzieła kończą się happy endem. Tak jednak nie jest. Ziemiański stworzył bohaterkę idealną - piękną, mądrą, inteligentną. Niestety. Achaja ma macochę, żądną władzy i wszystkiego innego, która w gruncie rzeczy zazdrości Achai urody, wykształcenia i taktu. Wysyła ją więc do wojska, gdzie ta uczy się życia, jednak później staje się niewolnicą na długie lata. Gorzej być nie może? A jednak. Achaja zostaje prostytutką i usilnie stara się przeżyć.

Temu wszystkiemu towarzyszą ciekawe intrygi. Powieść jest interesująca i wciągająca, ale bardzo przesłodzona. Książkę czyta się szybko i bez większych problemów. Polecałabym ją młodszym czytelnikom, gdyby nie fakt, że jest w niej pełno wulgarnych zwrotów i brzydkich określeń.

Poza Achają Ziemiański przedstawia innych bohaterów, takich jak Sirius ("szlachetny rycerz", który tak naprawdę szlachetnym nie jest...) i Zaan. Razem wycinają numery, których największy oszust by się nie powstydził (moim zdaniem to wątek humorystyczny, chociażby w pierwszej części książki). Oraz Meredith - czarownik, o którego historii nie powiem, aby nie uchylać rąbka tej tajemnicy.

Książkę mogę polecić na rozluźnienie, na deszczowe wieczory przy gorącej herbacie, bo nie jest to jednak ambitne czy wielkie dzieło.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8964
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: Korniszon13 24.07.2007 23:24 napisał(a):
Odpowiedź na: "Achaja" wydaje się być p... | valyness
Mnie ona nie rozluźniła, a raczej zirytowała. :P A potem było coraz gorzej.

Nic mnie w tej powieści nie śmieszy, książka wydaje się wręcz prostacka. A do tego wulgaryzmy... Nie mam nic przeciwko wulgaryzmom, ale w literaturze powinne być użyte, według mnie, w inny sposób. Jeśli już ktoś się na to decyduje - to niech potęgują emocje albo dodają dramatyzmu (chociaż to może nie jest odpowiednie słowo). Ale u Ziemiańskiego występują tak, jak to się słyszy, gdy stoi na przystanku kilku "panów" w gustownych i stylowych strojach dresowych z kapturkami. I znaczą to samo - są obojętne, nie wyrażają praktycznie nic, to tylko puste słowa. Ja wiem - one miały pomóc pewnie w pokazaniu przemiany Achai z arystokratki w chłopkę. Ale na pewno można by ich użyć lepiej, ciekawiej. Mądrzej.

Wątek Mereditha jeszcze w pierwszej części był bardzo dobry. I zdecydowanie najlepszy ze wszystkich występujących. Co do Zaana i Siriusa - ciekawy, acz odrobinę zmarnowany i z czasem - zbyt głupawy, co zauważyć można też już w pierwszej części.

Ogólnie - niezbyt mi się podobała. Dałem 3.
Użytkownik: Lucek 20.11.2007 22:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie ona nie rozluźniła, ... | Korniszon13
Wulgaryzmy... jest ich faktycznie sporo i to tych najprostszych. Żadnego polotu. Czy to jest wada w tej powieści? Moim zdaniem nie. Trafiamy na nie tam gdzie można by się spodziewać prymitywnego słownictwa. A spora część akcji toczy się wśród żołnierzy, niewolników, w więzieniu... gdzie poza Achają są proste wieśniaki, złodzieje itp. Żeby porozumieć się z takimi ludźmi trzeba używać języka który zrozumieją, czyli posiadającym odpowiednią ilość "przecinków" :) Wojsko znam z autopsji, klęli wszyscy niezależnie od stopnia stanowiska, zawodowi i poborowi. Wszyscy. Dla każdego kto odpękał wojsko, każdy opis bez "k***", "chu**" jest całkowicie niewiarygodny. Żołnierz który nie klnie jest sztuczny.
Poza tym czy można wiarygodnie pokazać brutalny świat bez ordynarnego słownictwa? Kultura to również kultura słowa, tam gdzie kończy się kultura kończy się cywilizacja, a Achaja trafiła w miejsce w którym było ani kultury ani cywilizacji, tylko ludzkie śmiecie walczące jedynie o przedłużenie swojej egzystencji, nie wartej nic... dla nikogo.
Użytkownik: Korniszon13 25.11.2007 11:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Wulgaryzmy... jest ich fa... | Lucek
Realistyczne przedstawienie nie jest tu dla mnie argumentem. Brutalność nie musi się wiązać z przesytem wulgaryzmów. I chcę zaznaczyć, że jako tako ich obecność mnie razi, ale tylko jeśli są użyte rozważnie. U Ziemiańskiego zdaje się być "byle jak najwięcej" - przynajmniej takie odnoszę wrażenie. One wyglądają w tej powieści obojętnie, tracą to, co oznaczają. Nawet jeśli tak jest w wojsku, literatura coś ma wyrażać, a tu nie widzę nic, tylko k***y. Naprawdę. :)

A może to ten styl pisania ogólnie mnie razie, przekleństwa to tylko uwydatniają? Możliwe. Bo są inne książki, gdzie nie mam problemów z akceptacją tego, że pojawiają się tam przekleństwa. U Ziemiańskiego naprawdę mnie denerwują. :P
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: