Dodany: 21.07.2007 03:15|Autor:

Książka: Na szczytach rozpaczy
Cioran Émile Michel (Cioran Emil)
Notę wprowadził(a): ecriture

1 osoba poleca ten tekst.

z okładki


Myśl Ciorana sprawia wrażenie totalnej, wszechobejmującej negacji, nieraz nawet negacji dla niej samej. Ale to tylko pozór. W rzeczywistości myśl ta, artykułowana często w histerycznym niemal krzyku, co wyrywa się "z wnętrzności", wyraża tylko niepokój człowieka, który - jak niewielu przed nim i, zwłaszcza, jak niewielu jemu współczesnych - miał odwagę już we wczesnej młodości poniekąd zerwać ze światem i podjąć, na własny i tylko własny rachunek i ryzyko, uciążliwe i niebezpieczne - pielgrzymowanie, Do czego? - i poszukiwanie, Czego?

Cioran szuka prawdy, i wcale przy tym nie wie, do czego go ta prawda - o ile ją odkryje - przywiedzie; nie wie, czy ta prawda go "wyzwoli". A jeśli go zniszczy? Cóż, gdyby tak miało być - to trudno...

Na tym polega (...) jego godna najwyższego szacunku intelektualna i moralna bezkompromisowość.


Ze wstępu Ireneusza Kani

[Oficyna Literacka, 1992]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 18043
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 20
Użytkownik: Bozena 13.08.2007 17:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Myśl Ciorana sprawia wraż... | ecriture
Trochę nieśmiało, ale jednak ośmielam się "zaczepić" Ciebie, Ecriture. Już dawno zwróciłam uwagę, że czytasz ciekawe książki, w tym: przeczytałeś cały cykl Prousta, również jego autorstwa - "Jana..." i "Pamięć i styl"; a i Deleuze'a też. Miałam cichą nadzieję, że odezwiesz się, że porozmawiamy...
Teraz ja się odzywam, bowiem o Cioranie myślę od czasu spotkania z Noicą; ten cenił go bardzo, ale jednak swoją drogą poszedł; i mówił też, co zaciekawiło mnie, że Cioran "Na szczytach rozpaczy" napisał mając zaledwie dwadzieścia lat. Obaj mieszkali w pobliżu siebie.
Dzieł Ciorana sporo oceniłeś; i tylko poza dwiema piątkami - same szóstki widzę; powiedz mi więc, proszę, od jakiej pozycji rozpocząłeś czytać utwory Ciorana? I czy dobry to był wybór?
Rushide mnie teraz "męczy", ale potem możliwe, że to będzie... Cioran.

W wolnej chwili napisz też, proszę, o wrażeniach po lekturze Prousta, a może także o dziele Deleuze'a.
Dalszych - ciekawych lektur, życzę.
Użytkownik: ecriture 14.08.2007 00:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Trochę nieśmiało, ale jed... | Bozena
Droga Olgo, oby więcej takich „zaczepek”, które wytrącą mnie z mego werbalnego lenistwa i zmuszą do - być może - bardziej przemyślanych wypowiedzi niż jestem w stanie udzielić.

Istnieją tacy pisarze, ludzie czy książki, którymi się mówi, myśli i żyję. Często trwa to jakiś czas, czasem nieustannie, z drobnymi tylko chwilami przerwy na zaczerpnięcie innego oddechu, poznania innej wrażliwości. Niektórych się zapomina, odkładając na półkę, ale jest to zapomnienie pozorne, gdy ma się pewność, że się do nich jeszcze wróci, gdy ma się poczucie, że czekają w uśpieniu. O innych z kolei pamięta się cały czas – ci właśnie przenikają przez skórę, wchodzą do krwi i stanowią już integralną część własnej osoby. W moim przypadku do pierwszej kategorii zaliczyłbym np. Montaigne’a, Szestowa lub Prousta (o którym później), w drugiej umieściłbym właśnie Ciorana (o którym teraz) lub, od jakiegoś czasu coraz bardziej dobijającego się, Pessoę (o którym w ogóle kiedy indziej).


* Cioran – z nim jest niejeden i niemały problem. Niedawno Vilya po przeczytaniu „Ćwiartowania” napisała, że nie podejmuje się komentować Ciorana. I ja to rozumiem bardzo dobrze. Zmierzając się z tak wyrafinowanym aparatem stylistycznym [a tym, między innymi, jest twórczość Ciorana] i jednocześnie czytając tak trafne i bliskie własnym, sądy i myśli, bardzo łatwo, opisując rzecz samemu, usytuować się poniżej komentowanego tekstu, wpadając przy tym w banał. Staram się z uwagą śledzić bibliografię dotyczącą Ciorana [na razie tylko polską, za jakiś czas dopiero zabiorę się do francuskiej i rumuńskiej – bariery językowe w trakcie przełamywania ;)], staram się czytać rozmaite artykuły, publikowane lub jeszcze nie, fragmenty prac magisterskich i recenzje w czasopismach, staram się poznawać różne teksty komparatystyczne lub słuchać odczytów konferencyjnych – i mogę powiedzieć, że na palcach jednej ręki da się policzyć wartościowe prace dotyczące Ciorana, takie prace, z którymi w ogóle warto zaczynać dyskusję [są to np. teksty Kani]. Nie wiem, czy jest to wynik, jak sądzą niektórzy, ogólnego Kryzysu Komentarza, czy po prostu taka już Ciorana specyfika. Fakt jednak pozostaje faktem.

Jak zacząć? Ja zacząłem od szarej serii publikowanej w latach 90-tych, konkretnie od „O niedogodności narodzin” – zbioru aforyzmów i mikroesejów. Oczarowany sięgnąłem po dalsze teksty z Oficyny Literackiej w Krakowie: „Na szczytach rozpaczy” i „Zły demiurg” opatrzone tekstami Ireneusza Kani [znajdującymi się również w jego wyborze doskonałych tekstów pt. „Ścieżka nocy” wraz ze znakomitym wstępem do książki Noiki] oraz „Upadek w czas” – książka, co do której Cioran miał może największy sentyment: w „Rozmowach” mówił, że ostatnie strony „Upadku w czas” są być może jednymi z najważniejszych, jeśli nie naj, jakie napisał. W ogóle jestem skłonny myśleć, że właśnie czas był dla Ciorana najważniejszym tematem, obsesją przeżytą do końca i głównym źródłem jego rozterek.
Zatem Ciorana przeczytałem bardziej chronologicznie w sensie wydawania go po polsku (choć też nie do końca) niż w sensie właściwej chronologii wydawanych tekstów oryginalnych.

„Na szczytach rozpaczy” – jego pierwsza rumuńska ksiązka, wydana w 1934 roku, gdy Cioran miał 23 lata, pisana, gdy miał trochę mniej, jest zarazem jego najbardziej filozoficzną książką, kryjącą w zalążku wszystkie, rozwijane później w następnych odsłonach twórczości, dręczące go obsesje i tematy [a należą do nich m.in. czas, śmierć, bezsenność, rozpacz, tragizm, absurd, nicość itd.itp.]. Jednocześnie jest to młodzieńczy krzyk niezwykle zachłannej świadomości, ciemny wytwór nieprzespanych nocy i fundamentalnych niepokojów. Jednym słowem książka niebywała i genialna, przy wszystkich wadach i zaletach genialnego tekstu pisanego w młodości. Można właśnie od niej zacząć przygodę z Cioranem, jednak wydaje mi się, że jeszcze lepszym rozwiązaniem na początek będą „Rozmowy z Cioranem” – polecam niezmiernie.
[Na zachętę powiem, że wspomina tam o Prouście jako jednej z najważniejszych lektur, a Eliade w swoim monumentalnym dzienniku pisze tak:

„Słuchałem więc entuzjastycznych słów Ciorana na temat książki „Monsieur Proust”. Nigdy po owej prostej kobiecie nie spodziewałby się takiego oddania, altruizmu niemal doskonałego. Właśnie ona, wyprzedzając całą czołówkę francuskich intelektualistów i pisarzy, jako pierwsza zdała sobie sprawę z oryginalności i wagi dzieła Prousta. Zapytałem wówczas Ciorana, czy teraz z takim samym jak niegdyś zapałem czyta „W poszukiwaniu straconego czasu”. Wyznał, że woli „Czas odnaleziony”, który przeczytał już co najmniej kilkakrotnie.
- Ależ to jest najbardziej przygnębiająca partia „W poszukiwaniu…”! – wykrzyknąłem.
- Otóż to! – odparł. – Także najbardziej prawdziwa…”

M.Eliade „Moje życie. Fragmenty dziennika 1941-1985”, przeł. I. Kania, KR 2001, s. 955]

Po „Rozmowach z Cioranem” proponowałbym, w razie chęci kontynuacji poznawania Ciorana, zbiór absolutnie wspaniałych esejów i portretów pt. „Ćwiczenia z zachwytu” – bohaterami są m.in. Beckett, de Maistre, Valery, Eliade, Borges, Ceronetti. A w dalszej kolejności już według własnego uznania i wyboru lub według chronologii powstawania oryginalnych utworów [o tym za chwilę]. Olgo, jeżeli Cioran Ciebie zachwyci, a bardzo w to wierzę, i jeżeli miałabyś jakiekolwiek trudności z dostępem do jego książek, to w miarę możliwości służę pomocą – mam wszystko po polsku, w tym pozycji kilka zdublowanych, oraz kilka po francusku :-).


* Proust – trudno jest mi o nim cokolwiek powiedzieć, gdyż jako uważny czytelnik tego, co się o nim tutaj w BiblioNETce pisze, a pisze się pięknie i przejrzyście, jestem przytłoczony. Poza tym jest on dla mnie przeszłością dość odległą, ale nadal otwartą – wiem, ze do niego wrócę, ale wiem również, że nie stanie się to ani dziś, ani w najbliższym roku. Natomiast kiedy już do niego wrócę albo uznam, że mam coś wnoszącego do powiedzenia – wtedy z pewnością podzielę się wrażeniami. Okazji do powrotu będę miał niemiało – jestem jeszcze bardzo młodym człowiekiem, a w tej chwili jest to naprawdę ponad me siły.


Serdeczności
e.


----------


Na koniec:

Garść przydatnych informacji:


Książki Ciorana w języku polskim według chronologii powstawania:

a) w języku rumuńskim:

1. Na szczytach rozpaczy, przeł. I. Kania, Oficyna literacka, Kraków 1992, s. 175.
2. Święci i łzy, przeł. I. Kania, KR 2003, s. 195.
3. Księga złudzeń, przeł. S. Królak, KR 2004, s. 290. [tłumaczenie z wersji francuskiej]
4. Zmierzch myśli, przeł. A. Dwulit, KR 2004, s. 234. [tłumaczenie z wersji francuskiej]
5. Brewiarz zwyciężonych, przeł. A. Dwulit, M. Kowalska, KR 2004, s. 126 [tłumaczenie z wersji francuskiej]

b) po francusku

6. Zarys rozkładu, przeł. M. Kowalska, KR 2006, s. 255.
7. Pokusa istnienia, przeł. K. Jarosz, KR 2003, s. 206.
8. Historia i utopia, przeł. M. Bieńczyk, IBL Archiwum Humanistyki 1997, s. 116
9. Upadek w czas, przeł. I. Kania, Oficyna literacka, Kraków 1994, s. 102.
10. Zły demiurg, przeł. I. Kania, Oficyna literacka, Kraków 1995, s. 132.
11. O niedogodności narodzin, przeł. I. Kania, Oficyna literacka, Kraków 1996 s. 165.
12. Ćwiartowanie, przeł. M. Falski, KR 2004, s. 169.
13. Ćwiczenia z zachwytu. Eseje i portrety, przeł. Jan Maria Kłoczkowski, Czytelnik, Warszawa 1998, s.136.
14. Wyznania i anatemy, przeł. K. Jarosz, Zielona Sowa 2006, s. 110.


Poza w/w są jeszcze „Rozmowy z Cioranem” [przeł. I. Kania, KR 1999, s. 259.] oraz opublikowane po śmierci Ciorana „Zeszyty 1957-1972” [przeł. I. Kania, KR 2004, s. 936] a także autorski wybór Joanny Ugniewskiej „Aforyzmów” w jej przekładzie [„Aforyzmy. Wybór”, przeł. J. Ugniewska, Czytelnik 1993, s. 158.].

Przy okazji: wydawnictwo KR [ http://www.unus.shop.pl/unus/ ] w zapowiedziach umieściło informację o nowej książce Ciorana pt. „Samotność i przeznaczenie” – o ile się orientuję mają na nią składać się teksty publicystyczne Ciorana pisane w języku rumuńskim w latach 30-tych.


linki do Ciorana w BiblioNETce:

www.biblionetka.pl/...
www.biblionetka.pl/...
www.biblionetka.pl/...
www.biblionetka.pl/...

linki inne:

http://www.cioran.eu/
http://www.geocities.com/scar4jou2/eBooks.html
http://www.gnosis.art.pl/e_gnosis/punkt_widzenia/p​unkt_widzenia.htm
Użytkownik: Bozena 14.08.2007 02:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Droga Olgo, oby więcej ta... | ecriture
Ecriture!!! Oszołomiona jestem. Ależ mi radość sprawiłeś!

To nie koniec jeszcze. Z pewnością odpiszę, lecz nie teraz, bo już noc. Moi synowie (zapewne w Twoim wieku) - dawno już śpią.
Bardzo, bardzo Ci dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
Użytkownik: Bozena 15.08.2007 05:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Droga Olgo, oby więcej ta... | ecriture
Witam Cię, Ecriture i dziękuję za odpowiedź, na którą sporo czasu poświęciłeś; jest to odpowiedź, jak dla mnie, wyczerpująca, mądra i pięknie wyrażona.

Bliskie są mi na przykład takie Twoje słowa:

„O innych z kolei pamięta się cały czas – ci właśnie przenikają przez skórę, wchodzą do krwi i stanowią już integralną część własnej osoby”,

ale i inne słowa - też.

Cieszę się, że dałeś się zaczepić; z przyjemnością przeczytałam nie tylko odpowiedź dla mnie, ale i wszystkie inne Twoje komentarze w biblioNETce. Są wartościowe, lecz mało ich, uważam, że mało. Zatem, jeśli pozwolisz, to w przyszłości od czasu do czasu „wytrącę Cię z werbalnego lenistwa”.:) Co prawda masz rację (znam to odczucie doskonale) co do lęku by nie popaść w banał próbując skomentować czy opisać własnym stylem coś szczególnie wyrafinowanego... Ale jakoś powinniśmy rozmawiać. Choć przed poznaniem biblioNETki miałam swój świat książek i autorów, to teraz ten świat oferuje mi szybciej i trafniej lektury mnie interesujące. I tylko to balansowanie pomiędzy tym, czego bym chciała a świadomością niemocy i ciągłego wyboru niekiedy męczy; i jeszcze bardziej uświadamia naszą ograniczoność.

Ecriture, przeczytałam fantastycznie napisaną przez Dariusza Czaję recenzję książki Coriana „Święci i łzy”, do której (przy niej) podałeś link. Uff.
Aż boję się wypowiedzieć głośno - co myślę... ja, taka estetka w tę czarną rozpacz z pewnością zanurzę się, ale, tak jak zamierzałam, a i Ty mi radzisz na początek zanurzyć się w: „Na szczytach rozpaczy” lub w „Rozmowach z Cioranem”. Dotarło do mnie też, po rozważaniach recenzenta o łzach, i tak dalej, z czym prawdopodobnie zetknę się czytając „Upadek w czas”, i to, jak najbardziej - przemawia do mnie.
Jeszcze nie wiem czy Cioran jest dostępny u nas, bowiem wcześniej, przed spotkaniem Noiki, nie znałam go, toteż nie szukałam (możliwe, że uśmiechnę się do Ciebie).
Zostawiam tutaj namiastkę wizytówki (tak mi się wydaje) Ciorana:

„Odkąd istnieje teologia [...] niczyja świadomość nie doszła do ładu ze swymi wątpliwościami”.
[D. Czaja za Cioranem]
No i ten Bach...

Nie dziwię się entuzjastycznym słowom Ciorana na temat M. Prousta, i dostrzegam nawet w ich oglądzie rzeczywistości pewne podobieństwa, ale o tym za wcześnie mi jeszcze mówić.
Sam wiesz, Ecriture, gdzie poszukiwanie znaków bytu, jak te łzy... tam i – M. Proust.

Borgesa nie znam (wstyd), a mówisz, że to „mistrzostwo świata”. Rety! Nie wystarczy mi życia. Teraz, zachęcona przez Carmaniolę, zwiedzam Wschód, a potem, sama, tak z siebie, chcę powrócić do Strindberga, bo i on zasługuje na moją większą uwagę.

O obietnicy, że wrócisz do M. Prousta, a potem porozmawiasz z nami – pamiętać będę.
Bardzo Ci dziękuję za wszystkie informacje i piękny tekst.
Serdeczności.

P.S.
„Serdeczności” kojarzą mi się z Poznaniem (i Ty, Ecriture, zdaje się, że poznaniak, też nimi zakończyłeś komentarz); tam właśnie w ten sposób żegnano mnie (mieszkałam w Poznaniu osiem lat). Odtąd i ja lubię „serdeczności”.:))

Użytkownik: ecriture 15.08.2007 15:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam Cię, Ecriture i dzi... | Bozena
Mówię mało, bo jakoś nigdy nie pociągało mnie udzielanie się publiczne.
Nadal zresztą mam mieszane uczucia. Dużo bardziej wolę słuchać, patrzeć, widzieć niż być takim.

Również dziękuję za odpowiedź i do następnego razu :-)

pozdrawiam :-)
e.
Użytkownik: Bozena 16.08.2007 03:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówię mało, bo jakoś nigd... | ecriture
Rozumiem Cię, Ecriture, choć żal, że mało wypowiadasz się; za to dałeś mi sporo do myślenia...
To tak - jakby brać udział w żarliwej dyskusji – milcząc; rozmaite paradoksy docierają do mnie stopniowo.:)
No, ale powiem jeszcze, że moim publicznym - jak to ująłeś w odniesieniu do własnej osoby – „udzielaniem się”” była i jest wyłącznie biblioNETka (wyjąwszy dziecinne teatrzyki). Odczuwałam potrzebę (i nadal odczuwam ją) wymiany myśli na temat książek. I to właśnie miejsce, które szczególnie sobie cenię odnalazł mój syn; zaglądam tutaj z ciepłym uśmiechem, chociaż czasem też – z lekkim niepokojem...

Mam w głowie chaos, bo w związku z Twoim, Ecriture, „wyznaniem”, (a i bez związku :)) pomyślałam o kwestii roli jaką mają spełniać dziś prywatne blogi. Nie te akurat, gdzie wymieniamy myśli na temat przeczytanych książek, szlaków podróżnych, czy obejrzanych filmów, i tak dalej, ale te „prawdziwe” wynurzenia z życia codziennego; blogi, do których treści, jak w przypadku innych też, dopuścić można cały świat. I zastanawia mnie czy zawierają one faktycznie prawdziwe treści (?) skoro człowiek z natury swej ukrywa wiele, bowiem boi się osłabienia i pomniejszenia (co do tego – wątpliwości nie mam) w razie odsłony przez innych kompleksów i lęków; w razie odkrycia tajemnic jego.
Czyli... jak to właściwie jest? Może te blogi są tylko instrumentem kreacji niezupełnie naszej osoby? A może oknem, przez które zabiegamy o ciepło a nie o chłodny powiew i błagamy o bliskość innego człowieka brakującego nam obok? A może są one zabawą li tylko w inny (wymienny) świat?
I może wreszcie – to tylko przyrodzona człowiekowi cecha gawędy nakazuje pisać cokolwiek bądź: prawdę, półprawdę, nieprawdę... i gdziekolwiek bądź?

Niektóre z tych blogów zatem - stają się pamiętnikiem; i... właśnie...
Umysł mój zainspirowany lekturą recenzji „Święci i łzy” w kontekście myśli Ciorana, co prawda wzorowanej na myśli Nitzschego (którą zawsze uporczywie odrzucałam, bo jego ogólna filozofia stale kojarzy mi się z najgorszym złem) – ma filozoficzny powód do myślenia.
Najkonkretniej: idzie mi o pamięć, idzie mi zwłaszcza o „sztukę” zapominania, co w naszej europejskiej kulturze sprawą prostą nie jest. W myśli Ciorana odnajduję coś znamiennego, coś co każe mi wreszcie zastanowić się nad nią; bo chociaż spotykałam ją wcześniej w rozmaitych odmianach, to dopiero teraz... zatrzymałam się.

Cioran dzieli pamięć na:

1/ temporalną - buszującą świadomie (dobrowolnie) w jałowych wspomnieniach, które w efekcie wprawiają nas w melancholijny nastrój i wyzwalają żałość; (od siebie powiem, że niekoniecznie tylko żałość);
2/ intelligibilną, czyli taką, która jest warta coś, bo „jest formą zapomnienia przez alienację czasowości”*.

1a/ I dalej: czyż blog nie bywa odbiciem pamięci temporalnej i obok wspomnień jeszcze ukrytych w nas, a w których „taplamy” się bez potrzeby - zamiast leczyć ducha okalecza go, oddziałując destrukcyjnie na kondycję człowieka zamiast wzmacniać ją? Jak myślisz?

Ja nie wiem; to są myśli, jak na razie, spontaniczne. Ale jedno – mam nadzieję – wiem; i inni też to wiedzą: człowiek całą przeszłość nosi w sobie; i tę dobrą i tę złą, która obecna jest w jego teraz i potem. No, a jeśli wczoraj jest jednocześnie dziś i jutro, to co nam robić? Chciałoby się mieć więcej i więcej mocy, chciałoby się - niczym gumką – wymazać z pamięci złe wspomnienia, zapomnieć na zawsze o tym co nas bolało i boli; i unosić się ponad samym sobą, by w końcu rozpacz nie miała nad nami takiej władzy jaką teraz po prostu - ma.

2a/ I tak samo jak Nietzsche powiadał, że „nad-człowiek”(tego określenia nie znoszę) potrafi nie tracić mocy – zapominając, tak i Cioran, rozumiem, myśl tę akceptuje, acz w innej nieco formie; nie wiem jeszcze jak dalej to zapominanie on widzi, które nie może być niczym innym jak tylko najwyższą umiejętnością selekcjonowania, zatem umiejętnością oddzielania tego co energię zabiera od tego co nam jej przydaje.

Dzięki Tobie, Ecriture, zatrzymałam się.:)

P.S. 1.
Ufam, że mój komentarz potraktujesz z życzliwością (co prawda – nadprogramowy komentarz :))
P.S. 2.
Dariusz Czaja napisał też (troszkę niżej) klarowną recenzję na temat filmu „P”. Warto ją przeczytać (to jest informacja dla zainteresowanych czytelników, bo Ty z pewnością - wiesz).:)

* D. Czaja za Cioranem













Użytkownik: ecriture 16.08.2007 04:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumiem Cię, Ecriture, c... | Bozena
Tyle wątków i pytań, że potrzebuję sporo czasu nim odpowiem. Liczę na to,
że Cię to nie zrazi.
[To zależy też od mojego komputera, który konsekwentnie stwarza coraz to nowe trudności - od 10 minut jakiś wirus znowu...]
Użytkownik: ecriture 16.08.2007 05:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumiem Cię, Ecriture, c... | Bozena
By zacząć: nie znam się na blogach, nie czytam, nie przeglądam nawet (i nigdy tego nie robiłem), interesuję mnie to zjawisko w stopniu wyjątkowo nikłym, prawie żadnym wręcz, jedyne blogi, na których czasem coś przeczytam mają charakter raczej książkowy a ich liczba nie przekracza trzech.

>Może te blogi są tylko instrumentem kreacji niezupełnie naszej osoby?
A może oknem, przez które zabiegamy o ciepło a nie o chłodny powiew i błagamy o bliskość innego człowieka brakującego nam obok?
A może są one zabawą li tylko w inny (wymienny) świat?
I może wreszcie – to tylko przyrodzona człowiekowi cecha gawędy nakazuje pisać cokolwiek bądź: prawdę, półprawdę, nieprawdę... i gdziekolwiek bądź?


Myślę, że są lub mogą być tym wszystkim oddzielnie i jednocześnie. Z pewnością jest to jakaś mieszanina mistyfikacji, autokreacji, wolnej ekspresji i błahej codzienności z domieszką świadomie manipulującej się tożsamości. Ale może też to być zwyczajne dzielenie się wrażeniami ze zwykłych (lub nie) doświadczeń. Nie wiem, trudno, naprawdę trudno coś mi w tej materii powiedzieć; nie będąc zainteresowany, nigdy nad tym się nie zastanawiałem.

Odnośnie tego:

>1a/ I dalej: czyż blog nie bywa odbiciem pamięci temporalnej i obok wspomnień jeszcze ukrytych w nas, a w których „taplamy” się bez potrzeby - zamiast leczyć ducha okalecza go, oddziałując destrukcyjnie na kondycję człowieka zamiast wzmacniać ją? Jak myślisz?

Mogę się grubo mylić, ale chyba zbyt dużo wzniośle przykrych funkcji przypisujesz temu zjawisku. Nie jestem pewny również tego, czy aby słowa takie jak "pamięć temporalna" oraz "zamiast leczyć ducha okaleczać go" to na pewno dobry słownik, który trafnie to zjawisko opisze (odczuwam jakieś załamanie się zasady decorum - słowa nie przylegają do przedmiotu, wynoszą go wyżej niż faktycznie wart).


Co do tego, że:

>Chciałoby się mieć więcej i więcej mocy, chciałoby się - niczym gumką – wymazać z pamięci złe wspomnienia, zapomnieć na zawsze o tym co nas bolało i boli; i unosić się ponad samym sobą, by w końcu rozpacz nie miała nad nami takiej władzy jaką teraz po prostu - ma.

wklejam korespondujący, jak mniemam, cytat z Joyce'a:

„Istnieją grzechy lub (nazwijmy je tak, jak je świat nazywa) złe wspomnienia, które człowiek ukrywa w najciemniejszych zakątkach swego serca, lecz żyją one tam i czekają. Pamięć o nich może zostać w nim przymglona, może on doprowadzić je do stanu niemal nieistnienia, niemal wmówić w siebie, że ich nie było, lub co najmniej że wszystko odbyło się inaczej. Lecz przypadkowe słowo przywoła je niespodzianie i powstaną, i ujrzy je przed sobą w najrozmaitszych okolicznościach, w widzeniu lub we śnie, lub wówczas gdy bębenek i harfa będą koić jego zmysły, lub pośród chłodnej, srebrzystej ciszy wieczornej, lub w czasie uczty, o północy, gdy wino sprowadzi nań ociężałość. Nie aby lżyć go, przybędzie to widzenie, nie jak do owego, który jest przedmiotem gniewu, nie dla zemsty, aby oderwać go od żyjących, lecz spowite w żałosną szatę przeszłości, ciche, oddalone, pełne wyrzutu.”


* Nietzsche:

> myśli Nietzschego (którą zawsze uporczywie odrzucałam, bo jego ogólna filozofia stale kojarzy mi się z najgorszym złem)

Filozofia N. na wiele lat została wypaczona m.in. za sprawą jego siostry; kojarzy się źle, gdyż została zawłaszczona i przystrzyżona przez i na potrzeby nacjonalistów niemieckich. Utwór pt. "Wola mocy", de facto stanowiący zbiór luźnych zapisków nieukończonych i niegotowych, upubliczniony został w celach, że się tak wyrażę, ciemnych. Polecam biografię Nietzschego autorstwa Hollingdale'a - tam to jest troszkę szerzej opisane.


Temat pamięci i zapominania (u Ciorana i w ogóle), jak i inne wątki, postaram się, o ile będę w ogóle w stanie, podjąć później.

Użytkownik: Bozena 20.08.2007 08:25 napisał(a):
Odpowiedź na: By zacząć: nie znam się n... | ecriture
W istocie: moje spontaniczne myśli mają zakres rozległy; i aby je usystematyzować, także pogłębić, trzeba mi czasu, i lektur jeszcze, i nauki. Trzeba czasu tym bardziej, że wbrew Twojej sugestii (rzadko się wypowiadasz) napisałam komentarz; jednak nie wycofuję z tego komentarza żadnego zdania, ani słowa i mam nadzieję powrócić tutaj do rozmowy; proszę tylko o jedno, Ecriture: zauważ, że tam gdzie piszesz, że ja „przypisuję dużo wzniośle przykrych funkcji...” napisałam: ja nie wiem (ja nie wiem), a więc nie „przypisuję...”, rozmyślałam tylko inspirowana nieoczekiwaną krótką definicją Ciorana; lecz jednak rozmyślania te na przykład w odniesieniu do mojej osoby - nie w sensie bloga, bo nie prowadzę go – potwierdzam. Złe wspomnienia, jeśli świadomie w nich buszuję okaleczają moją duszę (tak, trochę poznałam i nieprzerwanie poznaję siebie), a i fizycznie (aż boli) osłabiają mnie uszczuplając energię; a to wszystko dzieje się za przyczyną pamięci nazwanej - przez Ciorana – „temporalną” (jeżeli definicja jej, którą przytoczył recenzent jest zgodna z zamysłem twórcy); na niej to bowiem oparłam się w swoich rozważaniach. I nie odczuwam wcale, jak na razie, załamania zasady decorum. Nie. Jeśli w ogóle zgodzisz się na rozmowę, Ecriture, przełożymy tę dyskusję na bardziej odległą - przyszłą chwilę, na czas, gdy oboje będziemy do niej gotowi.:)
Dziękuję Ci za wszystko o czym dotąd napisałeś.
Użytkownik: ecriture 20.08.2007 08:40 napisał(a):
Odpowiedź na: W istocie: moje spontanic... | Bozena
Przede wszystkim to ja dziękuję za wymagającą rozmowę i Twoje piękne słowa a za wszystkie przeinaczenia, nie-do-rozumienia i nadinterpretacje proszę o wybaczenie, ale ledwo za Tobą, droga Olgo, nadążam. :-)
A do tej inspirującej dla mnie dyskusji niewątpliwie powrócimy :-)

pozdrawiam najserdeczniej
e.
Użytkownik: Bozena 21.08.2007 20:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Przede wszystkim to ja dz... | ecriture
:))
Użytkownik: ecriture 16.08.2007 02:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam Cię, Ecriture i dzi... | Bozena
Olgo, jeszcze tylko na sekundę, co do problemu czy tematu czasu, chciałbym umieścić krótki fragment z samego początku „Na szczytach rozpaczy”, w którym to czas jest tylko pozornie nieobecny:

Fragment brzmi tak:

„Rozmaite, wielopostaciowe przeżycia stapiają się w jeden, nadzwyczaj płodny płomień. W wyniku takiego wzrostu, podobnego do piętrzenia się morskich fal lub zachwycenia muzyką, rodzi się doznanie aktualności, skomplikowanej obecności treści duchowych. Gdy człowiek pełen jest samego siebie – nie w sensie pychy, ale bogactwa – gdy odczuwa mękę wewnętrznej nieskończoności i krańcowego napięcia, znaczy to, że żyje w sposób tak intensywny, iż czuje, jak umiera z nadmiaru życia. Doznanie to jest tak rzadkie i dziwne, że właściwie powinniśmy przeżywać je krzycząc. Czuję, jak to jest, gdybym miał umrzeć z nadmiaru życia, i zastanawiam się, czy ma jakikolwiek sens szukanie wyjaśnienia. Kiedy wszystko, co nosisz w sobie jako duchową przeszłość zaczyna nagle pulsować w tobie z niesłychanym napięciem, kiedy całkowita, zupełna obecność aktualizuje zamknięte w tobie doświadczenia i gdy rytm traci swoją równowagę i jednostajność – wówczas z wierzchołków życia spadasz w śmierć, choć w jej obliczu nie ogarnia cię owa groza, jaka towarzyszy męczącej obsesji śmierci. Jest to uczucie podobne do tego, jakiego doznają kochankowie, gdy w kulminacyjnym momencie szczęścia przelotnie, choć i wyraziście, staje przed nimi obraz śmierci; albo do chwil niepewności, kiedy właśnie rodzi się miłość i razem pojawia się przeczucie końca lub porzucenia.” [„Na szczytach rozpaczy”, przeł. I. Kania, Kr 1992, s. 31, czyli Cioran jest w wieku ok.21-22 lat]


Otóż kiedyś, w sposób bardzo luźny, zainspirowany tym - między innymi tym, również motywem „wypadnięcia z czasu” - fragmentem z Ciorana, napisałem taką dla siebie, wątpliwej wartości, próbkę mikroeseistyczną. Jej pierwsze zdanie brzmi tak:

---
Te momenty, w których jak przez mgnienie aktualizuje ci się przed oczami cała twoja przeszłość i przyszłość, chwile, w których teraźniejszość zdaje się być tylko nieuchronnym powtórzeniem i antycypacją, te rozbłyskujące przejaśnienia, gdzie przeczucia końca i mglistego początku dopadają cię nagle jak niespodziane zawirowanie krwi; wszystkie owe małe epifanie, poświadczające o twojej nierównowadze i wewnętrznym zawichrzeniu, są intuicyjnym wyjściem z dotych-czasowej egzystencji, przekroczeniem upadlającego horyzontu trwania, osiągnięciem punktu, z którego wszystko zdaje się mieć taką samą wartość, a w zasadzie nie mieć jej w ogóle.
---


Ekhm… To chyba tyle. W rezultacie to chciałem powiedzieć, że mam nadzieję, iż rozmowa na temat czasu (który sam w sobie jest pasjonujący), zarówno u Prousta, jak i Ciorana (a może także u Borgesa? – kiedyś, kiedyś…) nas nie ominie. :-)

pozdrawiam raz jeszcze Olgo i tym razem już ostatecznie do następnego spotkania :-)
e.

Użytkownik: Bozena 16.08.2007 03:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Olgo, jeszcze tylko na se... | ecriture
A figę: ostatecznego... bo akurat kończę pisać na inny temat do Ciebie. Za pół godziny wkleję. A Twój komentarz obecny ze spokojem raz jeszcze przeczytam nad ranem. Dziękuję Ci za niego.:)
Użytkownik: Bozena 20.08.2007 08:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Olgo, jeszcze tylko na se... | ecriture
”Doznanie to jest tak rzadkie i dziwne, że właściwie powinniśmy przeżywać je krzycząc”.
------
I podobne jest do kulminacyjnego momentu, do intensywnego doświadczenia miłości (poza czasem), szczęścia kochanków, na co i ja zwróciłam uwagę w mojej czytatce www.biblionetka.pl/... o filozofii miłości O. Paza.
Ten wyjęty przeze mnie cytat z całego fragmentu, który przytoczyłeś z Ciorana, Ecriture, ale i całość nie jest mi obca. Wielu artystów i filozofów tę kwestię, choć trudną do wyrażenia, w podobny sposób opisywało, w tym i Proust, i to wielokrotnie.

A oto ciekawy fragment z dzieła „Podwójny płomień” O. Paza:

Miłość jest „... czasem i jest stworzona z czasu, miłość to równocześnie świadomość śmierci i próba przekształcenia chwili w wieczność. Każda miłość jest nieszczęśliwa, bo jej tworzywem jest czas; każda jest kruchym związkiem dwóch doczesnych stworzeń, które wiedzą, że umrą; w każdej miłości, nawet w najbardziej tragicznej, jest jakaś chwila szczęścia, które bez żadnej przesady można nazwać nadludzkim: jest to zwycięstwo nad czasem, jedno krótkie spojrzenie na tamtą stronę, gdzie >>tam<< jest >>tutaj<<, gdzie nie istniej zmiana i gdzie wszystko, co jest, naprawdę jest”. [s. 224]
-------
Ecriture – świetna, w moim rozumieniu, a nie „wątpliwej wartości” jest Twoja „próbka mikroeseistyczna”. To sama esencja epifanii, którą, mniemam, rozbudowałeś.

Na tym już poprzestanę, bo tak jak napisałam w poprzednim komentarzu przed chwilą: jeśli zgodzisz się - odłożymy naszą rozmowę na pewien okres, rozmowę zwłaszcza na temat czasu. Interesuje nas Czas u Prousta, Ciorana i... Borgesa.

Tak, muszę (muszę) podziękować Ci właśnie tutaj za wszystkie uzyskane od Ciebie materiały dotyczące Borgesa, a i inne też.
Bardzo Ci dziękuję! Z ciekawością i przyjemnością co i raz zaglądam do nich.
Zaintrygował mnie nie tylko Borges, ale i tłumacz jego dzieł, który na pytanie: co „dał” mu Borges, odpowiedział mniej więcej tak (piszę z pamięci): „zrujnował mi czterdzieści lat, przeczytałem też dziesięć tysięcy książek”. (Słowo: „zrujnował” ma, naturalnie, wydźwięk pozytywny).
Oj, milknę już.
Serdeczności, Ecriture.



Użytkownik: amiranda 01.01.2008 21:04 napisał(a):
Odpowiedź na: ”Doznanie to jest t... | Bozena
przepraszam z góry, jeśli uznacie moje pytanie za głupie (a mnie za totalną ignorantkę), ale mógłby mi ktoś napisać, tak mniej więcej, fonetycznie - jak wymawiać jego nazwisko...? Biblionetka poleca mi jedną z jego książek i szczerze mówiąc wolę spytać i zbłaźnić przed wami, niż w księgarni, jak o niego zapytam... (przynajmniej nie zobaczycie mojej zaczerwienionej twarzy)
Użytkownik: Bozena 01.01.2008 21:37 napisał(a):
Odpowiedź na: przepraszam z góry, jeśli... | amiranda
Ależ - coś Ty? Witaj, Amirando, w biblioNETce! Strasznie się cieszę.

Wiesz, nie mam pewności czy sama dobrze wymawiam; poczekamy, może Verdiana podpowie, a może Ecriture... czy ktoś inny jeszcze.

To Twój pierwszy post, i... Cioran: koniecznie przeczytaj.:)

Pozdrowienia - Olga.
Użytkownik: verdiana 01.01.2008 21:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ - coś Ty? Witaj, Ami... | Bozena
Wg poradni polonistycznej: Nazwisko tego pisarza wymawia się [czioran]. I odpowiada to temu, co mi powiedział Ecriture, kiedy go zapytałam o to samo. :-)
Użytkownik: ecriture 24.02.2008 22:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Myśl Ciorana sprawia wraż... | ecriture
Uwaga! Uwaga! Wspaniałe wiadomości -
wydawcnictwo UNUS [ http://www.unus.shop.pl/unus/ ] właśnie
wznowiło "Na szczytach rozpaczy" Ciorana, a oglądając ich zapowiedzi na najbliższy czas, z przyjemnością stwierdzam, że na tym się nie skończy. Polecam.
Użytkownik: Bozena 24.02.2008 22:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Uwaga! Wspaniałe w... | ecriture
Dzięki, Ecriture. Choć "Na szczytach..." mam własne, to będę obserwowała, bo możliwe, że inne pozycje pojawią się.:)
Użytkownik: Bozena 08.05.2008 14:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Uwaga! Wspaniałe w... | ecriture
Ecriture, muszę Ci podziękować po raz kolejny (oj, który to już raz?): otóż czytam właśnie "Cioran: Portret radykalnego sceptyka". Zaciekawiła mnie ta książka, nawet bardzo zaciekawiła. Znam jej ocenę Twoją, ale też wiem, że masz znacznie bogatsze punkty odniesienia by tak właśnie ocenić ją, a i dużo, dużo więcej niż ja o Cioranie wiesz. Ja dopiero poznaję go. Cieszę się, że trzymam w dłoniach tę pozycję. To dzięki Tobie.

A oto słowa samego Ciorana (pomyślałam, że jest to dobre miejsce tutaj) o genezie tytułu książki: "Na szczytach rozpaczy", które przypomina autor "Ciorana...":

"Straciłem sen. Wszystkie me noce to noce bezsenne, czuwam dzień i noc [...]
Nocami spaceruję, stałem się upiorem, mieszkańcy małego miasteczka uważają, że jestem obłąkany. A wówczas ktoś mi powiedział: Powinieneś napisać książkę! W ten sposób powstała moja pierwsza książka. Tytuł jest pompatyczny i banalny: «Na szczytach rozpaczy».
W owym czasie określenie to pojawiało się na łamach gazet w rubryce «różne». Gdy ktoś popełnił samobójstwo, pisano, że uczynił to «na szczytach rozpaczy». Po głowie chodziły mi różne wersje tytułu, nie mogłem jednak się zdecydować. Zdarzało się wiele razy, że szedłem do kawiarni i pytałem kelnera: «Którą z tych trzech czy czterech wersji by pan wybrał?» W ten sposób postępowałem w wypadku pierwszej książki, tę samą metodę zastosowałem także w wypadku następnej. Po napisaniu tej pierwszej, ekstremalnej książki, byłem absolutnie przekonany, że albo popełnię samobójstwo, albo coś musi się wydarzyć."*

Działo się to wiosną 1933 roku w Sybinie.

* Bernd Mattheus "Cioran: Portret radykalnego sceptyka", przekład Robert Reszke, Wydawnictwo KR, Warszawa 2008, s. 44 (za E. Cioran "Ein Gesprách")
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: