Dodany: 29.03.2012 21:37|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Tarika
Kalwas Piotr Ibrahim

4 osoby polecają ten tekst.

Droga - tajemnicza, wieloznaczna… i upstrzona paskudztwami…


Piotr Ibrahim Kalwas to postać bardzo ciekawa; warszawiak, z wykształcenia prawnik, z zamiłowania wokalista punkowej kapeli, z potrzeby menedżer, handlowiec, wytwórca biżuterii, scenarzysta filmowy. Podobnych życiorysów znajdzie się więcej wśród polskich ludzi kultury, ale Kalwasa wyróżnia coś jeszcze: oto tuż przed trzydziestką z dnia na dzień przeszedł na islam i nie dość tego, po kilku latach zamieszkał w muzułmańskim kraju, by wraz z rodziną uniknąć narażenia na „kulturę narkotyków, alkoholu, na natłok pornograficznego plugastwa w mediach, zwykłe codzienne chamstwo, przeklinanie”[1].

Reminiscencje doświadczeń sprzed życiowego przełomu, refleksje z dokonywanego „na gorąco” poznawania swojego nowego miejsca na ziemi i innych regionów wcześniej nieodwiedzanych, rozmyślania nad przenikaniem się kultur i religii – to motywy przewodnie wszystkich sześciu dotąd opublikowanych jego książek. Także najnowszej, „Tariki”. Ten dźwięczny tytuł to po arabsku „droga”. Droga rozumiana wieloznacznie: jako „mistyczna ścieżka poznania”[2], ale też – i może nawet bardziej - jako własna droga przez życie, będąca rezultatem splotu wielokrotnych wyborów i najprzedziwniejszych przypadków, albo jako droga, którą przemieszcza się ludzka myśl i wyobraźnia między odległymi obszarami czasoprzestrzeni z pomocą tekstów kultury i religii... Chyba każda z tych interpretacji jest równie trafna, z tym, że w poszczególnych opowiadaniach składających się na „Tarikę” dopatrywać się można to pierwszej, to drugiej lub trzeciej, czasem wszystkich po trochu, a czasem... trudno powiedzieć. I trudno precyzyjnie określić, co autor ma nam do przekazania. Jego wypowiedzi w wywiadach, publikowanych od dobrej dekady na łamach różnych czasopism, czyta się świetnie; są sensowne, klarowne, rzeczowe. Jeśli zaś chodzi o prozę...

Zmiana spojrzenia na życie, poznawanie świata, egzystencja na skraju różnych kultur to tematy, które zawsze mnie pociągały, niezależnie od tego, czy ujęte zostały w formę oszczędnej reporterskiej relacji, czy poetyckiej gawędy. Toteż po książki Kalwasa sięgnęłam ze sporym zapałem. W przeczytanym kilka miesięcy temu „Domu” autor z jednej strony ujął mnie doskonale rozwiniętym zmysłem obserwacji, celnością porównań, barwnym językiem, lecz z drugiej odstręczył i rozczarował popadaniem w klimaty metafizyczno-mistyczne – jakieś przesłania zza grobu, jakieś wędrówki śladami znaków widocznych tylko dla niego to nie moja bajka. Mimo tych niezbyt zachęcających doświadczeń dałam się namówić na „Tarikę”; ba, zerknąwszy na chybił trafił do środka i dostrzegłszy soczyste opisy peerelowskich realiów nabrałam przekonania, że moje drugie spotkanie z autorem okaże się bardziej udane.

Jednak nie, nie jestem w stanie tej prozy polubić. Cóż, wiem, że będę w mniejszości, ale nic nie poradzę - do mnie ona nie przemawia. Albo przemawia nie w taki sposób, w jaki powinna.

Mogę docenić wspomniane wcześniej zalety językowe i kompozycyjne, dzięki którym każde opisywane przez autora miejsce zyskuje niepowtarzalny, wręcz namacalny klimat, pełen smaków, zapachów, dźwięków. Przykłady? Niech będzie ten opis afrykańskiej mieściny: „Kilkanaście zaniedbanych domów, niektóre bez drzwi, tylko z kolorowymi frędzlami powiewającymi na wzmagającym się gorącym wietrze. Placyk ocieniony kilkoma olejowcami i starą reklamą Toyoty. Marny sklepik z batonikami, puszkami i papierosami, z wypłowiałymi od słońca, zatkniętymi w oknie trójkolorowymi flagami Ghany i Togo. (...) Stary mężczyzna, przysypiający na progu domu, z głową opartą o chropowatą brunatnożółtą ścianę. Koza, kot i zapach gotowanego fufu. Dalekie śpiewy, jakby resztki snu, muchy brzęczą natrętnie o Afryce, cieniutka strużka potu spływa wzdłuż kręgosłupa”[3]. Albo scenka z pobytu „na koloniach letnich we wsi Młynarze, niedaleko Ostrołęki. Pospolite miejsce, pospolita wieś, zwykła szkoła tysiąclatka z biało-czerwonym masztem, żwirowymi alejkami między klombami bratków i klepiskiem udającym boisko. (...) małpi fryz à la glitter rock, koszula w szkocką kratę, postrzępione dżinsy z zielonymi skajowymi serduszkami na kolanach i czeskie półtrampki”[4].

Mogę zaakceptować, choć z mieszanymi uczuciami, na pół realistyczne lub całkiem surrealistyczne historie rozgrywające się w wyobraźni autora/narratora: rozbuchaną wizję historii cywilizacji, jawiącą się mu w katedrze w Czennaju po rozmowie z ulicznym mędrcem; balansującą na pograniczu horroru i groteski opowieść o literackim auto-da-fé; przenikające się na przemian obrazy afrykańskiego obrzędu wywołującego szczególny stan ducha o zgoła nieafrykańskiej nazwie (excusez le mot) Kurwa i sceny ze zgrzebnych warszawskich klatek schodowych, szkolnych klas, podwórek.

Ale nie jestem w stanie tolerować wtykania niemal w każdy tekst niepotrzebnych wulgaryzmów i turpizmów, w dużej mierze natury skatologicznej. W porządku, rozumiem, że zbuntowani licealiści czy studenci „rzucają mięsem” ile wlezie, więc dialogów się nie czepiam. Ale dlaczego autor, choć jako człowiek prywatny ucieka przed chamstwem i przekleństwami, w roli narratora czuje się zobowiązany praktycznie każdy tekst ubarwić kwiatkami w rodzaju: „Z nosa wystawał mu strzęp gila. Tak, wcale nie spływał taki zwyczajowy, luźny, giętki gil, tylko właśnie wystawał kawał twardego, zielonego czopa”[5]; „chwyciłem Arystotelesa i pierdolnąłem nim Łukasza w bańkę (...) i zasadziłem mu potężnego kopa w dupę”[6]; „O Boże, jaki pierdziel!”[7]; „wyciągam fujarę i rozpościeram dookoła siebie wachlarz żółtego moczu”[8]; „każdy z nas, po kolei, walnął kupę do środka. (...) Gówno szczelnie wypełniło urządzenie”[9]; „Jak jest śnieg, to to gówno albo lepiej widać, albo go wcale nie widać, jak pies nasra, zanim śnieg spadnie. (...) Czy to psy wysrywają? (...) Te marchewkowe kawałki leżą obok balasa”[10]; „to prawdopodobnie ten pierdolec (...) albo jakiś inny pierdolec, który próbuje ich naśladować”[11]; „gil, wielki gil zwisał z nosa Piotrka”[13]? Nie, tego nie kupuję!

I wobec tego, podobnie jak w przypadku „Domu”, wystawiam wypadkową z trzech ocen: za kreatywność, umiejętność opisywania rzeczywistości i tworzenia nastroju – 5, za niesmaczne wybryki językowe – 1, a do tego plus za miłość do Cortázara. Średnia wychodzi ledwie powyżej przeciętnej, a szkoda, mogło być lepiej...


---
[1] Piotr Ibrahim Kalwas w rozmowie z Joanną Podgórską, „Polityka”, 16.04.2010.
[2] Piotr Ibrahim Kalwas, „Tarika”, wyd. JanKa, Warszawa 2012, wypowiedź autora cytowana na okładce.
[3] Tamże, s. 66-67.
[4] Tamże, s. 46.
[5] Tamże, s. 40.
[6] Tamże, s. 41.
[7] Tamże, s. 53.
[8] Tamże, s. 95.
[9] Tamże, s. 118.
[10] Tamże, s. 167.
[12] Tamże, s. 195.
[13] Tamże, s. 229.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5525
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 11
Użytkownik: andrzejlodz 10.01.2013 14:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Piotr Ibrahim Kalwas to p... | dot59Opiekun BiblioNETki
ten opis trochę trąci Pimkiem, każdy rasowy pisarz musi mieć w sobie trochę łobuza i anioła razem
Użytkownik: adas 12.07.2013 14:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Piotr Ibrahim Kalwas to p... | dot59Opiekun BiblioNETki
Pozwoliłem sobie zlinkować w czytatniku.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 12.07.2013 16:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Pozwoliłem sobie zlinkowa... | adas
Cała przyjemność po mojej stronie; tym większa, że w ocenie nie jesteśmy w pełni zgodni :-).
Użytkownik: adas 14.07.2013 12:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Cała przyjemność po mojej... | dot59Opiekun BiblioNETki
Oj, a mi się wydawało ze się kompletnie nie zgadzamy;). Chociaż może nawet widzimy prozę Kalwasa podobnie, ale tam gdzie Ciebie odrzuca, ja widzę plusy (dodatnie, a nie ujemne...). Naprawdę widzę te same (formalne?) niedociągnięcia, ale jakoś kupuję ten bałagan. Możliwe, że gdyby Kalwasa utemperować, poddać korekcie, stałby się nudny. Choć też możliwe, że strasznie przesadzam widząc w nim potencjał na coś wielkiego. Ale wolałbym, gdyby media zainteresowały się bardziej Kalwasem-pisarzem, a nie tylko Kalwasem-Egipcjaninem.
Użytkownik: misiak297 14.07.2013 12:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, a mi się wydawało ze ... | adas
Ja również bardzo wysoko cenię prozę Kalwasa. Tak jak Ty (i chyba również Dot) przeczytałem "Dom" i "Tarikę".
Użytkownik: misiak297 13.08.2013 09:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, a mi się wydawało ze ... | adas
Bardzo polecam "Międzyrzecz" - najnowszą książkę Kalwasa. "Dom" i "Tarika" podobały mi się, a "Międzyrzecz" podobała mi się bardzo.
Użytkownik: Szeba 13.08.2013 10:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo polecam "Międzyrze... | misiak297
A wiesz? Kiedyś zalinkowałeś tu w pewnej rozmowie wywiad z autorem, chyba ze strony wydawnictwa i totalnie mnie wtedy to, co tam przeczytałam zniechęciło do czytania jego twórczości ;)
Użytkownik: misiak297 13.08.2013 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: A wiesz? Kiedyś zalinkowa... | Szeba
Czemu?:) Inną biblionetkowiczkę ten wywiad właśnie zachęcił:)
Użytkownik: Szeba 13.08.2013 11:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Czemu?:) Inną biblionetko... | misiak297
Było to jakiś czas temu, więc żeby wypunktować szczegóły musiałabym przeczytać wywiad jeszcze raz, ale napiszę w skrócie, bo wrażenie cały czas mi pozostało "na ostro" - mówił sporo, krytykował wręcz nietolerancję i bufonadę innych, po czym sam wykazał się takim zadufaniem i nietolerancją aż niemiło :(

A nasza rozmowa, no nie tylko nasza ;) dotyczyła tego co ludzie czytają i jak czytają, na jakim to wszystko jest poziomie, jak to się ma do tego jacy są i czy można ludzi oceniać przez pryzmat - nazwijmy to - ich gustow, a raczej, czy wolno. Czy duchowo społeczeństwo ubożeje, kto i co za tym stoi i czy coś z tym robić i jak.
Użytkownik: adas 13.08.2013 13:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Było to jakiś czas temu, ... | Szeba
Mi się wydaje, że literacki Kalwas jest znacznie mniej radykalny i przekonany o swych racjach niż Kalwas wywiadowany w różnych czasopismach i portalach. Znacznie mniej jest entuzjazmu neofity w jego twórczości niż by się można spodziewać. Ale to może być też kwestia sposobów zapisu/autoryzacji wywiadów. Dziennikarze mogą podkręcać, wzmacniać jego słowa.

Literacko Kalwas to trochę taki naturszczyk, utalentowany i (specyficznie) oczytany. To bardzo bałąganiarska proza, ciężka do uchwycenia gatunkowo. Misiak (dzięki za polecankę kolejną) jest ze 100 razy bardziej ode mnie oczytany w najnowszej literaturze polskiej, wiec może się mylę, ale Kalwas dzięki swym wyborom życiowym może zaproponować inne spojrzenie na Europę czy nawet Polskę. Oczywiście, jest tu trochę niesprawiedliwego wkurwu (przepraszam), pewnie nawet nie zawsze autentycznego, jest trochę pajacowania i autopisania. Ale jest też duuuużo przestrzeni.

Użytkownik: Szeba 27.08.2013 15:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Mi się wydaje, że literac... | adas
A tak, radykalizm neofity, też to wzięłam pod uwagę, z trochę złośliwym uśmieszkiem pod nosem, ale to jedno. Inna rzecz i co mnie bardziej zraziło, to nazwijmy to delikatnie - niekonsekwencja, ale można też powiedzieć, że on tak chętnie wskazuje na źdźbło w oku bliźniego, a u siebie co najmniej tego samego nie widzi, czy zarzuca innym, czym sam grzeszy i to w tym jednym i tym samym wywiadzie tylko.
Może to niemądre, sugerować się takimi bzdurami. Sama zwykle krytycznie podchodzę do opcji, żeby czytać książkę, czy inne dzieło jego twórcami, ale widać w praktyce różnie to z uprzedzeniami i chodzeniem na skróty bywa ;)

To teraz tak: jeśli jakaś jego książka sama wpadnie mi w ręce, to przeczytam, ale ja sama do schowka nie zamierzam jej wkładać i prowokować losu ;)

(kiedyś, kiedy chciałam innej perspektywy, to zwykle wystarczyło mi sięgnąć po jakąś książkę z "Czarnego")

Natomiast pomyślę sobie o twoim ostatnim zdaniu, o przestrzeni - czy ja ją lubię w książkach, czy wolę konkret i jakieś tam zawężenie? Pomyślę trochę.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: