Dodany: 21.07.2007 01:40|Autor: mayelka

Czytatnik: mayaki a muzom

o okruchach krucho u schyłku ("Okruchy dnia"/ "U schyłku dnia" Ishiguro Kazuo)


Mój egzemplarz ma tytuł "U schyłku dnia". Jeszcze nie sprawdzałam nigdzie z czego wynika ta różnica, ale oba tytuły wydają mi się adekwatne.

"Okruchy dnia"...zbierane z 'pańskiego stołu' m. in.w postaci satysfakcji przebywania 'blisko centrum wydarzeń'.
Jak bardzo trzeba się okroić, żeby wpasować się do tak pojętego poczucia godności jaką miał bohater? Podsumowaniem jego mentalności jest chwila, w której odczuł dumę z tego, że z sieni wpatruje się w zamknięte drzwi, za którymi dzieje się coś ważnego.
Młody Cardinal zarzucił mu, że wszystko po nim spływa. Ja myślę, że wszystko raczej odbijało się od jego sztywnego uniformu kamerdynera, skostniałego stosownie do pojmowanego/zajmowanego miejsca przy stole życia, z którego tak się czerpie jak można, potrzebuje czy też uważa za stosowne.

"U schyłku dnia"... możliwe, że Stevensowi dane jeszcze było przeżyć wiele lat w zdrowiu i zadowoleniu...z pracy, ale to co zlekceważył (?), co przegapił (?), z czego zrezygnował, było niewątpliwie stratą, którą w końcu odczuł i to boleśnie.
'Krwawiło mu serce' po słowach pani Benn, która całe lata, kiedy pracowali razem, zwracała mu uwagę na pewne rzeczy. Ale kiedy po jednym z ostatnich starć przeprosiła go, zapewnił, że 'nie wziął sobie do serca jej słów'. No, ręce opadają!
Ale ten człowiek był w swym postępowaniu naprawdę szczery. Choć to nie usprawiedliwia faktu, że ranił uczucia innych. Nie był jednak człowiekiem złym, wyrachowanym czy zimnym. Coś w nim przecież ujęło pannę Kenton. Miał cechy godne uznania - obowiązkowość, sumienność, gorliwość, lojalność, zapał no i właśnie - był szczery.

Obawiam się, że ten typ tak ma, i gdziekolwiek by się nie znalazł, czym by się nie zajął, to by się zaplątał bez reszty.

Końcówka mnie zastanawia. Mam dziwne wrażenie, że Stevens doznał olśnienia i musiał przełknąć obrzydliwą, gorzką pigułkę poczucia nieodwracalnych strat. Ale był człowiekiem rozsądnym. Ostatnia rozmowa z panią Benn - myślę, że to był jego największy i to zdany, egzamin życia. Chwilami myślę, że źle zrobił, że oboje powinni rzucić wszystko i zostać razem, ale to byłaby już tylko fikcja na miarę typowego romansu. Życie jest bardziej skomplikowane, tak się po prostu nie da na "hurrra". I tym razem decyzja Stevensa jest chyba zupełnie świadoma, być może najlepsza.

Stevens postanawia nauczyć się żartować, ale tym razem mówi o serdeczności, szuka do niej klucza, chce nauczyć się czegoś więcej niż kolejnej umiejętności potrzebnej do jego stanowiska. Wierzę, że nauczy się również mieć przyjaciół, a raczej ich zauważać i doceniać. Gdybym znała takiego człowieka to z całych sił bym mu życzyła, żeby poczuł się dobrze w swoim starym-nowym uniformie, który tym razem będzie ZAKŁADAŁ, po latach zrośnięcia się z nim.

A ja?
Czy nie boję się otwierać drzwi? Czy nie unikam odpowiedzialności w sytuacjach kiedy mogę coś zrobić dla innych, dla s i e b i e ?
Obawiam się, że popełniam dzień w dzień takie błędy.
Obiecuję sobie być uważniejsza. Widzieć, nie tylko patrzyć. Słuchać, nie tylko słyszeć...






(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1037
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: