Dodany: 30.03.2012 20:29|Autor: ilia

Czytatnik: Life is brutal and full of zasadzkas ...

1 osoba poleca ten tekst.

Miłość w czasach zarazy


Przeczytałam Miłość w czasach zarazy (García Márquez Gabriel) i muszę stwierdzić, że bardziej mi się podobała niż "Sto lat samotności". Co prawda SLS czytałam "wieki" temu i może warto by sobie przypomnieć tę książkę i sprawdzić, czy tak samo, czy może inaczej odebrałabym ją teraz.

Wracając do "Miłości w czasach zarazy", to po lekturze książki mam trochę inne odczucia, niż duża część osób wypowiadających się na stronie książki, często w tonacji entuzjastyczno-egzaltowanej typu:
- na prawdziwą miłość warto czekać i warto o nią walczyć, nawet gdyby miało to trwać pół wieku
- człowiek odzyskuje wiarę w istnienie prawdziwej miłości
- jeśli uparcie do czegoś dążymy, z pewnością uda nam się to osiągnąć
- miłość jest najpotężniejszym z uczuć, które wcześniej, czy później zawsze zwycięża.
Według mnie, nie jest to wcale najpiękniejsza książka o miłości, za jaką niektórzy ją mają. Raczej jest o obsesji/szaleństwie głównego bohatera na punkcie swojej młodzieńczej miłości. A poza tym, jest to dobra książka o życiu, przemijaniu, starzeniu się, o miłości też.

Florentino Ariza nie jest dla mnie romantycznym bohaterem, który walczy o swoją ukochaną pół wieku. Dla mnie jest żałosną postacią.
Nie umiał godnie przyjąć odrzucenia, gdy panna (Fermina Daza) po okresie młodzieńczego zadurzenia, powiedziała "nie" i przez pół wieku nie zaprzątała sobie już nim głowy.
On natomiast całe życie umierał z miłości do niej, gonił za mrzonką, łudził się, że gdy tylko umrze mąż Ferminy (im wcześniej, tym lepiej), to ona natychmiast rzuci mu się w ramiona.
Nie ożenił się, nie założył rodziny, bo chciał dochować wierności swojej ukochanej. Ale nie przeszkodziło mu to mieć 622 kochanki, nie uwzględniając niezliczonych, przelotnych przygód, czy uwieść dziewczynki (będąc 60 lat starszym od niej) swojej krewnej, oddanej mu pod opiekę, a potem zerwać z nią bez podania przyczyn, co spowodowało jej śmierć samobójczą.

Każdy lub prawie każdy w młodości przeżywał młodzieńcze miłości. Czasem kończyły się małżeństwem, najczęściej tylko pięknymi wspomnieniami. I tak powinno zostać.
Jest takie powiedzenie - nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody - i wydaje mi się, że jest ono słuszne, zwłaszcza, gdy upłynie pół wieku.
I dlatego zakończenie książki, gdy Florentino wreszcie zdobędzie Ferminę wcale mnie nie przekonuje i na tej podstawie nie odzyskuję wiary w istnienie prawdziwej miłości, choć sam, naprawdę sam koniec książki, ostatnie zdania są piękne.

Tak na koniec - wierzę, że w każdym wieku można się zakochać, a kochać można i w wieku 100 lat i więcej, ale nie wierzę, aby wielu z tych czytelników, którzy tak zachwycają się tą "wieczną, wytrwałą, prawdziwą miłością, która wcześniej, czy później zawsze zwycięży" mieli ochotę swoją młodzieńczą, niewinną miłość po raz pierwszy "skonsumować" cieleśnie, w wieku już dosyć mocno podeszłym.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1124
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: