Dodany: 23.03.2012 13:12|Autor: misiak297

Książki i okolice> Rozmowa z pisarzem

7 osób poleca ten tekst.

Małgorzata Gutowska-Adamczyk - Spotkanie nr 26


Małgorzata Gutowska-Adamczyk jest obecnie jedną z najpopularniejszych współczesnych polskich pisarek. Ukończyła Wydział Wiedzy o Teatrze stołecznej PWST. Debiutowała jako scenarzystka serialu "Tata a Marcin powiedział". W swoim dorobku ma kilka powieści dla młodzieży, a także tych przeznaczonych dla całkiem dorosłego czytelnika.

Prawdziwą popularność przyniosła jej fenomenalna saga rodzinna Cukiernia pod Amorem, która podbiła serca milionów czytelników (również tych znanych i lubianych: m.in. Doroty Wellman, Pawła Królikowskiego, Anny Dereszowskiej). Wszystkie trzy tomy utrzymują się wciąż na księgarnianych listach bestsellerów. I słusznie!

Na literacki dorobek Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk składają się:

Nagrodzony Cykl: Cukiernia pod Amorem:

1) Cukiernia pod Amorem. Tom 1: Zajezierscy (2010)
2) Cukiernia pod Amorem. Tom 2: Cieślakowie (2010)
3) Cukiernia pod Amorem. Tom 3: Hryciowie (2011)

Cykl jest dostępny również w formie audiobooków, czytanych przez Annę Dereszowską.

Pozostałe powieści dla dorosłych:

- Serenada, czyli moje życie niecodzienne (2007)
- Wystarczy, że jesteś (2007)
- Jak zabić nastolatkę (w sobie) (2010)
- Mariola, moje krople... (2011)

Książki dla młodzieży:

- Tata, a Marcin powiedział
- Niebieskie nitki" (2005)
- 220 linii (2006)
- 110 ulic (2007)
- 13.poprzeczna (2008) (powieść uznana za "Książkę roku 2008" przez polską sekcję IBBY.

Słowo o sobie Małgorzata Gutowska-Adamczyk napisała tutaj

Zwiastun trzeciego tomu "Cukierni pod Amorem" można obejrzeć tutaj

Zapraszam do zadawania pytań. Małgorzata Gutowska-Adamczyk będzie na nie odpowiadać od 26.03.2012

Każde nowe pytanie zadajemy klikając dodaj komentarz. Przestrzegamy przy tym prostej zasady: 1 pytanie = 1 post

Spotkanie zakończone
Wyświetleń: 147507
Dyskusja została zamknięta.
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 199
Użytkownik: misiak297 23.03.2012 13:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
W imieniu wszystkich Biblionetkowiczów chciałbym Panią serdecznie powitać na naszym forum. Mam nadzieję, że czas spędzony tutaj będzie niezapomniany dla Pani.

Pozwolę sobie otworzyć nasze spotkanie pierwszym pytaniem. Gdzieś czytałem, że pomysł na sagę "Cukiernia pod Amorem" zrodził się na ćwierć wieku przed jej powstaniem. Jakie były kolejne fazy tego pomysłu, zanim "Cukiernia..." przybrała dzisiejszą formę?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 25.03.2012 12:55 napisał(a):
Odpowiedź na: W imieniu wszystkich Bibl... | misiak297
Witam i dziękuję serdecznie za zaproszenie do BiblioNETki oraz możliwość spotkania się z Czytelnikami. To zawsze największa radość dla autorów, a jeśli ktoś ma jeszcze przemyślenia i pytania związane z lekturą naszych dzieł, to o większym wyróżnieniu nie możemy chyba marzyć.

Pomysł na powieść, która związana byłaby z cukiernią narodził się w latach osiemdziesiątych, kiedy otworzyłam w Mińsku Mazowieckim mój pierwszy sklepik z galanterią. Miał siedem metrów i nie zawsze stały tam kolejki, toteż w wolnej chwili patrząc przez oszklone drzwi wejściowe, myślałam, jak to marnuję swoje życie, zarabiając sprzedawaniem plastikowej biżuterii. Przy tej samej ulicy, kilka numerów dalej, znajdowała się cukiernia mojej ciotki, dokąd biegałam po ciastka na drugie śniadanie. Ta cukiernia żyła w mojej świadomości od kiedy sięgnę myślą wstecz. Tam się chodziło na lody, stamtąd przywoziło się ciasta na święta. Byłam świadkiem różnych epok tej firmy, lepszych i gorszych, a kiedy sama założyłam firmę, zaczęłam rozumieć, że nie wszystko złoto, co się świeci.

Byłam wtedy bardzo młoda i bardzo ambitna i jeśli zwalczyłabym dość naturalny lęk przed pisaniem, pewnie pisząc wtedy o tej cukierni, napisałabym powieść o tym, jak łatwo jest zmarnotrawić dorobek pokoleń. Powieść byłaby mroczna, jak mroczna jest często (czasem bez powodu) dusza młodego człowieka.

Ale nie zwalczyłam w sobie tego lęku i szacunku dla lepszych ode mnie pisarzy. "Cukiernia" wtedy nie powstała. Może dobrze, bo chyba potrzebowałam dojrzeć. Dojrzewałam długo, tesotwałam różne formy, jak to było powiedziane we wstępie. I nagle w 2008 roku, mając za sobą bardzo udane przyjęcie "13 Poprzecznej", po jakiejś burzy, napisałam pierwsze zdania, te o burzy nad Gutowem. Tak więc nie było jakichś etapów w tworzeniu samej powieści. To ja się przez te lata rozwinęłam. Jako młodziutka osoba po studiach nie wiedziałam nic o życiu, a w każdym razie niewiele i dziękuję dziś sobie tamtej, że choćby i inuicyjnie jakoś to rozumiała.

Zabrałam się więc za temat, jako dojrzała osoba i autorka kilku powieści. Ale nie przewidywałam, że pomysł na powieść o kobiecie, która prowadziła cukiernię, rozrośnie się aż do trzech obszernych tomów! Weszłam do strumyka, a on okazał się rzeką i to całkiem głęboką. Na dodatek Celina Hryć tylko pozornie jest głowną bohaterką, pierwszoplanowe role zagrali bowiem bohaterowie historyczni, jak choćby Tomasz Zajezierski czy Gina Weylen.
Użytkownik: Zbojnica 23.03.2012 14:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
Mnie zaś interesuje kwestia imion i nazwisk Pani bohaterów. Wydaje mi się, że w sagach - bardziej niż w jakimkolwiek innym gatunku - nazwanie postaci ma bardzo duże znaczenie. Czy imiona Pani bohaterów to całkowicie przypadkowy wybór? Czy może to ukłon w kierunku Pani rodziny? A może nie było żadnego klucza? Interesujące jest również pochodzenie nazwiska Igi - hryć przecież w gwarze lwowskiej to bardzo ciekawe słowo :).
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 25.03.2012 13:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie zaś interesuje kwest... | Zbojnica
Dziękuję za to pytanie. Napisałam w swojej krótkiej charakterystyce, że kolekcjonuję ciekawe nazwiska i tak jest rzeczywiście. Moja kolekcja nie ma postaci zeszytu czy pliku z notatkami, nie badam też etymologii poznanych nazwisk. Chodzi mi raczej o ich wymowę właśnie, o to, jak dźwięczą, o zestawienia imion z nazwiskami.

Wszyscy mamy świadomość, że niektóre nazwiska brzmią bardziej "szlachetnie" od innych.

Tomasza Zajezierskiego zapożyczyłam od młodego mężczyzny, który był moim kontrahentem, Hrycia skróciłam z Hryciuk - nazwiska panieńskiego mojej byłej uczennicy. Sięgam pamięcią do nazwisk znajomych (przypadek Sikorskich), nazwisk zasłyszanych, rozmaitych spisów, jak na przykład ksiażka telefoniczna.
Ale ostatecznie i tak je modyfikuję. Wszystkie nazwiska obcojęzyczne wymyśliłam sama, opierając się na pamięci i słuchu językowym oraz lekturach.

Moim ulubionym wynalazkiem w sadze są Polidor Bodygaj i Nelly Ferdynandowna z Hohgrafów von Braunschweig Krasnorukowa. Nazwisko może wiele mówić o historii rodziny. Tak jest w powyższym przypadku, trzeba jednak umieć to odczytać.

Natomiast staram się nie wykorzystywać imion moich najbliższych. Nie chcę narażać ich na fałszywe interpretacje czytelników. Imienia "Małgosia" użyłam dotychczas jeden raz, w odniesieniu do maciorki hodowanej w teatrze w powieści "Mariola , moje krople".
Użytkownik: anek7 25.03.2012 11:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
Dosyć dawno już z przyjemnością przeczytałam "Niebieskie nitki" czyli powieść dla młodzieży, a w ostatnich czasach zachwyciła mnie "Cukiernia pod Amorem" i rozbawiła "Mariola...".

Pisze Pani książki zarówno dla młodzieży jak i dla dorosłych - dla kogo łatwiej pisać?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 25.03.2012 13:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Dosyć dawno już z przyjem... | anek7
Generalnie nie jest łatwo pisać. Przynajmniej mnie przychodzi to z dużym trudem. Pocieszam się myślą o Sienkiewiczu, który gdy po kilku godzinach pracy wychodził ze swego gabinetu ocierajac pot z czoła, na pytanie, co go tak zmęczyło, odpowiadał: "Praca nad prostotą stylu".

Kiedy wymyśliłam siebie w zamierzchłych czasach dzieciństwa, marząc o zostaniu pisarką nie sądziłam, że porywam się na uprawianie zawodu, który nieustająco będzie dla mnie wyzwaniem. Ale to cena zajmowania się sztuką. Nie da się tego nauczyć raz na zawsze.

Na pytanie o "łatwość" pisania odpowiem, że wszystko jest równie trudne, jeśli chce się to zrobić dobrze. Jeśli chcemy przeskoczyć jakąś poprzeczkę, musimy być jak sportowcy. Naszych treningów i zmagań nie widać, co nie znaczy, że ich nie ma.

Bardzo dziękuję za to pytanie!
Użytkownik: misiak297 26.03.2012 12:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Generalnie nie jest łatwo... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Z Pani powieści młodzieżowych czytałem "110 ulic". Zastanowiła mnie jedna rzecz - dużo w niej miejsca zajmują problemy ludzi dorosłych i ich sylwetki. Ciekawi mnie, jak tę warstwę odbiera młodzież. Czy sądzi Pani, że ten "dorosły" aspekt Pani powieści może być dla nich interesujący? To pytanie zadaję również dlatego, że stosunkowo rzadko spotykam się z problemami ludzi dorosłych w literaturze stricte młodzieżowej.
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 26.03.2012 12:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Z Pani powieści młodzieżo... | misiak297
Muszę przyznać, że zabierając się za "100 ulic", a później jeszcze za "Niebieskie nitki" musiałam wymyślić sama, jak to jest pisać powieść, co to znaczy i jak się to robi, nikt mnie przecież tego nigdy nie uczył. Poza lekturami oczywiście. Być może błędem było takie rozwarstwienie bohaterów, zrezygnowałam z tego prawie całkowicie w następnych moich powieściach.
Kiedy jednak zaglądam czasem do podręczników pisania, których teraz mamy obfitość i które z przyjemnością kolekcjonuję, zauważam, że jedną z rad dawanych pisarzom, jest ta, aby pokazywać sytuacje z więcej niż jednego punktu widzenia.
Ja to wtedy mimowolnie realizowałam, pokazując całą rodzinę Michała i Linki.

Dziękuję za tę uwagę!
Użytkownik: misiak297 26.03.2012 22:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Muszę przyznać, że zabier... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Kolekcjonuje Pani podręczniki pisania? To ciekawe. Ja podchodzę do nich ostrożnie. Czy polecałaby Pani takie podręczniki początkującym pisarzom?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 26.03.2012 23:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Kolekcjonuje Pani podręcz... | misiak297
Kolekcjonuję je, co nie znaczy, że z nich korzystam. Powieść to tak skomplikowany mechanizm, że niesposób chyba wyłożyć w punktach, co miałby zrobić pisarz, aby napisać świetną powieść. To nauka na lata i wymaga wiele pokory, coś jak pilotowanie odrzutowca.

Podręczników pisania nie polecam do nauki, ale ich lektura, kiedy się już samemu pisze, może być ciekawą rozrywką.

Natomiast bardzo polecam oddawanie tego, co napisał początkujący autor, jego przyjaciołom. Co prawda łatwo wtedy stracić przyjaciela, ale czytelnik, który zachowa zdrowy rozsądek jest na wagę złota.

Oczywiście musi on być rasowym czytelnikiem. Ale tu przecież mamy takich mrowie!
Użytkownik: anek7 25.03.2012 11:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
I mam jeszcze takie "cukierniane" pytanie - czy Gutowo oraz Zajezierzyce (szczególnie Zajezierzyce) mają jakiś pierwowzór w rzeczywistym świecie?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 25.03.2012 13:32 napisał(a):
Odpowiedź na: I mam jeszcze takie "cuki... | anek7
Wszystko, o czym piszemy ma pierwowzór w rzeczywistym świecie, żyjąc, zbieramy bowiem doświadczenia, które są tworzywem w późniejszej pracy autora. To jednak nie znaczy, że opisujemy konkretne miejsca i ludzi, ponieważ nawet jeśli się tak zdarzy, podlegają oni pewnej obróbce.

Gutowa nie ma na mapie, podobnie jak Zajezierzyc czy Cieciórki lub Długołąki. Wtopiłam je w pejzaż mazowiecki okolic Płocka, ale będąc ostatnio w podróży, zobaczyłam rynek Chełmży, z którego schodzi się uliczkami ku jezioru niemal odpowiadającemu temu z sagi.

Klasyscystyczne pałace podobne do zajezierzyckiego znajdują się w wielu miastach Polski, choćby w Siedlcach, w Szczawinie. Ten ostatni zwłaszcza stoi nad stawem, który mógłby grać rolę jeziora Nyć.

Mam nadzieję, że tłumaczę się jasno? Powieść ma swoją logikę i choć puzzle biorę z życia, ułożony wzór nie naśladuje nikogo ani niczego.
Użytkownik: Zbojnica 25.03.2012 17:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
Pewnie słyszała Pani już to pytanie miliony razy, ale nie mogę się powstrzymać by go nie zadać :).
"Cukiernia.." jest bardzo plastyczną powieścią, zarówno pod względem języka jak i opowiadanej historii - bardzo żywą. Chciałoby się wręcz rzec - filmową :).
Czy istnieje jakiś cień szansy na serial na podstawie książki? Wierzę, że byłby udany :).
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 25.03.2012 18:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Pewnie słyszała Pani już ... | Zbojnica
O, do miliona jeszcze dużo brakuje ;-)))

Ale tak, czytelniczki interesują się tym tematem, robiliśmy nawet wspólnie z Wydawnictwem Nasza Księgarnia konkursy na www.cukierniapodamorem.pl na proponowaną przez internautów obsadę filmu (gdyby taki miał powstać) według "Zajezierskich" i "Cieślaków". Odpowiedzi były bardzo interesujące.

Jednak film, a zwłaszcza serial, nie powstaje w próżni. Nie wystarczy nawet scenariusz (którego na razie nie ma), potrzebny jest ktoś, kto uwierzyłby w szansę powodzenia przedsięwzięcia. W przypadku filmu producent, w przypadku serialu stacja telewizyjna, która serial musiałaby zamówić.

Takiego zamówienia na razie nie mamy, co jednak nie znaczy, że nigdy się ono nie pojawi. Być może powieść musi stać się nieco bardziej popularna? Wydawałoby się, że już jest, skoro w bibliotekach czeka się na nią po kilka tygodni. Gra tu jednak rolę chyba też ewntualny koszt filmu, ze względu na kostiumy prawdopodobnie wyższy od produkcji współczesnej. Osobiście bardzo lubię filmy kostiumowe, ale być może jestem w tym odosobniona.

Na pocieszenie powiem, że mój mąż, Wojciech Adamczyk, pracuje aktualnie nad scenariuszem filmu kinowego, którego główną bohaterką byłaby Barbara Zajezierska. Nie robi tego jednak na żadne konkretne zamówienie. Oczywiście przedstawimy projekt liczącym się na rynku producentom, aby uzyskać ich opinię co do tej szansy czy jej cienia. Mam nadzieję, że cień okaże się gęsty, a szansa realna. Na to jednak musimy jeszcze poczekać. ;-)
Użytkownik: Zbojnica 25.03.2012 18:30 napisał(a):
Odpowiedź na: O, do miliona jeszcze duż... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Pozostaje zatem uzbroić się w cierpliwość, i wiara w to, że skoro ekranizuje się złe książki, to i na dobre przyjdzie czas :).
Inna sprawa, że większość Pani bohaterek zasługuje na osobny film. Jedną z moich ulubionych jest Wanda Bysławska,to chyba jej wątek w książce najbardziej mnie intrygował
Jest jakaś postać, której losy chciałaby Pani poprowadzić jeszcze raz? Dać niejako drugą szansę?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 25.03.2012 19:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Pozostaje zatem uzbroić s... | Zbojnica
Szczerze mówiąc nie zastanawiałam się nad tym, może dlatego, że jestem już bardzo głęboko, niemal na ukończeniu nowej powieści. Temat jest znów fascynujący (przynajmniej dla mnie), ponieważ wraz z jedną z bohaterek "Zajezierskich" - Różą z Wolskich, wybrałam się do Paryża drugiej połowy XIX wieku. Pod koniec pierwszego tomu (planuję dwa) wracam do Cieciórki Radziewiczów i oglądam naszych znajomych z innej perspektywy. W imieniu mojej bohaterki nawiązuję znów romans z Tomaszem Zajezierskim. To jak wejść po raz drugi do tej samej rzeki, może tylko z przeciwległego brzegu...

Gdybym bardzo mocno rozpamiętywała to, co napisałam, może nigdy nie doszłoby do druku? Książkę kiedyś trzeba ukończyć, bo można ją poprawiać w nieskończoność, jak zdarzyło się z powieścią o pięknej amazonce, która u Camusa jechała konno po Lasku Bulońskim. Dokonuję jakiegoś wyboru (mam nadzieję przemyślanego) i stawiam kropkę nad "i", po czym rozglądam się dookoła i idę dalej. Inaczej pewnie wciąż dreptałabym w miejscu.

Ale, jak Pani widzi, Róży dałam drugą szansę. W "Podróży do miasta świateł" będzie miała portret bogaty w szczegóły. Myślałam też o Ginie, ale tu wszystko zostało już powiedziane w "Cieślakach", a zwłaszcza w "Hryciach". Mam na oku jeszcze przynajmniej jednego, może dwoje bohaterów, którzy aż proszą się o osobną powieść, ale plany wydawnicze ustalam z Naszą Księgarnią i na razie jest jeszcze trochę za wcześnie na planowanie pracy w roku 2013/14. Marzę zresztą o urlopie i czytaniu bez presji terminu...

Dziękuję za pytanie!
Użytkownik: misiak297 25.03.2012 19:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczerze mówiąc nie zasta... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Cieszę się, że poruszyła Pani kwestię literackiego powrotu do "Cukierni...". No właśnie... Ciekaw jestem, dlaczego w części "Zajezierscy" właściwie tak mało jest sióstr Tomasza Reginy Podedworskiej i Walerii Dobrosielskiej. Skupiła się Pani na siostrach Bysławskich, choć tom opowiada o Zajezierskich... Czy jedną z tych osób, o których Pani myśli nie jest któraś z sióstr Tomasza?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 25.03.2012 19:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Cieszę się, że poruszyła ... | misiak297
Ciekawe pytanie! Otóż jeśli chodzi o siostry Tomasza, to ponieważ one wyjechały "za mężami", to automatycznie znikły jakoś z mojego pola widzenia. To jest taki naturalny dość proces, nie da się napisać o wszystkich, którzy migają gdzieś na horyzoncie. Bohater powinien być wyrazisty, pociągać czytelnika. Zastanówmy się, jakimi kobietami mogły być córki Barbary? Chyba nie zrobię błędu ryzykując twierdzenie, że bardzo podobnymi do matki. Wychowywała je przecież twardą ręką, uczyła bycia paniami domu. Zapewne wiele skorzystały na tej nauce i powieliły schemat jej zachowania. Jako autorka nie potrzebuję jeszcze jednej takiej samej postaci, jaką już stworzyłam. Szukałabym gdzie indziej.

Kiedy zamknęłam cykl mniej więcej rok temu, zastanawiałam się nad dalszymi planami. Wtedy bardzo chciałam napisać powieść o czasach PRL-u, a konkretnie o badylarzach, ciekawej grupie zawodowej. Dałoby mi to szansę opowiedzenia z drugiej ręki tego, co tak skrótowo naszkicowałam w "Hryciach", czyli losów Celiny po wojnie, a jednocześnie pozwoliłoby wejść w świat badylarzy i prywatnej inicjatywy czasów PRL-u. Czyli Tadeusz Cieślak, brat Celiny Hryć byłby jedną z takich postaci.

Drugą byłaby może rosyjska śpiewaczka Nelly Krasnorukowa, epizodycznie pojawiająca się w pierwszym tomie "Cukierni". To ta aktorka i kobieta lekkich obyczajów, w której zakochał się Wsiewołod Toroszyn i która była pośrednią przyczyną jego śmierci. Tu widziałabym szansę na wyprawę do Rosji carskiej, bardzo ciekawy i obszerny temat, jednocześnie pokusa i strach przed stawaniem obok wielkich pisarzy rosyjskich, którzy spenetrowali już ten obszar...

Jednak są też jeszcze inne plany. Ale najważniejszy - to urlop. Nie wcześniej jednak, jak po drugim tomie "Podróży do miasta świateł", czyli mniej więcej za rok...
Użytkownik: misiak297 25.03.2012 20:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawe pytanie! Otóż jeś... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Rozumiem Pani argument. Rzeczywiście powielanie bohaterek nie byłoby może trafionym pomysłem. Dużo lepszy materiał w tym względzie stanowiły siostry Bysławskie.

Po zapoznaniu się z Pani twórczością, chciałbym zaryzykować stwierdzenie, że tworzy Pani dwa typy bohaterek. Jedne to kobiety dojrzewające, a drugie to kobiety silne - że pozwolę sobie tak je nazwać. Do pierwszej grupy zaliczyłbym na przykład Kasię z "Serenady" czy Asię ze "110 ulic", do drugiej zaś większość tych fascynujących kobiet z "Cukierni..." - Barbarę Zajezierską, Grażynę Toroszyn, wszystkie siostry Bysławskie, Celinę Hryć, ale także Jolantę ze "110 ulic". Który typ bohaterek jest Pani bliższy?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 25.03.2012 21:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumiem Pani argument. R... | misiak297
To bardzo interesujące spostrzeżenie, nigdy się jeszcze z nim nie spotkałam!

W zasadzie wszystkie bohaterki powinny być "dojrzewające", to znaczy wszystkie powinny rozwijać się w założonym przez autora kierunku tak, aby śledząc treść powieści, czytelnik zauważył różnicę.

Problem w tym, że czasem bohaterka wymyka się woli autora i podąża własną ścieżką, niekiedy zaś najzwyczajniej w świecie jest tłem dla innych. Tu umieściłabym chociażby casus sióstr Bysławskich, które, jak się okazuje, mają na BiblioNETce wielu fanów! Nie sposób bowiem zajmować się wszystkimi postaciami, które główny bohater spotyka na swojej drodze.

Lubię wszystkie moje bohaterki, są wśród nich przecież także wspomniana wyżej Melania, dziewczynka mieszkająca na działkach, postać z "220 linii", czy trzy bardzo dojrzewające, używając tej terminologii, dziewczyny z "13 Poprzecznej" Zosia, Klaudia i Agata, wreszcie zahukana, dojrzewająca do prawdziwej odpowiedzialności i miłości Weronika z "Wystarczy, że jesteś".

Po głębszym namyśle muszę chyba powiedzieć, że silne kobiety obdarzam większym zainteresowaniem, choć może to tylko pomocna dłoń autora, wiedzącego, że życie (nawet tylko papierowe) wymaga siły i odwagi? ;-)

Bardzo dziękuję za to pytanie!
Użytkownik: Zbojnica 25.03.2012 19:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczerze mówiąc nie zasta... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Odnośnie Giny, to nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że jej postać wymknęła się Pani spod kontroli, ale w takim pozytywnym sensie :). I chyba troszkę ukradła "Hryciów" Celinie ?:). Odebrałam to tak, że z początku miała Pani nieco inne plany wobec Giny, która potem - być może nawet ku Pani zaskoczeniu - okazała się postacią tak wciągającą i intrygującą, że barbarzyństwem byłoby skrócenie jej wątku...

Muszę się przyznać, że złapałam się na szukaniu w Googlach biografii Grażyny - tak skutecznie wmówiła mi Pani jej istnienie :D.
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 25.03.2012 19:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Odnośnie Giny, to nie mog... | Zbojnica
Bardzo słuszne spostrzeżenie! Ani się spostrzegłam, zawłaszczyła mi trzeci tom! Powinnam ją naszkicować bardziej skrótowo i zostawić sobie na potem. Cóż, stało się.
Nie Pani jedna jej szukała, wiele czytelniczek mówi mi na spotkaniach, że to przecież niemożliwe, żeby ona nie istniała w rzeczywistości! To wspaniały prezent. Mam nadzieję, że teraz będziecie szukały w Google'u Rose de Vallenord. Ale proszę tego nikomu nie zdradzać... ;-)

Użytkownik: tynulec 25.03.2012 19:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
Bardzo serdecznie witam i cieszę się, że możemy Panią gościć w BiblioNETce.

Zapytano już o przedziwne nazwiska bohaterów Pani książek. Zaś moją uwagę przykuły ich imiona, bardzo nietypowe i rzadko spotykane, a nadane nastolatkom! Skąd pomysł na Bożydara - Makarego, Melanię, Kajtka?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 25.03.2012 20:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo serdecznie witam i... | tynulec
Witam i dziękuję za pytanie o moją ulubioną powieść młodzieżową - "220 linii"!

Aby odpowiedzieć na pytanie muszę wspomnieć o modzie na stare imiona, która jest widoczna gołym okiem. Franciszkowie, Zosie, Mikołaje i Kajtki nie są wcale czymś zaskakującym. Stare imiona wracają. Zaś autor chcąc, aby jego bohaterowie zostali zapamiętani w masie innych bohaterów, musi czasem sięgnąć po nietypowe imię.

W życiu Eliasz nikogo nie dziwi, w literaturze być może zdziwiłby czytelnika. To dowód na znacznie węższy zakres możliwości literatury. Wydaje się, że w powieści można wszystko. Nie można. Zabawne, prawda?

Użytkownik: lutek01 25.03.2012 21:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
Witam,

"Cukiernia pod Amorem" to nie tylko saga rodzinna. To również bardzo wciągająco i plastycznie opowiedziany kawał historii Polski. Czy mierząc się z takim tematem musiała się Pani jakoś szczególnie przygotowywać z wiedzy historycznej? Czy trudno było (bo z pewnością fascynująco) wplatać wymyślone wątki rodzinne w autentyczne wydarzenia dziejowe?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 25.03.2012 22:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam, "Cukiernia pod ... | lutek01
Witam i dziękuję za interesujące pytanie!

Powiedziałam już wyżej, że ta powieść zaskoczyła mnie samą. Na pewno nie założyłabym sobie napisania dużej powieści historycznej, nie czułam się do tego ani przygotowana, ani uprawniona.

Po prostu zaczęłam i dalej jakoś samo poszło... W chwili, kiedy budując główną postać zastanawiałam się, kto mógł być dziadkiem Celiny Hryć, nagle wyskoczył Tomasz Zajezierski. To była typowa przewrotka, bo przecież naturalne byłoby, że jej dziad też miał cukiernię, taka saga cukierniana. A tu właścicielka cukierni okazuje się wnuczką hrabiego, ale od syna z nieprawego łoża, bo ten prawowity został księdzem... To poplątanie losów jest zawsze najbardziej fascynujące tak dla autora, jak (mam nadzieję) dla czytelników. W dodatku wcześniej właścicielami cukierni i sklepu byli Cukiernamowie, wymordowani podczas wojny Żydzi.

Ta powieść rozwijała się przede mną niczym dywan. Stawiałam krok, pokazywał się kawałek wzoru, stawiałam drugi, wyskakiwał inny. Kiedy miałam już Zajezierskich, musiałam dać im sąsiadów, różne kłopoty, codzienność i święto, a wraz z tym przyszła historia, bo przecież ludzie nie żyją w próżni, a bohaterowie literaccy to, jak by nie było, naśladownictwo prawdziwych ludzi, muszą jak oni potykać się o historię.

Zaczęłam przeglądać posiadane książki, kupować pamiętniki i robić notatki. Zebrałam cały regał pomocy naukowych. Trafiając na ciekawą informację, zastanawiałam się, komu ją przypisać. To było tak zwane łowienie smaczków, które tak spodobały się czytelnikom. Mnie samą też zajmowały, ponieważ odkrywałam nowy dla mnie świat historii widzianej oczyma jej uczestników.

Nie interesowałam się wcześniej historią jakoś specjalnie. To znaczy studiowałam historię teatru, ale nie byłam w tym wyczynowcem, zresztą nigdy nie uprawiałam mojego zawodu wyuczonego. Kiedy zaczynałam pisać "Cukiernię" przyśnił mi się nawet mój profesor historii z PWST, nieżyjacy już Stefan Meller, który na moje entuzjastyczne:

- Panie profesorze, piszę sagę!
Odpowiedział skrzywiony:
- Niech pani tego nie robi...

Nawet sny były przeciwko mnie! Nie ugięłam się jednak pod presją i ciągnęłam temat. To była naprawdę dobra zabawa! A kiedy okazało się jeszcze, że wciągnęła również moich czytelników, o czymże więcej jako autorka mogłam marzyć?
Użytkownik: misiak297 26.03.2012 07:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam i dziękuję za inter... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
A ja mam może dość banalne pytanie. Chyba wyjdę na komunikacyjnego ignoranta, ale co tam!:)

Wczoraj zacząłem czytać "Wystarczy, że jesteś". Bohaterka odbywa podróż w "wagonie lotniczym". Zaintrygowało mnie to - co to są te wagony lotnicze? Może sam w nich siadam, a o tym nie wiem?:)
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 26.03.2012 10:06 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja mam może dość banaln... | misiak297
Z Warszawy do Wrocławia (może na innych trasach też?) kursują w pociągach EC lub IC takie wagony bez przedziałów, które wyglądają jak wnętrze samolotu. Komfort jazdy nie jest może znacząco lepszy, ale na młodej dziewczynie mógł taki wagon wywrzeć wrażenie. Mnie się to przytrafiło.
Użytkownik: margines 26.03.2012 20:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam i dziękuję za inter... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Lutek ubiegł mnie swoim pytaniem, a raczej to pani ubiegła mnie, poniekąd dając odpowiedź na moje niezwerbalizowane pytanie.
Chciałem spytać, jak powstają pani książki? Jak powstaje pomysł i w jaki sposób (jakim szlakiem) przebiega droga "od pomysłu do efektu końcowego", czyli do tego, co cieszyć może oko i ucho czytelników i słuchaczy.
Ale właśnie wieczorem dostałem odpowiedź, a przyrównanie wszystkiego do rozwijającego się dywanu... piękne.
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 26.03.2012 21:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Lutek ubiegł mnie swoim p... | margines
Szkoda, bo ja wciąż czekam na takie pytanie. Sądzę, że mam na ten temat jeszcze coś do powiedzenia, ale skoro Pan rezygnuje... ;-)
Użytkownik: margines 26.03.2012 21:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Szkoda, bo ja wciąż czeka... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Tamta odpowiedź-odpowiedzią, ale... interesuje mnie, jak w ogóle pojawia się u pani zarys fabuły?
To jakieś strzępki, które objawiają się niespodziewanie, czy "coś" dojrzewa powoli i zaczyna pojawiać się jako coraz "większa całość"?
Siada pani i myśli tylko nad książką, czy pomysły zaskakują panią przy pracy, po trochę codziennie?
I ile czasu (dni, miesięcy...) zajmuje pani spisanie wszystkiego?
W trakcie pracy siada pani w ciszy i skupieniu i nie wolno przerywać i przeszkadzać pani, czy wymyśla akcję "po kawałku", przy obowiązkach?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 26.03.2012 23:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Tamta odpowiedź-odpowiedz... | margines
Uwielbiam takie pytania!

Myślę, że najpierw pojawia się cień cienia: napiszę o przyjaźni, o konspiracji w PRL-u, o stasunkach matki-córki, napiszę o miłości, o realizacji marzeń...

Ale przeważnie mam jednocześnie w głowie bohatera, który założoną tezę może zilustrować. To Mikołaj, jeśli chodzi o marzenia, to Weronika, jeśli o miłość, to Nina i Róża, które miały toksyczne matki ("Podróż do miasta świateł").

Bo tak naprawdę buduję powieść na bohaterze. On jest chonką, na której wieszam bombki. Nie robię żadnych szkiców, nie piszę planów (przepraszam). Staram się założyć prosty, scenariuszowy schemat trójpodziału z dwoma punktami przełomowymi. Czasami to się przesuwa w tę lub w tamtą stronę, bo coś ważnego wydarza się w życiu bohatera tuż przed przełomem.

A więc napiszę o Róży i Ninie, kim były? Jedna malarką w czasach, kiedy niemal nie bylo malarek kobiet, jak to się stało, że znalazła się w Paryżu, może jej jeszcze jakoś utrudnimy życie? Ok, to zróbmy ją niemową. Druga jest historykiem sztuki, przyjeżdża do Gutowa, kogo tam spotyka? Jak połączą się ich losy? Muszą jakoś dziwnie, pokrętnie, w nieoczywisty sposób.

Tak sobie myślę podczas spacerów z psami. Szukam ciekawej scenografii, więc Paryż 1867, Wielka Wystawa Powszechna, schyłek II cesarstwa, Paryż zrujnowany przez barona Haussmanna, ale też odbudowywany w nowym, współczesnym kształcie. Szukam innych bohaterów, więc matka Róży, wuj Izydor, hrabina Deleżyńska... Ustawiam na scenie moje figurki i niczym kataryniarz kręcę korbą.

I nagle nie muszę już niczego wymyślać, bo moje figurki za sprawą jakiejś magii ożywają. Zyskują osobowość, której bronią niczym życia, zyskują logikę, od której nie ma odwrotu. Stają się sobą.

Aby je opisać, muszę wejść w rodzaj transu (nie, nie przy pomocy używek ;-). Może dlatego tak się bronię przed pisaniem, że ten trans jednak kosztuje mnie co nieco.

I tak się bronię mniej więcej przez pół roku, pisząc stronę, dwie, trzy to już dobrze. Gdzieś w mózgu przetwarzam dane, które zebrałam o moich bohaterach i zastanawiam się, że jeśli bohaterka ma się spotkać z dawno nie widzianą matką, to jak powinno się to odbyć, która powinna o to zabiegać, gdzie powinno nastąpić spotkanie i jak powinny się rozstać, bo przecież wszystko od tego zależy!

Staram się pisać krótkie zdania i krótkie dialogi. Język jest ekonomiczny, ludzie porozumiewają się półsłowkami. Czasem z tego wychodzi tyrada, jednak wypowiedziana półsłówkami.

Czasem podczas scen puszczam moje kukiełki swobodnie. Zazwyczaj wtedy skręcają gdzieś w bok, ale pozwalam im na to. Zresztą planowanie trzystustronicowej powieści (w druku wyjdzie pięćset stron) jest trudne i nie do końca wskazane, ponieważ często to postać ma rację, nie autor.

Staram się siadać do pisania codziennie. Około 16-18 robi się już cicho w domu, wtedy mam spokój. Psy śpią, listonosz ani kurier już nie zadzwonią, rodzina nakarmiona, psy wyprowadzone. Ale nie znaczy to, że słowa wyleją się ze mnie szerokim strumieniem. To jest raczej jak mielenie mięsa tępą maszynką. Wolno to idzie, często wstaję, uciekam od trudu myślenia. Siadam przy biurku (piszę na drugim laptopie, siedząc na kanapie, podobno niezdrowo) i odpowiadam na maile, udaję, że szukam czegoś w sieci, na przykład, czy ktoś z bibilioNETki do mnie nie napisał? Szukam ważnego pretekstu, aby nie pisać, bo to mnie męczy.

Czasem wpadnie mi jakiś pomysł, najczęściej, kiedy wieczorem myję zęby. Myślę sobie: "Zapiszę jutro, to świetne!". Jutro nie zapisuję, bo już zapomniałam.

Piszę w rytmie półrocznym od września do marca. Nie mam innej pracy już w tej chwili, nie prowadzę firmy codziennie, staram się zdążyć na termin. Na ogół nie zdążam. Teraz też mam deadline na 31 marca. Liczę, że oddam książkę 16 kwietnia. Zostało trzy tygodnie. Potem będą prace redakcyjne, a książka ukaże się w październiku. Mniej więcej od sierpnia nic już nie będzie można poprawić. Chyba że w dodruku...
Użytkownik: misiak297 26.03.2012 23:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwielbiam takie pytania! ... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Pięknie Pani pisze o swojej pracy. Zastanawiam się, czy możliwe jest puścić swoje kukiełki do końca wolno? Czy jest na to jakiś sposób? Jak to się właściwie odbywa?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 26.03.2012 23:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Pięknie Pani pisze o swoj... | misiak297
Jasne, że nie! One są przecież tylko kukiełkami. Kataryniarz do końca pozostaje bogiem, od początku wie, że unieszczęśliwi Grześka z "Niebieskich nitek". Nawet jeśli lubi tę postać niemal najbardziej ze wszystkich, robi to, co trzeba, nie ulega fałszywej litości, nie pozwala bohaterom na dziwne, nielicujące ze zdrowym rozsądkiem zachowania, trzyma ich twardą ręką.
One go mogą czasem zaskakiwać, ale przecież ich myśli rodzą się zawsze najpierw w jego głowie...

Postać literacka, nawet najbardziej plastyczna, nawet taka, której czytelnik poszukuje w Google'u (Gina Weylen!!!) jest tylko kawałkiem papieru. To nasze myśli, nasza nieskończenie bogata wyobraźnia dają im życie. Zaprzyjaźniając się z nimi, zaprzyjaźniamy się z autorem. Niczym bracia krwi, oddajemy sobie nawzajem nasz czas, najcenniejszą wartość życia.

Ale pojechałam...
Użytkownik: misiak297 26.03.2012 23:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Jasne, że nie! One są prz... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
A jak się Pani czuje ze świadomością, że dla tylu czytelników pani postaci (nie tylko te z Cukierni pod Amorem") są niezwykle ważne? Ja na przykład szczerze płakałem - chłopaki nie płaczą? Co za bzdura - przy Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu.
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 27.03.2012 00:03 napisał(a):
Odpowiedź na: A jak się Pani czuje ze ś... | misiak297
To cudowne wyznanie! Dziękuję za nie z całego serca! Ja się już trochę uodporniłam, płakałam raz, jako młoda autorka podczas pisania sceny Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu z "Niebieskich nitek".

Autor marzy oczywiście o tym, by docierać do czytelników, wzruszać ich, dawać im siłę, nakłaniać do wejścia na ścieżkę cnoty. Powieści to nasza ambona. Musimy się trochę wywyższyć, bo nie poucza się kogoś, kto wie lepiej. Dlatego sami sobie nadajemy te szaty kaznodziejskie, aby z końcem książki powiedzieć do czytelnika: "Ego te absolvo!".

Cudownie się czują z tą świadomością, wiem jednak, że jutro przeczytacie kolejną powieść, która będzie dla Was ważna.

Ale jeszcze nie odpuszczam, Róża też ma szansę na to, by skraść Wasze serca ;-)
Użytkownik: margines 31.03.2012 23:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwielbiam takie pytania! ... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Witam


Serdecznie dziękuję za odpowiedź (w sensie, że w ogóle takowa jest), a tym bardzie za TAKĄ:
1/ treściwą!
2/ obszerną (bardzo:))
3/ wyczerpującą:)
Jednocześnie muszę napisać (Muszę jak muszę, ale po prostu chcę), że głupio mi, że nie odpisałem i że czynię to dopiero teraz, ale miałem szzzzzalony tydzień, ledwo żyłem, powiedzmy że dopiero teraz odżywam (ale czy na pewno?) i mam chwilę wolną, więc odpisuję (póki nie padnę na łóżko, tak po prostu).
(...)czy ktoś z bibilioNETki (...) - GENIALNE:)!
Ależ to... wkupywanie się w łaski.
Oczywiście żartuję, ale przeczytać takie coś... bezcenne;)!
"Czasem wpadnie mi jakiś pomysł, najczęściej, kiedy wieczorem myję zęby(...) - nie myślała pani o tym, żeby przy sobie zawsze mieć jakiś zeszycik albo kartki:)?
To bardzo... praktyczne:)

Teraz, tak na szybko, staram się nadrobić zaległości w czytaniu wpisów w wątku, także może moje pytanie "trochę" spóźnione jest.

Wiem, że to ostatnie chwile tego, choćby wirtualnego, spotkania literackiego z panią.
A szkoda.
"Zazdroszczam" (i "zawiszczam" [słowa zapożyczone od kogoś z biblioNETki, ale... nie pamiętam już, kogo], a co mi tam!) niektórym spotkania pani na żywo.

PS.
Też kiedyś regularnie chodziłem na tai chi (taoistyczne), potem ćwiczyłem samemu w szkole, parku, domu, aż w końcu jakoś tak...
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 01.04.2012 11:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam Serdecznie dzi... | margines
Szanowny Marginesie!
Serdecznie współczuję zagubienia brata i wybaczam wszystko - życie nami rządzi, nie my życiem.
Otóż nie jest wcale tak trudno spotkać mnie na żywo i jeszcze mniej to zaszczytne dla kogokolwiek. Jestem normalną kobietą w więcej niż średnim wieku, która coś tam napisała. Nie przesadzajmy z tym wkupywaniem się w łaski (to działa w dwie strony)!
Moje tai chi też taoistyczne i też mam teraz długą przerwę, bo nie potrafię jednak dość systematycznie pracować, więc wiosną wyjść z domu na cztery godziny (trzeba przecież jeszcze dotrzeć) to dla mnie dużo. Ale oczywiście przesadzam, bo ten czas mogłabym zaoszczędzić na przykład nie łażąc po internecie.
Serdeczności!
Użytkownik: margines 25.03.2012 23:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
Uffi, zdążyłem!

Przede wszystkim chcę powitać panią Małgorzatę w naszych "skromnych":P progach:)

"Akcję" spotkania będę obserwował w miarę regularnie (Już bym spróbował inaczej!), ale przyznam się, że jestem "zielony", jeśli chodzi o znajomość książek pani Gutowskiej-Adamczyk, więc pewnie pytań zadawać nie będę (żeby nie wygłupić się (w domyśle: za bardzo)).

Nikt nie wpadł na to, więc chciałem zauważyć, że... dziś imieniny obchodzi jedna z bohaterek (tytułowa) książek pani Gutowskiej-Adamczyk.
Z tej przyczyny chcę życzyć jej wielu osób chcących poznać losy właśnie tej bohaterki i wielu innych, których (bo to przecież też bohaterowie) do życia powołała pani Gutowska-Adamczyk.
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 26.03.2012 10:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Uffi, zdążyłem! Przede... | margines
Ha, ha! Aż musiałam sprawdzić, o której to zapomniałam, nie dzwoniąc i nie składając życzeń.

Jeśli chodzi o Mariolę z powieści "Mariola, moje krople", to ona akurat nie była moją ulubioną, bo wszak nie grała w Teatrze Miejskim pierwszych skrzypiec, ale sama powieść (wcześniej w wersji scenariusza)jest mi bardzo bliska.

Progi BiblioNETki nie są tak skromne, patrząc na licznik odwiedzin, można by powiedzieć: "Daj Boże innym tylu uczestników!". Cieszę się z możliwości spotkania z najbardziej zakręconymi czytelnikami. Miałam okazję, dość krótko co prawda, uczestniczyć w jednym ze spotkań biblionetkowiczów i zrobiło ono na mnie naprawdę duże wrażenie. Zostałam wtedy również zaproszona do tego szacownego zgromadzenia. Odmówiłam z prawdziwym żalem, uważam bowiem, że stać można tylko po jednej stronie barykady.

Pozdrawiam i w imieniu Marioli dziękuję za życzenia!
Użytkownik: margines 26.03.2012 20:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Ha, ha! Aż musiałam spraw... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Tak, o Mariolę chodziło:)

Druga rzecz z serii "zauważeniowych":
nie wiem, czy ktoś zauważył to i czy pisał o tym pani, ale obecnie trwa konkurs biblionetkowy „Gospody, karczmy, oberże w literaturze” – KONKURS nr 139, którego hasło "Gospoda pod 'Pod Niebosiężnym Stosikiem'" wg mnie JAK NIC:)! wpisuje się w klimat i sąsiedztwo Cukierni:)

Tym bardziej słowa uznania należą się Sznajperowi:)


O "wrażeniu" nie wiem (bądź co bądź miło mi chociaż przeczytać o tym:)), ale co do spotkania to... obiło mi się coś o uszy o oczy.

Jeśli chodzi o zaproszenie - WCALE nie trzeba "stać po jednej stronie barykady" - zapraszam panią.
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 26.03.2012 20:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, o Mariolę chodziło:)... | margines
Wielkie dzięki za zaproszenie, pozwolę sobie jednak pozostać przy własnym zdaniu, a tym samym z boku. Oczywiście jako autorka jestem też czytelniczką i chętnie porozmawiam na temat innych książek niż moje, również na jakimś biblionetkowym spotkaniu, jeśli zostanę na takowe zaproszona.

Jednak, jeśli dobrze rozumiem ideę tego portalu, tu pisze się i publikuje również recenzje, a ja nie zamierzam recenzować obcych tekstów, nie zamierzam publicznie pouczać innych autorów. Zbyt dużo błędów sama popełniam, by zdobyć się na taką śmiałość.

Pozdrawiam.
Użytkownik: anek7 27.03.2012 09:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Ha, ha! Aż musiałam spraw... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
A ja mam pytanie o "Mariolę..." właśnie.

Akcja książki umieszczona jest w teatrze - dosyć specyficznym swoją drogą, chociażby wspomnieć zgodnie egzystujące w jednej firmie żony dyrektora - byłe, obecną i ew. przyszłą;)

Czy ma Pani jakieś doświadczenia teatralne - tzn. fabuła oparta jest na obserwacjach tego co się dzieje za kulisami, czy to wszystko powstało w Pani wyobraźni?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 27.03.2012 11:16 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja mam pytanie o "Mario... | anek7
Zacznijmy od tego, że gatunek, w jakim napisana jest powieść "Mariola, moje krople" to coś zbliżonego do groteski. Zatem trzy żony egzystujące pod jednym dachem nie są niczym dziwnym, ach, w życiu zdarzają się jeszcze większe wariactwa! Jeśli teatr jest jedynym w mieście, a kobiety pogodziły się z rozstaniem, nie ma o co kruszyć kopii. Zresztą, jak już powiedziałam, to nie jest powieść psychologiczna. Pokazuję wariacki świat instytucji państwowej u progu wybuchu stanu wojennego.

Moje doświadczenia teatralne są dwojakie: jako studentka Wydzialu Wiedzy o Teatrze odbywałam w teatrach praktyki, pracowałam w archiwum Teatru Narodowego, asytsowałam podczas powstawania przedstawienia. Potem przez wiele lat słuchałam opowieści mojego męża-reżysera. Myślę, że teatr poznałam od kulis na tyle dobrze, by ten świat, aczkolwiek karykaturalnie przedstawiony, nie odbiegał jakoś bardzo od rzeczywistego.

Natomiast tak ta, jak i wszystkie inne moje powieści są fikcją, a Teatr Miejski jako taki nie istnieje i nie istniał.
Użytkownik: anek7 27.03.2012 13:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Zacznijmy od tego, że gat... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź - przyznaję, że ubawiła mnie ta książka bardzo - tym bardziej, że rok 1981 jako dziecię nieletnie pamiętam i różne śmieszne i nieprawdopodobne historie z tego okresu po głowie się plączą.

I z tym związane mam jeszcze jedno pytanie:
Przyjęła się u nas taka maniera, że jeżeli ktoś mówi czy pisze o tamtym okresie robi to z patosem, rozpaczą i martyrologią w tle - co ma swoje historyczne uwarunkowania.
Czy nie obawiała się Pani krytyki, że ten traumatyczny okres przedstawia pani w konwencji "na śmieszno"?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 27.03.2012 17:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za wyczerpującą ... | anek7
Szczerze mówiąc nie brałam tego pod uwagę, póki mi kolejne stacje telwizyjne nie odmówiły zrobienia serialu z tego materiału.

Trzeba bowiem powiedzieć, że początkowo pisałam "Mariolę" jako scenariusz. Zafascynowana serialem "Allo! Allo!" mężnie i naiwnie postanowiłam zmierzyć się z moim wielkim pierwowzorem. Mając w domu męża reżysera, sądziłam, że sprawa realizacji jest niemal formalnością. Okazało się jednak w jak dużym byłam błędzie, kiedy kolejne stacje spuszczały mnie do kosza. A to, twierdzono, że serial zainteresuje jedynie ludzi po czterdziestce, którzy pamiętają tamte czasy, a to - właśnie - wspominano, że "Nie uchodzi", a to - najczęstszy sposoób - nabierano wody w usta i żadnej odpowiedzi nie było. To nauczyło mnie pokory. I dobrze, bo teraz jestem spokojna i się nie stresuję czekając, aż ktoś zaproponuje mi albo i nie ekranizację "Cukierni".

Ale lubiłam bohaterów "Marioli" i żal mi było trzymać ich w czeluściach komputera. Kiedy więc po pierwszym sukcesie "Zajezierskich" nagle wydawcy odkryli moje nazwisko, wcisnęłam im (konkretnie Światu Książki) ten tytuł przerobiony w międzyczasie na powieść. Książka - z całym szacunkiem - nie ma takiej siły rażenia. "Mariola" nikogo chyba nie zbulwersowala, a byli czytelnicy, których rozbawiła.

Bardzo dziękuję za to pytanie.
Użytkownik: Zbojnica 26.03.2012 10:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
Zaciekawiła mnie ta "statystycznie - warszawianka" w Pani opisie. Czy to oznacza, że nie lubi Pani Warszawy ?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 26.03.2012 11:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaciekawiła mnie ta "stat... | Zbojnica
Nie, chodziło mi raczej o miejsce obecnego zamieszkania, które nie jest tożsame z miejscem urodzenia. Warszawę nawet dość lubię, chociaż nie jest pięknym miastem. Ten chaos architektoniczny na każdym kroku, korki, bazgroły na murach, śmieci. Męczą mnie zaniechania właścicieli posesji, brudne podwórka, zaśmiecone przedogródki, stosy śmieci, które kiedyś jeszcze mogą się przydać. A wystarczyłoby od czasu do czasu zamieść, zagrabić. Ludzie oszczędzają też na wywozie śmieci, zapychając nimi kosze komunalne, albo rzucając gdzie popadnie, to u nas norma. Matki nie nauczyły nas odpowiedzialności w tej kwestii.
Ale człowiek się przyzwyczaja do miejsca pobytu i z czasem przestaje zauważać jego braki.
Pomarudzilam sobie od poniedziałku... Przepraszam.
Użytkownik: Zbojnica 26.03.2012 12:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, chodziło mi raczej o... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
A czy są jakieś miejsca w Warszawie wyjątkowo przez Panią oswojone? :).
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 26.03.2012 12:39 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy są jakieś miejsca w... | Zbojnica
Ten nielubiany prawy brzeg, gdzie jest Praga i Wawer. Mieszkałam długo na Pradze Południe, teraz w Aninie, który administracyjnie należy do Wawra. Zresztą pochodzę z Mińska Mazowieckiego, który też leży z tej strony, nieco dalej na wschód. Kiedy szukaliśmy z mężem domu, jeździliśmy po różnych lokalizacjach i wszędzie jakoś czuliśmy się obco. Człowiek chyba wrasta w krajobraz. Mój mąż urodził się w Szczecinie, ale całe swoje warszawskie życie spędził na Pradze Południe, jesteśmy stąd...
Użytkownik: misiak297 26.03.2012 23:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Ten nielubiany prawy brze... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Jestem świeżo po lekturze "Wystarczy, że jesteś". Proszę powiedzieć, czy myślała Pani nad kontynuacją? Jako czytelnik stwierdzam, że to byłoby naprawdę ciekawe. Czy Weronika Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu.
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 26.03.2012 23:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem świeżo po lekturze... | misiak297
Też jestem ciekawa, jak by to było. Nie myślałam o kontynuacji, zresztą zaprzątają mnie teraz inne projekty. Powiem jednak, że jeślibym miała ad hoc wymyslić dalszy ciąg, to oczywiste jest, że w związku Weroniki i Marka musiałyby pojawić się czarne chmury. Jakiego rodzaju? Chyba nie znowu Filip? Ktoś inny? Problemy współczesności? Może owe kłótnie i niesnaski, awantury związane ze wspólnym zamieszkaniem? "Mój jest ten kawałek podłogi..."
Cokolwiek, bo nie da się uwagi czytelnika zbyt długo utrzymać na szczęśliwej miłości. Miłość nieszczęśliwa jest nieskończenie bardziej plastyczna. Kolejne rozstanie? Może... ;-)
Użytkownik: misiak297 26.03.2012 23:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Też jestem ciekawa, jak b... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Kolejne rozstanie? A potem powrót? Mmmmm! Sam zaczynam puszczać wodze fantazji:)
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 26.03.2012 23:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Kolejne rozstanie? A pote... | misiak297
Fantazja podpowiada mi, że kolejny powrót musiałby być jeszcze późniejszy i boleśniejszy. Może po latach i wielu przykrych doświadczeniach? ;-)
Użytkownik: tynulec 26.03.2012 20:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
A czy mogłaby Pani mieszkać w innym mieście? Czy marzyła Pani, by zamieszkać w ..., no właśnie gdzie:)?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 26.03.2012 23:52 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy mogłaby Pani mieszk... | tynulec
Nie mieszkałam nigdy dłużej w innym mieście, nie wiem zatem, czy bym mogła, ale jeśli nie musiałabym tam mieszkać sama, tylko z moją rodziną, chyba dałabym radę.

Pytając mnie o marzenia, zdziwi Panią pewnie odpowiedż, ale jest wiele takich miejsc, bo dużo mi do szczęścia nie potrzeba. Oczywiście lubię krajobrazy i wygody, ale lubię też naszą wieś i polskie małe miasta, odwiedzam wiele pięknych podczas moich podróży autorskich. Zachwycam się Koszalinem, Gdańskiem, Krakowem, lubię Poznań, Jelenią Górę, podoba mi się Toruń, Ełk.

Kiedyś mój mąż zadecydował, że to on, bez rodziny, będzie jeździł za pracą i tak zostało. Teraz pewnie byłoby trudniej, ale to można by sprawdzić jedynie naprawdę się przeprowadzając. Chociaż... Kocham Anin.
Użytkownik: tynulec 27.03.2012 08:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
Czytając Pani książki, szczególnie te adresowane do młodzieży, zastanawiałam się, skąd czerpie Pani pomysły. Czy pojawiają się w Pani książkach jakieś wątki biograficzne, a może są to raczej inspiracje literackie?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 27.03.2012 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytając Pani książki, sz... | tynulec
Nie są to raczej inspiracje literackie, autobiograficzne również w bardzo niewielkim stopniu, a jeżeli już to mocno przetworzone. Wynikają one z obserwacji życia, rozmów, czytania prasy.
W zasadzie autor może napisać jedną powieść autobiograficzną. Dobrze i co dalej? Mamy co prawda pewne wyjątki, tak polskie, jak i zagraniczne, np. Colette, która niemal każde wydarzenie swego życia przerabiała na powieść.

Mówi się jednak, że sprawdzianem dla autora jest druga powieść. U mnie tych drugich powieści było kilka. Drugą były "Niebieskie nitki", drugą był pierwszy tom "Cukierni" i drugi tom "Cukierni" też był drugą. Mam nadzieję, że teraz udowodniłam już, że nie opierając się na materiale autobiograficznym, można napisać interesującą powieść.

Chociaż w rzeczywistości nigdy nie uciekniemy od siebie, wszystko jest próbą przetworzenia naszych doświadczeń, obserwacji i przeżyć.
Użytkownik: misiak297 27.03.2012 14:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie są to raczej inspirac... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
A ja mam pytanie związane z "Wystarczy, że jesteś". Czytała Pani "Zmierzch"? Co Pani sądzi o tego typu literaturze? Czy to współczesna "Nowa Heloiza"?:) Odniosłem wrażenie, że Weronika to troszkę taka dzisiejsza Emma Bovary. Tylko lektury się zmieniły...
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 27.03.2012 17:34 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja mam pytanie związane... | misiak297
Nie lubię "Zmierzchu". Przeczytałam pierwszy tom i nie interesuje mnie, co się dalej wydarzyło. Autorka każe swoim czytelniczkom wierzyć, że "wystarczy być", a cudowne życie ułoży się im pod stopami, niczym biały kotek. To oszustwo, a powieść jest szkodliwa, bo to powieśc szybcie niż rodzicom czy wychowawcom uwierzą młode dziewczyny.

A im bardziej czekają na piękną miłosć w stylu "Zmierzchu", tym bardziej się jej nie doczekają, bo związek to praca nad sobą i partnerem.
Tu zaś partner załatwia wszystko. Ta powieść jest dowodem na to, że tysiące dziewczyn nie ma w głowie nic więcej, poza marzeniem, żeby facet wyrwał je z ich nudnego życia. To żałosne.

Przepraszam, rozpędziłam się.

Tworząc Weronikę wycofaną (jest bardzo wiele takich dziewczyn), chciałam pokazać, jak pod wpływem miłości wychodzi na światło. I dlatego dałam jej trudny związek, aby przez jej kłopoty dziewczyny spróbowały zadać sobie pytanie, czym w rezultacie jest miłość. Czy tylko pierwszym momentem zauroczenia, czy też początkiem związku na dłużej.
Użytkownik: Zbojnica 27.03.2012 16:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
Jaką książkę przeczytała Pani ostatnio ?:)
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 27.03.2012 17:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaką książkę przeczytała ... | Zbojnica
To pytanie z rzędu tych zabawnych. Czytam teraz głównie książki biograficzne i opracowania do mojej nowej powieści, przeczytałam więc: "Pasaże" Waltera Benjamina, Henriego Perruchauta "Maneta", biografię Touluse-Lautreca Julii Frey, biografię Jeana Chalona "Liane de Pougy", Sue Roe "Prywatne życie impresjonistów", Dana Francka "Bohemę", "Pieniądz" Emila Zoli, i tegoż "Nanę", "Dzennik Marii Baszkircew", "Historię Komuny" Lissagaraya, książki o Utrillu, Montmartrze i Montparnassie Jeana Paula Crespelle'a, Alfreda Liebfelda "Napoleona III", Marcela Prousta "W poszukiwaniu straconego czasu", biografię Misi z Godebskich Ewy Kossak, biografię Colette, nie pamiętam autora, Pierre'a Assouline'a "Portret", Stephhane'a Breitwiesera "Wyznania złodzieja dzieł sztuki", "Jula" Pawła Goźlińskiego, "Kiki, królową Montparnasse'u" Lou Mollgaard, "Portret za mgłą" Marii Rostworowskiej.

To tylko część mojego warsztatu przygotowawczego "Podróży do miasta świateł", drugie tyle czeka w kolejce i nie wiem, czy ze wszystkim zdążę.

Nie ma teraz lub mam dość mało czasu na beletrystykę, będę nadrabiać wiosną i latem.
Użytkownik: misiak297 27.03.2012 18:07 napisał(a):
Odpowiedź na: To pytanie z rzędu tych z... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
A więc Pani pisanie to sprawa bardziej złożona - i nie tylko rzecz wyobraźni. Zapewne stąd poprzez "Cukiernię pod Amorem" czytelnik może poznać mnóstwo zapomnianych słów, obrzędów czy sprzętów, a nawet dawnych potraw? Na przykład w drugim tomie sumiennie Pani wylicza, co pojawiało się na stole u hrabiostwa Zajezierskich. Czy to też zostało wzięte z jakichś pamiętników czy biografii?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 27.03.2012 18:30 napisał(a):
Odpowiedź na: A więc Pani pisanie to sp... | misiak297
Chcąc pisać przekonująco o czasach, których nie znam, muszę nimi jakoś nasiąknąć. Nasiąkam w ten właśnie sposób. Czytam te wszystkie książki, zaznaczając fiszkami najmniejsze, istotne dla mnie informacje, dotyczące obyczajów, strojów, wyglądu ludzi i miejsc, ich zdrowia, długości życia, jadłospisu, wykształcenia i zainteresowań. Czasem są dość dziwne (jak kwestia menstruacji w czasach, kiedy kobiety nie nosiły majtek, tylko pantalony), ale nigdy nie wiadomo, co się może przydać.

Oglądam też oczywiście mnóstwo ilustracji oraz obrazów. Przy tej powieści mam po raz pierwszy fachową pomoc w osobie Marty Orzeszyny, która jest romanistką i mieszkała dziesięć lat w Paryżu. To na pewno wpłynie dodatnio na merytoryczną wartość powieści.

Zresztą jest już plan wydania ksiązki-albumu o Paryżu belle epoque, którego będziemy z Martą Orzeszyną współautorkami (wydać go chce PWN). Być może uda się zgrać wydanie "Podróży do miasta świateł" i tegoż albumu (na razie nie ma jeszcze tytułu) tak, by czytelnik mógł poznawać losy Róży, oglądając zdjęcia z epoki? Byłaby to chyba pierwsza taka inicjatywa.
Użytkownik: misiak297 27.03.2012 18:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Chcąc pisać przekonująco ... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Trzymam kciuki za to "novum". Właśnie, dobrze, że Pani przywołała postać Pani pomocnicy. Mówiła Pani na jednym ze spotkań autorskich, że korzysta Pani czasem z pomocy resercherów. W jaki sposób przyczyniają się oni do powstania Pani powieści?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 27.03.2012 19:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Trzymam kciuki za to "nov... | misiak297
Do tej pory nie krzystałam z pomocy tak intensywnie. Jeśli potrzebowałam potwierdzić lub sprostować jakąś kwesię, szukałam właściwej osoby. Pomagali mi specjaliści z najrozmaitszych dziedzin, wymieniam ich wszystkich na końcu "Hryciów". Jednak trudno byłoby ich nazwać reseacherami. Teraz dopiero, kiedy ogrom materiału trzeba szybko przeczytać po francusku, uznałam, że taka pomoc będzie nieodzowna. Martę spotkałam przypadkiem w internecie, nasza współpraca przebiega wspaniale. Obie jesteśmy pasjonatkami i jeszcze bardzo się polubiłyśmy, to idealny układ!

Marta wykonuje za mnie obecnie czarną robotę. Dostaje pytanie: jakie budynki widać było z batteau mouche, kiedy płynęlo się w górę Sekwany w 1867 roku, do kiedy trzeba było oddać obraz na Salon 1880, gdzie mieściły się redakcje gazet w Paryżu, gdzie książę mógł zabrać Rose na elegancką kolację, w jakich salonach kupował jej stroje, czyje obrazy oglądała Róża w Muzeum Luksemburskim, jakie dnie w pażdzierniku 1878 były środami - totalny obłęd. Ale ją to bawi.

Nie znaczy to oczywiście, że ja sama nic nie robię. Jednak bez jej pomocy ta powieść nie byłaby tak bogata w smaczki.

Marta jest też moją pierwszą czytelniczką i czasem jej entuzjazm przygasa, wtedy wiem, że pokpiłam sprawę i muszę trochę popracować.

Dziękuję, Marto!
Użytkownik: Zbojnica 27.03.2012 18:26 napisał(a):
Odpowiedź na: To pytanie z rzędu tych z... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
W "Potędze mitu" Joseph Campbell mówi, że jednym z systemów wybierania lektur przez czytelnika może być czytanie ulubionych książek ulubionych pisarzy, bo wtedy ów czytelnik ma możliwość wejścia w sposób myślenia pisarza,i otworzenia się na nowe kierunki interpretacji...A mi się zawsze wydawało, że pisarz niekoniecznie musi lubić czytać książki, jakie sam tworzy, a może nawet ich unikać. I czyta rzeczy, których sam nigdy nie popełni, nie z racji braku warsztatu czy umiejętności, tylko z powodu np. zupełnie innej wrażliwości pisarskiej.

Gdybym sięgnęła po Pani ulubionych pisarzy, to potwierdziłaby się teza Campbella?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 27.03.2012 19:03 napisał(a):
Odpowiedź na: W "Potędze mitu" Joseph C... | Zbojnica
Naturalną rzeczą jest, że jeśli czytamy cudzy tekst, to raczej sami byśmy go nie napisali. Powieść to bardzo obszerny gatunek wypowiedzi i trudno by nam było napisać coś, co ktoś inny wymyślił, albowiem nie ma dwóch takich samych wrażliwości. Różnimy się talentem, płcią, osobowością, miejscem zamieszkania, rokiem urodzenia, pochodzeniem, wykształceniem wreszcie. To wszystko sprawia, że nie mogłabym napisać "W poszukiwaniu straconego czasu".

Dlatego właśnie nie ma dwóch jednakowych powieści. Mogą być tylko powieści-świadome naśladownictwa, jak to się działo po sukcesie "Harry'ego Pottera", czy "Zmierzchu".

Czy pisarz lubi własne książki? Pewnie lubi tak, jak lubi się własne dzieci, co nie znaczy, że nie ma do nich krytycznego stosunku. Właśnie dlatego może nie chcieć ich ponownie czytać, bo rozwinął swoje umiejętności, a to, co wydał wczesniej trochę go żenuje. Nie ma ochoty natykać się na błędy, albo woli spotkać się z nowymi ludźmi i problemami.

Każdy nowy autor i każda nowa powieść to dla nas nowa przygoda, nowe spojrzenie na świat, nowe życie.

A wierny czytelnik jest cenny niczym najlepszy przyjaciel.
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 27.03.2012 19:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Naturalną rzeczą jest, że... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Krótkie dopowiedzenie, do poprzedniego, sięgam po książki, które (zachowując proporcje) mogłabym sama napisać. Nie czytam: horrorów, kryminałów, sci-fi i fantasy, bo to nie moja bajka. Czytam i piszę powieści obyczajowe. Czyli chyba potwierdzam tym tezę Campbella?
Użytkownik: Zbojnica 27.03.2012 19:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Krótkie dopowiedzenie, do... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Tak, dziękuję za wyczerpującą odpowiedź :). Gryzło mnie to stwierdzenie Campbella :) I poczułam się prawdziwie zachęcona do zaznajomienia się z twórczością Olgi Tokarczuk ;)
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 27.03.2012 19:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, dziękuję za wyczerpu... | Zbojnica
Fascynująca autorka. Czasem wciąga nas już pierwsze zdanie, czasem trzeba przeczytać całą powieść, a nawet dwie, aby poczuć pokrewieństwo dusz.
Ja czuję wielkie pokrewieństwo z francuskim autorem Jeanem d'Ormessonem. Tylko do jego powieści i do cyklu Prousta wracam. Do d'Ormessona częściej. Polecam.
Użytkownik: tynulec 27.03.2012 19:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
Za książkę "13.Poprzeczna" dostała Pani Nagrodę IBBY - Książka Roku 2008 w kategorii dla młodzieży. Przyznam, że ja byłam zachwycona tą powieścią, za którą chciałabym Pani bardzo serdecznie podziękować. Przyznam, że całość zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Bardzo mądra pozycja dla młodzieży, ale nie tylko, mnie też dała wiele do myślenia. No i kiedy brałam ją do ręki, to oczywiście z dystansem, bo nie przepadam już za literaturą młodzieżową; nie spodziewałam się, że ocenię ją na 6,0.

Proszę opowiedzieć, jak Pani wspomina przyznanie tej prestiżowej nagrody. Czy się jej Pani spodziewała? Czy trzeba dostać "nominację", by móc ubiegać się o Nagrodę IBBY?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 27.03.2012 19:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Za książkę "13.Poprzeczna... | tynulec
Serdecznie dziękuję za te słowa!

Jeśli chodzi o nagrodę IBBY to już sama nominacja jest wielkim wyróżnieniem i tak się czułam, kiedy znajoma przysłała mi link do strony IBBY, zanim jeszcze wydawnictwo zdążyło mnie poinformować. Nagroda była dla mnie niejako ukoronowaniem mojej twórczości dla młodzieży. Co prawda napisałam jeszcze potem niejako z marszu "Wystarczy, że jesteś", ale poczułam się naprawdę doceniona i wyróżniona. Na każdą edycję nagrody jury dostaje ponad dwieście książek. Stanąć na czele takiej gromady, to jest naprawdę coś!

Kiedy już wiedziałam, że mam nominację, ze wszystkich sił walczyłam ze zwątpieniem. Aby nie myśleć w stylu "na pewno nie ja, inni są lepsi", wymyśliłam sobie przemówienie, które wygłoszę, odbierając nagrodę. Wychodziłam z psami na spacer i recytowałam je na głos. I stało się! Wspaniałe uczucie!
Użytkownik: tynulec 27.03.2012 20:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Serdecznie dziękuję za te... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Gratuluję i wyobrażam sobie ogromną radość, jaką wtedy Pani czuła :)

Właśnie takie książki powinny trafiać w ręce młodych ludzi!
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 27.03.2012 21:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Gratuluję i wyobrażam sob... | tynulec
Z całego serca dziękuję!
Użytkownik: misiak297 27.03.2012 20:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Serdecznie dziękuję za te... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
W "Wystarczy, że jesteś" Marek opowiada Weronice piękną bajkę, a potem stwierdza, że autorem był jakiś Francuz. Czy rzeczywiście to "zapożyczenie"?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 27.03.2012 20:54 napisał(a):
Odpowiedź na: W "Wystarczy, że jesteś" ... | misiak297
Nie, jest mojego autorstwa. Zresztą, gdyby była zapożyczeniem, musielibyśmy płacić tantiemy i umieścić gdzieś nazwisko autora oraz tytuł. Nie zrobiliśmy wszak tego, można się więc domyślać, że Marek wstydzi się powiedzieć Weronice, iż sam ułożył dla niej tę bajkę.

W powieści bajka, a raczej, jeśli byśmy chcieli zachować czystość gatunkową - baśń - jest jakby niedokończona. W maju ukaże się w wersji roszerzonej w "Opowieściach Pana Rożka", wyborze trzech baśni dla najmłodszych.

Dzieci to nowy adresat mojej twórczości i bardzo jestem ciekawa ich odbioru.
Użytkownik: misiak297 27.03.2012 21:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, jest mojego autorstw... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Liczyłem, że właśnie teraz o tym Pani wspomni. Do tego zmierzałem! Jak Pani się pisało baśnie? To jednak zupełnie nowy odbiorca.
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 27.03.2012 21:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Liczyłem, że właśnie tera... | misiak297
To była fantastyczna przygoda! W trakcie pisania "13 Poprzecznej" natknęłam się na problem techniczny. Potrzebowałam książki, którą dziewczęta czytałyby swojej koleżance, pogrążonej w śpiączce. Zastanwiałam się, co też one mogłyby chcieć jej przeczytać? Zrozumiałam, że najczulej w sercu nosimy książki dzieciństwa, zatem baśń. Jaka? No i macie, nagle się okazało, że sama ją muszę napisać! Pomógł mi dom w ruinie, który mijam codziennie, chodząc na spacery z psami. Do ogrodu okalającego ten dom przechodzi Piotruś. Spotyka tam dziwne, nierealne byty, które uczą go, jak stać się człowiekiem.

Nie powiem, żebym musiała jakoś bardzo zniżać się do dziecięcego odczuwania świata. Pozwoliłam sobie tylko po raz pierwszy chyba (zapomniałam, że w "110" też jest krótka "Baśń o Lwie"), zatem po raz drugi, zrzucić pancerz realizmu. Ekscytujące. Ale lubię nasz świat i lubię go badać taki, jaki jest w rzeczywistości. Na razie nie planuję więcej baśni.
Użytkownik: Agis 27.03.2012 20:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Serdecznie dziękuję za te... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Witam serdecznie!

Za powieść "13 Poprzeczna" dostała Pani prestiżową nagrodę, a ja znalazłam taką Pani wypowiedź na jej temat:
„– Pisanie dla młodzieży przyprawiało mnie o takie kryzysy twórcze, że gdyby nie wydawca i jego wsparcie, to chyba nie ukończyłabym tej książki"

Ciekawa jestem czym były spowodowane te kryzysy twórcze i na czym polegało wsparcie wydawcy?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 27.03.2012 21:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam serdecznie! Za p... | Agis
Witam i dziękuję za wnikliwe pytanie!

Dopiero po sukcesie "Cukierni Pod Amorem" zrozumiałam, że pisząc dla młodzieży autor nie może, a raczej nie powinien nastawiać się na sukces kasowy. Są wszak wyjątki, wspomniane powyżej panie Rowling i Meyer, nasza Małgorzata Musierowicz. Jednak pisząc dla młodzieży, piszemy tak naprawdę dla pięciu roczników, z których jeszcze połowa nie czyta. Ile książek może sprzedać autor, pisząc dla tak wąskiego grona?

O kryzys twórczy przyprawił mnie właśnie brak spektakularniego sukcesu. Pisanie jest dla mnie męką porównywalną do żniw lub pracy w kopalni, po co się tak męczę - zadawałam sobie pytanie - skoro nie daje mi to, trywializując, ani sławy, ani kasy?

W początkach 2008 roku miałam już za sobą - policzmy "110 ulic", "Niebieskie nitki", "220 linii", "Serenadę" - cztery powieści. W tym jedną nawet dla dorosłych. Żadna z nich nie powstała w trzymiesięcznym uniesieniu. "Nitki" pisałam dwa lata. Wynagrodzenie było adekwatne do sprzedaży i równie zniechęcające. Ot i cała tajemnica.

Ale otrzymałam zaliczkę. Miałam umowę. Musiałam to załatwić formalnie z wydawcą. Wydawca dał mi się wygadać, zrozumiał w lot, że moja niechęć do pisania da się zwalczyć i zwalczył ją. Przy okazji opowiedziałam o dwóch pomysłach na nowe powieści, w tym na "Cukiernię". Taka niekonsekwencja być może. Ale każdy miewa gorsze chwile.

Są one jednak dla mnie ważne i chętnie o nich opowiadam, bo nie warto się zniechęcać. Nigdy nie wiadomo, jaki sukces nas czeka wraz z następną powieścią. Należy weń wierzyć, jak ja w nagrodę IBBY ;-)
Użytkownik: misiak297 27.03.2012 22:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam i dziękuję za wnikl... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Skoro jesteśmy przy Pani powieściach młodzieżowych... Te, które czytałem są momentami odważne. Na przykład Michał ze "110 ulic" pisze dla żartu wypracowanie o tym, że chce zostać drag queen, a w tej samej powieści Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu. Z kolei Weronika w "Wystarczy, że jesteś" decyduje się na seks. To trudne sprawy, nie bała się Pani ich poruszyć? Przypominają mi się dwie autorki - Marta Fox dobrych kilka lat temu mówiła, że jej powieść młodzieżowa została zrugana przez wydawcę za tytuł jednego z rozdziałów ("Orgazm"). Z kolei pamiętam, że ktoś się oburzał na odważną okładkę książki dla młodzieży autorstwa Kingi Dunin ("Tabu". Na okładce widniał powiększony orzeszek pistacjowy, do złudzenia przypominający część ciała właściwą tylko kobietom.
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 27.03.2012 22:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Skoro jesteśmy przy Pani ... | misiak297
Możemy oczywiście udawać, że nie ma nastoletniej prostytucji, narkotyków, problemów alkoholizmu wśród młodzieży czy kłopotów z tożsamością płciową, ale to będzie znaczyło, że odwracamy się plecami od podstawowej roli literatury, to jest wskazywania zła i próby jego naprawy.

Oczywiście nie wiemy, na pewno, czy konkretny młody człowiek jest świadom istniejącego zła i czy przypadkiem nie zwalimy mu nieba na głowę. Kiedyś jednak trzeba dojrzeć. Łatwiej dojrzewa się czytając książkę niż samemu decydując się na eksperymentowanie ze swoim ciałem i życiem.

Powieści dla młodzieży mają w gruncie rzeczy cel bardzo pedagogiczny. Uczymy naszych czytelników podejmować właściwe decyzje, ostrzegamy ich o konsekwencjach.

Nie wyobrażam sobie napisania powieści o niczym, czyli bez poruszania tak zwanych trudnych spraw. To by była strata czasu. Nie myślałam o lęku, pisząc. Robiłam to, co uważałam za słuszne.

Zresztą moi bohaterowie są i tak bardzo grzeczni ;-)))
Użytkownik: misiak297 28.03.2012 07:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Możemy oczywiście udawać,... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
A jak w świetle powyższych słów ocenia Pani książki Małgorzaty Musierowicz?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 28.03.2012 09:37 napisał(a):
Odpowiedź na: A jak w świetle powyższyc... | misiak297
To wciąż dla wielu czytelniczek, zwłaszcza dorosłych, miły świat wspomnień.
Użytkownik: Agis 30.03.2012 08:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam i dziękuję za wnikl... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Bardzo się cieszę, że wydawca nie popuścił ;-). Skończyłam właśnie "13 Poprzeczną" i uważam, że książka jest świetna. W jednym z wywiadów powiedziała Pani, że nikt w Pani nie przeczuwał takiej autorki, którą "Cukiernia" odkryła. Jako, że ja najpierw zapoznałam się z "Cukiernią" mogę odwrócić to stwierdzenie - nie spodziewałam się w Pani odkryć takiej autorki, jaką odkryła przede mną "13 Poprzeczna". Wielkie gratulacje za tak sprawne poruszanie się po odmiennych gatunkach literackich.
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 30.03.2012 10:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo się cieszę, że wyd... | Agis
Bardzo dziękuję! Nie pozostaje mi nic innego, jak zaryzykować i zaprosić Panią do lektury groteski "Mariola, moje krople". Pozdrawiam serdecznie!
Użytkownik: Agis 30.03.2012 12:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo dziękuję! Nie pozo... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Na pewno skorzystam :-). Tymczasem jeszcze przede mną: "Niebieskie nitki", "110 ulic" i "220 linii" :-).
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 30.03.2012 15:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Na pewno skorzystam :-). ... | Agis
Ambitny plan i trochę przerażający. Nie pozostaje mi nic innego, jak oczekiwać Pani reakcji.
Pozdrawiam!
Użytkownik: tynulec 27.03.2012 22:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
Pozostańmy jeszcze przy temacie młodzieży. W „Niebieskich nitkach” Linka czyta książki Musierowicz, Siesickiej, Whartona, Coelho, Chmielewskiej, Saramego i Jane Austen. Czy dzisiejszej młodzieży polecałaby Pani właśnie tych autorów? Które tytuły w szczególności?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 27.03.2012 22:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Pozostańmy jeszcze przy t... | tynulec
Pisząc o Lince i jej lekturach, chciałam pokazać, że trochę to było pomiesznie z poplątaniem. Nikt jej w świat lektur nie wprowadzał, czytała, co wpadło pod rękę, nawet wspomnienia lekarza, dotyczące umierania jego żony. Pytanie, po co dziecku taka wiedza?

Z lekturami jest trochę, jak z jedzeniem. Nie ma sensu zaczynać od kuchni molekularnej proponujacej zupę z mchu. Może to i ciekawe, ale zacznijmy od tego, co jest w stanie przyswoić nasz umysł.

Jedną z przyczyn zniechęcenia się młodzieży do lektur szkolnych upatruję w ich niedostosowaniu do wrażliwości współczesnego młodego człowieka. Z szacunku dla klasyki wylewamy dziecko z kąpielą.

Jeśli chodzi o lektury polecane, to zależy o jakim wieku mówimy. Oczywiście są wytrawni czytelnicy, którzy w gimnazjum już mają tak zwaną literaturę młodzieżową w pogardzie, są inni, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z książką.

Nie chciałabym tu tworzyć jakiejś listy, bo o kimś zapomnę i będzie mi przykro. Fundacja Cała Polska czyta dzieciom ma taką listę. IBBY ma listę pisarzy uznanych za wartościowych. Ale nawet jeśli byśmy dziecku powiesili nad łóżkiem wszystkie polecane tytuły, nic jeszcze z tego nie wyniknie.

Dziecko trzeba uczyć słuchania, czytając mu w dzieciństwie i rozmwiając z nim o lekturze, potem, być może zechce samo krążyć po lesie książek i pozna cudowną siłę wyobraźni.

Użytkownik: misiak297 28.03.2012 07:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Pisząc o Lince i jej lekt... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Właśnie, skoro już jesteśmy przy lekturach. Jaka była Pani ulubiona szkolna lektura i dlaczego właśnie ta?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 28.03.2012 10:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie, skoro już jesteś... | misiak297
Szczerze mówiąc nie bardzo pamiętam lektury szkolne. Nie wiem też, czy będąc w tym wieku potrafiłam mieć swoje zdanie. Byłam bardzo grzecznym i ułożonym dzieckiem, bunt był mi raczej obcy, odrabiałam wszystko, co było do odrobienia, nie ściągałam, nie spisywałam na przerwach (raz bodaj mi się to zdarzyło). Takie spolegliwe dziecko wierzy dorosłym na słowo, nie pyta: "Jak zachwyca, skoro nie zachwyca?". ;-) Więc może zachwycało. A najpewniej, jeśli nie zachwycało, uważałam, że wada tkwi we mnie, że jestem pewnie nie dość inteligentna.

Więc nie odpowiem, co mnie zachwycało spośród lektur, bo już nie pamiętam.

Opowiem, co mnie wkurzyło, bo to zabawna historia.

Byłam w pierwszej klasie podstawówki. Po elementarzu przerabiało się "Pierwszą czytankę". Do dziś pamiętam, że miała żółte okładki. I było tam gdzieś pod koniec opowidanie o mamie, której sprzęty domowe poddają się na skinienie, że wszystko się samo robi, a ona tylko ma wypowiedzieć magiczną formułkę. I kiedy wieczorem młodszy synek prosi ją o coś, to starszy go karci, mówiąc, że mama cały dzień pracowała.
Jak to: pracowała, skoro nie pracowała? Przecież autor - myślałam - pokazał mamę jako jakąś czarodziejkę, która NIC nie robi. Więc de facto ośmieszył ją, skoro udaje, że wieczorem jest zmęczona.
Byłam prawdziwie oburzona tym opowiadniem i zła na autora!

Ostatnio odszukałam to opowiadanie (jedna z zaprzyjaźnionych bibliotekarek z BN zrobiła dla mnie ksero) i nic się w moim stosunku do tego tekstu nie zmieniło.

Byłam bodaj pierwszą siedmioletnią feministką.
Użytkownik: misiak297 28.03.2012 13:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczerze mówiąc nie bardz... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
A skoro jesteśmy przy szkole... Była Pani kiedyś nauczycielką. Jak wspomina Pani tamten okres? Czy to ciekawe doświadczenie, czy przekleństwo? (o uczeniu cudzych dzieci:D).
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 28.03.2012 14:15 napisał(a):
Odpowiedź na: A skoro jesteśmy przy szk... | misiak297
Fantastyczne! Bardzo mi się to podobało. Ale jednak szkoła na dłuższą metę nie była dla mnie odpowiednim miejscem.

Spotykam teraz moich dawnych uczniów, jesteśmy już w tym samym wieku, możemy sobie powspominać. Słyszę od nich dużo ciepłych słów, czasem przesadzają wręcz z pochwałami. Ale nie powiem, żeby mi to sprawiało przykrość.

Kilka moich uczennic zostało nauczycielkami, niektóre przerabiają moje powieści, jako lekturę dodatkową. To dla mnie zaszczyt.

Użytkownik: lutek01 28.03.2012 13:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
Dziękuję za odpowiedź. Jeszcze chciałem na chwilę wrócić do "Cukierni". Przyznam, że jako czytelnik, zwłaszcza czytelnik powieści tego typu, obiecujących dużo ciekawych wątków, lubię być zaskakiwany. Lubimy śledzić losy bohaterów, zgadywać, zastanawiać się co dalej itp. Pierwszy tom "Cukierni" rozpoczyna się od swojego rodzaju streszczenia, dowiadujemy się na przykład o klątwie nad rodem Zajezierskich, poznajemy wybory Adrianny, dowiadujemy się jak układa się jej małżeństwo itd. Pomysł z dwoma płaszczyznami czasowymi nie jest nowy, ale sprawdzony. Myślę, że sprawdza się też i w tej powieści. Zastanawiałem się jednak skąd ten osobliwy "przegląd historii rodzinnych" na początku, skoro i tak mamy się tego wszystkiego dowiedzieć później i to ze szczegółami. Pozdrawiam. :-)
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 28.03.2012 14:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za odpowiedź. Je... | lutek01
Chciałam, aby narracja przypominała gawędę prowadzoną przy stole podczas zjazdów rodzinnych. Pokazuje zatem jakby w skrócie sytuację w 1895 roku, a potem ją rozwija. Być może mi to nie wyszło?
Użytkownik: misiak297 28.03.2012 15:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałam, aby narracja pr... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Uważam, że wyszło:) Postawiła Pani na staropolską gawędę - to się czuje. "Cukiernia..." jest powieścią, w której panuje opowieść a nie opis. W innych Pani książkach się z tym nie spotkałem. W "Cukierni..." ta opowieść jakby płynie sama. Czy równie łatwo i płynnie się to Pani pisało? Rozmawialiśmy już o tworzeniu bohaterów i kukiełkach, ale o tworzeniu samej opowieści - nie.
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 28.03.2012 16:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Uważam, że wyszło:) Posta... | misiak297
Mój ulubiony dowcip o aktorach brzmi następująco:

"Opada kurtyna, aktorzy kłaniają się, ocierając pot z czoła. Siedzący wśród publiczności krytyk ma już pierwsze zdanie do swojej jutrzejszej recenzji: "I znów aktorzy świetnie się bawili razem z publicznością!".

Tymczasem nic, co wydaje się z zewnątrz ładne, łatwe, oczywiste (lub prawie nic) nie przychodzi bez trudu. Dzieło sztuki zawsze powstaje w pocie czoła, czy to obraz, sztuka teatralna, katedra czy powieść.

Z czasem nabywamy trochę umiejętności, ale wciąż na nowo stajemy wobec Nieznanego i każda biała strona tak samo przeraża. Są autorzy, których nie przeraża i tu nie umiem powiedzieć, czy zazdroszczę im, czy też współczuję. I o jednych i o drugich wypowie się historia. Dziś nie mamy koniecznego dystansu, aby zmierzyć jakość dzieła. Czasem autor bardzo się myli i na swoje najcudowniejsze dziecko pasuje nie tę rzecz, którą docenią potomni.

W pisaniu najtrudniejsze jest chyba nastrojenie się na odpowiedni ton. Jeśli wiem, o czym mam pisać, to jak mam to zrobić jest trochę mniejszym problemem. Staram się wejść w skórę moich bohaterów, żyć w wyobraźni ich życiem spróbować odczuć ich aspiracje, lęki, marzenia. To pomaga zrozumieć kierunek ich rozwoju, drogę, jaką podążają i cel, jaki sobie wytknęli.

Opisując realizację tego celu, opowiadam przecież fabułę powieści.

Nie lubię pisać. Nie cierpię wysiłku intelektualnego, który jest z tym związany. Realizuję jednak mój cel. Powoli, powieść za powieścią, uczę się pisać. Jeszcze daleka droga przede mną.
Użytkownik: lutek01 29.03.2012 23:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałam, aby narracja pr... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Hmm, nie zastanawiałem się nad tym, czy to pomysł trafiony czy nietrafiony. Po prostu chciałem wiedzieć, dlaczego tak Pani to ujęła. Dziękuję za odpowiedź. :-)
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 30.03.2012 10:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmm, nie zastanawiałem si... | lutek01
Wie pan, czasem autor sam nie wie, dlaczego coś napisał tak albo inaczej. Tak mu pasuje lub tak mu wyszło. Nie wstydzę się przyznać, że czasem dzieło jest mądrzejsze ode mnie w takim sensie, że nie potrafię wszystkiego dokładnie wyjaśnić. Po prostu płynę wraz z tekstem, zostawiając refleksję teoretyczną na boku. Ale Pana spostrzeżenie było jak najbardziej trafne!

Pozdrawiam!
Użytkownik: Zbojnica 28.03.2012 16:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
W wielu miejscach mówi Pani o tym, że pisanie męczy i czasem szuka Pani czynności zastępczych, by tylko od tego pisania się oderwać :). Rozumiem, że męka polega na tym, by "odpowiednie dać rzeczy słowo", nie zaś na konieczności napisania kolejnego rozdziału powieści?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 28.03.2012 17:38 napisał(a):
Odpowiedź na: W wielu miejscach mówi Pa... | Zbojnica
Jedno się z drugim ściśle wiąże. I niezależnie od tego, czy mam praktycznie nieograniczony czas, czy też konkretny i bardzo motywujący termin, nie zasiadam do pracy w nastroju relaksu i przyjemności. Może byłabym lepszą pisarką, gdybym tak to czuła, ale jest we mnie jakiś lęk przed następną stroną, może wynikający z odpowiedzialności, może z lenistwa, nie wiem.

Czynnością zastępczą jest na przykład odpowiedzenie Pani teraz, a nie jutro, bo powinnam siedzieć przy drugim laptopie, tym niepodłączonym do sieci, i kończyć "Podróż do miasta świateł". A zachwuję się trochę, niczym kiepski uczeń, który nie wie, jak rozwiązać zadanie domowe z matematyki i kręci się po domu w poszukiwaniu zajęcia. Nawet śmieci wyrzuci, byle nie otwierać zeszytu ;-)
Użytkownik: Zbojnica 28.03.2012 18:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Jedno się z drugim ściśle... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Ha, to ja tę mękę w pełni rozumiem i podzielam, chociaż oczywiście w dużo mniejszej skali. Tak bardzo nie lubię pisać, że niemal każdy post na BiblioNETce poprawiam kilka razy, zanim uznam, że nadaje się do pokazania szerszej publiczności. I dlatego też pewnie nigdy nie napiszę tej pracy magisterskiej...

Napisanie trzech tomów "Cukierni" (o innych powieściach nie wspominając) nie świadczy raczej o lenistwie. Widać w Pani książkach świadomość słowa i odpowiedzialność za to, co podaje Pani czytelnikowi. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że to trochę jak dbałość Waldemara Hrycia o jakość rożków jabłkowych..:). Bardzo lubię taką troskę o czytelnika, zwłaszcza teraz, gdy literaturę popularną w dużej mierze cechuje bylejakość, zarówno pisarska jak i wydawnicza.
Tak, muszę stwierdzić, że jako Pani czytelniczka czuję się dopieszczona w każdym calu, zupełnie jak najwierniejsi klienci Cukierni pod Amorem..:). I bardzo chciałabym Pani za to podziękować :).

Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 28.03.2012 18:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Ha, to ja tę mękę w pełni... | Zbojnica
Och, wzruszyła mnie Pani! Dziękuję bardzo! Ma Pani rację, nie lubię bylejakości, może dlatego tak mało teraz czytam literatury pięknej? Wydaje się dużo, redakcja jest pośpieszna, to może zniechęcić do najlepszego tekstu. Natychmiast swoim belferskim obyczajem sięgam po ołówek i chcę poprawiać.

Ale cóż, nikt nie jest doskonały. Mnie też zdarzają się wpadki. Dostaję maile od czytelników, po których uszy czerwienieją. Muszę przyznać, że miałam dużo szczęścia, bo nigdy nikt mi niczego nie wytknął napastliwie, jeśli już to tonem naprawdę życzliwej krytyki. Ale i tak boli ;-)))
Użytkownik: Zbojnica 28.03.2012 18:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Och, wzruszyła mnie Pani!... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
A ma Pani jakiś wpływ na to, w jakiej formie zostaną wydane książki? Chodzi mi o czysto techniczną stronę, np. rozdziały zaczynające się na nowej stronie, ornamenty, marginesy, odstępy między znakami?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 28.03.2012 19:29 napisał(a):
Odpowiedź na: A ma Pani jakiś wpływ na ... | Zbojnica
Dbają o to wydawcy i jest mi szalenie miło, ponieważ dbają coraz bardziej. Nie wykłócam się o techniczną stronę, ponieważ się na tym nie znam i uważam, że moja rola to napisanie jak najlepszego tekstu. Niektóre okładki mniej mi się podobają, inne bardziej. Nie wszyscy mamy taki sam gust. Jednak tylko jedna okładka poszła do druku bez mojej akceptacji. Nawet jej nie widziałam, uwierzyłam na słowo wydawcy, a potem się okazało, że nie powinnam była wierzyć, bo okazała się tragiczna!

Pod koniec kwietnia wyjdzie w PWN książka "MGA rozmawia z czytelniczkami Cukierni Pod Amorem", przygotowana od strony wizualnej przez Pawła Panczakiewicza i bardzo elegancka. "Podróż do miasta świateł" też ma piękną, nostalgiczną okładkę, nie znam nazwiska autorki. Okładki "Cukierni" zaprojektowane przez Krzysztofa Kibarta również pozostają w pamięci.

Nie mam na co narzekać. Wydawcy zapewne pozwoliliby mi się wtrącić, gdybym miała takie życzenie, ale przecież nie jestem edytorem.
Użytkownik: Zbojnica 28.03.2012 20:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Dbają o to wydawcy i jest... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Owszem, "Cukiernia.." jest wydana bardzo estetycznie i nie wątpię, że tak też będzie z kolejnymi powieściami :)
Zastanawiałam się jednak nad jedną kwestią. Pisała Pani, że z trzystu stron maszynopisu powstaje książka o pięciuset stronach. Widać też pewną ogólną tendencję w wydawaniu książek: spora czcionka, szerokie marginesy, dużo światła na stronie, szerokie odstępy między znakami. Zastanawiam się, na ile zasadny w czasach boomu audiobooków, a ebooków w szczególności, jest taki sposób wydawania książek papierowych? Dla mnie jest to nieco sztuczne zwiększanie objętości, które oczywiście daje wrażenie, że "książka szybko się czyta", ale jest dość nieekonomiczne. Trzy tomy "Cukierni.." zajmują sporo miejsca na półce,a pojedyncze tomy jakoś nie chciały współgrać z moimi torebkami i musiałam przerywać lekturę na czas podróżowania chociażby autobusami ;). Proszę tego nie odbierać jako atak, bo nie taki jest mój zamiar, ale gdybym miała do wyboru "Podróż do miasta świateł" o trzystu lub o pięciuset stronach, a różnica polegałaby tylko na sposobie wydania a nie na treści książki, to wybrałabym to mniej obszerne. I nie chodzi mi o kwestię ceny tych wydań. Piszę z pozycji zbieracza książek, który ma dość ograniczoną powierzchnię życiową, i myślę, że Pani również nieobcy jest problem upychania nowo zakupionych książek na półkach, które jakoś nie chcą zwiększyć swojej pojemności :).
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 28.03.2012 20:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Owszem, "Cukiernia.." jes... | Zbojnica
Problem powierzchni naszych rozrastających się bibliotek znamy pewnie wszyscy, którzy czytamy i kupujemy książki. Muszę jednak Panią zmartwić, "Podróż" będzie dość gruba, pewnie zbliżona objętościowo do "Hryciów". Nic na to nie poradzę, napisałam "solidną" powieść, takie zresztą było zamówienie. Jakoś tak jest, że od powieści współczesnej nie oczekujemy "objętości", od historycznej już tak. Proszę sobie przypomnieć "Harry'ego Pottera", chyba nikt nie narzekał na jego grubość! Cóż mogę poradzić? E-book? Audiobook? Mnie ciągle najbardziej przekonuje czytanie z papieru. I dostawiam nowe półki. ;-)
Użytkownik: Zbojnica 28.03.2012 21:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Problem powierzchni naszy... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
To ja może dookreślę ;). Nie mam nic przeciwko dużej objętości książki wynikającej z jej treści, jeżeli taka będzie "Podróż.." to tym chętniej ją przeczytam. Miałam na myśli zwiększanie objętości książki na etapie wydawniczym, takie triki wydawnicze o jakich pisałam w poprzednim poście ;). Ostatnie tomy Pottera też mnie irytowały swoją obszernością, ale one też były nieco przegadane, czego Pani powieściom absolutnie nie można zarzucić.
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 28.03.2012 21:33 napisał(a):
Odpowiedź na: To ja może dookreślę ;). ... | Zbojnica
Wiem, że książki pisane na rynek anglosaski muszą być grube, bo poważna książka jest gruba. To oczywiście bzdura.

Wydawca może zrobić książkę "chudą" lub "grubą", dowolnie manipulując czcionką, interlinią, rodzajem użytego papieru. Pierwsze wydanie "110 ulic" było cienkie, a "220 linii" grube, a w tej drugiej znalazło się mniej znaków (nie pamiętam już o ile).

Czasem, gdy książka składa się ze zszywek (może zawsze?), wydawca musi manipulować treścią, aby nie zostały mu wolne strony. W "220 liniach" w wydaniu Egmontu nie ma wolnych stron z przodu ani z tyłu, książka jest jakby "naga", ale gdyby dodano kolejną zszywkę, trzeba by znów treść rozdymać o ileś stron.

A czasem znów autor napisze tak krótką powieść, że jej grubość nie daje czytelnikowi poczucia dobrze wydanych pieniędzy i wtedy trzeba trochę tekst "rozdąć". Mam wrażenie, że spośród moich książek najbardziej "rozdęta" jest "Wystarczy, że jesteś" w okładce z lodem, zaś najbardziej zwarta "110 ulic" w wydaniu Akapit Press.

Autorzy rzadko interesują się tymi sprawami, choć oczywiście bywają tacy, którzy pilnują dosłownie każdego elementu, od dostarczenia własnego projektu okładki po grubość papieru. To należy jednak do rzadkości.
Użytkownik: misiak297 28.03.2012 20:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Dbają o to wydawcy i jest... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Rzeczywiście, okładki "Cukierni..." w jakiś sposób nęcą. Podoba mi się też graficzne przedstawienie kolejno: ptaszka, teriera i kotka.

A ja mam pytanie z też wydawniczej beczki. O ile dobrze pamiętam, w katowickim Spodku mówiła Pani, że w pewnym momencie myślała o napisaniu dodatkowego tomu "Cukierni...", ale wydawca się nie zgodził. Łatwo przyszło Pani uszanować decyzję wydawcy?
Użytkownik: misiak297 28.03.2012 21:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzeczywiście, okładki "Cu... | misiak297
Pytam o to, bo widzę to trochę jak "podcięcie" sztuce skrzydeł...
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 28.03.2012 21:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Pytam o to, bo widzę to t... | misiak297
Oczywiście autor może pisać, co zechce. Nam się wydaje, że jesteśmy świetni i sukces naszych powieści mamy zapewniony. Ale czy znamy rynek?

Zdarza się, że wydawca nie chce czegoś wydać, wtedy autor może szukać innego lub zrezygnować z pisania tej konkretnej rzeczy. Mnie się tak zdarzyło z "Mariolą". Wydawnictwo Nasza Księgarnia nie widziało jej u siebie. Wydał powieść Świat Książki, całkiem przyzwoicie się sprzedała, prawie cały nakład w pół roku. W tej chwili zostały jakieś resztki.

Ale tekst "Marioli" miałam gotowy, to zupełnie inna historia niż to, kiedy autor zastanawia się wspólnie z wydawcą, co miałby pisać po zakończeniu jakiegoś projektu, w moim przypadku "Cukierni". Złożyłam wtedy WNK trzy propozycje: powieść rozgrywającą się w czasach PRL-u, w XIX wieku w Polsce i w XIX wieku w Paryżu. Wszystkie trzy tematy mnie interesowały, wszystkie chciałam spenetrować.

WNK wybrało Paryż i "Podróż do miasta świateł", ponieważ Różą z Wolskich była poboczną bohaterką "Cukierni" i sądzono, że czytelniczki chętnie sięgną po tę powieść.

Co nie znaczy, że nie wrócę do tamtych pomysłów.
Nie wydaje mi się, aby to było podcinanie skrzydeł. Zawsze mogę napisać coś, co mi się marzy i wydać to gdzie indziej, samodzielnie albo pozostawić w szufladzie tak długo, jak długo na swój czas czekała "Mariola".

Jest wiele dróg, choć nie wszystkie prowadzą do sukcesu. A sukcesem książki jest jej dotarcie do czytelników. To bardzo kosztowny proces i bez wsparcia wydawcy autor skazany jest na anonimowość.
Użytkownik: tynulec 28.03.2012 20:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
Jest Pani również autorką scenariusza do programu telewizyjnego "Tata, a Marcin powiedział", emitowanego w Telewizji Polskiej w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych. Doskonale pamiętam te krótkie, kilkunastominutowe rozmowy ojca z bardzo dociekliwym synem. W moim rodzinnym domu uwielbialiśmy oglądać ten program, zawsze śmiejąc się z puenty. Nigdy później nie zetknęłam się z czymś równie krótkim, a jakże treściwym.

Proszę powiedzieć, skąd pomysł na taki program, na tematy rozmów między głównymi bohaterami? Czy miała Pani wpływ na obsadę? Myślę, że Piotr Fronczewski wspaniale odgrywał swoją rolę.
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 28.03.2012 21:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest Pani również autorką... | tynulec
Muszę zacząć od tego, że kiedy weszłam do ekipy, emitowano już mniej więcej sześćdziesiąty odcinek. Początkowo przerabiano niemieckie słuchowiska radiowe Ursuli Haucke, które wyszły w Polsce w tłumaczeniu Ryszarda Turczyna pod tytułem "Tata, a Charlie powiedział". Mój mąż nabył tę książeczkę i zaproponował jednemu z producentów zrobienie serialu. To on zaangażował Piotra Fronczewskiego i Mikołaja Radwana, który dorastał razem z serialem, aż wreszcie okazał się zbyt dorosły, jak na formułę...

Tak więc zadebiutowałam w serialu niejako z marszu, kiedy zabrakło scenariuszy niemieckich. W ekipie przewinęło się wielu scenarzystów, w tym znane nazwiska między innymi Andrzeja Saramonowicza, Lidii Amejko czy Agnieszki Błotnickiej.

Tematy braliśmy z życia. Pierwszy dialog napisałam o pracy na czarno, a jeden z kolejnych o agencjach towarzyskich. Baliśmy się, że nie zostanie wyemitowany, bo syn mówił w poincie:
"Tata, już mam pomysł, jak cię nie zadręczać tymi pytaniami. Ty sobie po prostu zamów taką usługę, a ja będę stać z boku i naprawdę nie będę przeszkadzać!". Cytuję z pamięci.

Jednym z moich ulubionych był odcinek wyemitowany jako setny o byciu artystą, zatytułowany "Iskra Boża", gdzie poza stałymi aktorami, zagrały gwiazdy, między innymi Anna Seniuk, Katarzyna Figura, Krzysztof Kowalewski, Olaf Lubaszenko.

Napisałam grubo ponad setkę, siedemdziesiąt scenariuszy zrealizowano, ale serial nie zdołał dobić do trzystu odcinków. Potem, niejako wypączkował z niego produkowany przez TVN serial "Rodziców nie ma w domu" z Edytą Olszówką i Krzysztofem Kowalewskim oraz dziewczynką, której nazwiska nie pomnę, z tego zaś "Rodzina zastępcza" znów z Piotrem Fronczewskim w roli ojca. Jednak moja kariera scenariuszowa zakończyła się na "marcinach".
Użytkownik: misiak297 29.03.2012 16:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Muszę zacząć od tego, że ... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
A właśnie - ja też mam pytanie o film. Gdyby Pani miała dobierać wymarzonych aktorów pod ekranizację "Cukierni..." kto znalazłby się w obsadzie i kogo by zagrał?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 29.03.2012 17:53 napisał(a):
Odpowiedź na: A właśnie - ja też mam py... | misiak297
Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie chcę, aby ktokolwiek odebrał moją wypowiedź jako wywieranie presji na ewentualnego producenta czy reżysera. Jeśli dojdzie do próby realizacji, zaakceptuję każdy wybór.
Użytkownik: misiak297 29.03.2012 18:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mogę odpowiedzieć na ... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Rozumiem:) W każdym razie miejmy nadzieję, że ekranizacja będzie dobra i aktorzy poradzą sobie z postaciami:)

A teraz pytanie, które nurtowało mnie od dawna. Dlaczego drzewo w "Cukierni..." jest rozbudowane do tak dalekiego pokolenia wstecz? Nie przeszkadzało mi to wcale (uwielbiam drzewa genealogiczne!), ale zastanowiło.
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 29.03.2012 20:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumiem:) W każdym razie... | misiak297
To był jeden wieczór, kiedy nie miałam pomysłu na to, co dalej, a że w narracji mówię się gdzieś pierścieniu, jakoby otrzymał go w podzięce od księcia Witolda Kiejstutowicza protoplasta rodu, Chwałko z Gutowa (proszę zauważyć, że nie było jeszcze wtedy nazwisk!), wymyśliłam to drzewo, jako taki zabawny gadżet. W sumie nie ma wiele wspólnego z samą powieścią, jest raczej tylko nawiązaniem do tej legendy. Przy okazji możemy policzyć, ile pokoleń dzieli nas od słynnej średniowiecznej bitwy, to również kształcące.

Pozdrawiam!
Użytkownik: misiak297 29.03.2012 20:44 napisał(a):
Odpowiedź na: To był jeden wieczór, kie... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Na pewno drzewo dobrze tę historię uzupełnia!

Czy myślała Pani kiedyś, ile polskiej tradycji literackiej jest w "Cukierni..."? Wielki dwór skupiający rodzinę i biesiadników - dwór, który ostaje się zawieruchom losu - to przecież motyw często obecny na kartach polskich (arcy)dzieł. Dla mnie Zajerzyce mogą być śmiało zestawione w szeregu z Soplicowem, Korczynem, Nawłocią, Wilkiem czy bardziej współczesnym Zawrociem. Jestem pewien, że kiedyś omawiając ten motyw Zajerzyce pojawią się obok Soplicowa.

Czy była Pani świadoma tych nawiązań?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 29.03.2012 21:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Na pewno drzewo dobrze tę... | misiak297
Zaczerwieniłam się i tyle ;-)
Użytkownik: tynulec 29.03.2012 21:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
Głównymi bohaterami Pani książek (mam na myśli powieści adresowane do młodzieży) raz są dorastające dziewczęta, raz chłopcy. W takich książkach jak "110 ulic" i "220 linii" pokazuje Pani świat widziany przez młodzieńcze, chłopięce oko, zaś np. w "13.Poprzecznej", "Wystarczy, że jesteś", "Niebieskich nitkach" głównymi postaciami są dziewczęta.

Czy to przypadek, czy zamierzone działanie, które ma jakiś głębszy sens i cel?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 29.03.2012 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Głównymi bohaterami Pani ... | tynulec
Szczerze mówiąc zwróciłam swoją uwagę na dziewczęta, kiedy do cna wyczerpali mi się synowie. Nie ukrywam, że byli moją inspiracją w "110" i "220". "Niebieskie nitki" i reszta moich powieści młodzieżowych to historie głównie dziewcząt, bardzo słuszne spostrzeżenie. Ale też nie ma co ukrywać, że drzemie we mnie bardziej dziewczyna niż chłopak. Tak więc tu akurat nie ma żadnej tajemnicy ;-)
Użytkownik: misiak297 29.03.2012 23:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczerze mówiąc zwróciłam... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Pozytywnie zaskoczyła mnie dbałość o detale w "110 ulicach". Na początku chłopcy grają w grę komputerową - czy Pani też grała w ramach przygotowań do pisania powieści?:)
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 30.03.2012 10:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Pozytywnie zaskoczyła mni... | misiak297
Aż tak to nie, ale słyszałam te wszystkie dźwięki: szczęk broni, jęk umierających, salwy z karabinów i komentarze bohaterów. Synów zaś dopytywałam o detale.
Użytkownik: misiak297 30.03.2012 14:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Aż tak to nie, ale słysza... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
A czy w synach i mężu ma Pani oddanych czytelników?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 30.03.2012 15:12 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy w synach i mężu ma ... | misiak297
Dla nich jest ważne, co będzie na obiad. ;-)))
Użytkownik: misiak297 30.03.2012 14:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Aż tak to nie, ale słysza... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Chciałem jeszcze zapytać o "Serenada, czyli moje życie niecodzienne" - uroczą opowiastkę o Kopciuszku... właśnie? Czy na pewno to kolejny chick-lit? Ja bym raczej postawił na powieści zbliżone do tych autorstwa Lauren Weisberger - za lekką konwencją, poważna tematyka. Jak Pani odbiera tę powieść? Z jakimi intencjami ją Pani pisała?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 30.03.2012 15:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałem jeszcze zapytać ... | misiak297
Pisałam tę powieść w jej pierwszym zarysie dla tygodnika NAJ. Konwencja powieści w odcinkach nie była mi zbyt dobrze znana, wiedziałam jednak, że każdy rozdział muszę zakończyć tak, aby czytelniczka już w niedzielę rano myślała o tym, że w poniedziałek wychodzi kolejny numer pisma.
Nie mogłam więc przesadzić z powagą tematu, ale jednocześnie nie potrafię pisać o niczym. Oczywiście o polskim świecie filmowym można by też stworzyć opowieść w stylu białych telefonów, tylko po co? I tak musiałam w końcu Kaśkę obronić i uszczęśliwić, a że wcześniej trochę narozrabiała? Cóż, taki jej urok ;-)
Użytkownik: misiak297 30.03.2012 16:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Pisałam tę powieść w jej ... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
A czy świadomie nawiązała Pani do konwencji Kopciuszka, ze złą macochą-Sereną, z dobrą wróżką-gejem i księciem, który w końcu się Kopciuszkowi należał?:)
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 30.03.2012 20:56 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy świadomie nawiązała... | misiak297
Tak, to było świadome nawiązanie. Wszak niemal każda kobieta marzy o losie Kopciuszka ;-)
Użytkownik: misiak297 30.03.2012 21:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, to było świadome naw... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
A czy miała Pani okazję podpatrywać pracę na planie? Może przy okazji jakiś produkcji Pani męża? Pytam, bo ta warstwa wydaje mi się szczególnie ciekawa w "Serenadzie". Dla mnie to powieść przede wszystkim o dojrzewaniu - bo Kasia przecież w końcu w jakiś sposób dojrzała i usamodzielniła się.
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 30.03.2012 21:55 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy miała Pani okazję p... | misiak297
Zdziwię może naszych czytelników, ale nie znam pracy na planie. Kiedy po setnym "Marcinie" mojego autorstwa był na planie bankiet, a producent zapewnił mi dowóz, mój mąż zobaczywszy mnie zapytał:
- A co ty tu robisz?

Pracę na planie mogę oczywiście obserwować, byłam dwa czy trzy razy w Jeruzalu, serialowych Wilkowyjach, ale zawsze wpadałam tam na chwilę, bo plan filmowy, jak to mówi mój mąż, składa się głównie z czekania na ujęcie. Tymczasem ja mam firmę, dzieci, psy, dom i moją własną twórczość.

Kasia z "Serenady" dojrzewa dzięki temu, że życie dało jej po nosie. Niby dostając szansę, została tak naprawdę wykorzystana. Próbuje zrobić coś sama, widać jednak, jak silne w tym niewielkim środowisku są układy. One istnieją, naturalnie, jednak nie są aż tak jaskrawe.
A dojrzewanie dla każdego oznacza branie przeszkód i czasem bolesne upadki. Uczymy się na błędach.

Użytkownik: bolognesi 30.03.2012 16:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
Witam. :-)
Z Pani książek przeczytałam cykl "Cukiernia pod Amorem".
Dziękuję Pani za "Zajezierskich".
Jestem z wykształcenia historykiem, specjalizowałam się w drugiej połowie XIX wieku i początkach XX wieku, w szczególności zajmowałam się obyczajowością, a pracę magisterską pisałam o roli kobiety (w oparciu o felietony Prusa) - po to o tym piszę, żeby wyrazić dla Pani uznanie za wiedzę historyczną ukazaną w pierwszym tomie (nie ukrywam - był mi najbliższy i najbardziej mi się spodobał, o "Hryciach" wyraziłam kiedyś moją opinię na forum książki).
Nie natrafiłam na błędy, które często zdarzają się w innych powieściach dotyczących tego okresu. Nie jestem czytelniczką, która czyta, żeby wyłapywać potknięcia autora, ale czasem w książkach takie błędy odbierają przyjemność czytania. U Pani tego nie było.:-) Swietna książka, klimatem przypominająca mi "Noce i dnie" oraz "Lalkę".
"Zajezierskich" uważam za jedną z lepszych polskich powieści, jaką przeczytałam w ostatnich latach.
Mam wszystkie trzy tomy serii, z chęcią sięgnę też o powieść o Róży.
Pozdrawiam serdecznie!
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 30.03.2012 21:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam. :-) Z Pani książe... | bolognesi
Serdecznie dziękuję za takie słowa w takich ustach! Miło to słyszeć osobie, której historia spodobała się dopiero niedawno. Staram się przygotowywać solidnie do pracy, może pomaga mi w tym wykształecenie, ale chyba jeszcze bardziej mój charakter. Czasem to zgubne, ponieważ redaktorki wiedzą, że jestem "szczególara" i czasem czegoś nie sprawdzą...
Jeszcze raz dziękuję!
"Podróż do miasta świateł" przygotowuję z dokumentalistką Martą Orzeszyną równie pieczołowicie, jak "Zajezieskich". Mam nadzieję, że powieść się Pani spodoba.

Pozdrawiam!
Użytkownik: tynulec 30.03.2012 18:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
Nie wiem czy mogę zadać takie pytanie, bo pisarze często porównują swoje powieści do własnych dzieci, więc nie potrafią odpowiedzieć na pytanie, które dzieło jest lepsze, a które nieco gorsze.

Ale jednak zapytam. Z której książki jest Pani najbardziej dumna, która jest dla Pani szczególna z jakichś powodów?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 30.03.2012 21:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem czy mogę zadać t... | tynulec
Szczególna jest dla mnie powieść dla młodzieży "220 linii". Wydaje mi się, że majlepiej ujęłam temat, problemy są najgłębsze, a bohaterowi są mi szczególnie bliscy. W każdym razie byli, kiedy ją pisałam. Nie wiem na ile zaważył na tym fakt, że mój młodszy syn posłużył mi jako model do stworzenia postaci Mikołaja, ale identyfikowałam się z tą postacią bardzo. A kiedy postawiłam ostatnią kropkę, bardzo mi było żal, że nigdy już nie spotkam się z tą trójką (było tam jeszcze dwóch chłopców).

Najbardziej dumna jestem oczywiście z "Cukierni", która pozwoliła mi udowodnić, że potrafię pisać też dla dorosłych, która rozrosła się nieoczekiwanie w sagę (i będzie rozrastała nadal) i w której stworzyłam moje własne Macondo. Oczywiście zachowując proporcje. Wiem, że będę po "Cukierni" rozpoznawana, chociaż oczywiście nie ustaję w wysiłkach, by przeskoczyć i tę powieść, ale nie będzie łatwo. Przystępując do pracy w lipcu 2008 roku nie spodziewałam się ani co mnie czeka jeśli chodzi o ogrom pracy, ani o sukces, jaki mi ta powieść przyniesie. Po prostu pracowałam dzień po dniu, a ona sobie rosła...


Użytkownik: misiak297 30.03.2012 22:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczególna jest dla mnie ... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Niedługo możemy spodziewać się kolejnej Pani książki - tym razem będą to rozmowy z czytelniczkami. Skąd pomysł na taką pozycję?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 31.03.2012 09:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Niedługo możemy spodziewa... | misiak297
Jak to często bywa, pomysł jest dość stary (sprzed kilku lat) i w tym czasie leżąc w szufladzie, wyewoluował w coś, co jest nie tyle może całkiem różne od pierwotnego zamierzenia, ale jednak dość odległe. Zaczęło się od moich rozmów z jedną z przyjaciółek, która miała dość oryginalne poglądy. Rozmwiałyśmy godzinami przez telefon, a ja żałowałam, że ten fantastyczny materiał się nie nagrywa. Spośród rewelacji, jakie wtedy padły, było zdanie, które mogę uznać za fundamentalne dla tej pozycji, a brzmi ono: "Rzeczy zrobionych nie widać". Każda z nas powinna to sobie powiesić na lodówce.

Wróciłam do pomysłu jesienią minionego roku, uznałam jednak, że być może rozmowa z jedną tylko osobą nie będzie dość reprezentatywna, zaprosiłam więc jeszcze cztery inne panie i przez pół roku wymieniałyśmy się mailami na różne zadane przeze mnie tematy, jak: rodzina, związki, macierzyństwo, praca, zainteresowania, feminizm czy współczesna Polska.

Powstała z tego książka pod tytułem "Małgorzata Gutowska-Adamczyk rozmawia z czytelniczkami "Cukierni Pod Amorem", która ukaże się w początkach maja w wydawnictwie PWN.
Użytkownik: misiak297 30.03.2012 22:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczególna jest dla mnie ... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Podobno z pisarzami jest tak, że po czasie swoje dzieła napisaliby inaczej:) A czy w "Cukierni..." był jakiś motyw, który ostatecznie się nie pojawił albo czy początkowo losy jakiejś postaci zaplanowała Pani inaczej? Uchyli nam Pani rąbka tajemnicy?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 31.03.2012 09:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Podobno z pisarzami jest ... | misiak297
Wydarzyła się rzecz odwrotna: to Gina zawojowała dla siebie znacznie więcej przestrzeni niż miała dostać, z konieczności zwężając do absolutniego minimum czasy PRL i miejsce, które przypadłoby Celinie. Ale do Celiny wrócę jeszcze pewnie jak nie w ten, to w inny sposób.

Natomiast zauważyłam rzecz ciekawą, choć może dla wielu z Was oczywistą (dla mnie taką nie była), że jeśli coś ma się wydarzyć w przyszlości, to już teraz musi zakiełkować tego wydarzenia ziarno. Tak więc powieść, jak i scenariusz, powinno się pisać (a raczej wymyślać) od końca.
Użytkownik: tynulec 30.03.2012 23:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczególna jest dla mnie ... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
A czy pomysł niezwykłych naklejek na przystankach autobusowych wymyśliła Pani sama czy gdzieś się natknęła na takie (i zrobiła z tego własny użytek) , niekoniecznie w Warszawie:)
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 31.03.2012 09:29 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy pomysł niezwykłych ... | tynulec
Najpierw był real, czyli vlepki typu "Mięso zjada mięso" czy "Legia Pany!", które widywałam w różnych miejscach. Trochę podrasowałam ten real wymyślając Kajtka, zeszyt jego matki (sama też kiedyś kolekcjonowałam aforyzmy) i Quaiet Squad Vleps.
Użytkownik: misiak297 31.03.2012 12:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Najpierw był real, czyli ... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Mam jeszcze pytanie odnośnie "Jak zabić nastolatkę (w sobie)". Mogłaby Pani napisać coś o kulisach powstania tej zabawnej opowiastki?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 31.03.2012 13:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam jeszcze pytanie odnoś... | misiak297
Kulisy zatonęły już w pomroce dziejów. Pisałam ją w końcówce lat dziewięćdzisiątych chyba, nie pamiętam dokładnie i, jak wiele projektow, musiała czekać na dobry moment. Natąpił ona - a jakże! - po sukcesie "Cukierni". Mam wrażenie, że jeślibym miała wtedy dziesięć powieści w szufladzie, wszystkie ujrzałyby światło dzienne.
Na szczęście nie miałam.

"Nastolatka" doczekała się też premiery teatralnej. Monodram "Czterdziestka w opałach" w reżyserii Wojciecha Adamczyka wykonuje Katarzyna Żak i muszę przyznać, że świetnie sobie radzi w kilku rolach naraz.
Użytkownik: misiak297 31.03.2012 15:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Kulisy zatonęły już w pom... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
A teraz mam pytanie odnośnie "Cukierni...". Pojawiły się tu już porównania do "Pana Tadeusza", do "Nocy i dni". A ja mam pytanie - czy zalicza Pani raczej "Cukiernię" do literatury popularnej, czy tak zwanej "prozy środka"?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 31.03.2012 16:15 napisał(a):
Odpowiedź na: A teraz mam pytanie odnoś... | misiak297
Takie porównania bradzo mnie zobowiązują. Cieszę się, że "Cukiernia" jest czytana, na spotkania przychodzi sporo czytelników. Nie chciałabym jednak wprowadzać żadnej klasyfikacji, bo jak wypadnę przy "Nocach i dniach", skoro powiem, że moja saga to powieść popularna?

Tak bardzo popularna to ona chyba nie jest. Ma dość skomplikowaną konstrukcję, odnosi się do historii Polski, pokazując całkiem spory jej fragment, bohaterowie nie są chyba sztampowi i przewidywalni, nie zakończyłam fabuły staropolskim "Kochajmy się!".

Z klasyfikowaniem jest zawsze ten problem, że co byśmy teraz nie powiedzieli, to przyszłość wystawia świadectwa. Przypomnę, że Cervantes za swoje najważniejsze dzieło uważał "Niezwyczajne przygody Persilesa i Sigismundy". Uczmy się na błędach. ;-)))
Użytkownik: tynulec 31.03.2012 15:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Najpierw był real, czyli ... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Bardzo ciekawy pomysł. Pokazuje młodzież w innym, lepszym świetle niż ten stereotypowy, z którym się na co dzień spotykamy!
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 31.03.2012 16:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ciekawy pomysł. Po... | tynulec
Dziękuję ;-) Generalnie staram się bronić moich bohaterów przed zakusami łatwej krytyki ze strony dorosłych. Takie jest w końcu zadanie literatury!
Użytkownik: tynulec 31.03.2012 15:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
Chciałabym Panią zapytać jeszcze o proces tworzenia Pani powieści. Gdzie i jak Pani je pisze? Zaszywa się Pani w swoim pokoju i nikt nie przeszkadza, a może ma Pani wyznaczone godziny pracy, w których po prostu siada Pani do kartki lub komputera i tworzy. Proszę powiedzieć o tym coś więcej.
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 31.03.2012 16:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałabym Panią zapytać ... | tynulec
Z tym "zaszyciem" jest zawsze duży problem, bo nie wiedzieć czemu, cała rodzina uważa, że powinnam być dla wszystkich na posyłki. Mam więc obowiązki żony, matki, właścicielki trzech psów, gospodyni domu z ogrodem...
Na szczęście mam też swój gabinet, jednak drzwi do tego gabinetu nigdy nie są zamknięte. Piszę dopiero po południu, od 16-18, kiedy psy już czują się syte spacerów, listonosz nie dzwoni, dzieci gdzieś wyszły i zapanował spokój. Wcześniej zresztą muszę niemal codziennie załatwić coś z wydawcami, zamówić książki czy żywność w sklepach internetowych, przelać płatności, odpowiedzieć na maile.

Mam dwa laptopy. Ten na biurku, połączony jest z siecią i stąd do Was piszę. Siedzę naprzeciwko okna z pięknym widokiem na anińskie sosny. Ten właściwy, choć starszy, nie ma połączenia z siecią. Siedzę bardzo nieergonomicznie na kanapie. Laptop stoi na podnóżku, obłożony rozmaitymi pomocami, typu notatki, słowniki, pamiętniki. Staram się trzymać planu (rozpoczynając pisanie wiem, ile mam czasu i ile stron dziennie powinnam napisać), ale to się rzadko udaje i kiedy się zbliża termin, tak, jak teraz, zawsze jest sporo emocji, czy zdążę. Na ogół nie zdążam.

Wymyślam nowe sceny podczas spacerów z psami i z tego powodu nie jest to czas stracony. Najczęściej jednak podczas roboty. Najlepsze pomysły przychodzą do głowy tuż po zamknięciu laptopa. Jakby się bały, że je zapiszę. Oczywiście nie zapisuję i do jutra z pewnością zapomnę. Ależ to by była dobra książka, gdybym się nie leniła i zapisywała wszystkie nagłe pomysły!

Kiedy piszę piję herbatę, ale często wystygniętą wynoszę rano do kuchni. Kawa to tylko jedno, dwa espressa dziennie. Piszę do 23:30, 24, potem już jestem senna, w końcu ktoś rano musi wyjść z psami.

Czytam w trakcie pracy lub przed snem. Niestety, od kiedy zaczęłam na poważnie pisać, zostało mi niewiele czasu na czytanie, nad czym niezmiennie ubolewam. Nadrobię te zaległości między kwietniem a wrześniem, kiedy na ogół nie piszę, tylko wykonuję prace redaktorskie i odpoczywam od własnej twórczości.
Użytkownik: misiak297 31.03.2012 20:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tym "zaszyciem" jest za... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Jest Pani właścicielką trzech psów - proszę coś o nich opowiedzieć:)
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 31.03.2012 20:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest Pani właścicielką tr... | misiak297
Kiedyś jeden z kolegów mojego syna wchodząc do nas, skomentował to w następujący sposób: Trzy psy to jakby małe schronisko.

Mamba jest sznaucerką olbrzymką, ma dwanaście lat i jest schorowaną staruszką. Abym nie cierpiała, kiedy odejdzie, mąż przyniósł mi Neskę, również sznaucerkę olbrzymkę. Było to niemal pięć lat temu. A półtora roku temu mąż wpadł na genialny pomysł i przyniósł jeszcze goldenkę! Nazwałam ją Milka. Teraz mamy podwójne spacery, bo z trzema wielkimi psami nie da się wyjść na raz. Chyba że we dwoje. A we dwoje rzadko wychodzimy...

Żartuję czasem, że Neska i Milka to nieślubne dzieci mojego męża, bo ja ich nie chciałam. Oczywiście jestem ich ukochaną pancią, a one są moimi córeczkami. Pies zaspokaja bowiem według mnie tęsknotę za macierzyństwem lub ojcostwem, którego sobie odmawiamy.

Mam nadzieję, że nasze schronisko już się nie powiększy, bo trzy psy w domu i tak robią duży zamęt i wiele szkód. Nie mówiąc o tym, że dziwią gości...

Użytkownik: misiak297 31.03.2012 22:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedyś jeden z kolegów mo... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Mam jeszcze jedno drobne pytanie odnośnie "Mariola, moje krople...". Świnkę chyba nie bez kozery nazwała Pani Małgosią. Jak mniemam, to miał być wyraz dystansu do samej siebie?:)
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 01.04.2012 10:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam jeszcze jedno drobne ... | misiak297
Generalnie to jedna z moich ulubionych bohaterek "Marioli", dlatego dałam jej moje imię i zrobiłam wszystko, aby biedaczki nie zaszlachtował głodny teatralny naród. Pozwolę też jej spokojnie powić podczas Pasterki. Szkoda, że drugi tom "Marioli" na razie nie ma szans na powstanie, dużo by się tam działo...

Trochę to dziwne, kiedy autorzy wyposażają w swoje imiona bohaterów o szlachetności i urodzie nieco powyżej średniej. Znacznie bliższe mi jest kpienie z siebie, choć oczywiście mam też tajną komóreczkę, w której staję naprzeciwko lustra i pytam je, kto jest najmądrzejszy w świecie. To naturalne, ale obnosić się z tym?...
Użytkownik: misiak297 31.03.2012 22:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedyś jeden z kolegów mo... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Chciałbym jeszcze wiedzieć, kto wpadł na pomysł "Obserwatora Gutowskiego"? To świetny pomysł na promocję!
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 01.04.2012 10:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałbym jeszcze wiedzie... | misiak297
Wydawnictwo "Nasza Księgarnia", kto jednak personalnie, tego nie wiem, chyba Agata Napiórska, która opiekuje się też blogiem oraz fanpage'em "Cukierni" na facebooku.

Do "Podróży" przygotowany jest już podobny gadżet, to Journal de Paris, w którym poza fragmentem powieści czytelnicy znajdą bardzo ciekawy artykuł o Paryżu II cesarstwa, modzie belle epoque oraz wywiad, który przeprowadziła ze mną Justyna Gul z Granic.pl. Przygotowany bardzo starannie na ładnym papierze w kolorze ecru, stonowany w barwach, będzie chyba sympatycznym dodatkiem do powieści.
Użytkownik: misiak297 01.04.2012 00:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedyś jeden z kolegów mo... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Niewątpliwie osiągnęła Pani znaczący sukces literacki - a co z innymi planami na przyszłość? Może sukces otworzył Pani jakieś drzwi, dotąd zamknięte?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 01.04.2012 10:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Niewątpliwie osiągnęła Pa... | misiak297
Aż tak bardzo to nie, miałam co prawda propozycję napisania scenariusza serialu, pomysł był ciekawy, ale warunki zaproponowane w umowie nie do przyjęcia. Negocjując zrozumiałam także, że jestem solistką, scenarzysta zaś, chce tego, czy nie, jest członkiem ekipy. Moja praca traktowana jest przez wydawców z pieczołowitością, scenariusz zaś to tylko początek dyskusji nad filmem i nikt się nad nim nie pochyla z troską. Reżyser go kreśli, aktorzy mylą się i plączą. A wreszcie - kto zna nazwiska scenarzystów? ;-)
Użytkownik: misiak297 01.04.2012 11:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Aż tak bardzo to nie, mia... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
A czy po napisaniu "Podróży do miasta świateł" sięgnie Pani od razu po jakiś następny projekt? A może zrobi Pani coś niezwiązanego z literaturą?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 01.04.2012 11:37 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy po napisaniu "Podró... | misiak297
Uciekam trochę w bok wydając w PWN "Rozmowy z czytelniczkami "Cukierni Pod Amorem", które ukażą się już w kwietniu. Potem zabieram się wraz z Martą Orzeszyną za wspominany tu już chyba album o Paryżu belle epoque, zamówiony również przez PWN.

Najbardziej ekscytujące jest jednak nowe wyzwanie, przed którym teraz stoję. Otóż wraz z Wydawnictwem Nasza Księgarnia oraz jedną z liczących się sieci spożywczych podpisałam jako udziałowiec umowę spółki, która pod nazwą Cukiernia Pod Amorem stworzy w całej Polsce sieć cukiernio-księgarni. Oprócz zawsze świeżych wypieków będzie tam można przeczytać i kupić książki i prasę, a także spotkać polskich autorów, ponieważ zamierzamy bardzo mocno animować w tych lokalach życie literackie i kulturalne. Trochę się boję, czy starczy mi czasu na pisanie, ale kiedy projekt ruszy i zatrudnimy odpowiednich ludzi, mam nadzieję, że moje zadanie będzie ograniczało się do spotkań autorskich i posiedzeń Zarządu.

W każdym razie nie zamierzam zawieszać na kołku moich projektów literackich. Na jesieni zaczynam pisać drugi tom "Podróży", a potem może urlop? A może kolejna powieść z Gutowem w tle? Wiele zależy od czytelników, to oni dają nam zielone lub czerwone światło.
Użytkownik: misiak297 01.04.2012 11:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Uciekam trochę w bok wyda... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Co za wspaniała wiadomość! Literatura przechodzi w rzeczywistość! No to cóż, może niebawem spotkamy się przy kawie i jagodziankach w Cukierni pod Amorem, nie tylko na kartach powieści? Trzymam kciuki i już nie mogę się doczekać!
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 01.04.2012 11:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Co za wspaniała wiadomość... | misiak297
Prawda, że to lepsze niż fala samobójstw po "Cierpieniach młodego Wertera"? Połączenie czytania, łasuchowania i rozmowy to jest coś, co zawsze chciałam robić.
Użytkownik: gosiaw 01.04.2012 11:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Uciekam trochę w bok wyda... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Zaintrygowała mnie ta sieć cukierni. Mam nadzieję, że ten projekt nie ominie Poznania.
A może któraś cukiernia stanie się BiblioNETkowym Miejscem? Byłoby wspaniale.
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 01.04.2012 11:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaintrygowała mnie ta sie... | gosiaw
Ja również bym się bardzo ucieszyła, zwłaszcza, że jeszcze nie miałam żadnego spotkania autorskiego w Poznaniu. Pamiętając zaś gorącą atmosferę spotkania katowickiego, jestem przekonana, że Wasza obecność w każdym z lokali sieci byłaby nie tylko mile widziana, ale wręcz pożądana. Aktywiści biblioNETki mogliby przecież zostać lokalnymi menagerami sieci. To jak najbardziej prawdopodobne!

Pozdrawiam moją imienniczkę!
Użytkownik: margines 01.04.2012 12:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Uciekam trochę w bok wyda... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
WSPANIAŁA wiadomość:)!
Ta z... "Cukiernią..." nie tylko w książkach:)
Ach!
"(...) będzie tam można (...), a także..." - właśnie dokładnie O TYM pomyślałem, czytając początek wiadomości:) Że pani we Wrocłaiu zagości:)
Życzę pani jak najszybszego otwarcia "Cukierni Pod Amorem" i wielkiego sukcesu nie tylko pisarskiego:)
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 01.04.2012 12:31 napisał(a):
Odpowiedź na: WSPANIAŁA wiadomość:)! T... | margines
I widzi Pan, do czego to doszło, żebym mogła mieć spotkanie we Wrocławiu i Poznaniu, muszę sobie tam cukiernię otworzyć! ;-)))
Użytkownik: margines 01.04.2012 12:43 napisał(a):
Odpowiedź na: I widzi Pan, do czego to ... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Ależ wcale nie musiałaby pani od razu otwierać, wystarczyło do Wrocławia przyjechać, może już bym załatwił miejsce:)
Nawet w znanej chociażby misiakowi i reszcie bnetkowych Ślązaków ("z przyległościami" - uwielbiam to określenie!) "Nalandzie-Nalandii-Nibylandii".
Ale skoro już pani taką otwiera:)
Użytkownik: Pani_Wu 01.04.2012 12:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Uciekam trochę w bok wyda... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Rewelacyjna informacja! Marzę o tym, żeby taka cukiernia zagościła w Jeleniej Górze, będę stałym gościem.
A jak się zadomowię, będę pomagać podawać gościom proustowskie magdalenki, bo na pewno będą tam tłumy :)
Trzymam kciuki za "Cukiernię pod Amorem" w Jeleniej Górze :)
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 01.04.2012 12:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Rewelacyjna informacja! M... | Pani_Wu
Więc wreszcie Panią zlokalizowałam! Znamy się chyba z bloga? Jelenia Góra to piękne miasto!
Użytkownik: Pani_Wu 01.04.2012 13:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Więc wreszcie Panią zloka... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Tak :) Wszystko się wydało, to ja zaglądam na Pani bloga i klepię komentarze :)
A Jelenia Góra jest faktycznie piękna i przyjeżdża tu wielu turystów.
Pozdrawiam Panią serdecznie i zapraszam do naszego miasta!
Użytkownik: tynulec 01.04.2012 13:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Uciekam trochę w bok wyda... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Wspaniale! Świetny pomysł! Będę lokalizować "Cukiernie pod Amorem" na mapie Polski i organizować wycieczki do tych miast :)!
Użytkownik: anek7 01.04.2012 13:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Uciekam trochę w bok wyda... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Och, gdyby taka Cukiernia w Krakowie się pojawiła:)
Trzymam kciuki:)
Użytkownik: tynulec 31.03.2012 22:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
A jak to się stało, że zaczęła Pani pisać? Pamięta Pani swoje pierwsze próby pisarskie? Szkoła podstawowa, średnia i słowa, które padły z ust kolegów/koleżanek, a może nauczycieli, że Pani wypracowania są dobre i wróżą przyszłość pisarską. A może odziedziczyła Pani talent po swoich przodkach?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 01.04.2012 11:44 napisał(a):
Odpowiedź na: A jak to się stało, że za... | tynulec
Nikt mi nie wrożył przyszłości pisarskiej ani nikt z moich przodków nie miał na tym polu osiągnięć. Sama sobie wymyśliłam ten los, ale nie zdradzałam się z tym za bardzo. Zresztą długo hodowałam przeświadczenie, że nic nie potrafię i nie mam się co wychylać, nie umiem stworzyć fikcji i tak dalej. Kiedyś ten wrzód jednak musiał pęknąć i pękł. Ale warto nie śpieszyć się z debiutem, pisarz nie modelka, z wiekiem zyskuje.
Użytkownik: misiak297 01.04.2012 16:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Nikt mi nie wrożył przysz... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
A co Pani sądzi o akcji czytelniczej: "Nie czytasz? Nie idę z tobą do łóżka", w której pisarze byli przedstawieni na łóżkach w otoczeniu książek. Wzięłaby Pani udział w takiej akcji?
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 01.04.2012 16:34 napisał(a):
Odpowiedź na: A co Pani sądzi o akcji c... | misiak297
Świetna akcja, trochę bym się jej obawiała, będąc mężczyzną, bo statystycznie rzecz biorąc to panie czytają więcej.

Ta akcja pokazuje, jak ważne w miłości, uwodzeniu, są słowa, jak lektura potrafi rozbudzić wyobraźnię i zmusić do pracy nasz mózg, od którego - jak wiadomo - zaczyna się miłość.

Bardzo chętnie wzięłabym w niej udział, problem w tym, że mój mąż czyta więcej ode mnie, a w chwili obecnej nie przewiduję zmiany partnera.
Użytkownik: misiak297 01.04.2012 17:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna akcja, trochę bym... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
A takie smakowite pytanie zostawiłem sobie na ostatni dzień właśnie:)

Czy mogłaby się Pani z nami podzielić jakimś przepisem kulinarnym?:)
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 01.04.2012 17:41 napisał(a):
Odpowiedź na: A takie smakowite pytanie... | misiak297
To umówmy się, że tym osobom, które są zainteresowane kuchnią (powiedzmy dziesięciu pierwszym) wyślę Obserwatora Gutowskiego z moimi przepisami. Proszę tylko o adres do wysyłki na mój mail: mga@tlen.pl

Czy tak będzie dobrze?
Użytkownik: Pani_Wu 01.04.2012 18:49 napisał(a):
Odpowiedź na: To umówmy się, że tym oso... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Nie wiem jak inni, ale ja już wysłałam adres :)
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 01.04.2012 12:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
A teraz ja chciałabym zadać pytanie Wam. Zwracam się do tych osób, które tu ze mną rozmawiały, ale też tych, które dotychczas w rozmowie uczestniczyły biernie, ale może zechcą na moje pytania odpowiedzieć. Liczę na gremialny odzew!

Proszę, abyście odpowiedzieli zgodnie z własnym przekonaniem i nie sugerując się odpowiedziami kolegów i możliwie obszernie:

Jakie elementy powieści uważam za najważniejsze?

Co powoduje, że chcę czytać dalej, a co sprawia, że odkładam niedokończoną powieść?

Czytam wielokrotnie te same dzieła, czy też wolę buszować po nieodkrytych lądach?

Preferuję książki nowe, czy też te, wydane dawniej?

Mój ulubiony gatunek.

Wersja papierowa czy e-book?

Fikcja czy non fiction?

Ulubiony tytuł polski.

Ulubiony tytuł zagraniczny.

Czy mój ulubiony autor ma prawo do eksperymentowania, zmieniania gatunków, czy też powinien trzymać się swojej ścieżki.

Jeśli nie książka, to co? Inne pasje czytelnika.

Jedno zdanie, aby zachęcić do czytania młodzież.



Myślę, że wystarczy. Czekam z niecierpliwością ;-)



Użytkownik: misiak297 01.04.2012 16:01 napisał(a):
Odpowiedź na: A teraz ja chciałabym zad... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
1 Dla mnie najważniejsi są pełnokrwiści bohaterowie, zaplecze psychologiczne i prawdopodobne sytuacje oraz przystępny - czasem uwodzący - język. Nie wszystkie te elementy muszą występować jednocześnie, abym uznał powieść za bardzo dobrą.

2 Rzadko odkładam powieści, coś mnie musi ewidentnie zrazić, zwykle brnę do końca, nawet jeśli powieść jest zła. Nie lubię banalności, bylejakości. Dobra książka musi mnie uwodzić, wciągać albo wręcz docierać do zakamarków mojej duszy. Lubię zaprzyjaźniać się z bohaterami, kibicować im.

3 Raczej staram się odkrywać to co nowe (również z racji swego zawodu), ale chętnie wracam do fragmentów, rzadziej (ze względu na brak czasu) do całych książek. Dla mnie każda książka jest potencjalnym nowym przyjacielem.

4 Lubię zarówno książki nowe jak i te już z dłuższym stażem. Choć do tych drugich mam większe zaufanie - nie ma jak klasyka!

5 Szeroko rozumiane powieści obyczajowe i psychologiczne. Lubię też klasyczne kryminały.

6 Zdecydowanie książka papierowa. Zapewnia więcej wrażeń już na poziomie okładki. Poza tym nie lubię być przy czytaniu uzależniony od komputera czy czytnika.

7 Raczej fikcja, choć dobrze napisane non-fiction - czemu nie?

8 "Kochankowie z Marony" Iwaszkiewicza

9 Tu jest parę: "Sto lat samotności" Marqueza, "Portret Doriana Graya" Wilde'a, "Dom na krańcu świata" Cunninghama

10 Oczywiście, że tak. Eksperymentowanie sprawia, że autor nie zamyka się w jednej szufladce, otwiera go na nowe możliwości, sprawia, że taki pisarz staje się "człowiekiem renesansu". Moim zdaniem eksperymentowanie świadczy o pisarskiej dojrzałości.

11 Pisanie, spacery, spotkania z przyjaciółmi.

12 Nieczytanie jest "passe".
Użytkownik: Pani_Wu 01.04.2012 19:42 napisał(a):
Odpowiedź na: A teraz ja chciałabym zad... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Bardzo proszę, oto moje odpowiedzi:


1. Rangę elementów powieści uzależniam od gatunku. W kryminale ważna jest intryga, przekonująca, zaskakująca, smakowita. W powieści przygodowej ekscytujące wydarzenia oraz informacje wzbogacające moją wiedzę. W powieści historycznej rzetelność faktów i ciekawa forma. W obyczajowej niebanalne postaci i psychologiczne wątki. Zawsze lubię, gdy w książce spotkam mądre refleksje czy przemyślenia, bardzo cenię sobie piękny język i dobre dialogi. Tak! Dobry dialog to bardzo ważny element.

2. Dobrze skonstruowana akcja zawsze przykuwa mnie do książki. Podobnie poczucie humoru i dialogi. Niekiedy (takie książki lubię najbardziej) jest to oczekiwanie na coś tak nieuchwytnego i ulotnego jak prawda czy zrozumienie,. Nagrodą dla mnie, jako czytelnika, nie muszą być fajerwerki, wystarczy, że zrozumiem motywy głównego bohatera, które nim powodowały.
Odkładam książki wulgarne lub udziwnione stylistycznie, nawet jeśli jest to powszechnie poważany eksperyment.

3. Jedno i drugie. Lubię poznawać nowe dzieła, odkrywać nieznanych mi pisarzy. Niemniej mam pewną grupę książek i autorów, których hołubię na domowych półkach i wracam do nich co jakiś czas :)

4. To jest bez znaczenia, z tym, że te wydane dawniej są bezpieczniejsze. Jest tam zdecydowanie mniej słabych pozycji.

5. Powieści obyczajowe, psychologiczne, najlepiej z elementem przygody.

6. Bez znaczenia. Wszystko zależy od tego, która wersja jest tańsza lub dostępniejsza.

7. Non-fiction oraz fikcja jak najbliższa prawdzie (wymyślony bohater, ale realia jego życia prawdziwe). Nie pasuje mi fantasy.

8. „Tego lata w Zawrociu” oraz „Julita i huśtawki” Hanny Kowalewskiej, Jeżycjada, książki Joanny Chmielewskiej.

9. „Mag” Johna Fowlesa – zauroczenie trwa od lat, aż boję się ponownej konfrontacji z tą książką.. Książki wszystkie Wilbura Smitha. Ostatnio „Middlesex” Jeffreya Eugenidesa.

10. Prawo ma, ale efekt może być nie w moim guście :) Albo może być odkryciem epoki!

11. Genealogia, film dokumentalny, zwłaszcza przyrodniczy, dobre jedzenie :)

12. Czytanie książek jest modne!

Użytkownik: tynulec 01.04.2012 19:51 napisał(a):
Odpowiedź na: A teraz ja chciałabym zad... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Jakie elementy powieści uważam za najważniejsze?
Na pierwszym miejscu język i akcja powieści, a dalej dobrze zarysowani bohaterowie.

Co powoduje, że chcę czytać dalej, a co sprawia, że odkładam niedokończoną powieść?
Kiepski język i brak pomysłu na akcję sprawiają, że odkładam niedokończoną powieść. Kiedy czuję, że książka zaczyna mnie męczyć, myśli wędrują gdzieś daleko, to bez wahania odkładam ją. Ostro zarysowani bohaterowie i ich niebanalne historie potrafią przykuć moją uwagę na długie godziny czytania.

Czytam wielokrotnie te same dzieła, czy też wolę buszować po nieodkrytych lądach?
Zdecydowanie wolę podróżować po nieodkrytych lądach. Próbowałam czytać drugi raz te same dzieła, ale nie wychodziło mi to najlepiej. Przerzucałam kartki, bo wiedziałam, co się zaraz stanie. W pewnym momencie uznałam, że to nie ma sensu, że nie umiem czytać drugi raz tej samej książki. Wyjątkiem jest „Oskar i pani Róża”. Ta małych rozmiarów książeczka towarzyszyła mi przez całe studia i czytałam ją przez ten czas kilkakrotnie. Chciałabym drugi raz przeczytać „Heban” Kapuścińskiego, by na mapie Afryki nakreślić sobie jego podróż po tym kontynencie, ale jakoś trudno mi się do tego zabrać.

Preferuję książki nowe, czy też te, wydane dawniej?
Nie mogę powiedzieć, że preferuję książki wydane dawniej, ale jeśli spojrzę na listę ocen z kilku ostatnich miesięcy, to jednak zdecydowanie przeważają właśnie pozycje wydane kilka, kilkanaście i więcej lat temu. Nowościami nie gardzę, ale jednak niełatwo dostać je w bibliotekach.

Mój ulubiony gatunek.
Jeśli mam wybrać tylko jeden to powiem, że reportaż. Bardzo lubię też biografie i autobiografie oraz powieści obyczajowe.

Wersja papierowa czy e-book?
Nie miałam w ręce e-book’a i nie czuję się z tym źle:). Wersja papierowa jest dla mnie wspaniała!!!

Fikcja czy non fiction?
Hmm, patrząc na moje ulubione gatunki to powinnam powiedzieć, że non-fiction, ale fikcję też bardzo lubię.

Ulubiony tytuł polski.
Tu mogłabym wymienić prawie wszystko, co napisał Kapuściński. Na pewno „Heban” wymieniłabym na jednym z pierwszych miejsc.

Ulubiony tytuł zagraniczny.
„Oskar i Pani Róża” E.E.Schmit, „Mała Ikar” H.Oyeyemi, „Skok w dobrą książkę” J.Fforde.

Czy mój ulubiony autor ma prawo do eksperymentowania, zmieniania gatunków, czy też powinien trzymać się swojej ścieżki.
Oczywiście, że ma prawo do eksperymentowania. Powszechnie wiadomo, że próbowanie nowych rzeczy jest bardzo twórcze i rozwijające. Ilu dzieł byśmy nie mieli, gdyby pisarz szedł ciągle i niezmiennie tylko jedną ścieżką? Wydaje mi się, że niezmienność to dotykanie (w pewnym sensie) ubóstwa.

Jeśli nie książka, to co? Inne pasje czytelnika.
- sport czynnie (szczególnie rower, siatkówka, rolki) i biernie (relacje telewizyjne z ME, MŚ, IO)
- polskie, współczesne kino (z wyjątkiem komedii), ostatnio również kino irańskie i o Iranie;
- krótkie i długie wyjazdy w Polskę.

Jedno zdanie, aby zachęcić do czytania młodzież.
Czytanie to podróżowanie po świecie.


Użytkownik: epikur 01.04.2012 20:21 napisał(a):
Odpowiedź na: A teraz ja chciałabym zad... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Klimat. Za najcenniejszy element książki uważam klimat. Często o tym mówię, piszę, ale to jest dla mnie wartość sama w sobie. Uwielbiam pisarzy, którzy potrafią swoimi opisami przenieść mnie do innej rzeczywistości, którzy odseparowują moje myśli od rzeczywistości.Szarej czy kolorowej, nieważne. Wyobrażam sobie wtedy, że uczestniczę w innym świecie. A kiedy już wrócę do swoich realiów i idę po ulicy w swoim marszu codziennych obowiązków i przypominam sobie o jakichś bohaterach, jakiejś książce, widząc zwykłych ludzi i obserwując zwykłe miejsca, to wiem, że to przez klimat. To jest najważniejsze w książkach.

Co powoduje, że chcę czytać dalej? Poczucie, że odstawienie książki na bok jest niczym niedokończenie posiłku lub wstanie z fotela w środku trwania wizyty u dentysty. Poczuwam, że to mój obowiązek. Nie jest to jednak zmuszanie się do czegoś, a jedynie poczucie, że coś można stracić. Nieodkończoną powieść odkładam wtedy, kiedy jest dla mnie za trudna, bądź niezrozumiała. Wtedy wiem, że przegrałem. Poddaje się.

Nie czytam tyh samych książek, nie ma na to czasu, pozostaje poczucie zmarnowanego czasu. Lepiej odkrywać.

Nie ma dla mnie znaczenia kiedy książki zostały wydane, jednak preferuję klasykę. Nowoczesność mnie troszkę mierzi, uwiera, stykam się z nią codziennie, więc od książek oczekuję odkrywania swoich kart przeszłości.

Ulubiony gatunek- literatura piękna, wersja papierowa, non fiction. Tylko prawda jest ciekawa.

Ulubione książki? Prawopodobnie nie mam, jest zbyt dużo ciekawych i pięknych książek, a żadna mnie nie zauroczyła w sposób absolutny. Pamięcią sięgam do "Mojego przyjacielea Maeulsesa" Fourniera, "Dziennika 1954" Tyrmanda czy też "Z szynką raz" Bukowskiego. Lubię Hessego, Hłaskę, Mostowicza. Jednak to tak na gorąco, za dużo jest wartościowych książek, by wybierać te najwartościowsze.

Nie mam ulubionego autora, jednak gdybym miał, to mógłby eksperymentować. Najwyżej bym nie czytał.

Inne pasje- historia, sport, podróże.

Zachęcić do czytania młodzież- kto ma czytać, ten będzie czytał, niezależnie czy zacznie jako ośmiolatek czy trzdziestolatek. To nie kwestia zachęcania, tylko dojrzałości i świadomości. :)




Użytkownik: Nikoletta 01.04.2012 20:31 napisał(a):
Odpowiedź na: A teraz ja chciałabym zad... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
1. Bohaterów, czas i przestrzeń. Wraz z funkcjami, jakie pełnią w całości.

2. Odkładam, gdy jest przewidywalna. Ale rzadko odkładam.

3. Nieodkryte lądy. Powroty do niewielu wybranych książek.

4. I te, i te.

5. Fantasy, obyczajowo-prawniczo-finansowe.

6. Papier.

7. Tylko fikcja!

8. "Romans wszechczasów", "Pani jeziora" (oczywiście), może "Lalka"?

9. Chyba ostatnio "Absolwenci", ale to się zmienia codziennie.

10. Niech eksperymentuje, ale po eksperymentach wraca i to, czego się nauczył wplata w to, co umie najlepiej.

11. Muzyka, tzw. poważna, ale nie tylko.

12. Chyba dziś już się sami zachęcamy. Bez haseł.
Użytkownik: Marylek 01.04.2012 20:52 napisał(a):
Odpowiedź na: A teraz ja chciałabym zad... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Jakie elementy powieści uważam za najważniejsze?
Język. Nie może być prymitywny, wulgarny, byle jaki. I winien być zróżnicowany.
Prawdopodobieństwo psychologiczne postaci. To wiąże się też, oczywiście, ze zróżnicowaniem języka.
Brak banałów, niepowielanie schematów, kalek. Myśl przewodnia, w powieści fabuła musi do czegoś prowadzić, nie może się rozmywać w wodolejstwie ani w pseudointelektualnych uwagach. Musi być cel.

Co powoduje, że chcę czytać dalej, a co sprawia, że odkładam niedokończoną powieść?
Odkładam bez żalu wszystko, co mnie męczy. Banał, pustka, bezbarwne postacie, wysilone dialogi. Nuda. Czasem staram się skończyć, jeśli książka jest polecana przez kogoś, z opinią kogo się liczę.

Czytam wielokrotnie te same dzieła, czy też wolę buszować po nieodkrytych lądach?
Jest tyle kapitalnych książek, do których chciałabym wrócić! Brak czasu, za wiele pozycji nieprzeczytanych. Czasem wracam, staram się, myślę o tym, nieczęsto mi się to udaje, ale plany powrotu wciąż mam, bo to jest jak widywanie się ze starymi przyjaciółmi, albo patrzenie na ulubione obrazy. Zawsze cieszy.

Preferuję książki nowe, czy też te, wydane dawniej?
Dawniej raczej. Klasyka to pewniak i to we wszystkich gatunkach. Chociaż chętnie spróbuję jakiejś nowości, ale znacznie częściej jestem rozczarowana nowością, niż klasyką.

Mój ulubiony gatunek.
Czytam wszystko prócz romansów. Nie wiem, czy mam ulubiony gatunek. Lubię powieść psychologiczną, kryminał, sensację, biografię, reportaż, fantastykę, ksiązki popularnonaukowe. Wszystko lubię! Lubię czytać, ot co.

Wersja papierowa czy e-book?
Papierowa. E-book to ostateczność, jeśli nie mogę zdobyć wersji klasycznej.

Fikcja czy non fiction?
I to, i to. Non fiction wydaje mi się wartościowsze, bardziej wzbogacające; fikcja to najczęściej rozrywka.

Ulubiony tytuł polski.
Olga Tokarczuk „Podróż ludzi księgi”, „Prawiek i inne czasy”. Cały Kapuściński. Cały Lem.

Ulubiony tytuł zagraniczny.
Robert Penn Warren „Gubernator”, Arundathi Roy „Bóg rzeczy małych”, William Faulkner – właściwie wszystko.

Czy mój ulubiony autor ma prawo do eksperymentowania, zmieniania gatunków, czy też powinien trzymać się swojej ścieżki.
Oczywiście, że ma prawo! Niech autor robi wszystko, co mu serce dyktuje, czytelnik to albo przyjmie, albo odrzuci. Różnorodność oznacza rozwój.

Jeśli nie książka, to co? Inne pasje czytelnika.
Koty.
Chodzenie po górach.
Komputer-internet.


Jedno zdanie, aby zachęcić do czytania młodzież.
Spróbujcie!
Użytkownik: Natii 01.04.2012 21:00 napisał(a):
Odpowiedź na: A teraz ja chciałabym zad... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
W dyskusji nie brałam udziału, ale z przyjemnością odpowiem na pytania. :-)

Jakie elementy powieści uważam za najważniejsze?

Język (i związany z tym styl autora). Od języka, jakim jest napisana książka, bardzo wiele zależy. Uwielbiam książki napisane pięknym językiem. Choć oczywiście wszystko z umiarem i z dopasowaniem do gatunku.
Bohaterowie. Muszą być dopracowani i wiarygodni. Jestem bardzo wyczulona na konstrukcję bohaterów.


Co powoduje, że chcę czytać dalej, a co sprawia, że odkładam niedokończoną powieść?

Nie odkładam powieści. Udaje mi się wybierać takie książki, które - mniej lub bardziej - podobają mi się. W całym moim życiu odłożyłam na bok tylko kilka książek - wszystkie dlatego, bo niezmiernie mnie zirytowały robieniem z czytelnika idioty.
Dlaczego natomiast czytam dalej? Bo książka jest napisana wciągającym językiem, bo ciekawi mnie, co się wydarzy, bo podoba mi się to, co do tej pory przeczytałam... Tak naprawdę ile książek, tyle odpowiedzi.


Czytam wielokrotnie te same dzieła, czy też wolę buszować po nieodkrytych lądach?

Czytam przede wszystkim książki nowe dla mnie, ale jest sporo utworów, do których regularnie wracam - jak napisała kiedyś jedna z BiblioNETkowiczek, to jak powrót do starych przyjaciół i całkowicie się z nią zgadzam. :-) Są pewne książki, które dużo znaczą w moim życiu, które też miały na nie jakiś wpływ - w pewnym sensie stanowią już część mnie i od czasu do czasu muszę do nich wrócić, czuję wewnętrzną potrzebę; są też książki, które przywołują pewne wspomnienia i z ich pomocą lubię te wspomnienia odświeżać; wreszcie są książki tak fajnie i wciągająco napisane, że gdy przypadkiem ponownie znajdą się w moich rękach, nie mogę się powstrzymać i znowu je czytam.


Preferuję książki nowe, czy też te, wydane dawniej?

Czytam takie i takie. Lubię nowości, lubię się mniej więcej orientować, co się teraz dzieje na rynku książki, ale cały czas sięgam też po starsze pozycje - zarówno te mniej, jak i bardziej znane.


Mój ulubiony gatunek.

Musi być jeden? Nie da rady chyba... Na pewno science fiction i fantastyka. Poza tym szeroko rozumiana powieść obyczajowa. Biografie, autobiografie, listy, dzienniki.


Wersja papierowa czy e-book?

Papierowa.


Fikcja czy non fiction?

Chyba jednak fikcja, choć nie wykluczam zmiany w przyszłości.


Ulubiony tytuł polski.

"Potop".


Ulubiony tytuł zagraniczny.

"Winnetou".


Czy mój ulubiony autor ma prawo do eksperymentowania, zmieniania gatunków, czy też powinien trzymać się swojej ścieżki.

Mój ulubiony autor już nie żyje, ale inni lubiani - jak najbardziej ma prawo! Lubię eksperymenty.


Jeśli nie książka, to co? Inne pasje czytelnika.

Podróże, podróże, podróże.
(i pozostałe w kolejności alfabetycznej): Bałkany, historia (szczególnie dwudziestolecie międzywojenne i II wojna światowa), Indianie, języki obce, trochę malarstwo, Norwegia.
I dużo innych zainteresowań, których nie nazwałabym pasjami, ale jednak są ważne. ;-)


Jedno zdanie, aby zachęcić do czytania młodzież.

W książkach odkryjesz światy, których nie znajdziesz nigdzie indziej i w niczym innym.


Użytkownik: Sluchainaya 01.04.2012 21:36 napisał(a):
Odpowiedź na: A teraz ja chciałabym zad... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Witam serdecznie,
pozwolę sobie Pani odpisać, mimo że nie brałam wcześniej udziału w rozmowie. Mam nadzieję, że moja wypowiedź będzie w jakiś sposób przydatna.

* Jakie elementy powieści uważam za najważniejsze?

Nie za bardzo wiem, co odpowiedzieć na to pytanie. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.

* Co powoduje, że chcę czytać dalej, a co sprawia, że odkładam niedokończoną powieść?

Sama zastanawiam się od dłuższego czasu nad tym. Do tej pory doszłam do trzech wniosków:
- porywający sposób narracji
- czas, w którym sięgam po książkę i mój aktualny stan psychiczny
- to, czy mogę się utożsamić z bohaterami, albo w jakikolwiek sposób z nimi porównywać

Wszystkie czynniki są totalnie subiektywne.

*Czytam wielokrotnie te same dzieła, czy też wolę buszować po nieodkrytych lądach?

Wolę czytać coś nowego (tyleż jest do czytania!), ale są rzeczy, do których uwielbiam powracać (czasem niestety ze szkodą, dla powieści, bo okazuje się, że za pierwszym razem "oceniłam" ją wyżej)

*Preferuję książki nowe, czy też te, wydane dawniej?

Preferuję książki wydane poprawnie pod względem graficznym, edytorskim. Lubię dobrą jakość, dobry papier, ale nie jest to tak istotne. Najważniejsza jest profesjonalna korekta. Kocham książki z duszą.
No i też cenię sobie wydania pełne, a nie te cenzurowane. Nie lubię też wydań filmowych, jeśli film jest adaptacją książki, a nie odwrotnie.

* Mój ulubiony gatunek.

Okazuje się, że nie mam ulubionego. Zależy na co mam ochotę.
Nie przepadam jednak za romansami.

* Wersja papierowa czy e-book?

Papierowa!!!

* Fikcja czy non fiction?

Jedno i drugie.
Nie lubię jednak współczesnych powieści polskich młodych pisarzy inspirowanych ich doświadczeniami, które poza tymi doświadczeniami (często ubogimi) wiele do fabuły nie wnoszą. Lubię wiedzieć, że autor się "napocił" przy pisaniu. Zapoznał się z epoką, którą opisuje. Z miejscami, jeśli są rzeczywiste i lubię gdy tę wiedzę przekazuje w swojej powieści.

* Ulubiony tytuł polski.

"Msza za miasto Arras" Andrzeja Szczypiorskiego

*Ulubiony tytuł zagraniczny.

"Złodziejka" Sarah Waters

*Czy mój ulubiony autor ma prawo do eksperymentowania, zmieniania gatunków, czy też powinien trzymać się swojej ścieżki.

Ma prawo do eksperymentowania.

*Jeśli nie książka, to co? Inne pasje czytelnika.

Przede wszystkim przyroda.
Medytacja.
Kontakt z innymi ludźmi.

*Jedno zdanie, aby zachęcić do czytania młodzież.

Młodzież to tak duża grupa ludzi, że trudno o jedno uniwersalne przesłanie. Generalnie uważam, że każdy człowiek może polubić czytanie, jeśli znajdzie odpowiednie dla siebie książki (odpowiedni gatunek itd.).
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 01.04.2012 22:07 napisał(a):
Odpowiedź na: A teraz ja chciałabym zad... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Jakie elementy powieści uważam za najważniejsze?
Język i sposób narracji. Akcja jest ważna w fantastyce, w powieści historycznej, a w prozie współczesnej nie musi się tak wiele dziać – wystarczy opowiadać o myślach, wrażeniach, emocjach.

Co powoduje, że chcę czytać dalej, a co sprawia, że odkładam niedokończoną powieść?
Bardzo rzadko nie kończę. Nawet jeśli z początku wrażenia nie są najlepsze, czytam dalej ze względów poznawczych – żebym mogła się o książce wypowiedzieć, nie wystarczy mi przeczytanie paru rozdziałów. Największe szanse niedoczytania do końca stwarzają: 1/ wyjątkowo wulgarny język, 2/ nadmiar dosłownych scen erotycznych, 3/ niepotrzebne eksperymenty stylistyczne /językowe (pisanie dialogów jednym ciągiem z narracją, nieużywanie znaków przestankowych i wielkich liter), 4/ nieudolny realizm magiczny, czyli wpychanie w całkiem realistyczną fabułę proroctw, duchów itd.

Czytam wielokrotnie te same dzieła, czy też wolę buszować po nieodkrytych lądach?
I jedno, i drugie. Dzięki Biblionetce zyskuję namiary na wyjątkowe ilości nieznanych dotąd utworów, więc przeważa odkrywanie nowych, ale mam kilka czy kilkanaście takich tytułów, do których muszę wracać co jakiś czas.

Preferuję książki nowe, czy też te, wydane dawniej?
Nie ma to aż takiego znaczenia. Chociaż mam wrażenie, że wśród moich ulubionych więcej jest tych starszych.

Mój ulubiony gatunek.
Powieść psychologiczno-obyczajowa, biografia, reportaż, fantasy, dobry kryminał/thriller.

Wersja papierowa czy e-book?
I jedno, i drugie. Każde ma swoje wady i zalety. Papierową można sobie trzymać przy łóżku i zaglądać do niej choćby sto razy bez potrzeby włączania różnych urządzeń, ale za to szafki mają określoną pojemność i nie można ich bez końca dostawiać i dostawiać – natomiast e-booków można mieć całą bibliotekę w jednej szufladce.

Fikcja czy non fiction?
I jedno, i drugie. Może być na zmianę.

Ulubiony tytuł polski.
Znaczy Kapitan (Borchardt Karol Olgierd), Nad Niemnem (Orzeszkowa Eliza) , wszystkie „Lapidaria” Kapuścińskiego ( i jeszcze z dziesięć innych)

Ulubiony tytuł zagraniczny
Nad Niemnem (Orzeszkowa Eliza), Władca Pierścieni, Cud generalny: Powieść nadziei (Páral Vladimír (pseud. Laban Jan)), Ania z Zielonego Wzgórza (Montgomery Lucy Maud), Władca skalnej doliny (Curwood James Oliver) (i jeszcze z piętnaście innych)

Czy mój ulubiony autor ma prawo do eksperymentowania, zmieniania gatunków, czy też powinien trzymać się swojej ścieżki.
Ma prawo. Pod warunkiem, że w tym nowym gatunku równie dobrze sobie poradzi.

Jeśli nie książka, to co? Inne pasje czytelnika.
Robótki ręczne (kiedyś szydełko i druty, obecnie wyrób biżuterii). Kolekcjonowanie wszystkiego, co związane z niedźwiedziami (książki, filmy, akcesoria, pluszowe misie). Jazda na biegówkach.

Jedno zdanie, aby zachęcić do czytania młodzież.
(cytat z mojego czytatnika)
W książkach jest cały świat: to, czym byliśmy, czym moglibyśmy być, gdyby..., czym jesteśmy i czym może będziemy; to, co nam się udało i co było naszą porażką; to, co potrafimy zważyć, zmierzyć, sfotografować, prześwietlić, rozebrać na czynniki pierwsze, i to, czego żadna żywa istota nie widziała i nie zobaczy na własne oczy; to, co bliskie, i to, co odległe, to, co piękne i dobre i to, co złe i odrażające...
Użytkownik: kasiach 01.04.2012 22:20 napisał(a):
Odpowiedź na: A teraz ja chciałabym zad... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Jakie elementy powieści uważam za najważniejsze?
Wszystko zależy od tego, jaka to książka. Najogólniej ujmując musi być to magiczne "coś" co mnie zafascynuję. Myślę jednak, że jestem w stanie przeczytać książkę z pozoru nudną jeśli jej bohater/bohaterka będzie postacią na tyle ciekawą, że zainteresują mnie jej losy.

Co powoduje, że chcę czytać dalej, a co sprawia, że odkładam niedokończoną powieść?
Jestem w stanie wiele zrozumieć- postępowanie bohaterów może być całkowicie różne od mojego "ja bym zrobiła tak, a nie tak" ale musi mieć pewną dozę realności i prawdy. Nie lubię głupoty w życiu realnym, więc tym bardziej nie lubię jej w książce po którą sięgam w ramach odstresowania się

Czytam wielokrotnie te same dzieła, czy też wolę buszować po nieodkrytych lądach?
Różnie. Mam sentyment do kilkunastu książek i wiem, że będę do nich co jakiś czas wracała, ale to nie zmienia faktu, że chętnie czytam nowe pozycje

Preferuję książki nowe, czy też te, wydane dawniej?
Raczej jednak dawniej. Z nowych to tylko takie, gdzie pocztą pantoflową dowiedziałam się, że są dobre i warte uwagi.

Mój ulubiony gatunek.
Chyba nie ma. Czytam raczej wszystko, co mi wpadnie w ręce i gdy zainteresuje mnie tył okładki. I mogą to być zarówno książki psychologiczne, jak i przygodowe i fantasy.

Wersja papierowa czy e-book?
Papierowa zdecydowanie.

Fikcja czy non fiction?
Bez różnicy- książka ma mieć sens. To wystarczy.

Ulubiony tytuł polski.
Trudno mi powiedzieć, ale pewnie byłaby to Trylogia Sienkiewicza

Ulubiony tytuł zagraniczny.
"Trzej muszkieterowie" albo "Ania z Zielonego Wzgórza"

Czy mój ulubiony autor ma prawo do eksperymentowania, zmieniania gatunków, czy też powinien trzymać się swojej ścieżki.
Mój autor jest człowiekiem i ma prawo robić co mu się podoba (lub miał jak żył) mi nic do tego. Ja natomiast jako jego czytelnik mam takie samo prawo stwierdzić, że napisał szmirę.

Jeśli nie książka, to co? Inne pasje czytelnika.
Sport- rower, capoeira i szeroko rozumiany ruch. Ponadto filmy. I puzzle- kocham puzzle :) Podróże. pasji jest dużo- tylko czasu mało :)

Jedno zdanie, aby zachęcić do czytania młodzież.
Nie ma takiego zdania- jak ktoś nie chce to nie będzie czytał. Zdanie powinno być skierowane do rodziców, bo młodzi bardzo często (choć nie w 100 %) powielają działania rodziców. Jak mama/tata będą czytać, to i dla dziecka nie będzie to dziwne i nudne. A jak załapie w dzieciństwie, to potem tylko z górki

Mam nadzieję, że się moje wypociny na coś przydadzą :)
Użytkownik: lutek01 01.04.2012 23:40 napisał(a):
Odpowiedź na: A teraz ja chciałabym zad... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Jakie elementy powieści uważam za najważniejsze?
Sylwetka bohatera, jego portret psychologiczny uwarunkowany wychowaniem i innym bagażem doświadczeń życiowych.

Co powoduje, że chcę czytać dalej, a co sprawia, że odkładam niedokończoną powieść?
Zazwyczaj staram się skończyć zaczętą książkę. Odkładam ją, jeśli mnie nie zainteresuje na tyle, by chciało mi się ją czytać dalej. Czasami daję książce szansę - jeszcze 20 stron, jeszcze 10, ale kiedy zauważam, że to już któreś z kolei "jeszcze", wtedy zastanawiam się, po co ja to czytam i odkładam powieść.

Czytam wielokrotnie te same dzieła, czy też wolę buszować po nieodkrytych lądach?
Raczej to drugie, choć oczywiście są książki, do których się wraca. Ktoś kiedyś napisał na biblionetce, że "książki są jak przyjaciele, jeśli czytasz starą książkę, to tak, jakbyś spotykał się ze starym przyjacielem". W pełni się z tym zgadzam. :-)

Preferuję książki nowe, czy też te, wydane dawniej?
Nie ma reguły. Nie idę za trendami, ale staram się wydobywać co, co wartościowe - zarówno z nowości, jak i z literatury dawnej.
Choć z drugiej strony, hmmm - co dla kogo dawne? Jeśli klasyka antyczna to raczej odpadam, jeśli powieści XIX w. już prędzej.

Mój ulubiony gatunek.
Powieść obyczajowa i psychologiczna, kryminał, literatura dziecięca, reportaże.

Wersja papierowa czy e-book?
Zdecydowanie wersja tradycyjna papierowa.

Fikcja czy non fiction?
I jedno i drugie. Tego drugiego trochę mniej, to trudna literatura, ale bardzo dla mnie ważna.

Ulubiony tytuł polski.
Matko, myślę i myślę i chyba nie mam ulubionego...

Ulubiony tytuł zagraniczny.
Opowieści o Niewidzialnym (Schmitt Éric-Emmanuel)
Jim w lustrze (Edelfeldt Inger)
Kubuś Puchatek (Milne Alan Alexander (Milne A. A.))
Imię róży (Eco Umberto)


Czy mój ulubiony autor ma prawo do eksperymentowania, zmieniania gatunków, czy też powinien trzymać się swojej ścieżki.
Zdecydowanie ma prawo do eksperymentowania. Dlaczego miałbym mu to prawo odbierać? Przecież w ten sposób może się rozwijać. Nigdy nie wiemy, jakie piękne nowe książki w nowych formach piszą dla nas pisarze, co przyjdzie nam odkryć. Nie boję się, że będę musiał strącić autora z piedestału. Autor to nie pomnik, to człowiek który też ma prawo zabłądzić, pomylić się, napisać coś nie tak. Ja za to mam prawo to ocenić i wybrać dla siebie, to co będzie dla mnie ważne.

Jeśli nie książka, to co? Inne pasje czytelnika.
Wędrówki, wędrówki, po górach, dolinach, gdziekolwiek. Coraz rzadsze. Coraz mniej czasu, coraz więcej zobowiązań... Czasami rower, film. W każdym razie na pierwszym miejscu przyroda. Natura daje dobrą energię.

Jedno zdanie, aby zachęcić do czytania młodzież.
Literatura to nie tylko przymusowe lektury, literatura to coś, co sam możesz sobie wybrać.
Użytkownik: margines 01.04.2012 23:58 napisał(a):
Odpowiedź na: A teraz ja chciałabym zad... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
"Ostatnim rzutem na taśmę"


Najważniejsze elementy powieści? Zależy... przede wszystkim od gatunku.
Obyczajowa – dobry pomysł, konstrukcja, chociaż w miarę prawdopodobne przedstawienie wszystkiego.
Psychologiczna: wiarygodne, „krwiste” postaci (nie „krwiste” momenty), dobra konstrukcja sytuacji.
„Zwierzęca”: A, bo ja wiem:P? Ten gatunek ma chyba same plusy:)!
Historyczna: dobra konstrukcja sytuacji, wiarygodne przedstawienie epoki, charakterów, obyczajów…
Ale przede wszystkim ważna jest dla mnie strona językowa.

Co powoduje, że chcę czytać dalej? Dobre nakreślenie charakterów i postaw bohaterów, ukazanie obyczajów, ale chyba przede wszystkim płynność języka i stylu pisarskiego autora – „lekkie pióro”.

Nienawidzę „brnąć” przez książkę. Jakąkolwiek. Dla mnie powodem do odłożenia takiej książki może być toporność języka, totalne zniesmaczeni mnie używanymi kompletnie bez sensu wyzwiskami, czy „rzucanie mięsem”. Tu chyba zawsze na myśl przychodzą mi dwie książki: Podstawy nauki o moralności (Ossowska Maria) (chylę czoła aż do pięt przed tymi, którzy przeczytali ten podręcznik) i Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną (Masłowska Dorota).

Byłoby wspaniale mieć czas na czytanie po wielekroć tych kilkunastu wybranych przez siebie książek, ale (zwłaszcza od kiedy mam prawie nieograniczony dostęp do lektur, a odkąd znam biblionetkę to już w ogóle) prawie absolutnie nie mam czasu na to.


„… książki nowe…” – prawie bezapelacyjnie nie:)!
Przede wszystkim ze względu na dbałość o język, prawdziwą „magię stylu”, lekkość pióra.
Totalnym zaskoczeniem dla mnie było Przeklęte, zaklęte (Matuszkiewicz Irena) oraz cykl „Niebieski rower” – ukazanie wszelakich zmian panujących na danych terenach wg mnie wprost świetne.

Ulubiony gatunek? Powieści psychologiczne albo obyczajowe z wątkiem, tłem psychologicznym.

Wersja papierowa. „Ebookowo” czytam tylko wiadomości na stronach internetowych i „Literadar”, który jest nieobecny realnie.

Ulubiony tytuł polski?
Chyba bezapelacyjnie Lalka (Prus Bolesław (właśc. Głowacki Aleksander)) (książkowo i filmowo), do której mogę wracać po wielekroć:)
I Pan Tadeusz (Mickiewicz Adam).

Ulubiony tytuł zagraniczny?
JEDEN?!
Mały Książę (Saint-Exupéry Antoine de), Dzieci z Bullerbyn (Lindgren Astrid), „Muminki” Muminki, Antygona (Sofokles (Sophocles)), Kubuś Puchatek (Milne Alan Alexander (Milne A. A.)), prawie wszystko, co napisał Schmitt Éric-Emmanuel, Besson Philippe...

"Czy mój ulubiony..."
Ma, jasne że ma, chyba na tym polega prawo autora, ale powinien wiedzieć czy mu to wychodzi, czy nie i w tym drugim przypadku za wszelką cenę porzucić eksperymentowanie.

W sensie, czym bym się zajął zamiast czytania? Moje hobby? Rysowanie:)
„Jedno zdanie…”
Szczerze?
Nie mam już siły, żeby tak codziennie wymyślać to „jedno” zdanie, które miałoby zachęcić, nakłonić „młodzież” chociaż do zajrzenia do książki. Nie wspominam już, że przed zajrzeniem do jakiejkolwiek książki, trzeba sięgnąć po nią, zdjąć ją z półki.
A to czasem potwornie boli.
Użytkownik: Małgorzata Gutowska-Adamczyk 01.04.2012 22:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
Drodzy Państwo!

Powoli kończy się mój tydzień z Wami! Dla mnie był bardzo owocny i choć niemal zarzuciłam w tym tygodniu pracę pisarską (trudno było obydwie rzeczy pogodzić), nie żałuję, bo Wasze pytania zmusiły mnie do zastanowienia się nad pewnymi aspektami mojej twórczości, a Wasze odpowiedzi na moją ankietę dały mi do myślenia.

Każde spotkanie z czytelnikiem jest dla autora cenne, bez względu na to, czy odbywa się w księgarni, bibliotece, czy biblioNETce. Dziękuję bardzo misiakowi297 za zaproszenie!

Dziękuję Zbójnicy, Agis, Marginesowi, Tynulcowi i wszystkim, których nie zdołałam zapamiętać, za ciekawe pytania oraz chęć udziału w mojej ankiecie, do której będę jeszcze nie raz wracać.

Przepraszam za niewinny mam nadzieję żarcik, z pewnością mnie rozszyfrowaliście, ale wszak dziś mamy 1 kwietnia!

Panią_Wu informuję, że mail nie doszędł i proszę, aby zechciała go wysłać jeszcze raz. Uczestnikom ankiety chętnie wysłałabym "Journal de Paris" lub "Obserwatora Gutowskiego", muszę jednak mieć Wasze adresy do wysyłki. Proszę o nie na mail: mga@tlen.pl

Rozwiązanie konkursu poetyckiego nastąpi dopiero jutro, chciałabym bowiem zostawić jakąś przyjemność moim przyjaciołom z Naszej Księgarni, którzy czytali Wasze wiersze i mają już swoje typy. Zwycięzcy zostaną poinformowani przez Paren.

Życzę Wam wielu wspaniałych przygód literackich, miłych świąt i licznych biblioNETkowych przyjaźni, które rozkwitną na pożywce z książek! Cieszę się, że mogliśmy się bliżej poznać.

Pozdrawiam i do zobaczenia!
Użytkownik: margines 02.04.2012 00:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Drodzy Państwo! Powoli... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Bardzo serdecznie dziękuję pani za uczestnictwo w tym spotkaniu, pytania do nas, a przede wszystkim za odwiedzenie biblionetki:)

Misiakowi też dziękuję za zaproszenie takiego gościa i poprowadzenie tego spotkania.
Użytkownik: paren 25.03.2012 14:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
Zapraszam do udziału w konkursie przygotowanym przez naszego Gościa:

Konkurs Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk
Użytkownik: misiak297 26.03.2012 23:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Gutowska-Adam... | misiak297
Uwaga! Tylko na biblionetce pani Małgorzata dodała fragment swojej niepublikowanej jeszcze książki "Podróż do miasta świateł". Można go przeczytać tutaj - zapraszam do lektury!
Użytkownik: misiak297 02.04.2012 00:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Drodzy Państwo! Powoli... | Małgorzata Gutowska-Adamczyk
W imieniu Redakcji oraz Biblionetkowiczów chciałbym serdecznie podziękować Pani Małgorzacie Gutowskiej-Adamczyk za udział w spotkaniu. Pozostaje mi wyrazić nadzieję, że zajrzy Pani jeszcze nie raz na nasze forum:)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: