Dodany: 31.03.2012 10:53|Autor: zuzankawes

Książka: Na psa urok
Hearne Kevin

4 osoby polecają ten tekst.

Irlandia w nowej odsłonie


Zasadniczo boję się eksperymentów książkowych. Mam swoje ulubione gatunki (a w zasadzie odmiany gatunkowe) i jeśli mam wybierać między np. dobrze zapowiadającym się kryminałem a książką zaklasyfikowaną jako coś zupełnie mi nieznanego, z reguły stawiam na konwencję sprawdzoną. Od czasu do czasu jednak, żeby urozmaicić sobie nieco lekturę, stawiam na to, co nieznane. Tym razem postawiłam na coś, co dodatkowo napawało mnie lękiem.

W ten właśnie sposób trafiłam na książkę „Na psa urok” Kevina Hearne’a i urban fantasy. O ile sama fantasy nie była niczym zaskakującym, niepokoiło mnie w tym zlepku owo „urban”, które nie brzmiało swojsko. I kiedy zaczęłam już czytać powieść, doszłam do wniosku, że jednak jestem istotą niezwykle trwożliwą i w pewnym sensie ignorantką, bo z podobną konwencją spotkałam się już wcześniej w „Krainie chichów” Jonathana Carrolla… jednej z moich ulubionych książek.

„Na psa urok” to pierwszy tom „Kronik Żelaznego Druida”, a jej bohaterem jest, oczywiście, wzmiankowany druid, z pochodzenia Irlandczyk, Atticus O’Sullivan, który od dwóch tysiącleci zmaga się ze światem i jego pułapkami, a także z licznymi wrogami, których w ciągu tak długiego życia zdążył sporo nazbierać. Wśród jego najbardziej zażartych przeciwników na pierwszym miejscu nieprzerwanie znajduje się potężny celtycki bóg, Aenghus Og, który wszelkimi dostępnymi mu metodami pragnie zetrzeć uśmiech z twarzy druida, a jego samego z powierzchni ziemi, nieba, piekła i każdego możliwego jeszcze miejsca. W walce pomiędzy dwoma potężnymi samcami wszelkie chwyty są dozwolone, szczególnie cenne zaś - te poniżej pasa. I jeden, i drugi otacza się więc różnymi istotami, które będą w stanie pomóc mu dokopać przeciwnikowi. I dzięki temu czytelnik zetknie się z wilkołakami, wiedźmami prosto z Polski, wampirami, wikingami, walkiriami, połową panteonu staroceltyckiego i różnymi innymi dziwnymi istotami. Łącznie z dziwnymi ludźmi. Jest tu całe spektrum indywiduów. A wszystkie one pojawiają się w amerykańskim miasteczku, by niesamowicie namieszać. Rozgrywki pomiędzy bohaterami dadzą do wiwatu ludziom, którzy w tej potyczce będą bez szans. Nie ma co jednak być sentymentalnym i pochylać się nad losem biednych istot, prawdziwy problem pojawi się przed Atticusem, który będzie musiał wszystko zatuszować i ukryć niejedne zwłoki…

A co stało się zarzewiem konfliktu dwóch samców? Myli się ten, kto choć przez chwilę pomyślał, że kobieta. To znacznie bardziej skomplikowana sprawa, a jednym z jej aspektów jest posiadanie legendarnego miecza Frageracha i męska duma.

Powieść Hearne’a ma, oprócz ciekawej fabuły, atuty w postaci nawiązań do mitów staroceltyckich. Choć nazewnictwo siłą rzeczy nie należy do najprostszych, warto wysilić się choć minimalnie, by zaznajomić się z bogami staroirlandzkimi. O ile większość z nas dość dobrze orientuje się w mitologii greckiej czy rzymskiej, celtycka to terra incognita. By zmienić ten stan rzeczy, zachęcam do lektury „Kronik Żelaznego Druida”, która przyniesie powiew świeżości i radości, niczym pojawiająca się po zimie wiosna. By ułatwić czytelnikowi życie, na początku książki zamieszczono fonetyczny zapis nazw własnych, w tym celtyckich imion bogów. Choć jest to tylko pozorne ułatwienie, bo mimo usilnych starań nie byłam w stanie zapamiętać prawidłowej wymowy niektórych słów. Nie było to jednak ważne na tyle, by rwać sobie włosy z głowy, dlatego najzwyczajniej w świecie postanowiłam czytać je „po swojemu”, od czasu do czasu wracając na początek książki, by zerknąć, jak powinnam, a nie jestem w stanie wymówić… Przekręcałam więc nazwy z czystym sumieniem i satysfakcją, że nikt mnie nie słyszy, a nawet gdyby, z pewnością i tak nie wiedziałby, że coś jest nie tak.

Jak już wspomniałam, w powieści Hearne'a znaleźć można masę odniesień do staroceltyckich bóstw i historii, jednak całość osadzona jest mocno we współczesnym świecie i rzeczywistości dobrze nam znanej. To połączenie mitologii z popkulturą XXI wieku daje ciekawy efekt literacki, od którego trudno oderwać się choć na chwilę. Gratka dla miłośników Stanów Zjednoczonych i Zielonej Wyspy, zwłaszcza tej ostatniej. Świat realny splata się ze światem fantazji, a wszechobecna magia wpływa na odbiór powieści, która potrafi zauroczyć najbardziej zatwardziałego przeciwnika fantasy.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1562
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: