Dodany: 24.03.2012 14:10|Autor: Alos

"Po naszemu"


Na wczesnym etapie kariery pisarskiej Stephen King, jak to wszędzie jest podkreślane, był dwiema osobami: Stephenem sprzedającym opowiadania i Richardem Bachmanem, któremu tak dobrze nie szło. Pod pseudonimem stworzył kilka powieści. Ostatnią z nich jest właśnie "Blaze".

Historia nie jest zbytnio skomplikowana. Blaze to drobny kanciarz i bandyta. Specjalizuje się głównie w napadach na nieduże punkty sprzedaży i małych oszustwach. Jego największa wadą jest inteligencja. W młodości bardzo bystry, na skutek wyczynów ojca-pijaka doznaje uszkodzenia mózgu, na czym traci jego intelekt. Poznaje George’a, również drobnego oszusta. Razem dokonują wielu przekrętów. Jednak George jest idealistą. Jeden duży skok i koniec. Postanawiają więc spróbować porwania. Ich celem jest dziedzic magnata transportowego. Wszystko gotowe, powoli realizują plany. George cierpliwie pomaga i instruuje swojego mniej rozgarniętego towarzysza. Problem jednak w tym, że od kilku miesięcy nie żyje.

Sporym minusem powieści jest jej niesprecyzowanie gatunkowe. Teoretycznie to thriller albo kryminał. Drobni bandyci biorą się za porywanie najmłodszego członka bogatej rodziny. Przygotowania, komplikacje i tym podobne rzeczy. Nawet kilka trupów. Problem w tym, że thrillerem nie jest w nawet najmniejszym stopniu. Czy jest kryminałem, można polemizować. Następny mylny trop to postać George’a. Koleś nie żyje od kilkunastu tygodni, a mimo to gada sobie w najlepsze z głównym bohaterem. Do tego przez pierwszą połowę książki aluzje do jakichś szamańskich planów martwego bandyty względem noworodka pojawiają się bardzo często. Można mieć nadzieję, że umarły bandyta chce przejąć ciało malucha. Koniec końców "Blaze" okazuje się biografią zagubionego w świecie człowieka, który nagle traci osobę będącą jego opiekunem i przewodnikiem i znajduje sobie kogoś, dla kogo sam może być mentorem.

Powieść napisana jest nierówno. Nie podobają mi się introspekcje, które robią wrażenie umieszczonych na siłę, a przy tym chaotycznie i nieskładnie, i skutecznie hamują akcję.

Powieść długością nie grzeszy, ma raptem dwieście siedemdziesięciu stron, ale i tak chwilami się nudziłem. Może było to spowodowane moją niechęcią do biografii jako takich i konstrukcją "Blaze'a", w której akcja schodzi na trzeci plan. Wątki są rozwinięte niewystarczająco. Dobrze pokazana została historia Blaze’a, ale relacje między Georgem, Joem i innymi bohaterami są raczej opowiedziane niż pokazane.

Trudno mi ocenić tę książkę. Przede wszystkim spodziewałem się raczej klasycznego Kinga. Jakiś dramat ludzki w tle, wątek kryminalny, a nad tym coś paranormalnego. Nie miałbym nic przeciwko klasycznemu kryminałowi czy thrillerowi. Nawet dobra biografia by przeszła. Ostatnie dzieło Bachmana to nic nadzwyczajnego. Mimo momentów nudy czyta się ją nieźle, ale jest to powieść, do której się nie wraca.

Z końcową oceną waham się między 6 a 7 w skali dziesiętnej. Ostatecznie daję jednak mocno naciągane 7. Oczekiwałem nieco więcej. Tym bardziej że wstęp napisany przez Kinga, początkowo negatywny, opisuje książkę jako dzieło udane.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 772
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: